wtorek, 28 sierpnia 2012

Le Moor w Cieszanowie


"Niedziela, 26 sierpnia, Cieszanów Rock Festiwal. Piękna pogoda, wieje lekki wietrzyk, słoneczko grzeje, senna publika siedzi przed małą, drewnianą sceną. Niektórzy z nich szukają miejsca w cieniu; na trawie i krawężniku powoli robi się ścisk. Zespoły po kolei wchodzą i schodzą, aż wreszcie, po prawie dwugodzinnym opóźnieniu, kolbuszowska kapela Le Moor zaczyna stroić instrumenty. Pusta do tej pory przestrzeń przed samą sceną zapełnia się; fani zwabieni dźwiękami saksofonu i trąbki powoli się schodzą.

"Lemoory" zaczynają od piłkarskiej piosenki, refleksji z życia wokalisty, Doriana Pika, który w Kolbuszowskim Klubie Sportowym - "Kolbuszowiance" gra od dawna. Prezentują także najnowszy, jeszcze nie nazwany kawałek odnoszący się do, cytuję, "absurdów w tym kraju", czyli nagłośnionych ostatnio afer z firmą Ambergold i piosenkarką Korą Jackowską, który miłośnicy zespołu przyjmują z entuzjazmem. Nie mogło oczywiście zabraknąć najbardziej znanej piosenki, która zresztą swego czasu budziła pokaźne kontrowersje, zwłaszcza z powodu teledysku do niej nagranego - "Dam ci dychę", "Taktownego Umierania" z tekstem Jana Brzechwy, coveru kapeli Kult "Lewe lewe loff" w całkiem nowym, energicznym wydaniu i spolszczonej wersji "Should I stay, or should I go" zespołu The Clash.
 Po każdym utworze rozlegają się głośne brawa i krzyki, atmosfera jest naprawdę przyjemna. Sami muzycy również są rozluźnieni - nieśmiały na codzień Dorian "rozkręca" się na scenie skacząc po niej i cały czas nawiązując kontakt z fanami. Z pewnych powodów klawiszowiec (Krzysztof Białek) i trębacz (Kamil Kozak) nie byli obecni na koncercie, jednak ich zastępcy ( ... i Krzysztof Surdyka) spisali się równie dobrze, co reszta grupy.
 Publika coraz bardziej się ożywia, z kilkudziesięciu gardeł słychać urywki tekstów, parę osób skacze przed sceną. Na kogo bym nie spojrzała, widzę uśmiechy. No, może przesadzam - było kilka osób, które twierdziło, że to nie jest cały potencjał Le Moora. Że mogą więcej. Oczywiście, przecież człowiek cały czas się rozwija. Może za kilka lat kapela będzie tak dobra, że zagra nie na scenie Alternatywnej, ale na głównej? Wszystko przed nami i, oczywiście, przed nimi.

Le Moor kończy swój występ piosenką zarazem przedstawiającą członków zespołu i żegnającą publiczność, utrzymaną w bardzo rock'n'rollowych klimatach. "Nie ma w tym kraju gorszego wokalu", śpiewa Dorian. Oj, zapewniam, że mnóstwo się takich znajdzie. Potem, już po zejściu ze sceny, usłyszawszy krytykę wokalista odpowiada, że na całkowicie "obcym" terenie nie pokazali całego swojego potencjału, ponieważ nie czuli się zbyt pewnie. Cóż, chyba była to tylko marna wymówka... Podsumowujac: cały koncert został przyjęty dość entuzjastycznie, jak na małą Scenę Alternatywną."


3 komentarze:

  1. Maglu to twoja recenzja?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ,nie moja.Podejrzewam że to jakaś przyszła korespondentka Rolling Stones.

    OdpowiedzUsuń
  3. najsliniejsza strona lemoor to jego promocja, muzyka sie nieobroni

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ukaże się po akceptacji przez administratora.