Burmistrz Jan Zuba przy pomocy przewodniczącego Krzysztofa Wilka, zrobił sobie z rady miejskiej maszynkę do głosowania. Radni mają tylko przyjść, podpisać listę, podnieść rękę i do domu.
Przesadzamy? To zobaczcie sami.
Sesja rady ma odbyć się 26 stycznia, czyli wypadałoby zawiadomić o tym radnych (i mieszkańców) na jakieś 7 dni przed, wraz z projektami uchwał. Więc aby tego się trzymać, zwołano komisję finansów, aby klepnęła projekt zmian w budżecie 17 stycznia o godzinie 13.
Cool!
Azaliż.... projekt uchwały zaopiniowała radczyni prawna w tym samym dniu o 9.30.
Czyli w teorii samorządowcy mieli tylko 3.5 godziny na zapoznanie się ze zmianami na drobne 1.5 miliona złotych.
Założymy się o każde pieniądze że tego nie przeczytali, nie konsultowali z mieszkańcami. Przyszli tylko machnęli ręką i po 15 minutach do domu.
Ich poświęcenie miało jednak (jakiś) sens, ponieważ reszta radnych mogła studiować ten dokument, przedstawiać mieszkańcom do konsultacji przez całe 7 dni.
Cool!
To jednak nie koniec. Burmistrz Zuba myślał , myślał i wymyślił. Skoro 1.5 miliona poszło gładko, to zwiększmy wydatki o 2.5 miliona.
Dzisiaj to sporządzili urzędnicy, jutro przez 5 minut, będzie nad tym obradowała komisja finansów. Muszą się śpieszyć, bo zaczynają o 7.45 a sesja zaczyna się o 8.00.
Do projektu uchwały nie jest załączone pisemne uzasadnienie. Nie wiadomo co i jak. gdzie i po co.
To wszystko jest (mniej więcej) zgodne z prawem, ponieważ Statut Miasta Kolbuszowa (uchwalony przez tych samych radnych) jest świstkiem papieru nadającym się tylko do kosza.
I teraz pytanie do radnego
Michała Karkuta: Czy jest to warte więcej niż 500 złotych od łebka?