sobota, 28 czerwca 2014

Wola Raniżowska podczas okupacji niemieckiej

Radny Dariusz Sobolewski pisze chyba na facebooku książkę o swojej rodzinnej wsi.Zaczął od roku 1366 - ciekawe czy dojdzie do współczesności?
Interesująco opisuje to co działo się w Woli Raniżowskiej podczas okupacji niemieckiej.

Jesienią 1941 roku ogłoszono wysiedlenie Woli Raniżowskiej, która wraz z przysiółkami Poręby Wolskie i Stece była największą wsią w powiecie kolbuszowskim liczącą ok. 4 tys. mieszkańców. Mieszkańcy, którym oferowano po 100 zł. odszkodowania – oferty lekceważyli, wyjątkowo biedni brali tę kwotę. Mimo zakazu chłopi nadal wykonywali bieżące prace polowe; pola zasiewali oziminami, a na wiosnę kontynuowali prace siejąc zboże jare i sadząc ziemniaki. Władze okupacyjne nie mogąc złamać zdecydowanego oporu ludności – zarządzają spalenie wsi.
12 maja 1942 roku, ekipa zebranych podpalaczy członków tzw. Sonnderdienstu spaliła doszczętnie przysiółki: Stece i Poręby Wolskie, oraz dwa budynki na przeciwległych krańcach wsi, od zachodu i wschodu. Wolanie przerażeni olbrzymim zamieszaniem i niebezpieczeństwem - w dwóch następnych dniach opuścili swoje domostwa.
Ludzie zabierali ze sobą tylko inwentarz żywy, ważniejsze mienie ruchome i trochę żywności, pozostawiając resztę na całkowite wyniszczenie. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie strzałów karabinowych, dźwięków rozbijanych okien, wyrywanych drzwi i rozdzieranych pieców w domach mieszkalnych. Wykonywała to ekipa remontowo-budowlana składająca się z mieszkańców Raniżowa. Budynki mieszkalne i gospodarcze były następnie rozbierane na materiał budowlany. Wieś uległa całkowitemu zniszczeniu, a opuszczone tereny wraz z innymi sołectwami weszły w skład terytorium poligonu ćwiczebnego Luftwaffe w Górnie.
...
Wysiedlona podczas hitlerowskiej okupacji ludność Woli Raniżowskiej, zgłaszała się do pracy w pobliskiej okolicy, ponieważ niezbędne było to do utrzymania się przy życiu, przy tym licząc po cichu, że taki stan nie potrwa zbyt długo. Do pracy przyjmowano wszystkich, z wyjątkiem nieletnich i podeszłych wiekiem. Chociaż, często zdarzało się, że do pracy szła młodzież, poniżej 21. roku życia. Część wysiedleńców została zatrudniona w gospodarstwie w Lipnicy, natomiast większość w Raniżowie. Tereny Woli Raniżowskiej podzielono pomiędzy obydwa gospodarstwa, które obejmowały po ok. 5 tys. hektarów. O mieszkanie dla robotników wcale się nie troszczono. Siedzieli kątem przy mieszkańcach niewysiedlonych wsi. Obsiane i obsadzone przed wysiedleniem grunty zostały zebrane, a plony zwiezione do wspólnych stogów. Następnie przy pomocy pługów parowych i traktorowych przeorano w poprzek chłopskie pola, niszcząc wszelkie miedze i znaki graniczne. Przygotowano ziemię do zasiewów jesiennych. Z przyjętych do pracy robotników, zorganizowano brygady robocze oraz budowlane i rzemieślnicze. Każda brygada miała przewodnika, tj. vorarbeitera, znającego język niemiecki i odpowiedzialnego za swoją brygadę, liczącą niejednokrotnie po kilkadziesiąt ludzi. Nadzór sprawowali inspektorzy jeżdżący konno, byli oni przeważnie narodowości niemieckiej, niezdolni do służby wojskowej. Uzbrojeni w krótką broń palną oraz w specjalne rzemienne baty (nahaje), którymi bili do krwi pracujących, ich zdaniem niechętnie robotników. Dla usprawnienia prac polowych sprowadzono kilkadziesiąt traktorów, przeważnie gąsienicowych oraz całą masę maszyn rolniczych, o nieznanym niejednokrotnie przeznaczeniu. Ciężkie prace polowe wykonywali najczęściej mechanicznie, przy użyciu odpowiedniej siły pociągowej: traktorów, koni czy wołów, stosownie do zaistniałych potrzeb czy warunków upraw. A jednak... cały ten wysiłek okazał się nierentowny. Prace uprawne wykonywane były niedbale. Nawozy sztuczne oraz zboże do siewu rozkradano, a zasiane pola zarastały perzem i chwastami, efektem czego zebrane plony nie zwracały często wysiewanego nasienia. Ten stan rzeczy przetrwał do chwili wyzwolenia spod niemieckiej okupacji.

...
Końcem lipca 1944 roku przeszedł przez Wolę Raniżowską front rosyjski, oczyszczając teren z pozostałych wojsk niemieckich. Wysiedlona ludność zaczęła powracać na swoje.
Zniszczone podczas okupacji zabudowania, rozpoczęto odbudowywać. Lasy barona Götza, znajdujące się w niewielkiej odległości od wsi, jak również i gromadzki las, wobec braku zainteresowania ze strony władz, dostarczał potrzebnego materiału budowlanego.
W tym samym czasie, doprowadzono również do użyteczności zdziczałe pola i łąki, które zaczęły plonować. Przybywało inwentarza żywego, szczególnie koni, tak bardzo potrzebnych w gospodarstwie.
Nie wszyscy jednak wysiedleńcy powrócili. Nie powrócili mieszkańcy tzw. trzeciej wsi (bezrolni komornicy), którzy mieszkali na pastwisku gromadzkim. Nie posiadali oni własnych gospodarstw rolnych, a więc nie mając możliwości do odbudowy, udali się na Ziemie Odzyskane. Znaleźli tam wolne gospodarstwa, względnie pracę zarobkową, zapewniającą im należyte utrzymanie. Nie powróciły także rodziny żydowskie, które wyginęły z rąk hitlerowców.


9 komentarzy:

  1. Ciekawe. To nasza historia, miejsc nam bliskich, powinno się ją znać i przybliżać innym. Brawo dla Autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Woli Ranizowskiej tobyla sama biedota zydowska,dlatego nie pozostalo po nich zawiele majatku.Jakies tam male powierzchnie pol po wojnie zajeli wolanie.Jeszcze dzisiaj mozna spotkac powiedzenie,ze ktos ma pole na zydowskim.Inaczej bylo w Ranizowie,tutaj byli zydzi bogatsi.Caly Rynek nalezal do nich,chyba tylko jeden dom obecnie p.Buras nie byl zydowski.Reszte ranizowscy spekulanci po wojnie sobie przywlaszczyli a pozniej sprzedawali i sie smiali.Ostatnio sprzedany taki dom Rynek chyba nr 11.Czesc terenow przejela Gminna Spoldzielnia,a czesc skarb panstwa.

      Usuń
  2. A co się stało z ziemią po rodzinach żydowskich?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan radny Darek ma zajęcie zgodne z zainteresowaniami pomimo młodego wieku. W przeciwieństwie innego młodego radnego Karola Ozgi, który nie umie sobie znaleść miejsca w rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan radny Darek oprócz tego że potrafi coś napisać to jeszcze potrafi samodzielnie myśleć i nie dał się wciągnąć do tego zgniłego układu starych
    wyjadaczy którzy wszystko robią żeby tylko utrzymać się przy korycie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Darku a może by pan poszukał spadkobierców po tych żydach

    OdpowiedzUsuń
  6. Super Darek! Tak trzymać! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda ze w Ranizowie nie ma takiego autora co by tak barwnie opisal historie i dzieje mieszkancow.

    OdpowiedzUsuń
  8. jak to nie ma ?
    Mieszkańcy Raniżowa,chyba siedzą tylko w swoich dziuplach podszyci strachem i o niczym nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć
    A historia kołem się toczy

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ukaże się po akceptacji przez administratora.