Jak każdy młodzieniec możnego rodu, książę Marcin pobierał edukację w
krajach Europy Zachodniej. Szczególny to był „uniwersytet” – pobyt
księcia Marcina obfitował w pijatyki, hulanki, hazardowe gry w karty.
Postawny i urodziwy młodzian nie stronił i od płci pięknej, za nic mając
kanony obyczajowości. Taki tryb życia wymagał pieniędzy – póki ich
starczało: hulaj dusza!, a gdy zabrakło, to samo nazwisko książęcia
otwierało kiesy bankierów. Sielanka trwała do momentu kresu
wytrzymałości ojca księcia Marcina. Rosnące w szybkim tempie długi
sprawiły, że w trybie przymusu ściągnięto hulakę i utracjusza do kraju.
Przydomki „Łotrzyka”, „Rozbójnika" w opisach historyków przylgnęły
później – gdyż książę Marcin w swoim barwnym życiu parał się także i
rozbojem:
Ponieważ służba w
wojsku pruskim nie przebiegała zgodnie z oczekiwaniami Lubomirskiego,
powrócił on w 1759 z częścią towarzyszy do kraju. Kompania założyła
swoją bazę w Kamieniu pod Częstochową, majątku Franciszka Lubomirskiego,
stryja Marcina. Książę zawarł układ ze stacjonującymi niedaleko
Rosjanami – w zamian za 20% łupu jego ludzie mieli napadać na transporty
do Prus. Subordynacja nie była mocną stroną podwładnych Marcina,
dochodziło do działań na własną rękę. Bandytów schwytano i osądzono.
Lubomirski stanął przed sądem wojskowym oskarżony o dezercję, samowolne
przyjęcie obcej służby, rabowanie kupców i spowodowanie śmierci jednego z
nich. Otrzymał wyrok dożywotniej twierdzy, zamieniony dzięki
wstawiennictwu ojca na 15 lat więzienia.
Nie jest jasne, co kierowało księciem w przystąpieniu do konfederacji
barskiej. Tu można snuć tylko domniemania: więzienie i wynikająca zeń
awersja do władzy, może awanturnicza żyłka, a może i ambicja, że nie
może zabraknąć w tym zrywie Lubomirskiego? W każdym razie wiadomo, że
już na początku lipca 1768 r. powołał konfederację województwa
sandomierskiego.
Zaangażowanie
Kolbuszowej (bazy zaopatrzeniowej i wypadowej Lubomirskiego), w trwające
kilka lat działania wojenne, przyniosło w rezultacie dotkliwe
zniszczenia w dobrach kolbuszowskich i ich poważne zadłużenie.
Najbardziej ucierpiała sama Kolbuszowa.
Między innymi w odwet za złupienie przez podkomendnych Lubomirskiego
Dębicy i Strzyżowa, oddział konfederacki regimentarza Łubieńskiego
najechał mu w 1769 r. miasto, rujnując przy tym pałac kolbuszowski.
całość
- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
Dzięki, Maglu!
OdpowiedzUsuńnie tylko o najnowszych zdarzeniach można przeczytać TYLKO I WYŁĄCZNIE na Twoim blogu.
Szacun.
Z doswiadczen znamy,ze reinkarnacja jest faktem. Dzis Karol ma na jmie Jozek!
OdpowiedzUsuńInteresujący artykuł. Okazuje się, że swoją ciekawą historię mogą mieć nie tylko słynne, mające bogatą i znaną tradycję historyczną metropolie, ale również małe i mniej znane miasteczka, jak Kolbuszowa.
OdpowiedzUsuńMaglu dopadl Cie stres przedwyborczy? Wyrzuty sumienia?
OdpowiedzUsuńCiebie tylko to pierwsze
OdpowiedzUsuńJaja.Magiel ma sumienie!
OdpowiedzUsuńKłania się nisko radio Erewań.
UsuńNie sumienie tylko -dusze. Nie magiel tylko żelazko.