Tym zwrotem straszy się w Kolbuszowej już od blisko siedemdziesięciu lat.
Rodzice upominają nim swoje pociechy o zbyt długich włosach,
żony dogryzają mężom, a teściowe – zięciom:
„Leoś się o ciebie pytał”
Pan Leon Judziński to postać legendarna. Mieszkał w małym, żółtym domku za dawnym kinem Grażyna.
Codziennie można go było spotkać na kolbuszowskim rynku i okolicznych uliczkach.
Podchodził do przechodniów, zwłaszcza do panów z bujniejszą fryzurą, i półgłosem proponował:
– Ostrzyc? Ostrzyc?
Po czym, z teatralnym gestem, uchylał poły długiego czarnego płaszcza,
ukazując cały swój przenośny arsenał fryzjerski.
Dla dzieci był postrachem, dla dorosłych – swoistym symbolem miasta.
Swój fach znał doskonale. Kiedyś prowadził własny zakład fryzjerski,
lecz – jak głosi jedna z miejskich legend – stracił wszystko,
gdy odeszła od niego dziewczyna o niezwykłej, wręcz bajkowej urodzie.
Bywało, że można go było zobaczyć, jak gdzieś z boku rynku, na ławeczce,
strzygł wiernego klienta za drobną opłatą.
Potem siadał pod starą apteką, czytał Trybunę Ludu albo jakąś książkę
znalezioną na śmietniku i popijał małą butelkę śmietany ze złotym dekielkiem.
Bez względu na porę roku chodził zawsze w czarnej jesionce,
w trzewikach – bez skarpet.
Taki nasz, kolbuszowski święty, trochę ekscentryk, trochę filozof,
człowiek z głową pełną pomysłów i sercem gdzieś daleko w chmurach.
Nie skrzywdził nigdy nikogo, nie powiedział złego słowa.
Dziś pozostała po nim pamięć i wspomnienia tych, którzy go znali.
A jego grób znajduje się tutaj
Warto pójść i odwiedzić Pana Leona.
Dzieki Magiel! Odżyły dawne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPamiętam pana Leona jak dziś. Chodził po rynku, zawsze z gazetą wystającą z kieszeni. Dla nas, dzieciaków z Kolbuszowej, był trochę straszny, a trochę magiczny. Dobrze, że ktoś o nim przypomniał — takich ludzi już nie ma.
OdpowiedzUsuńTakich ludzi wspomina się właśnie w listopadzie — cicho, bez pomników, ale z wdzięcznością. Bo to oni tworzyli klimat tej Kolbuszowej, której już nie ma.
OdpowiedzUsuńIle takich postaci przewinęło się przez nasze miasteczko, a pamięta się tylko nielicznych… Dobrze, że są jeszcze tacy, którzy potrafią o nich opowiedzieć z sercem.
OdpowiedzUsuńMój dziadek opowiadał, że pan Leon kiedyś go ostrzygł „na rynku” za 5 złotych. Podobno był świetnym fachowcem, tylko życie go jakoś inaczej potoczyło. Łza się w oku kręci…
OdpowiedzUsuńMagiel ty też jesteś już nieśmiertelny i tworzysz klimat tego miasta, chwała ci za to, czy ktoś jeszcze przypomni innych , ciekawych ludzi z kolbuszowej, z duszą
OdpowiedzUsuńno nie jednemu tak się potoczyło przez dziewczyny i kobiety, o których raczej nikt pamiętał nie będzie,
OdpowiedzUsuńz wielkim szacunkiem wspominam wyjątkową nauczycielkę historii, profesorkę kolbuszowskiego Liceum mgr Halinę Dudzińską, ta kobieta to potrafiła zafascynować nauką, Polską , Kolbuszową regionem, wszystko stawało się żywe, wielkie, ważne, Wyjątkowa Postać
OdpowiedzUsuńPiekne wspomnienie, a Pan za mleczarnia od skupu butelek?
OdpowiedzUsuńZ kieszeni jego płaszcza wystawał grzebień, czasem nosił jesionkę czasem płaszcz w jodełkę, nawet jak było ciepło. Jako dzieciaki trochę się go baliśmy. Ale nieszkodliwy - to fakt. Słusznie już ktoś wspomniał, tamtej Kolbuszowej już nie ma. I Leosia nie ma i drzew morwowych koło kina i kina ...
OdpowiedzUsuńTa nasza młodość ten szczęsny czas...
i nie ma już prawdziwych prostych księży, Ludwik Curyło, Marian Kulinowski, Paweł Madura, Marian Jachowicz, Ryszard Kiwak, Jan Chmura, to byli prawdziwi księża , to oni tworzyli klimat parafii, miasta, wspólnoty,
OdpowiedzUsuńdr Stanisław Krzaklewski, Ryszard Dutkowski, dr Zioło, dr Mieczysław Maziarz, dentysta Szatkowski, a teraz to nie wiem czy jest nawet jakiś lekarz z powołania
OdpowiedzUsuńten co skupował butelki to nazywał się Płaszczyński, pierwsze biznesy to było zbieranie butelek na zabawach
OdpowiedzUsuńWitaj stary poczciwy Maglu
OdpowiedzUsuńz meczów Kolbuszowianki najbardziej zapamietałem Kazimierza Gomółkę, to on zafascynował piłkarstwem młodych chłopaków, pokolenie dzisiejszych działaczy , pamiętam opartych o siatkę i oglądających mecz Michała Karskiego, Macieja Kurdę, Karola Grodeckiego, i sędziego Antoniego Zygmunta
OdpowiedzUsuńPan Gomółka, to też obozy wędrowne. Kto nie był niech żałuje.
Usuńczy pamiętacie kominiarza Rychlickiego, listonosza Burka i zakład blacharski Popielów na Piekarskiej
OdpowiedzUsuńPamiętacie Kwolka. Ragankę z wózkiem?
UsuńPan Winiarski(?) który sprawdzał bilety w kinie?
Usuńkiedyś było wychawanie, to były osobowości, żal że to pokolenie odchodzi, a dziś to nie za bardzo w kolbuszowej widać jakieś osobowości,
OdpowiedzUsuńChyba tylko Magiel,ale niewiadomo nawet kto to jest.
UsuńTo jest miejscowy fenomen.
Usuńrynek tętnił życiem, Lasowiak, Krokodyl, taryf stał cały sznur, a zaszczytem było się przejechać z Kazkiem Klocem, było tych kierowców , ale już nie pamiętam
OdpowiedzUsuńPan Kloc miał tax numer chyba 33.
UsuńOrkiestrę prowadził pan Walenty Kazior, w pamięci na zawsze Jan Styga, Romek Styga, Władek Pogoda, Jan Cebula,
OdpowiedzUsuńto były klimaty , a teraz coś przyjedzie, pobrzęczy , pojedzie , gdzie się podziała muzyka