poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ludzie piszą....

Magiel odpowiada...

Jak myślisz Magielku kochany (tajemniczy):) czy można Cię zlokalizować po wysłanych wiadomościach e-mail i obecności na facebook'u, czy pozostawieniu swojej obecności na wielu innych kontach przez Ciebie założonych ??? :D mniaaam

Można, dlatego jak na prawdziwego mężczyznę przystało,  ograniczyliśmy picie piwa i zapisaliśmy siem na siłownię. ;)







Magielku kochany to było tylko pytanie ;) musisz na nie odpowiedzieć sobie "sam" ;) ...może teraz dla odmiany myszka bedzie gonic kotka :D

To też przewidzieliśmy....







Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku

niedziela, 30 grudnia 2012

Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”-recenzja

Ukazała się kolejna ciekawa recenzja tomiku poezji naszego miejscowego literata pana Radwańskiego. 

Tomik wierszy „Księga wyjścia awaryjnego” dołączony do ostatniego numeru pisma RED ustanawia, że pismo to trzyma klasę do końca. Ja tam nie znam się na prądzie, więc nie wiem ile kilowatów poszło, by napisać te wiersze; nie znam się na chemii, zatem nie pomogę w odgadnięciu ile glutaminianu trzeba, aby powstała książka Janusza Radwańskiego. Umiem jednak czytać, co jest zasługą mamy i babci, mniej zaś szkoły podstawowej. Umiejętność czytania podpowiada mi, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym. Wyjątkowość tych wierszy polega na humorze właściwym Radwańskiemu i bezkompromisowej mocy i ostrości, która próbuje odnaleźć się, wyróżnić w świecie sondaży i pretensjonalnych przedsięwzięć (jak ta, o której słyszałem przed chwilą w TVP1, polegająca na uczeniu świeżo upieczonych mam pokazywania swoich wdzięków. Jakieś tępe łby jeszcze to promują) i co by nie było, to czułości jaka jest w każdym człowieku.
Bohater wierszy Radwańskiego to niedługo tata …zresztą. Wstąpiła we mnie myśl, mówiąc górnolotnie, że nie ma już o czym pisać w świecie, w którym znów ktoś nabrał miliony ludzi obiecując koniec świata. Natomiast warto czytać coś, co jest ciekawie napisane, nawet jeśli ślizga się po banałach. Co nie jest banałem, zdaje się pytać sam Radwański.
To że technika nie nadąża za słowami poety, że Sodomora i Gomora echa ma swoje w kraju, w którym okruszynę chleba …, wiadomo. Ja jednak podchodzę do wierszy emocjonalnie, nie zastanawiam się zbytnio, czasem tylko przyjdzie do głowy jakiś mit albo filozof, czasem jakaś książka lub piosenka. To jednak nie ważne, bo Radwański nie wiesza się na cytatach z innych tekstów kultury, jak to się ładnie zwie. Żyje w tym świecie i idąc po nim zbiera chcąc lub nie chcąc świata tego kudły. Człowiek jednak jest slaby i czasem zaczyna myśleć. Wtedy zastanawiam się jaką rolę w tych wierszach pełnią liczne odwołania do kultury biblijnej, że tak się śmiesznie wyrażę. Czy to deklaracja do przynależności? Wybaczcie, niepotrzebna. Chyba że żart, jak to stoi w wierszu ze świętym Jerzym, rozumiem jako żart.


Święty, którego, mówią, nie ma, skoro już tu stoisz, broń jej
Przed tym światem, który ponoć jest. Ty znasz się
Na walce z nieistniejącym złem.
Wiersze te układają się w jakąś opowieść, ale niepojętą dla mnie. Opowieść będącą szukaniem piękna w tym, co według obietnicy miało być pięknem a okazało się tylko tyraniem na chleb. W tych wierszach Janusz Radwański swata swoje religijne światy ze światem rodzącego się nowego życia, życia wychodzącego na ziemie, na ten padół łez, jak to mówią. Czasem miałem wrażenie, jakby chciał usprawiedliwić siebie i mnie, usprawiedliwić poczęcie. I tak po banale się ślizgając, można też szepnąć z lekka, że sam tytuł „Księga wyjścia awaryjnego” mówi, że mamy do czynienia z ważna KSIĘGĄ albo o KSIĘDZE. Wybieram, że to o ważnej księdze będącej dla nas lub tylko dla autora wyjściem awaryjnym w czasach chaosu. Dużo tu rytuałów awaryjnych – czytaj wiersz ostatni również. Tak, „macie broń na końcu języka” pisze Radwański. Niech sobie to powie, bo jego wiersze to dobra broń, broń przed płycizną, broń przez oczywistością. Tyle.
Nie wiem na ile czasu starczy tej książki. Nie wiem kiedy czas pokryje ją kurzem. Dziś mówię, że czytać te wiersze warto, warto poznać się z nimi.
A wiersz „Balon. Trucker country” wygra przyszłe wybory prezydenckie. To obiecuję, jak obiecywać można wszystko, czego się pożąda albo zaledwie chce.
Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”, XII Tom Serii Wydawniczej Pisma Literackiego RED, 2012




Świeta u pana Szliera



sobota, 29 grudnia 2012

Kolbuszowski zamek


W 1616 r. dobra kolbuszowskie nabyli Lubomirscy, którzy wznieśli tu swoją rezydencję otoczoną obwarowaniami. Wcześniej majątkiem, złożonym z dwóch doskonale prosperujących folwarków, zarządzali Tarnowscy. Włączenie Kolbuszowej z kluczem do jednego z największych w ówczesnej Rzeczypospolitej latyfundiów Lubomirskich dało początek znacznemu rozwojowi miasta.

W latach 1690-1698 Józef Karol Lubomirski rozpoczął przebudowę i modernizację rezydencji kolbuszowskiej. Prace zlecono najwybitniejszemu wówczas architektowi w Polsce Tylmanowi z Gameren. Wzniósł on jedną z ciekawszych w ówczesnej Polsce rezydencji magnackich. Jak pisał w 1787 r. kapitan armii cesarskiej, "był to budynek dwupiętrowy, drewniany, zaopatrzony we wszelkie możliwe wygody i spojony w ten sposób olbrzymiemi, żelaznemi śrubami, że z łatwością można go było rozebrać i przenieść na inne miejsce”. Kolejnymi właścicielami dóbr kolbuszowskich zostaliSanguszkowie. Drewniana rezydencja uległa znacznym zniszczeniom podczas konfederacji barskiej w 1769 r. Pod koniec XVIII w. Kolbuszowa przeszła w ręce Tyszkiewiczów. Pozostałości dworu zostały rozebrane, ogród włoski zlikwidowany, a przedpole uporządkowane.

Obecnie po kolbuszowskim zamku pozostały tylko fosy wypełnione wodą. Za oficyną, w której mieści się dyrekcja Muzeum Regionalnego, wśród gęstych zarośli, pozostał zniwelowany, prostokątny plac z trzech stron otoczony fosami. Koło ronda przy rynku, w miejscu, gdzie stoi szkoła, w czasach świetności dóbr kolbuszowskich znajdował się staw dworski z groblami spacerowymi, zwany wówczas"Morzem Czerwonym".

Zamek kolbuszowski zapisał się w historii Polski wydarzeniem znanym jako “transakcja kolbuszowska”. To w jego progach 9 grudnia 1753 r., na zjeździe magnatów z całej Polski, nastąpiło rozdarowanie dóbr ostatniego ordynata - Janusza Aleksandra Sanguszki, obejmujące województwa bracławskie, kijowskie i wołyńskie. Transakcja ta stała się powodem licznych procesów sądowych, zakłóciła kilka Sejmów Rzeczypospolitej, stała się niemal kwestią narodową za czasów Augusta III. Ostatecznie kres zatargom położyła Konstytucja z 1766 r. zatwierdzająca wolę ordynata.

Historia Kowalskich

piątek, 28 grudnia 2012

Wyżerka na sesji rady miejskiej.

Sesję zapowiedziano wprawdzie na stronie urzędu,ale tylko z jednodniowym wyprzedzeniem.W gminie nie rozwieszono o tym wydarzeniu plakatów, do czego zobowiązuje przewodniczącego Opalińskiego  Statut Miasta.Pełna konspiracja.







Niechybnie zanosi się na niezłą wyżerkę i stąd te tajemnicze przygotowania.Szybko ,po cichu co by mieszkańcy się nie dowiedzieli.Radzimy przyjść punktualnie o 12 i przynieść ze sobą miskę , łyżkę i przede wszystkim duży kubek.
Życzymy szampańskiej zabawy!

Zuba zarabia 20 tys miesięcznie? cz. 2 1/2

Po naszym wczorajszym wpisie okazało się, że  rzeczywiście burmistrz Zuba nie czyta magla na śniadanie.
Pierwsze (poszukiwane przez nas oświadczenie) majątkowe  , pan Maciąg umieścił  na stronach BiP  dopiero o 8.32 .
Czyli burmistrz zaszedł do roboty przeczytał zapewne Super Nowości, zaglądnął na  (nasz ulubiony) portal informacyjny Kolbuszowa24 i dopiero po śniadaniu zasiadł do lektury Kolbuszowskiego Magla.
Cóż i my jesteśmy omylni-przepraszamy i zwracamy honor panu Zubie.Tak więc burmistrz nie czyta magla przy śniadaniu ,tylko po śniadaniu.Niewielka różnica,ale dla naszego włodarza chyba ogromna, skoro obgadał nas na sesji Rady Miejskiej.

O co chodzi z tymi oświadczeniami?Pan burmistrz nie zamieścił ich (do czego jest zobowiązany) w internecie.Dlaczego? Przypatrzmy się więc  bliżej...



Rzeczywiście zarobki skromne ledwie 12 tys miesięcznie.Zastanawia jednak za co burmistrz dostał  900 zł,oraz 1887.71? Sumy niewielkie, ale wiele mogą powiedzieć o lokalnych układach.

Dziwi jednak co innego.Wielce Szanowna małżonka pana burmistrza jest wprawdzie na emeryturze,ale dorabia sobie na pół etatu ,za co dostaje 22  tys . Miesięcznie daje to 1800 zł ,co na Kolbuszowskie warunki jest sumą  dużą.Ciekawe czy każdy emeryt w naszym miasteczku może liczyć na podobne przywileje?
Będąc na tak eksponowanym stanowisku, należałoby chyba pomyśleć, czy wypada niektóre rzeczy robić,tylko dlatego że może się to zrobić.

czwartek, 27 grudnia 2012

Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część V

Kolbuszowa otrzymała tytuł Regionalnego Lidera Innowacji i Rozwoju 2012 w V edycji konkursu „Krajowi Liderzy Innowacji i Rozwoju” województwa podkarpackiego w kategorii innowacyjna gmina.
Czyli to co się tutaj dzieje jest normą na Podkarpaciu.Jednak w porównaniu z takim na przykład Radzyminem wychodzi na jaw że jesteśmy przynajmniej 10 lat za tym co dzieje się w pozostałych regionach Polski.

W Radzyminie normą jest umieszczanie w internecie projektów uchwał,tak że każdy obywatel przed sesją może zapoznać się z tym co będzie działo się podczas obrad rady.To jest norma która jak widać w Kolbuszowej nie obowiązuje.


Im mniej ludzie wiedzą, tym lepiej dla miejscowej władzy.


Zuba zarabia 20 tys miesięcznie?

Takie plotki krążą po gminie od kilku dni.Byłyby to najwyższe zarobki burmistrza miasteczka, o tej wielkości w Polsce.
W takie bajki, to my nie wierzymy i postanowiliśmy to sprawdzić (zrób to sam wykonaj to własnoręcznie).
Zaglądnęliśmy więc na stronę BiP urzędu gdzie takie informacje są zwykle zamieszczane.
Okazuje się że... oświadczenia burmistrza za 2011 rok nie ma....



To trochę dziwne ale ... oświadczenia za 2010 oraz 2009 rok też nie ma.





Jest dopiero z 2008 roku a tam figuruje tylko skromne 124 tys rocznie.




Czyżby więc, krążące plotki były prawdziwe i dlatego burmistrz Zuba ukrywa swoje oświadczenia majątkowe?
A może (puszczając wodze fantazji), musiałby tam zamieścić dodatkowe dochody, w postaci dóbr wszelakich, fundowanych przez inwestorów chcących budować w Kolbuszowej farmy wiatrowe?Tudzież szanowna małżonka   (nie daj Boże) ma umowy zlecenia ze Stowarzyszenia Siedlisko?
Nie ujawniając swoich  oświadczeń majątkowych, burmistrz Zuba naruszył prawo.Można mu za to pokiwać palcem, bo ustawodawca nie przewidział jakiś większych sankcji prawnych. Jest to jednak kolejny przykład ,na to  w jakim miejscu jest nasza lokalna demokracja.
Co pan ma do ukrycia, panie burmistrzu?








środa, 26 grudnia 2012

Marlena Bogdan puszcza oczko?

Redaktor naczelna Korso bardzo rzadko udziela się na swoich łamach,ale jeśli już to zrobi no to boki ze śmiechu zrywać.










Gdyby tej felietonik ukazał się w kwietniu, gdy Korso publikowało anonimowe zachwyty nad farmami wiatrowymi, miało by to jakiś sens.Teraz tylko obnaża podwójne standardy , jakimi kieruje się w pracy naczelna tego tygodnika.Anonimowe komentowanie rzeczywistości jest brzydkie i nie należy tego robić.Natomiast  na łamach Korso za pieniądze,jest to już wtedy szczyt (powiatowej) elegancji.
Co ciekawe, Korso jeździ jak po burej suce ,po władzach biednych gmin,a o Kolbuszowej bardzo delikatnie co by (nie daj Boże) nie stracić profitów z ogłoszeń.Nie przeczytamy więc tam o dymiących kominach miejscowych biznesów,kontraktach urzędu z firmami radnych,czy też podwójnych etatach miejskich urzędników.O tym pani Marlena boi się nawet pomyśleć, i nie jest to (wg jej opinii) "mistrzostwo uników i tchórzostwa" tylko oznaką roztropności.
________________________________

Jestem zwolennikiem pisania pod swoim imieniem i nazwiskiem, ale nie mam żalu jak ktoś inną drogą jedzie . Ludzie latami budują swoje marki. Tworzą świetne treści bez pisania kto jest autorem. Typowe dla pięknego okresu średniowiecza. Takie skromne, albo ostrożne, albo skalkulowane – do wyboru. Na jakość to nie wypływa, czy ktoś napisze, ze się nazywa Zbigniew Brzeziński, czy też Wolne Kielce. Nie stanowi.

Anonimowość w sieci to temat rzeka. Zresztą trzeba byłoby oddzielić anonimowość względną (czyli używanie stałego nicka), gdzie liczba wpisów w sieci prowadzi z czasem do mniej lub bardziej prawdopodobnego „namierzenia” ofiary (casus kataryny).Tworzenie strony użytkownika – daje także szansę częściowego choćby poznania anonimowego w założeniu człowieka.Tak czy inaczej Kolbuszowski Magiel anonimowy nie jest.

wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczne zwyczaje Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2002 rok, s. 12

Po wspólnej modlitwie, gdy ukazała się na niebie pierwsza gwiazda, łamano się opłatkiem składając sobie nawzajem ser­decznie życzenia. Starano się, by wieczerza wigilijna przebiega­ła w serdecznej i miłej atmosferze. Obowiązkowo były dawniej po­dawane potrawy: barszcz z grzybami, kapusta z ziemniakami i gro­chem, kasza jaglana lub tatarczana, pierożki z różną nadziewką, obowiązkowo potrawy z ryb: gotowane, wędzone lub smażone. W czasie jedzenia resztki odkładano dla bydła. Po wieczerzy pito wodę z wygotowanych owoców: jabłek, gruszek czy też śliwek. Po pośniku gospodyni z córkami szła do obory, dając każdemu bydlęciu kawałek chleba i resztki z wieczerzy wigilijnej.

Przed pasterką był czas różnych wróżb. Dziew­częta i chłopcy przepowia­dali sobie zamążpójście względnie ożenek. Kawale­rzy rachowali "dranki" w płocie mówiąc: panna-wdowa, panna-wdowa ... To się im dostawało, co zostawało na końcu /panna lub wdo­wa/. Dziewczęta znów przynosiły do mieszkania naręcze polan i liczyły: ka­waler - wdowiec, kawaler -wdowiec... Ostatnie polano wskazywało wynik. Wycho­dziły też na pole i nasłu­chiwały, z której strony za­szczeka pierwszy pies, więc rzekomo z tamtej strony miał przyjść kawaler. Przed pa­sterką chłopcy na wsi robili różne psoty, zbytki gospoda­rzom: wynosili bramy z par­kanu i ukrywali w ślepych zaułkach. To znów zamalo­wywali dziewczętom okna wapnem czy czymś gorszym czy też płatali inne figle i psikusy. W niektórym domach po pasterce wszyscy domownicy spali poko­tem na sianie czy słomie, którą przyniesiono przed pośnikiem.

Dawniej uważano, że w dzień Bożego Narodzenia nie nale­żało wykonywać żadnych porządkowych robót w mieszkaniu, nawet podgarniać śmieci w kąt. Gospodarz domu rano napeł­niał ceberek czy dużą misę wodą i wszyscy domownicy zmywa­li twarz, aby byli gładcy i nie mieli wrzodów. W dniu Bożego Narodzenia nie wybierano się do nikogo z wizytą, nie odwie­dzano nawet bliskich osób w rodzinie, lecz przebywano w domu i śpiewano pieśni bożonarodzeniowe.

W dzień świętego Szczepana o świcie gospodarz zbierał sia­no czy słomę z izby i zanosił do obory, by kolędnicy nie zastali śmieci w domu. Tego dnia już wcześnie rano chodzili pojedyn­czo lub grupowo po domach po kolędzie, wchodząc rozrzucali owies po mieszkaniu i składali życzenia domownikom. Otrzy­mywali za to pieczywo lub datki pieniężne.

Chodzono też po kolędzie grupowo z szopką lub gwiazdką kolędniczą, ze śpiewaniem kolęd i inscenizowaniem widowisk. Kolędowały także zespoły dorosłych mężczyzn z Herodem, coś w rodzaju teatrzyku. Dzień św. Szczepana przeżywano radośnie. Odwiedzano się wzajemnie, ucztowano, śpiewano pieśni kolęd­nicze, składając sobie serdeczne życzenia.

JÓZEF SUDOŁ


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Made in Kolbuszowa

Twórczość pana Szilera (mam nadzieje) wszyscy już rozpoznają.Kim jest jednak tajemnicza Wiktoria która śpiewa tę kolędę? Z przecieków wiemy, że jest to uczennica gimnazjum, a palce w tym nagraniu  maczał (którzy by inny)  pan Jarosław Mazur.  >> kliknij tutaj<<
Gratulacje!

My przerobiliśmy to po swojemu,a że jesteśmy tylko po szkole zawodowy to na cuda prosimy nie liczyć.

Wigilia u Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2001 rok, s. 19

W wigilię ludzie wstawali wcześnie rano i wykonywali różne czynności w domu i w zagrodzie, by w przyszłym roku także było się rześkim i chętnym do pracy. W tym szczególnym dniu babcie i dziadkowie zabraniali domownikom pożyczać zapałek, soli, cukru czy czegokolwiek od sąsiadów, znajomych lub przyjaciół z obawy przed niedostatkiem w domu w przyszłym roku, a także z oba­wy przed czarami. W wigilię Bożego Narodzenia wszystkich obowią­zywał ścisły post, z wyjątkiem dzieci. Tego dnia już od rana gospody­nie przygotowywały wieczerzę wigilijną, inaczej zwaną pośnikiem. Mężczyźni robili różne prace w zagrodzie. Przed zmrokiem gospodarz wnosił ze stodoły do izby snop żyta lub owsa i stawiał go w kącie, a wiązkę siana kładł pod stołem. Gospodyni przynosiła dzieżkę chlebo­wą i stawiała ją na ławie lub na stole z bochenkiem chleba, by go nie brakowało w nadchodzącym roku. Stół nakrywano białym obrusem, pod który ścielono siano. Na stole kładziono pęczek opłatków. W nie­których chałupach istniał zwyczaj kładzenia przez pastucha wiązki ły­żek na stole, by krowy pasły się gromadnie a kurczęta trzymały się kwoki. W innych domach, po pośniku wiązano łyżki słomą w tym sa­mym celu.

W wigilię, gdy dom odwiedził, jako pierwszy w tym dniu mężczy­zna to oznaczało, że nadchodzący rok będzie obfitował w dostatek. Natomiast, gdy pierwszym gościem była kobieta, to wprost przeciwnie. Przy stole wigilijnym rodzina zbierała się wraz z pojawieniem się pierw­szej gwiazdy. Wieczerzę - pośnik rozpoczynano wspólną modlitwą, dzię­kując Bogu za przeżyty miniony rok, po czym gospodarz domu rozpo­czynał dzielenie się opłatkiem i składania życzeń każdemu, zaczynając od najstarszego do najmłodszego. Później życzeniami wymieniali się między sobą pozostali domownicy. Następnie zasiadano do stołu zo­stawiając jedno puste miejsce dla spóźnionego gościa. Przy wigilijnym stole wszyscy starali się tworzyć miły nastrój, żartować, uśmiechać się serdecznie, by w kolejnym roku w rodzinie było wiele przyjemnych i szczęśliwych dni. Gospodyni podawała na stół przygotowane posiłki: chleb, ziemniaki, barszcz z grzybami, kapustę z grochem, kaszę prośnianą, pierogi z kaszy, rybę i kompot z suszonych owoców. Ilość po­traw na wigilijnym stole zależała od zamożności rodziny, ale starano się by było ich dwanaście. Po wieczerzy gospodarz zbierał resztki ze stołu, dodawał chleb oraz opłatek specjalnie upieczony ze śrutą i karmił tym domowe zwierzęta. Starsi ludzie mówili, że w wieczór wigilijny zwie­rzęta mówią ludzkim głosem, więc dzieci podchodziły pod drzwi obo­ry i nasłuchiwały, chcąc to sprawdzić. Po pośniku gospodarz szedł z drugą osobą do ogrodu, żeby porozmawiać z drzewami owocowymi. Każde z nich pytał: „Będziesz rodziło owoce? Ściąć cię czy zostawić?” Druga osoba odpowiadała zza drzewa: „Nie ścinać, będę rodziło". I tak drzewa ułaskawiano, nie ścinano, a następnie obwiązywano słomianym powrósłem na dobry urodzaj.

Po wieczerzy panny wróżyły sobie o swoim ewentualnym zamążpójściu. Moczyły kromkę chleba w wodzie i podawały psu. Ta, od któ­rej pierwszej ją wziął pierwsza miała wyjść za mąż. Każda przynosiła do izby drewniane szczapy z drewutni, ile się zmieści w rękach, licząc je już w domu (po dwie): „para, nie para". Jeśli ostatnią wyliczoną była „para", dziewczyna wyda się w przyszłym roku, jeśli „nie para" - przeciwnie. Wychodziły także na podwórze i nasłuchiwa­ły, z której strony usłyszą szczekanie psa, bo z tej miał przyjść kawaler. Chłopcy - kawalerowie także wróżyli sobie po pośniku. Liczyli szta­chety czy dranice między słupami w płocie mówiąc: panna - wdowa. Ostatnia dranica czy sztacheta mówiła, kim będzie przyszła żona (pan­ny liczyły tak samo, mówiąc przy tym: kawaler - wdowiec"). Po tych ceremoniach matka z dziewczętami sprzątały izbę. Chłopcy odwiedza­li kolegów, starsi szli do swoich przyjaciół na gawędy, wspomnienia i rozmowy. Przed północą udawano się na pasterkę. Po powrocie do domu rozścielano siano lub słomę na podłodze i wszyscy - jak kazała tradycja - kładli się na niej spać.

JÓZEF SUDOŁ

niedziela, 23 grudnia 2012

Zielony dom.

Gubią się Święta. Nie nadchodzą, chociaż pada śnieg



Bywa, że w gotowaniach, szykowaniach, przyrządzaniach, sprzątaniach, słowem przygotowaniach do Świąt, gubią się Święta. Nie nadchodzą, chociaż pada śnieg, bardzo smakuje karp i
połamało się opłatek. Po prostu, mimo zabiegów, w stajni naszego serca nie narodził się Bóg. Jaszcze nie tym razem.

Przesypuję w palcach ziarna różańca. Za przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Z przeprosinami, prośbą ,z podziękowaniem. Te same słowa, w które jak w koc, przed zimnem świata wtulali się moi pradziadowie. Świetliste słowa. Drogowe światła mojego życia. Zgodę na „tak”.


Chrześcijaninem jest się zawsze albo nie jest się nim nigdy.

Wybudowałeś sobie mnie Panie. Swój dom. Lecz ja zajmuję się mymi ścianami tylko, kłopoczę się o moje drzwi i okna, nawet o kominy...Hoduję swoje uprzedzenia i żale. Pielęgnuję urazy i zamyślenia nad nie wiadomo czym. Cierpię w leniwym zachwycie sobą...I nawet nie zauważyłem, że już od dawna usiłujesz we mnie zamieszkać.

Na kolanach można być tylko przed Bogiem.

/ Ryszard Sziler "Księgi piasku" /

Nad korytkiem z godną miną...

Nad korytkiem z godną miną
Kacper w słońcu lśni łysiną.
Obok w pozłocistej zbroi
Ciemnoskóry Melchior stoi,
A Jezusek już się stara
Capnąć brodę Baltazara.
Ale główkę wciąż odwraca
Gdzie dar prosty, sercu miły,
Który przed nim położyły -
Dobroć, skromność, ciężka praca.




sobota, 22 grudnia 2012

Normalni ludzie





Polacy mają tendencję, by pochylać się nad niepełnosprawnymi: o jaka biedna dziewczynka, nie ma rączki, nie ma nóżki. Użalają się. Nie można tak robić na co dzień. Ja nie mam ręki, ale co z tego? Żyję, radzę sobie, jak każda inna osoba. Myślę, że pokazanie osób niepełnosprawnych właśnie w ten sposób - jako samodzielnych, spełniających swoje pasje ludzi - tak, jak w EksMagazynie, to świetny pomysł. To dobra inicjatywa, bo pokazuje nas jako normalne, atrakcyjne kobiety. Powinniśmy być pokazywani przede wszystkim jako normalni ludzie. Nie ma co się ukrywać, ale nie warto też epatować niepełnosprawnością. Trzeba zachować równowagę.

Kogoś nie ma pośród nas...

To już pora na wigilię to już czas
a tu jeszcze kogoś nie ma pośród nas
a tu jeszcze ktoś ma przyjść
bo przy stole wolne miejsce czeka dziś.

Gwiazdo Betlejemska prowadź go przez świat
żeby razem z nami przy tym stole siadł
prowadź go tu do nas z tych dalekich dróg
aby razem z nami kolędować mógł.

Daj mu światło, bo tak łatwo zmylić ślad
daj nadzieję, kiedy w oczy wieje wiatr,
strudzonemu, zmęczonemu pomóż iść,
bo samotny nikt nie może
zostać dziś.


Mieczysław Jastrun



Mieczysław Jastrun, pierwotnie Mojsze Agatsztajn (ur. 29 października 1903 wKorolówce k. Tarnopola, zm. 22 lutego 1983 w Warszawie) – polski poeta, prezentujący lirykę refleksyjno-filozoficzną i moralistyczną, tłumacz poezji francuskiej, rosyjskiej i niemieckiej.

Po ukończeniu studiów, pracował jako nauczyciel języka polskiego i propedeutyki filozofii w prywatnym gimnazjum w Kolbuszowej (1928−1929), następnie w  Brześciu i w Społecznym Polskim Gimnazjum Męskim w  Łodzi.
całość




Szczęście
Mieczysław Jastrun


Kiedy cię tracę, odzyskuję ciebie,

Gdy jestem z tobą, nasycić nie mogę

Serca.

W tobie są gwiazdy, mrok i ogień,

Gałęzie wrące ptakami w ogrodzie —

Wszystko, co wzrusza mnie w krótkiej przygodzie

Życia.

Gdy tracąc odzyskuję ciebie,

Szczęście nieszczęściem się karmi, westchnienie

Jest głosem, którym chce mówić milczenie,

I nie zna prawdy ten, co nie wie,

Że cień jest słońca sumieniem.



Jesteś poza mną. Jak wśród nocy ciemnej

Zbłąkani rąk swych szukamy.

I jesteś, żyjesz dla siebie samej,

We mnie.



czwartek, 20 grudnia 2012

Śmieszny mały człowiek...

______________________________________________________


Z miłością się zmawiam
Przeciw śmierci
Na ten czas życia
Czas kaleki






Mielecki szpital najlepszy.



Otwarcie oddziału chirurgii naczyniowej z wysokiej klasy specjalistami i najnowocześniejszym sprzętem, innowacyjne technologie stosowane w operacjach ortopedycznych i kardiologicznych, możliwość skorzystania z „gazu rozweselającego” w trakcie porodu, lądowisko dla helikopterów. To zaledwie część nowości, jakie pojawiły się w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Szpitalu Powiatowym w Mielcu. Nic więc dziwnego, że lecznica już po raz siódmy z rzędu zajęła pierwsze miejsce na Podkarpaciu w rankingu dziennika „Rzeczpospolita” na najlepszy szpital w Polsce. Tym razem mielecka placówka uplasowała się na 31. miejscu wśród setki najwyżej ocenionych w kraju.

W mieleckim szpitalu dzieje się naprawdę sporo. Placówka nieustannie się rozwija i unowocześnia, pojawiają się takie metody leczenia, jakich często nie ma nawet w podkarpackich szpitalach wojewódzkich. Dzięki temu pacjenci z okolic Mielca nie muszą daleko szukać pomocy, a nierzadko leczą się tu pacjenci z największych miast w regionie. I jak podkreśla dyrekcja szpitala, miejsce w rankingu ogólnopolskiego dziennika, to potwierdzenie, że obrany dla placówki kierunek jest właściwy. 


całość 

Co ciekawe pracuje tam spora grupka lekarzy z Kolbuszowej....

 

Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część IV

Na nowoczesnej,dostosowanej do potrzeb mieszkańców stronie internetowej Radzymina, można dowiedzieć się w jaki sposób załatwić podstawowe sprawy w urzędzie.Mało tego, jest elektroniczna skrzynka podawcza i można przesłać tą drogą niezbędne dokumenty.
Szok! 
Gdzie my żyjemy?Kiedy i my będziemy mieć takie (jak widać podstawowe) udogodnienia?
Tu wraca jak bumerang podstawowe pytanie:Czym w UM zajmuje się będący na etacie informatyka pan Jan Wiącek?




środa, 19 grudnia 2012

Magiel listy do burmistrza pisze.

W projekcie dziurawego budżetu ,po stronie dochodów, nie zauważyliśmy  rubryczki z reklamą zamieszczoną na miejskich portalach informacyjnych.Pieniądze więc wyciekają z budżetu i tą drogą.

Ponieważ jako bezrobotni ,oraz studenci mamy dużo wolnego czasu ,a i naiwni jesteśmy niemiernie ,napisaliśmy do burmistrza Zuby list w tej sprawie.Ponieważ nie otrzymaliśmy odpowiedzi ,domyślamy się że urzędnicy nie czytają e-maili od obywateli.Tą drogą przekazujemy więc jego treść.


Szanowny Panie Burmistrzu!

W Stopce strony internetowej Urzędu Miasta,jak również "Fregaty" znajdują
się "linki-reklamy" prywatnych firm,w tym  jednej której właścicielem jest
gminny informatyk ,a drugiej prezesem jest inspektor oświaty.Za to powinny
wpływać do kasy miejskiej odpowiednie opłaty,jak również taka możliwość
powinna być udostępniona innym podmiotom gospodarczym.Ponieważ nie został
zorganizowany przetarg na tego rodzaju reklamę,ani zapytanie ofertowe
chcielibyśmy się dowiedzieć na jakiej zasadzie te linki zostały
zamieszczone na stronie urzędu i jakie wnoszone są za to opłaty do kasy
miejskiej.

Z poważaniem

Kolbuszowski Magiel

P.s. Poniżej link do wpisu na ten temat.

http://kolbuszowskimagiel.blogspot.com/2012/12/prywata-w-urzedzie-miasta.html

Do wiadomości; Marek Opaliński -Przewodniczący Rady Miejskiej
                        Barabara Bochniarz-Sekretarz UM
                        Michał Karkut-Przewodniczacy Komisji Rewizyjnej


Społecznicy z Rady Miejskiej

Radzymin i Kolbuszowa to miasteczka,gminy podobne do siebie .Nawet dochody maja zbliżone .My mamy 69 milionów oni 60.

Radzymin leży jednak niedaleko Warszawy,wiadomo -Mazowsze to i zarobki większe.W Kolbuszowej w projekcie  budżetu na 2013 rok na funkcjonowanie UM przeznaczono 4 699 tys w tym 2 808 tys na płace dla pracowników.W Radzyminie jest to już odpowiednio 6 780 tys oraz 4 508 tys.

Szokuje jednak co innego. W Radzyminie obsługa rady to koszt 259 tys  w tym płace dla radnych 235 tys



W Kolbuszowej więc, powinno być (analogicznie do płac urzędników) o 1/3 mniej.Nic z tego,nasi społecznicy,  wydają   na siebie więcej pieniędzy,nawet  niż  ci w Radzyminie.




Może wiec  ktoś z radnych, wytłumaczy nam  czym jest to spowodowane?Macie większe wydatki? Więcej musicie jeść niż ci pod Warszawą?
Przewodniczący rady miejskiej w Radzyminie dostaje  1250 zł miesięcznie.Pewnie  dlatego maja tam 5 milionów nadwyżki budżetowej-wiedza jak oszczędzać.


Rostowski na rynku w Kolbuszowej




Na facebookowym profilu posła Stanisława Ożoga wyczytaliśmy:

OPARY ABSURDU PODATKOWEGO MIN. ROSTOWSKIEGO. Organizator spotkania opłatkowego ma obowiązek wystawienia PIT wszystkim osobom biorącym w takim spotkaniu ( nie tylko swoim pracownikom). Musi zgromadzić niezbędna dokumentację wydatków oraz szczegółowa listę gości obecnych na uroczystości. Dotyczy to wszystkich uroczystości ( nie tylko opłatkowych). Fiskus uważa, ze uczestniczący w takich i podobnych spotkaniach uzyskują przychód od którego należy odprowadzić podatek. Interpretacje Izb Skarbowych w : Warszawie z dnia 7.11.2012 r, Katowicach z 30.04.2012r oraz Bydgoszczy z 12.01.2011r nie pozostawiają złudzeń. Rodzi się pytanie. Co jeszcze wymyśli minister finansów , jaki będzie kolejny pomysł Platformy Obywatelskiej ?

Czy oznacza to że skarbnik zuber będzie wydawał w poniedziałek na rynku PIT-y?

wtorek, 18 grudnia 2012

ARTYKUŁ NA KONIEC ŚWIATA


21 grudnia według kalendarza Majów kończy się 13 baktun, w ich długiej rachubie czasu zwany także okresem 5 Słońca. Dalszej części kalendarza nie odnaleziono, więc tak jak niektórzy za przepowiednią św. Malachiasza, że po Benedykcie XVI (Gloria olivae) będzie tylko jeden papież – Petrus Romanus, a potem to już będzie koniec Kościoła, a jak koniec Kościoła to i koniec Świata, prorokują mniej lub bardziej świadomie ziemską Apokalipsę! 21 grudnia to także dzień przesilenia zimowego – dzień w roku, w którym Słońce góruje w Zenicie(godzina 12:12 w 2012 roku) w najdalej na południe wysuniętej szerokości geograficznej, co skutkuje czasowo najkrótszym dniem w roku na półkuli północnej. Jednocześnie 21 XII na nieboskłonie powstanie koniunkcja, czyli położenie w jednej linii centrum naszej galaktyki (Droga Mleczna) Słońca i Ziemi. Entuzjaści teorii spiskowych i nie tylko, połączyli wyżej wymienione fakty (koniec kalendarza Majów, godzinę 12:12 przesilenia zimowego oraz położenie Słońca, Ziemi i galaktyki w jednej linii) i oto mamy gotowy koniec Świata anno Domini 2012!
To że kiedyś będzie koniec ziemskiego Świata to jest pewne, tylko już gorzej z wyznaczeniem jego daty. Jest kilka teorii zakończenia całkowitego lub częściowego życia na Ziemi. Najtragiczniejsza teoria, ale i kiedyś tam też praktyka, to wypalenie się wodoru w naszym Słońcu. Gdy nasza gwiazda w schyłkowym stadium swojej egzystencji zmieni się w Czerwonego Olbrzyma, po prostu dosięgnie Ziemi i spali ją na popiół. W tym wypadku mamy jeszcze trochę czasu, co najmniej 5 miliardów lat. Druga teoria mówi o zagładzie naszej cywilizacji jaką jest w obecnym kształcie i sposobie funkcjonowania. Część populacji ludzkiej przeżyje, ale będą zaczynać cywilizacyjnie prawie wszystko od nowa. Do prawie całkowitej zagłady naszego współczesnego Świata ma przyczynić się przebiegunowanie Ziemi. Proces ten trwa od dawna, choć naukowcy o tym nie trąbią w tabloidach, tak jak się to trąbi o plastikowych częściach ciała celebrytek. Północny Biegun Magnetyczny Ziemi oddala się obecnie od Północnego Bieguna Geograficznego z prędkością ok. 60 kilometrów na rok! W historii Ziemi było już 5 przebiegunowań („5 Słońc” - według Majów), co zawsze łączyło się z kataklizmami na skalę globalną w postaci zmiany kształtów kontynentów, wielkich trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, wielkich fal tsunami (biblijny potop), co kończyło się krótszymi lub dłuższymi epokami zlodowacenia! Bezpośrednim, głównym i ostatecznym impulsem przebiegunowania ma być grawitacyjny wpływ tajemniczej planety, która nawiedza nasz Układ Słoneczny co 3600 lat. Nazywa się ją: Planeta X, Nibiru lub Marduk. Występuje ona w przekazach historycznych Majów, Sumerów i Indian Hopi, no i jej wpływ ma się niedługo objawić! Oprócz całego odium końca Świata, przekazują one także pozytywne i budzące nadzieję dla ludzkości treści. Ci co przeżyją kataklizmy odrodzą się duchowo, moralnie i społecznie. Wejdą na wyższy poziom człowieczeństwa. Będą we wszystkich aspektach swojego życia posługiwać się miłością, dobrocią, szlachetnością, bezinteresownością, a nie tak jak teraz, gdzie wszędzie widać „wyścig szczurów” do kariery, dążenie po trupach do celu (co ostatnio widać w polityce, choć nie tylko), kult pieniądza, degrengoladę moralną i pijaństwo, nawet w sferach i instytucjach, które powinny świecić przykładem, zakłamanie i „zamiatanie spraw pod dywan”, totalne schamienie języka i wielka agresywność kontaktów międzyludzkich!
Rodzi się pytanie czy potrzebny jest aż koniec naszej cywilizacji, aby człowiek zaczął kochać, szanować, respektować, rozumieć i akceptować bezinteresownie swoich bliźnich?

Ja niezależnie czy będzie, czy nie będzie w najbliższym czasie (piszę ten felieton 18 XII) końca Świata, chciałbym wybaczyć tym wszystkim, co do dzisiejszego dnia mojego życia, wyrządzili mi świadomie lub nieświadomie, mniejsze lub większe zło, tak aby w razie czego, nie odpływać w zaświaty z bagażem złości, gniewu, żalu, bólu i złorzeczeń. Mam nadzieję, że Apokalipsa nie okaże się ofertą last minute!
Oczywiście, że nie zamieszczę tu wszystkich bolesnych psychicznie, fizycznie i materialnie przypadków z mojego życia, ale kilka na pewno się zmieści.
Wybaczam dziekanowi mojej uczelni fakt, że podczas obrony pracy magisterskiej z tematu ochrony środowiska, wypytywał mnie o niemieckie słowa niezwiązane z tematem pracy, kiedy to ja nigdy nie uczyłem się języka niemieckiego, a potem postawił mi stopień dobry, zamiast bardzo dobrego!
Wybaczam pewnemu osiłkowi, który na zabawie ludowej sprawdził wytrzymałość mojej szczęki, tak skutecznie, że do dziś nie lubię muzyki ludowej!
Wybaczam pewnemu prokuratorowi to, że umorzył śledztwo w sprawie nielegalnej ekshumacji moich bliskich. Niech mu ta sprawa lekką będzie!
Wybaczam swojemu kuzynowi, że od 8 lat nie chce, nie potrafi, nie może(niepotrzebne skreślić) oddać mi 4 tysięcy złotych. Rozumiem sytuację. Ktoś mi niedawno mówił, że ceny u psychiatrów idą ciągle w górę!
Wybaczam pewnej pani stomatolog, że w ciągu 3 miesięcy 6 krotnie(usługa w ramach funduszu zdrowia) poprawiała mi wypadającą plombę. Dla mnie to: per aspera ad astra, a dla pani stomatolog to: repetitio est mater studiorum!
Wybaczam pewnemu lekarzowi to, że dwukrotnie wykonywał diagnostyczne USG i dwukrotnie nie wykrył, że posiadam małe co nieco w pęcherzyku żółciowym. Nie ma co marudzić, dwukrotnie czułem się przez chwilę zdrowszy!
Wybaczam pewnemu porucznikowi fakt, że prawie przez pół roku nie chciał dać mi przepustki do domu, więc zafundowałem sobie „samowolkę”, co było bardzo emocjonujące i ekscytujące, zwłaszcza że rzecz działa się w stanie wojennym!
Wybaczam pewnemu weterynarzowi to, że prowadząc, zapewne według swoich najlepszych kompetencji, zmarnował medycznie (piesek zapadł na najgorszą odmianę nosówki) mojego wspaniałego pieska. Straciłem „brata mniejszego”, pieniądze i wiele nerwów. Wybaczam, pies z nim tańcował!
Wybaczam władzom miasta i powiatu, fakt, że ciągle w swoich statutowych i pozastatutowych poczynaniach lub na odmianę w braku tych poczynań, stosują permanentnie zasadę „TKM” nie licząc się z nikim, próbując utrzymać w nieświadomości elektorat i pozostałych mieszkańców, ale tylko zapewne w trosce o ich zdrowie psychiczne. Lud dostaje „chleba i igrzysk”, i to ma im wystarczyć. Ja wybaczam, ale Kolbuszowski Magiel już nie!
Wybaczam wszystkim, obojętnie czy to galeria czy stragan – handlowcom, sprzedawcom, handlarzom i marketerom to, że oszukują co do jakości towaru, ceny, wagi, warunków sprzedaży i reklamacji. Wybaczam im, ponieważ handel obok złodziejstwa i prostytucji to najstarszy zawód Świata!
Wybaczam wszystkim nauczycielom, belfrom, profesorom, pedagogom, mentorom, wychowawcom i tutorom fakt, że w przeważającej większości przypadków, nie potrafili skutecznie, z obopólnym zadowoleniem, nauczyć oraz wychować milionów dzieci i młodzieży oraz wskazać im mocne i dobre strony posiadanej wiedzy i zachowania, a nie tylko szukać błędów i słabych aspektów osobowości ucznia!
Wybaczam wszystko – wszystkim tu nie wymienionym, ponieważ w przeważającej liczbie przypadków byli nieświadomi co czynią i jakie negatywne skutki to niesie dla bliźnich, jak i dla nich samych! Jednocześnie proszę Was o wybaczenie mi moich wszystkich złych, nieetycznych i bolesnych dla Was postępków. Zapewne ten felieton, co najmniej przez tu wymienionych, a może i innych, będzie odbierany jako zły i bolesny, ale racja broni się sama, bo zasada jest znana – uderz w stół, a nożyce …
PS Wybaczam także sobie ten fakt, że dopiero teraz wybaczyłem innym!

SAMARYTANIN

Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część III

W Radzyminie panuje pełna jawność procesów decyzyjnych.Nawet nagrania z sesji Rady Miejskiej są dostępne w internecie nazajutrz i do tego z ostatnich 6 lat (od czasu kiedy są nagrywane).






W Kolbuszowej na nagrania trzeba czekać tygodnie i po kilku miesiącach są archiwizowane.Tudzież w ogóle nie udostępnia się nagrania ponieważ samorządowcy na sesji dali czadu.
Komuś wyraźnie zależy na tym ,aby utrudnić nam kontrolę tego co wyprawiają radni.
Jak widać i pod tym względem odstajemy wyraźnie, nawet od Radzymina.





Burmistrz w biedronkach-cd

Pod poprzednim wpisem ukazał się ciekawy komentarz.

Plany były takie, aby zbudować tam rondo, jednak okazało się, że jest tam za mało miejsca, negocjacje z właścicielami przyległych posesji były prowadzone jednak bezskutecznie, zresztą nie tylko władze prowadziły rozmowy, ale również energetyka, która chciała przenieść tego nieszczęsnego słupa na pobliską posesję, co poprawiłoby widoczność na skrzyżowaniu, jednak właściciel posesji nie wyraził na to zgody. Przez dziwne decyzje, niektórych mieszkańców przyległych posesji cierpimy wszyscy i nic na to nie poradzimy, bo to nie jest Droga Krajowa ani wojewódzka bez dobrej woli właściciela posesji niewiele można zrobić, a może tak w tym miejscu pomogłaby sygnalizacja świetlna?

Na pewno coś z tym należy i to jak najszybciej zrobić.Warto jednak ustalić dlaczego zrobiono taki bubel.
Na którejś z niedawnych sesji burmistrz tłumaczył się że to on wymógł na inwestorze taką a nie inną przebudowę skrzyżowania-nic nie mówiąc o rondzie.Zaczyna być coraz ciekawiej.Czynie można było (dla dobra ogółu) przejąc te działki na rzecz gminy?Jeśli nie można było tam zbudować bezpiecznego skrzyżowania to dlaczego wydano zgodę na budowę Biedronki?

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Radzymin -gdzie jest Kolbuszowa? część II

Przeglądając miejska stronę internetową Radzymina, natknęliśmy się na.... skrzynkę w której można zadać pytania burmistrzowi.


Musimy przyznać, że dla nas mieszkańców Podkarpacia, to prawdziwy szok.Tutaj bezczelne zadawanie pytań burmistrzowi,a nawet wójtowi, nie przejdzie!
Co ciekawsze, burmistrz Radzymina, nawet na te pytania odpowiada.To nas już rozłożyło kompletnie.My zadaliśmy burmistrzowi Zubie  tygodnie temu zaledwie 7, i nie odpowiedział bo...nie.Pocieszamy się jednak  że wkrótce noc Wigilijna ,podczas której  nawet  burmistrzowie mówią (podobno) ludzkim głosem.

Jak widać (na załączonym obrazku) i pod tym względem, do Radzymina nam dużo brakuje.Jak jest z innymi sprawami napiszemy jutro (musimy mieć czas, aby ochłonąć po tym jakże szokującym odkryciu).


List otwarty do Fregaty

List otwarty (tak siem jakoś sam nam otworzył) do dyrektora Fregaty.



Szanowny Panie Dyrektorze!

W stopce strony internetowej Fregaty znajdują się linki do komercyjnych
portali.Też chcielibyśmy mieć taką reklamę Kolbuszowskiego Magla,prosimy
więc o przesłanie cennika tej usługi.
Z poważaniem
Kolbuszowski Magiel


niedziela, 16 grudnia 2012

Should I stay or should I go ?

Nowy teledysk Le Moorowców...




Muzyka jak muzyka,ale choreografia potrzebuje dopracowania.Popatrzcie chłopaki na mistrzów


Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część I

Radzymin – miasto w woj. mazowieckim, w powiecie wołomińskim, miasto położone ok. 10 km od Wołomina i ok. 17 km od granic Warszawy 25 km od jej centrum. Siedziba gminy miejsko-wiejskiej Radzymin. Miasto wchodzi w skład Aglomeracji warszawskiej. W latach 1975-1998 miasto administracyjnie należało do woj. warszawskiego.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2012 roku, miasto liczyło 10207 mieszkańców.


Czyli miasteczko,gmina podobna do naszej .Zaglądnijmy tam i porównajmy się z mieszkańcami Radzymina.

Naszą wizytę zaczniemy od strony internetowej Urzędu miasta   >> kliknij tutaj<< Bardzo nowoczesna,z ładną szatą graficzną i przede wszystkim mnóstwem użytecznych informacji.



Na górze po lewej stronie mamy;wizytówkę miasta, informacje dla mieszkańców,turystów ,przedsiębiorców,oraz o samorządzie.

Gdy klikniemy na zakładke dla turystów otwiera się takie menu



 Pod  "Przewodniki po mieście" mamy:



Pod "Spacerkiem po Radzyminie" mamy interaktywny widok centrum miasta. >> kliknij tutaj<<


Warto wejść na stronę miejską Radzymina.Poklikać,pooglądać i zastanowić się w którym realnie miejscu jest nasze miasteczko.Na nasze oko kolbuszowska miejska strona jest jakieś 10 lat do tyłu.Jak jest z innymi sprawami napiszemy jutro.

Święta u pana Szilera.






sobota, 15 grudnia 2012

Braki w kulturze radnego Karkuta Michała.

Na naszym ulubionym portalu informacyjnym Kolbuszowa24 przeczytaliśmy arcyciekawą wiadomość;

Burmistrz Jan Zuba ma żal do sołtysa Kolbuszowej Górnej, Henryka Chmielowca, i mieszkającego w tej wsi, radnego Michała Kalkuta. O co chodzi? A no o to, że obaj panowie na jednej z ostatnich sesji Rady Miejskiej nie podziękowali publicznie za budowę drogi gminnej i kanalizacji sanitarnej „za rzeką”.

Prawdopodobnie rozchodzi się o tradycyjne pół litra, i tu mamy dla radnego Karkuta ciekawą propozycję:


Kolbuszowa tuż przed stanem wojennym.

W 1981 roku władze dążyły  za wszelka cenę do konfrontacji, po to aby mieć podkładkę do wprowadzenia stanu wojennego.

W tym kontekście ciekawe są wspomnienia pana Tadeusza Kensego:


26. lub 27. listopada 1981 r. przyjechaliśmy w nocy do Kolbuszowej, zobaczyć, jak przebiega tam chłopska okupacja gminnego urzędu. Przed drzwiami stali dwaj zmarznięci wartownicy z biało-czerwonymi opaskami na rękawach, żadnego z nich akurat nie znałem. Pokazałem im swoją legitymację członka prezydium MKR i przedstawiłem się. Usłyszałem: -"Nie wejdziecie!" Zapytałem dlaczego, - "Bo mamy zakaz wpuszczania kogokolwiek, aż do rana!" Ja na to: -"Kto zabronił?" Popatrzyli po sobie niepewnie: - "No, pan rzecznik prasowy, zabronił". Zdziwiłem się: - "To nie przewodniczący komitetu strajkowego (już nie pamiętam teraz, czy był nim Jan Dul, czy też Franciszek Bajor), tylko - rzecznik prasowy?", - "Tak, bo pan rzecznik poszedł spać i nie wolno go budzić!", - "A kto jest tym rzecznikiem?", -" Pan Jacek Hansel*". Już wszystko zrozumiałem: - "Budzić go!" - ryknąłem i wpadliśmy do środka. Usiedliśmy w świetlicy; po jakimś czasie przyszedł rozespany Hansel, za nim prawie wszyscy członkowie komitetu ( jak pamiętam - żadnego z Dulów wtedy tam nie było). Poprosiłem o krótkie sprawozdanie i przede wszystkim o pokazanie strajkowych postulatów. Postulaty bywały różne; czasem, jak na "strajku rzeszowskim" wyraźnie się samoograniczające, ale czasem, jak wtedy właśnie w listopadzie w Łańcucie, Leżajsku i przede wszystkim w Ropczycach - bardzo dobre; jasne, odważne, niektóre szczegółowe, w ważnych ludzkich sprawach, ale niektóre już - systemowe; zmierzające do zmuszenia władzy nie tylko do politycznych ustępstw, ale i do odzyskiwania przez obywateli lokalnej samorządności (pięknym tego przykładem jest tekst porozumienia zawartego w Ropczycach w nocy z 4/5 grudnia, choć rychło stan wojenny jego ustalenia zmiótł). Ale w Kolbuszowej było tej nocy zupełnie inaczej; dostałem wymiętą kartkę z zeszytu, na niej było zapisanych niechlujnie pięć (słownie: pięć!) punktów. Zanim przeczytałem, zapytałem: -"To po to tych kilka gmin strajkuje, dla tych pięciu spraw?" Członkowie komitetu strajkowego popatrzyli po sobie niepewnie; -"Te są najważniejsze" - oświadczył rzecznik prasowy. Zacząłem je czytać; trzy pierwsze dotyczyły - co było jasne, bo wymienione było nazwisko - własnych spraw Hansla (!), postulat czwarty, sprawy (jak udało mi się dopytać) jakiegoś jego szwagra, czy też kuzyna, i tylko jeden, ostatni - jakiejś drobnej sprawy innego człowieka, dla Jacka obcego. Cóż; demokracja jest raczej uznawana (choć nie przez wszystkich) za cenną zdobycz ludzkości ale też - dość trudną w praktycznym stosowaniu ... . 

*Jacek Hansel (wg zapisów w źródłach IPN) ur. 29 maja 1943 r. w Stalowej Woli, technik-rolnik, pierwszy przewodniczący koło wiejskiego "Solidarności Wiejskiej" w Mazurach. W latach 1973-1974 zarejestrowany przez SB jako TW (tajny współpracownik) "Maria" do operacyjnego zabezpieczenia "Zelmeru". Od stycznia do 14. grudnia 1981 r. zarejestrowany jako TW "Jackowski", a od 10. września 1982 r. - także jako KO (kontakt operacyjny) "Hrabia". W roku 1985 uznany przez SB jako nieużyteczny i usunięty z sieci OZI (osobowych źródeł informacji).


piątek, 14 grudnia 2012

Halina Rogozińska pod Sokołem.

Nasza rodaczka mieszkająca teraz w Głogowie Małopolskim, będzie wystawiała w sobotę w galerii "Pod Sokołem" (w budynku MDK) swoje prace.Warto przyjść i poznać ją także od tej strony. :)






Burmistrz Zuba dementuje...



Nie jest prawdą, iż dzień pracy zaczynam od przeglądania „Magla Kolbuszowskiego” i od picia kawy, bo po pierwsze, … nie pije kawy.








Prywata w Urzędzie Miasta

W stopce strony internetowej Urzędu Miasta znajdują się ciekawe informacje,są to linki do lokalnych stron internetowych.



To samo jest na stronie "Fregaty".




Pod nazwą: Kolbuszowa-Portal Informacyjny,ukrywa się prywatna komercyjna strona internetowa gminnego urzędnika."ekolbuszowa.pl" to także komercyjny portal informacyjny.Dlaczego nie ma tam najpopularniejszego Kolbuszowa24,albo Kolbuszowskiego magla?Stowarzyszenie Rozwoju Powiatu Kolbuszowkiego "Nil",to prywatna organizacja której prezesem jest gminny inspektor oświaty pan Ireneusz Kogut.Za tą społeczną działalność pobiera on sowite wynagrodzenie.
Czy za reklamę na oficjalnej stronie Urzędu Miasta, wymienione podmioty wnoszą do gminnej kasy odpowiednie opłaty?Jakie one są?Czy zorganizowano jakiś przetarg,zapytania ofertowe w tej sprawie?
Czy Kolbuszowski Magiel może też liczyć na podobne przywileje?

Taka reklama warta jest jakieś 200 zł miesięcznie.Razy 12,razy podmiotów 3, razy 2 strony internetowe.Daje nam to 14400 dochodu rocznie.Wisi to już kilka ładnych lat ,czyli lekko jakieś 50 tys zł nie wpłynęło do kasy miejskiej.Niby niewiele ,ale jeszcze nie dawno (jak twierdzą naoczni świadkowie) za podobna kwotę ,dyrektor MDK pan Sitko, gotowy był udusić prezesa Kolbuszowianki.


Tak burmistrz Zuba dba o nasze interesy.



Dziwne lokalne media.

Pisały o nas Nowiny,Super Nowości.obecni byliśmy także w radiu i telewizji.A teraz spotkało nas szczęście niebywale i opisał nas,nasz ulubiony portal informacyjny Kolbuszowa24.

Zuba: - Nie zaczynam pracy od „Magla” >> kliknij tutaj<< to miłe -dziękujemy za zauważenie.Jesteśmy w siódmym niebie. :)

Kolbuszowski Magiel  na tutejszym lokalnym rynku internetowym to swoisty  (już) fenomen.W ostatnim miesiącu 3,462 różnych osób zaglądnęło tu 14,194 razy, klikając  35,198 razy na nasze strony.Trudno nas nie zauważyć.Nasze wpisy są czytane z  zapartym tchem w tutejszych urzędach,szkołach i biznesach od wczesnych godzin porannych.Typowaniem kim  są autorzy magla ,stało się ulubioną atrakcją długich jesiennych kolbuszowskich  wieczorów.
Przeto dziwi nas niezmiernie,że nasze istnienie jest  przemilczane przez miejscowy tygodnik Korso i naszą ulubioną redaktor naczelną, Marlenę Bogdan.Liczyliśmy  przynajmniej na jakieś zaproszenie na wywiad z dobra kawą i  sernikiem z makiem (naszym ulubionym).A tu kicha.Czyżby na tym polegała maksyma redaktor naczelnej:Zmieniamy rzeczywistość?



czwartek, 13 grudnia 2012

Miękkie serce posła Chmielowca

Ponieważ w maglu wszyscy urodziliśmy się po 13 grudnia 1981 roku, to za wiele nie  wiemy, co się wtedy działo.
Zaglądnęliśmy więc do wspomnień z tego okresu miejscowych  notablów.


– 13 grudnia 1981. Co pan robił tego dnia? Tylko szczegóły proszę, żadnych ogólników – zwróciliśmy się do posła Zbigniewa Chmielowca (PiS).
– Doskonale pamiętam ten dzień.
I przez 10 minut słuchaliśmy, gdzie był, u kogo, jak długo, ile spał, kto go zbudził, co jadł, gdzie pojechał i z kim rozmawiał. Gdy zaczęliśmy zadawać pytania, poseł wyrzucił z siebie wspomnienia, których wyborcy nie znajdą w jego życiorysie.
– W stanie wojennym... myśmy jako wojsko patrolowali ulice... z milicją. Ciężkie czasy to były.
– Nie czuł pan dyskomfortu stojąc po drugiej stronie barykady? Wiemy, że był pan wtedy w „Solidarności”. Z jednej strony działacz opozycyjny, z drugiej zaś ramię w ramię z MO?
– Robiłem, co mi kazali.
– Zgarnialiście ludzi z ulic?
– Jednego pamiętam. Z wesela chłop wracał. Pijany trochę, ale to po godzinie milicyjnej i musiał ponieść jakieś konsekwencje. Zwinęliśmy go na komendę, ale co potem z nim zrobili to nie wiem. Dziś chyba bym tego nie zrobił.
– Chyba? Raczej na pewno!
– Chyba.
– Co jeszcze pan pamięta? Proszę mówić.
– No jeszcze jednego pamiętam. Dostaliśmy cynk, że przestępca jest w jakimś budynku. Szedłem na szpicy, krótką broń ostrą miałem. Dzięki Bogu facet uciekł nam przez okno,
bo chyba... musiałbym go zastrzelić. Ja się nie nadawałem do tej roboty. Za miękkie serce mam.


całość
oryginalne źródło





Zuba znowu kombinuje -tą razą z Drewkolem

Kilka miesięcy temu, burmistrz Zuba przy okazji afery z farmami wiatrowymi, rozpłakał się na sesji rzewnymi łzami (chyba nie były prawdziwe).Przy okazji bił się w piersi, że w Kolbuszowej nic bez akceptacji mieszkańców stać się nie może.
Tu warto przypomnieć stary dowcip ze stanu wojennego:Czym różni się Zuba od Reagana?Zuba jak powie to powie.A Regan jak powiedział tak zrobił.

Znowu wszystko szło burmistrzowi i "gilowym" w radzie sprawnie,niestety (dla nich) ocknął się radny Fryc -dokumenty do kontroli proszę.



Co takiego chce zbudować pan Aleksander Fryzeł ,że zburzyło to "frycowych" ,a za wszelka cenę chcą ukryć burmistrz Zuba i "gilowe"?

Co ciekawe na tej sesji wałkowano też sprawę tytułu dla Przeglądu Kolbuszowskiego.Radny Michno rozdarł efektownie koszule ,podchwyciły to lokalne media i... spawa pana Fryzła zniknęła.





środa, 12 grudnia 2012

Pora stąd wiać

Pani Monika Fryzeł pracuje w referacie promocji i jakiś tam środków unijnych,a prywatnie po godzinach  to prezeska stowarzyszenia Siedlisko (miliony do rozdania).To ta, co na filmie promocyjnym, pokazuje wiceburmistrzowi Gilowi ,co ma w strefie ekonomicznej zbudować.
Czyli osoba bywała,prominentna,wie co w gminie się dzieje,i na co nas wszystkich stać.

W oficjalnym dokumencie swojego stowarzyszenia Siedlisko (miliony do rozdania),wieszczy że bezrobocie do 2015 roku w naszych gminach spadnie zaledwie o 1%.




Czyli te miliony na specjalną strefę ekonomiczną,na tereny usługowe,cała ta promocja,filmy ,statuetki ,to psu na budę,się jedynie nadają.Nic to w Kolbuszowej (wg pani Fryzeł) nie zmieni.
Strach się bać.

Elektrownia słoneczna w Dzikowcu.

W Nowym Dzikowcu, w powiecie kolbuszowskim może powstać pierwsza na Podkarpaciu elektrownia słoneczna. Ma dostarczać prąd do 700 domów, a mieszkańcy nie usłyszą nawet, jak pracuje.
Koszt inwestycji to około 10 mln złotych. Elektrownia o mocy 1,5 MW ma powstać na obszarze 3,5 ha w sąsiedztwie gminnej oczyszczalni ścieków. Elektrownia będzie podłączona do sieci dystrybucyjnej PGE Rzeszów. Z wstępnych wyliczeń wynika, że rocznie produkowałaby energię w ilości 1 400 MWh i dostarczała ją do 700 domów.

Więcej... 


W Polsce powstanie duża elektrownia słoneczna
Decyzja zapadła i ogłoszono już oficjalnie, że na lotnisku w Gryźlinach (dawne woj. olsztyńskie) powstanie największa elektrownia słoneczna w Polsce. Koszt jej budowy to 20 mln złotych, jednak korzyści z pewnością będą większe.
Elektrownia zajmować będzie powierzchnię 1 hektara i dawać 1 MW energii. Jej uruchomienie planuje się na koniec 2013 roku. Według planów inwestycja ma być częściowa dofinansowana z funduszy europejskich. Za odpowiednie przygotowanie dokumentacji technicznej do złożenia wniosku odpowiadają naukowcy z Politechniki Warszawskiej. Starosta olsztyński Michał Pampuch ma nadzieję, że dzięki elektrowni cały region będzie postrzegany w świecie jako przyjazny środowisku, co przyciągnie przedsiębiorców.



Czy inwestorzy z Bioenergii Dzikowiec umieją aby liczyć?