Z Kolbuszowej w świat*
Ksiądz Józef Głąbiński, który urodził się w Kolbuszowej,
niedaleko Rzeszowa, pracował w Teksasie, a teraz jest misjonarzem w
małej miejscowości Tiquisate w Gwatemali. Dlaczego przedkłada biedną i
niebezpieczną Gwatemalę nad bogaty i bezpieczny Teksas, mówi w rozmowie z Tomaszem Cukiernikiem.
- Dlaczego w Gwatemali, która jak większość krajów Ameryki
Łacińskiej jest krajem katolickim, brakuje księży i muszą przyjeżdżać
między innymi polscy misjonarze?
- Tak, rzeczywiście, Gwatemala jest krajem katolickim. Katolików jest
ponad 50 procent, ale księży nie ma. W naszej diecezji Escuintla
pracuje tylko 22 księży. Parafii jest 18 i to są parafie duże, tak jak
na przykład Tiquisate. Oprócz samego miasteczka mam jeszcze 20 wyjazdów
do okolicznych wiosek. Najdalej, prawie 60 km dojeżdżam nad Ocean
Spokojny. Połowa drogi jest asfaltem, a połowa dziurami. Przyjechałem do
Gwatemali, bo tu byli już księża z Polski. Kiedy zacząłem tu pracę w
1996 roku, w naszej diecezji było czterech polskich księży. Pierwszy z
nich przyjechał w 1990 roku. Ta Parafia Świętego Serca Jezusa w
Tiquisate jest jedyną parafią w Gwatemali, która przez 22 lata jest
prowadzona właśnie przez polskich księży.
- Ilu teraz jest polskich księży w Gwatemali?
- Aktualnie w Gwatemali jest sześciu księży diecezjalnych i kapucyni,
którzy pracują przy granicy z Hondurasem. Słyszałem, że jeszcze jest
jeden misjonarz z innego zakonu w okolicach stolicy.
- Jak to się stało, że ksiądz pojechał na misje?
- To jest tajemnica powołania. Ma się wewnętrzne poczucie, że należy
tam jechać. Na brak księży w Polsce nie można narzekać, więc dlaczego
nie pojechać tam, gdzie są większe potrzeby?
- Jak wyglądało przygotowanie do wyjazdu na misję?
- Nie było przygotowania. Owszem, jest w Polsce Centrum Formacji
Misyjnej, które normalnie misjonarze przechodzą, ale kiedy ja
zdecydowałem się jechać na misję, to akurat polski ksiądz, który
pracował w Gwatemali, przyjechał do Polski na wakacje – i od razu
mieliśmy z innymi księżmi jechać do Gwatemali. Języka hiszpańskiego
uczyliśmy się na miejscu, przed wyjazdem przeszliśmy tylko 2-godzinny
kurs (śmiech). Od 12 września do końca roku byliśmy u tego księdza na
parafii w górach i tam uczyliśmy się języka. Od 1 stycznia 1997 roku
biskup dał nas na parafie, już po kilku miesiącach nauki. Pierwsza
parafia, na której byłem, znajdowała się w pobliżu jeziora Atitlan,
wioska, skąd było widać jezioro, nazywa się Santa Clara La Laguna i to
był punkt dojazdowy. Parafia natomiast znajdowała się w Santa Maria
Visitacion. Potem po roku przeniosłem się na atlantyckie wybrzeże
Gwatemali, gdzie pracowałem trzy lata w Vicariato Apostolico de Izabal,
parafia Entre Rios. Do Tiquisate przybyłem w roku 2000 i byłem do 2001
roku. Potem pojechałem do Stanów Zjednoczonych, tam pracowałem dwa lata w
Laredo w Teksasie. Później znowu wróciłem do Gwatemali do Tiquisate,
gdzie byłem cztery lata i znowu pojechałem do USA do tej samej diecezji
Laredo tylko do innej miejscowości Crystal City, gdzie pracowałem przez
cztery lata i 11 listopada 2011 roku wróciłem ponownie do Tiquisate.
całość
- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po akceptacji przez administratora.