środa, 26 września 2012

Powiatowa umieralnia

Na portalu Syf-Kolbuszowski ukazał się ciekawy wpis...

Dziś opowiemy wam pewną smutną historię, tym razem nie uśmiejcie się czytając, za to dowiecie się jak wspaniale funkcjonuje służba zdrowia w naszym powiecie.

Była sobie kiedyś pewna mała dziewczynka, na oko 10 lat. Pewnego dnia zaczął boleć ją brzuszek, nie chciała jeść, marudziła. Więc rodzice zabrali ją do lekarza pediatry w Dzikowcu. Ten stwierdził, że to nic takiego, przepisał jakieś pigułki i kazał wracać do domu, a rodzice ufając jego fachowej ocenie, posłusznie wykonali jego zalecenia. Po kilku dniach dziewczynka zaczęła wrzeszczeć z bólu, widać było, że bardzo cierpi, więc rodzice wezwali pogotowie, które to zabrało dziewczynkę do szpitala w kolbuszowej. Tam stwierdzono zatrucie, dano jakieś leki i kazano leżeć. Następnego dnia brzuch dalej bolał, więc pielęgniarki dały dziewczynce no-spe, kazały jeść posiłki (na siłę). Niestety ból nie ustępował.

Wczoraj wieczorem w końcu przyszedł lekarz z głową na karku i od razu zdiagnozował problem – wyrostek. Wycięcie wyrostka to prosty zabieg, mała dziurka w brzuchu i po trzech dniach wraca się do domu. Niestety na ten zabieg było już za późno. Wyrostek pękł i zalał całe wnętrzności. Dziewczynkę odwieziono karetką do rzeszowskiego szpitala. Operacja trwała 3 godziny, trzeba było otworzyć brzuch wyciąć wyrostek, wypłukać i wyczyścić wszystkie wnętrzności. Powrót do zdrowia będzie trwał kilka tygodni, lecz na tą chwilę nie wiadomo czy wszystko już jest dobrze.

Dziewczynka przeżyła niemiłosierny kilkudniowy ból, skomplikowaną operację, mogła umrzeć gdyby problem zdiagnozowano nieco później. A wystarczyło wykonać USG – nieinwazyjne, bezpieczne i stosunkowo tanie badanie. Miejmy nadzieję, że ci lekarze odpowiedzą za swój błąd przed sądem. Niestety prawo w naszym Państwie jest tak ułomne, że za te błędy odpowie szpital – czyli podatnicy, a nie sami lekarze.

2 komentarze:

  1. W czerwcu pochowałem Mamę. Zmarła w szpitalu w Kolbuszowej po niecałych 48 godz. od przyjęcia na odział. Jestem pewien że tzw. rutynowa opieka pielęgniarek (tzn. na siłę) była bezpośrednią przyczyną nagłego pogorszenia stanu zdrowia bo mama zdążyła o tym opowiedzieć. Ale ryba psuje się o głowy.
    1. Lekarz dyżurny zamiast ratować konającego pacjenta tłumaczył się że on jest niewinien a szpital ma dobrą opinię (sic).
    2. Wicedyrektor Nowak wydał decyzję o sekcji zwłok na siłę wbrew woli rodziny bo jak powiedział musi dbać o dobre opinię szpitala. (jak się pożniej dowiedziałem sekcja szpitalna uniemożliwia poźniejszą dokładną sekcję prokuratorską)
    3. Dyrektor Strzelczyk blokował wydanie kopii dokumentacji medycznej i raportu sekcji zwłok - ugiął się dopiero po groźbie procesu sądowego.
    Czy mamy w naszym szpitalu do czynienia z taką grupą powstałą na zasadzie selekcji negatywnej?
    Reasumując w szpitalu zabrakło wyobraźni, empatii i sumienia. Braki te są cechą charakterystyczną patologi zwanej PSYCHOPATIA która podobno dotyka około 5% populacji. Tacy ludzie się podobno trzymają razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy tylko zdrówko się ustabilizuje, to zdamy dalszą relację, o ile rodzice się zgodzą, w maksymalnie wszystkich dostępnych mediach.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ukaże się po akceptacji przez administratora.