piątek, 14 listopada 2025

Jeśli nie nepotyzm- to co to jest?

 
W odpowiedzi  na pytania od Korso, burmistrz Grzegorz Romaniuk tłumaczy, że powołanie syna przewodniczącego Rady Miejskiej, pana Jana Fryca, na stanowisko dyrektora Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli nie jest nepotyzmem.

 Urząd zapewnia, że „nie zachodzą przesłanki pozwalające mówić o faworyzowaniu ze względu na powiązania rodzinne”.

Więcej? Kliknij tutaj. (albo nie — i tak już wszystko wiadomo).

Azliż... burmistrz ma obowiązek informować Radę o istotnych sprawach gminy między sesjami.

Dlaczego więc:

W lipcu burmistrz nie wspomniał ani słowem, że dyrektor Haptaś odchodzi na emeryturę,

Nie powiedział też, że powołał pełniącego obowiązki dyrektora — Tomasza Fryca,

W sierpniu — cisza,

We wrześniu — cisza,

W październiku — znowu cisza,

A dopiero na koniec październikowej sesji, gdy połowa radnych już wyszła, burmistrz przyznał się, że powołał nowego dyrektora.

Pytamy dalej:

Dlaczego przewodniczący Rady Miejskiej, pan Jan Fryc, nie zareagował ani razu, że burmistrz pomija tak istotne informacje w swoich sprawozdaniach? Nie wiedział, że syn został dyrektorem?

Dlaczego żaden z radnych nie zapytał o zmiany kadrowe w oświacie?

Nie czytają Magla? Nie słuchają ludzi?

Tak wygląda szacunek władz miejskich, samorządowców do mieszkańców i do samych siebie.

Zamiast przejrzystości — przemilczenia.

Zamiast dialogu — układ.

Zamiast informacji — „nie zachodzą przesłanki”.

Władza, która nie mówi prawdy, nie traci języka. Traci twarz.





Scena lokalna w najlepszym wydaniu – Live

 Kolbuszowa, szykuj się na wieczór, który roztańczy wspomnienia i rozśpiewa duszę! Już w najbliższą niedzielę w Miejskim Domu Kultury — SAGA RKL zaprasza na widowisko, które łączy operetkę, kabaret, poezję i taniec w stylu, jaki tylko Kolbuszowa potrafi wyczarować.

To nie jest zwykły spektakl. To biesiada artystyczna, gdzie śmiech przeplata się z wzruszeniem, a publiczność staje się częścią sceny. Skecze, arie, strofy i tańce — wszystko podane z lokalnym smakiem i sercem większym niż scena MDK.

A teraz uwaga, bo MAGIEL też tam będzie — nie tylko jako widz, ale jako gość specjalny w kuluarach. Po spektaklu rozdamy autografy, uściski i uśmiechy, a może nawet zdradzimy, co szykujemy w kolejnym wydaniu. Przyjdź, pogadaj, pomaglaj z nami!

Bezpłatne bilety do odebrania w MDK.






PS A w tle — jak motyw przewodni — „Belladonna (Życie jest takie piękne)”, bo właśnie o tym będzie ten wieczór: o radości, o wspólnocie i o pięknie, które potrafi zaczarować zwykłą niedzielę


czwartek, 13 listopada 2025

Opłaty za śmieci wzrosną jeszcze o 30%

 

Większość mieszkańców Naszej Wielkiej Lasowiackiej Stolicy przekonana jest, że poseł to taki dobry wujek, co z Warszawy przywozi piniądze. A to drogę do domu syna, a to na halę gimnastyczną przy szkole którą niedługo trzeba będzie zamknąć, sikawki dla OSP, miksery dla KGS, albo tubki owocowe dla dzieci - co potem i tak lądują w zmieszanych.

Ale prawda jest taka, że podstawowym obowiązkiem posła nie jest rozdawanie podarków jak burmistrz Mikołaj, tylko praca nad ustawami, które regulują życie w naszym przepięknym kraju. I tu zaczyna się historia...

W roku Pańskim 2023, w sejmie przegłosowano ustawę z opłatą kaucyjną. Głosował za nią również Nasz Jakże Umiłowany Poseł, a przeciw było tylko dwóch posłów z Konfederacji. I co z tego wynikło?

Ano to, że śmieci, które zbieraliśmy i sprzedawaliśmy, żeby obniżyć koszty zbierania reszty, zostały nam odebrane. I teraz  cena pozostałych będzie szybować pod niebiosa, jak balon z odpustu. Także może i poseł dał te tubki — ale przez tę ustawę odebrał nam znacznie więcej.

Bo jak się dobrze przyjrzeć, to nie tylko tubki poszły do zmieszanych. Poszła też nasza nadzieja, że ktoś tam w Warszawie wie, co robi. A może to tylko my nie wiemy, co nam robią?



środa, 12 listopada 2025

Poseł Chmielowiec na Księżycu

W naszym mieście tradycja nie zginęła — choć komuna próbowała ją zadeptać jak liście pod śniegiem.

 Od kilku lat, z okazji Święta Niepodległości, MDK organizuje uroczystości, które łączą pokolenia: wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych, odznaczanie zasłużonych i potańcówka, gdzie nawet najstarsze egzemplarze tańczą poloneza.

W tym roku wszystko szło jak po sznurku — hymn, przemówienia i łzy wzruszenia . Aż tu nagle... scena zadrżała. Nasz Umiłowany Poseł, jeszcze na trzeźwo(?), łamiącym głosem, ze łzami w oczach wyznał publicznie, że... był  Księżycem.

Sala zamarła. Siedząca przed nami zjawiskowa Pani Ela szepnęła, że może już było pite i jutro pewnikiem będzie to na Kolbuszowskim Maglu.
No... jest.
 Ktoś inny, że to pewnie ten Księżyc co ukradli Platformie Kaczyńscy. Ale nie — poseł, z godnością i teatralnym zawieszeniem głosu, wyjaśnił, że jako pacholę występował na deskach MDK  obsadzono go w roli Księżyca. Takiego prawdziwego- wiszącego nad sceną, świecącego z tektury i srebrnej folii.
Burmistrz Romaniuk zagryzał palce z zazdrości. On ciągle jest tylko Mikołajem.

Od tego momentu wszystko nabrało innego blasku. Poseł rozruszał wszystkich. Ludzie śmiali się, klaskali.
Nic dziwnego że poseł, z tak wielkim doświadczeniem scenicznym ,bryluje na salonach Warszawy, że aż mróz skrzypi pod stopami.
Jeszcze tylko obwodnica i będzie można przejść na polityczna emeryturę.

Cóż za wspaniała uroczystość!

 Trzeba jednak  przyznać że nie obyło jednak bez zgrzytów. Kilku dowcipnisiów (gdzie ich nie ma).  psuli atmosferę i dopytywali się posła, czy nie ma jeszcze chociaż kilka tubek z żelkiem owocowym. Jak tak można?


.



wtorek, 11 listopada 2025

„Nikt nam wolności nie podarował” — wspomnienie z Kolbuszowej, listopad 1982

 Od Redakcji

Otrzymaliśmy od naszego stałego Czytelnika, poruszające wspomnienie z czasów stanu wojennego. Tekst dotyczy wydarzenia, które miało miejsce w kolbuszowskim liceum 11 listopada 1982 roku - dnia, który dla autora na zawsze zmienił znaczenie Święta Niepodległości. Publikujemy je z pełnym przekonaniem, że warto ocalić takie chwile od zapomnienia. To nie tylko zapis lokalnej historii, ale też świadectwo odwagi i prawdy w czasach, gdy obie były towarem reglamentowanym.

Listopad 1982. Kolbuszowa. Stan wojenny.

W liceum panowała senność. Żadnych rewelacji, żadnych uniesień. Na lekcjach wychowania obywatelskiego królowała sztampa: „Wpływ rewolucji październikowej na odzyskanie przez Polskę niepodległości”. Nauczyciele, jak mogli i chcieli, odklepywali partyjną tezę, że to dzięki Leninowi i rosyjskim komunistom Polska odzyskała wolność. Brzmiało to jak z podręcznika do agitacji. Bez pasji, bez przekonania. Ot, obowiązek.

Czwartek, 11 listopada. Apel szkolny. Techniczny, beznamiętny. Komunikaty odczytane przez profesor Katową, kilka zdań o „braterstwie narodów”. I wtedy - jakby ktoś otworzył okno w dusznym pokoju - na korytarz, gdzie odbywał się apel, wpadł zdyszany dyrektor Karol Grodecki. W ręku trzymał kartki zapisane gęsto, ale nie spojrzał na nie ani razu. Stanął przed uczniami, spojrzał w tłum i zaczął mówić.

Nie czytał. Przemawiał.
Z ogniem w oczach, z głosem, który nie drżał. Mówił o Dmowskim, Paderewskim, Piłsudskim. O Błękitnej Armii Hallera, o Radzie Regencyjnej, która przekazała władzę Piłsudskiemu 11 listopada 1918 roku. O tym, że nie było daru — była walka. Że nie przyszło to z Moskwy — przyszło z krwi, determinacji i marzenia o własnym państwie.

Na koniec powiedział:
„I zapamiętajcie sobie raz na jutro: Nikt nam wolności nie podarował — wywalczyliśmy ją sobie sami.”
Zapadła cisza. Długa. Gęsta. Wszyscy zdawali sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogły spotkać dyrektora za te słowa. Ale nikt się nie ruszył, nie drgnął. I wtedy - jakby ktoś zerwał zasłonę - rozległy się brawa. Gromkie. Prawdziwe.

Dyrektor uśmiechnął się pod nosem, odwrócił, rzucił tylko przez ramię:
„Ciąg dalszy nastąpi!”
I zniknął na schodach.

Nikt nie podkablował. Nikt nie doniósł.
A dla mnie od tamtej pory Święto Niepodległości nie kojarzy się z marszami, z flagami, z oficjałami. Kojarzy się z tym wykładem. Z tą chwilą prawdy. Z odwagą, która nie potrzebowała mikrofonu.

Ku pamięci Karola Grodeckiego
Nie wiem, czy ktoś kiedyś postawi mu pomnik. Może nie trzeba. Może wystarczy pamięć tych, którzy byli wtedy na korytarzu. Tych, którzy usłyszeli, że wolność nie przyszła z łaski, tylko z walki. Karol Grodecki nie był bohaterem z podręcznika. Był dyrektorem liceum w Kolbuszowej. Ale tamtego dnia - 11 listopada 1982 roku — powiedział prawdę, której nie wolno było mówić. I zrobił to z ogniem w oczach.
Dla mnie to był wykład życia. I od tamtej pory Święto Niepodległości ma dla mnie twarz człowieka, który nie bał się mówić.

O tych, którzy walczyli
Niepodległość nie przyszła sama. Nie spłynęła z nieba. Przyszła z okopów, z cel więziennych, z emigracyjnych gabinetów i z konspiracyjnych drukarni. Przyszła z krwi i z decyzji, że warto ryzykować wszystko, by Polska była Polską.
Byli tacy, którzy zginęli, zanim zdążyli zobaczyć wolność. Żołnierze Legionów, ochotnicy Błękitnej Armii, cywile, którzy nieśli broń, słowo, nadzieję. Nie znamy wszystkich ich nazwisk. Ale znamy ich skutek: 11 listopada 1918 roku Polska wróciła na mapę.

Dziś, gdy świętujemy niepodległość, warto pamiętać nie tylko o wielkich nazwiskach z podręczników. Warto pamiętać o tych, którzy mieli odwagę mówić prawdę — nawet w czasach, gdy prawda była nielegalna.
Kolbuszowa pamięta.








poniedziałek, 10 listopada 2025

Nie tak szybko...

 . Ostatnio coś się tak porobiło zastanawiająco. Coraz więcej urzędników samorządowych ciągnie do Częstochowy jak do pielgrzymki na promocję w Lidlu.

Wielu się głowi: po co to? Dlaczego? Komu to potrzebne? Czy tam rozdają darmowe granty, czy też może nowy model kadry urzędniczej, wymaga duchowego tuningu?

Ponieważ mamy głowy nie od parady (a nie tylko do noszenia czapek z daszkiem), zapytaliśmy o to AI. Poprosiliśmy, żeby skomentowała to jakimś rysunkiem, bo wiadomo -pismo obrazkowe najlepiej nam wchodzi do łepetyny.

Sztuczna inteligencja pomarudziła, posapała, poklikała i w końcu wypluła coś, co wygląda jak objawienie po trzecim kawałku sernika z makiem, od Pani Asi (dziękujemy- jak zawsze wyborny).



Czy to satyra? Czy to proroctwo? Czy to tylko algorytm w stanie lekkiego zamyślenia? Nie wiadomo. Ale jedno jest pewne — Częstochowa jeszcze nigdy nie była tak popularna w Kolbuszowej  wśród ludzi  z pieczątką. 



niedziela, 9 listopada 2025

Widzimy się w środę!

 Tak jakoś chcieliśmy się umówić z radną Katarzyną na kawę z  sernikiem z makiem, ale okazało się (co za pech)... że jest nieczynna.


Zielonego pojęcia jednak nie mamy dlaczego uważa że środa (12)  będzie pechowa ?
Może dlatego że zgubiła jeden dzień?

Dowiedzieliśmy się też od radnej, że... nie aresztują nas w poniedziałek. 
Dziękujemy! Będziemy mieli 2 dni wolnego!

sobota, 8 listopada 2025

Proszę w stać sąd idzie!

 





Tak jakoś lubimy Panią radna Katarzynę Furtak-Draus (niestety bez wzajemności) . Więc żeby zwrócić  na siebie jej uwagę, to siem czepiamy. Oczywiście anonimowo, bo jesteśmy strasznie nieśmiali.

Dlatego wyhaczyliśmy,. że Pani radna, przed rozpatrywaniem skargi  wniesionej do Komisji Skarg i Wniosków zabrała publicznie głos w tej sprawie, składając  interpelację do burmistrza Naszej Wielkiej Lasowiackiej Stolicy.



całość kliknij tutaj

Pomijając to że radna zmieniła tak jakoś swoje stanowisko o 180 stopni to.... czy czasem przez skierowanie tego pisma (i w takiej formie) do burmistrza, nie popadła w konflikt interesów?

Na nasze amatorskie oko,  jej udział w procedowaniu mógł naruszać zasadę bezstronności i obiektywizmu - nawet jeśli formalnie nie jest stroną skargi.

Sekretarz przedstawił projekt uchwały, zamiast przewodniczącej lub członka komisji.
Komisja nie przedstawiła (oficjalnie) swojego stanowiska.
Projekt był niepodpisany.
A teraz to...

Czy to nie jest podstawą do unieważnienia tej uchwały przez wojewodę? Tak tylko siebie pytamy.

Piszemy to wszystko, żeby nie było, że nikt nie interesuje się jakże ciężką i odpowiedzialną pracą naszych samorządowców. 




piątek, 7 listopada 2025

Nie wszystko da się komentować

 Dostaliśmy od burmistrza Romaniuka odpowiedź na nasz wniosek o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej awansu Pana Tomasza Fryca.
Dziękujemy!

Jest o czym pisać...

Na jakiś czas odkładamy jednak samorządowe spory i kąśliwe komentarze dotyczące burmistrza.
Są sytuacje, w których najważniejsze są zupełnie inne sprawy, niż te z sali sesyjnej czy urzędowego biurka.
Do tematów wrócimy, gdy przyjdzie na to właściwy moment.

„Odpowiedzią na cierpienie nie jest szczęście… lecz sens. A sens odnajduje się poprzez dobrowolne przyjęcie odpowiedzialności.”
Jordan Peterson

czwartek, 6 listopada 2025

Burmistrz Romaniuk wybił sobie oko





Dosyć osobliwie wygląda rozpatrywanie skarg i wniosków w kolbuszowskiej radzie miejskiej.
Nie wiadomo bardzo co tam się dzieje i jak wygląda jej praca w kuluarach, ale na sesji wygląda to fatalnie.

Na ostatnim posiedzeniu,  skargę na burmistrza  referował jak zwykle.... sekretarz - czyli podwładny oskarżonego ,zamiast przewodniczącej, lub członka komisji. Może to budzić i budzi poważne wątpliwości, co do prawidłowości procedury i bezstronności rozpatrzenia skargi.

Art. 18b ustawy o samorządzie gminnym przesądza bowiem że:

To komisja skarg, wniosków i petycji jest organem rady właściwym do rozpatrywania skarg na działania burmistrza.

Komisja powinna przygotować stanowisko i projekt uchwały, a następnie przedstawić je na sesji. 

Sekretarz nie jest członkiem rady i nie może zastępować komisji w przedstawianiu jej stanowiska. Może co najwyżej przedstawić stanowisko burmistrza jako strona skarżona – ale nie jako referent skargi.

Skarga dotyczy burmistrza, a sekretarz jest jego bezpośrednim współpracownikiem – co narusza zasadę bezstronności i może podważać zaufanie do procedury.

Co ciekawe, przewodnicząca komisji radna Katarzyna Furta-Draus, zabrała głos dopiero... po wywołaniu przez przewodniczącego rady. 
Cool!

To trochę tak, jakby wilk tłumaczył się z napaści, a owce nie miały głosu. Skarga była na burmistrza, a przedstawia ją jego prawa ręka? Gdzie tu bezstronność? Gdzie komisja, która miała to rozpatrzyć? Prosimy o przywrócenie procedury na właściwe tory. Praca w samorządzie do czegoś przecież zobowiązuje. 
więcej- kliknij tutaj

Dodatkowo projekt uchwały, powinien być podpisany przez przewodniczącą komisji- a nie jest. Jakby  się komuś chciało, to takie praktyka mogą być podstawą do skargi do wojewody i unieważnienia uchwały.

 


Na sam koniec zostawiamy rodzynek.




Skoro godziny przywozów i odwozów zostały opracowane dopiero 1 września, to znaczy że dzieci (i ich rodzice), nie wiedziały kiedy zabierze ich autobus w tym dniu. Prawda?
Czyli skarga (przynajmniej w tym punkcie) była zasadna?






środa, 5 listopada 2025

Edukacja z dodatkiem masełka

 




W Polsce średnie wynagrodzenie nauczyciela w szkole podstawowej  z 25 letnim stażem, to  plus minus około 90 tysięcy rocznie.

No... nie za wiele.

Pracując jednak w 2 szkołach, można to nadrobić.



111 tysięcy wygląda już przyzwoicie. Akurat tyle ile zarabia.... dyrektor kolbuszowskiej Dwójki

A ile można zarobić pracując w... 5 miejscach?


115 tysięcy  w 9 miesięcy, to już i na masełko wystarczy.

Nie żebyśmy zazdrościli  komuś ciężkiej pracy, tylko się zastanawiamy, czy wszyscy nauczyciele w naszej gminie tak mają.
Co na to audytor gminny?