- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
sobota, 22 września 2012
Kolbuszowa wrzesień 1939
9 września
Rano wszyscy zatrzymani maruderzy zostali powłączani do poszczególnych kompanii. Przed
wymarszem baon liczył około 700 żołnierzy. Rano rozpoczął marsz na Kolbuszowę. We wsi
Siedlanka dowiaduje się od mieszkańców, że wieczorem dnia wczorajszego w m. Kolbuszowa
była walka. Zatrzymuję baon w lesie na zach. skraju wysyłając do Kolbuszowej na rozpoznanie
pluton pod dowództwem mego adiutanta ppor. Warchałowskiego, dając mu do dyspozycji
mojego konia przy
+pomocy, którego miał mi złożyć jak najszybciej meldunek o sytuacji w Kolbuszowej.
Około godziny 11:00 powraca ppor. Warchałowski z meldunkiem “Kolbuszowa wolna, w dniu
wczorajszym w godzinach wieczornych odparła atak czołgów niemieckich. W Kolbuszowej
niewielka ilość rozproszonych żołnierzy, wielu uciekinierów”.
Po meldunku tym baon kontynuuje marsz na Kolbuszowę, którą osiąga około godz. 12:00.
Zatrzymuje baon na rynku w Kolbuszowej ubezpieczając się z kierunków Sędziszów i Przecław.
Od strony Rzeszowa nie ubezpieczam się, gdyż już w samej Kolbuszowej miną mnie jakiś
oddział artylerii, którego dowódca mjr na moje zapytanie, dokąd udaje się, informuje mnie, że
ma rozkaz jak najszybciej dotrzeć do Rzeszowa. Podczas odpoczynku baonu staram się zebrać
jakiś bliższe wiadomości o położeniu naszych wojsk i nieprzyjaciela. Żołnierze obcych
oddziałów niewiele mogą mi powiedzieć, niemal wszyscy twierdzą, ze oddziały ich rozbite,
dowódcy polegli. Z jakich oddziałów pochodzą? KOP, 49 pp z Bielska itp. Nie spotykam
oficerów. Spotykam dwa działony artylerii – dowodzi nimi ogniomistrz, którego
podporządkowuje sobie. Od mieszkańca Kolbuszowej dowiaduje się, że w dniu wczorajszym był
tu jakiś generał z oficerami, który po bitwie z czołgami udał się na wschód. Z opisu osoby
generała domyśliłem się, że był to gen. Mond.
Około godz. 12:30 popłoch – od strony Raniżowa nadjeżdżają jakieś samochody ciężarowe. Nim
zdążyłem podjąć jakieś decyzje, w rynek wjechało 9 samochodów ciężarowych polskich.
Z pierwszego wysiadł znany mi pro. Pikuła z 12 ppw czasie wojny oficer sztabu GDP. Przywiózł
rozkaz gen. Monda “załadować baon na samochody i szybko dołączyć do Ulanowa”. Poprosiłem
go, żeby samochody zawróciły i przyjęły kierunek marszu, a sam zawezwałem dowódców
kompanii celem wydania rozkazu podziału baonu na grupy załadowcze. W czasie oczekiwania na
dowódców kompanii zaczyna się “groteska”. W środek baonu na rynek wjeżdża niemiecki
samochód – cysterna. Samochód zatrzymuje się, dopadamy do niego wyciągając kierowcę, który
jest sam. Woła po czesku, że jest Czechosłowakiem sudeckim. Nim zdążyłem coś z niego
wyciągnąć, skąd tu przyjechał- z wieży kościoła padają strzały, zabity zostaje mój koń, obok
którego stałem. Już w następnej chwili popłoch – czołgi, słysz strzelaninę z kierunku, gdzie moje
ubezpieczenie. Podbiegam do miejsca, gdzie słyszę strzały, widzę 5 czołgów stojących na drodze
z kierunku Niwiska. Obok drogi, gdzie stoją czołgi, oparkanienie z desek, wracam na rynek do
baonu.
Ppor. Balcerowi, dowódcy 1 kompanii daje rozkaz – resztą wzmocnić placówkę już walczącą,
przydzielam do tego plutonu dwa c.k.my. Drugi pluton plus jeden c.k.m. Zająć stanowiska w
obronie na lewo od już walczących plutonów na skraju Kolbuszowej.
Trzeci pluton wyprowadzam z rynku bramą wjazdową z kamienicy z zadaniem, by biegnąć
opłotkami, zasłonięci od obserwacji ze strony stojących czołgów parkanem i obrzucić je
granatami. Wybiegam z plutonem by wskazać im kierunek uderzenia. Wybiegający pluton został
ostrzelany ogniem karabinów maszynowych ze wzgórza od strony m. Nowa Wieś. Padamy na
ziemie, silny ogień nie pozwala ruszyć do przodu, daję rozkaz wycofania się na skraj miasta,
przygotować się do obrony. Wracam do rynku. Dowódcy kompanii wraz z adiutantem oczekują
na mnie przy bramie wjazdowej.
Rozkazuje: kompania 2-ga zająć stanowiska obronne na prawo od kompani 1-szej na skraju m.
Kolbuszowa Dolna. Kompanii tej przydzielam pluton c.k.m.
Dowódcy kompanii k.m. (zwanego w baonie “Dziadkiem) daję rozkaz zabrać jeden c.k.m. dla
wzmocnienia obrony kompanii pierwszej i tam pozostać celem zorganizowania zadań dla
kaemów, broniąc wejścia do Kolbuszowej. Kompanię trzecią wraz z dwoma c.k.mami zabieram
ze sobą celem zorganizowania obrony w odwodzie na cmentarzu i wzdłuż zabudowań
parafialnych. Moje miejsce dowodzenia cmentarz. W drodze na cmentarz na szczęście zastaje
tam jeszcze stojące dwa działony. Daje zadania jeden działon zająć stanowiska w zabudowaniach
Kolbuszowa Dolna przy ulicy Mieleckiej, sektor działania – droga Niwiska – Kolbuszowa do
drogi Przyłęk – Kolbuszowa. Działon zająć stanowiska w załomie muru cmentarnego, z
kierunkiem strzału wzdłuż ulicy Mieleckiej, zamknąć ewentualne wyjście czołgów po wdarciu
się ich do rynku oraz ewentualne wykonanie ognia na wzgórza na południu od lasu m. Nowa
Wieś. Oddziały zajmują stanowiska. W rejonie rozpoczęcia walki silny ogień karabinowy i
granatów. “Zaimprowizowana” obrona, jak chyba bardzo słusznie nazwali ją ppłk. dypl. Steblik i
dr Kazimierz Skowroński działa. Znajduje chwile czasu na dokonanie oceny sytuacji. Z tyłu, za
stanowiskami kompanii odwodowej, ciągną się zabudowania Kolbuszowej Dolnej wzdłuż drogi
na Cmolas, do tej pory zupełnie nieobsadzone. Zorganizowanie tam obrony staje się konieczne z
dwu powodów: po pierwsze – należy nie dopuścić do wdarcia się nieprzyjaciela na tyły obrony,
stwarzając jak gdyby trzecią linię obrony, po drugie – obrona tej linii umożliwiałaby linii obrony
pierwszej i drugiej zabezpieczenie tyłów i danie możliwości ewentualnego wycofania się w
przypadku braku możliwości dalszej obrony (biorę pod uwagę bardzo nikłe zapasy amunicji).
Kim obsadzić trzecią linię? Wycofuję z trzeciej kompanii odwodowej z cmentarza jeden pluton
plus jeden c.k.m. i przesuwam do obrony trzeciej linii. Wraz z plutonem wysyłam adiutanta,
który ma dopilnować zorganizowania obrony włączając w nią grupy żołnierzy
niezorganizowanych. Udaje się na odcinek pierwszej kompanii na lewe skrzydło.
Na lewym skrzydle bbrony rzeki Nil, odcinek otwartej przestrzeni, szosa na Rzeszów i
zabudowania Kolbuszowej Górnej. Tam nie ma nikogo. Łapie dowódcę kompanii K.M.
“Dziadka”, polecam mu zorganizować jakiś nieduży oddział, który mógłby, chociaż tylko
obserwować kierunek ze wschodu i południa.
Ocena nieprzyjaciela – Czołgom nie udało się zająć pierwszym impetem Kolbuszowej.
Ulokowały się on na przedmieściu w zabudowaniach wzdłuż drogi od strony m. Niwiska, skąd
prowadziły ogień. Rowami wzdłuż wymienionej drogi przemykały się grypy pieszych. Ze
wzgórza od strony m. Nowa Wieś nieprzyjaciela w dalszym ciągu ostrzeliwuje miasto i skraj
Kolbuszowej Dolnej. Jakie siły nieprzyjaciela kryją się w lesie “Niwiska”, nie wiadomo.
Nieprzyjaciel działa ostrożnie, “może aż nazbyt ostrożnie, na nasze szczęście. Być może
wczorajsze jego niepowodzenie każe działać mu ostrożnie, a i zaobserwowany przez jego
samoloty marsz baonu do Kolbuszowej nakazuje mu przeceniać nasze siły. Lekkimi czołgami i
niezbyt dużym oddziałem pieszych, przy silnym ubezpieczeniu ogniowym ze wzgórza
biegnącego równolegle od strony zachodniej do Kolbuszowej, stara się rozpoznać nasze siły.
Zyskuje na czasie, ale na jak długo? Co kryje przeciwnik w lesie “Niwiska”? Czy dysponuje
większą ilością czołgów, czy dysponuje artylerią? Najwięcej obawiam się artylerii.
Intensywny ogień kilku dział na kościół, a już tylko samym rozrzutem pocisków pokryją
niewielką obszarem Kolbuszowę. Jeżeli przypuszczenia miałyby się sprawdzić, to co mogę
przeciwstawić przeciwnikowi? Możliwości obrony znałem, nie znał ich przeciwnik – na
szczęście. Czuł przed nimi respekt. Trzeba blefować, że jesteśmy silni. Na odcinku pierwszej
kompanii ciągle tylko wymiana strzałów. Udaję się w rejon drugiej kompanii, tam spokój,
dlaczego? Czyżby Niemcy próbowali szukać rozstrzygnięcia w okrążeniu? Z prawego skrzydła
drugiej kompanii obserwuje jakiś ruch oddziałów pieszych z lasu Siedlanka w kierunku na m. 10
Cmolas. To jakiś nasz oddział, nie idzie nam na pomoc, ale przynajmniej obecnością swoją daje
znać Niemcom, że tam są oddziały polskie. Ja przynajmniej narzazie, jestem o ten kierunek
spokojny.
Obserwuje skraj lasu “Niwiska”, pierwsze grupy Niemców przesuwają się do zabudowań w
kierunku pierwszej kompanii.
Wzmożony ogień karabinów z obu stron. Polecam c.k.-mom kompanii drugiej ostrzelać ogniem
bocznym przesuwających się pieszych. Ujawniam siły, chcę pokazać się silny. Byle jak najdłużej
ta “nijaka” walka, byle do zmierzchu. W tej sytuacji stać było baon na przyjęcie obrony, ale czy
w wypadku rzucenia przez nieprzyjaciela większych sił do opanowanie Kolbuszowej potrafimy
jhą obronić? Nie miałem żadnych złudzeń, pomocy żadnej nie oczekiwałem, nikt o położeniu
baonu nie wiedział. Pomocy mogła nam udzielić tylko noc, a obecnie godzina dopiero po 14:00.
Rozmyślania moje przerywa okrzyk – “z lasu czołgi”. Kierują lornetkę na las “Niwiska”. Z lasu
szeroką ławą w towarzystwie pieszych ruszają czołgi. “Działon ognia” - padają dwa strzały,
czołgi znikają w zagłębieniu terenu między lasem a grzbietem górskim, nie wychodzą zza
wzgórza.
Niemalże w tym samym momencie artyleria nieprzyjaciela rozpoczęła ogień. Pociski padają na
całej szerokości naszej obrony i miasta. Wzmaga się ogień na odcinku pierwszej kompanii.
Czołgi ruszają do natarcia, wre zażarta walka. Udaje się na punkt dowodzenia na cmentarz.
Jednostronny ogień artyleryjski nieprzyjaciela trwa. Po pewnym czasie artyleria nieprzyjaciela
przestaje ostrzeliwać Kolbuszowę – rejon rynku, a w dalszym ciągu padają pociski na Dolną. Z
odgłosów walki prowadzonej na lewym skrzydle wnioskuje, że Niemcy wdzierają się w rejon
rynku, słyszę silny ogień karabinowy i pojedyncze wybuchy granów. Widzę wycofujących się
żołnierzy kompani pierwszej z lewego skrzydła. Z rynku dochodzi warkot czołgów. Łysze ogień
karabinowy i wybuchy granatów z rejonu kamienic położonych naprzeciw rynku nad rzeką Nil. Z
kamienic tych walczą nasi żołnierze/, którzy uprzednio tam usadowili się, i ci, którzy wycofują
się. Przybiega goniec pierwszej kompanii z meldunkiem – czołgi w rynku, cofamy się. Łysze
strzały naszego działonu z rejonu cmentarza – nie wiej do kąt strzelają, domyślam się, że z rynku
na ulicę Mielecką wychodzą czołgi.
W chwilę potem otrzymuję meldunek z plutonu lewego skrzydła kompanii odwodowej, ze u
wylotu ulicy Mieleckiej stoi unieruchomiony czołg, prowadzi jednak ogień. Walka w rejonie
rynku słabnie, słychać jeszcze pojedyncze wybuchy granatów.
Wysyłam ppor. Warchałowskiego na rozpoznanie, co dzieje się w rynku. Po kilkudziesięciu
minutach znowu na rejon rynku nawała ognia artyleryjskiego. Niemal na całej długości obrony
wybuchają pożary. Dlaczego na rynek strzela znowu artyleria? Przecież tam ich czołg.
Obserwują kierunek Niwiska. Ruszają czołgi, część ich kieruje się na drogę od Niwisk. Oba
nasze działony otwierają ogień, czołgi posuwają się na przód, coraz więcej pożarów. Kompania
druga wycofuje się, przybywa dowódca kompanii: “spalimy się, mam wielu zabitych i rannych,
dwa c.k.my zniszczone, działon bez amunicji”. Rozkazuje wycofać się poza cmentarz przez rzeką
Nil w rejon trzeciej linii obrony, w wypadku braku późniejszego kontaktu ze mną wycofać się na
Ulanow.
Pada ostatni strzał działonu przy cmentarzu. Dowódca działonu melduje – brak amunicji.
Zniszczyć działo, wycofać się z kompanią drugą. “Ogień artylerii przeciwnika trwa – czołgi
podchodzą do Kolbuszowej Dolnej. Obrona z cmentarza otwiera ogień, między płonącymi
budynkami widać nadchodzące czołgi. Ogień artyleryjski słabnie, przenosi się na Kolbuszową
Dolną na kierunek Cmolas. Znowu w rynku słyszę czołgi. Z lewego skrzydła, poza budynkami
parafialnymi biegnie goniec. “Brak amunicji, dowódca kompani zabity”. Koniec obrony. K.My
odwodu “ognia do ostatniego naboju”, czołgi na cmentarz szybko nie dostaną się, przeszkodzi im
mur cmentarny. Próbuje ratować resztki baonu.
Z tyłu w kierunku północno – wschodniego wieś Zarębki a za nią zbawczy las. Może uda nam się
dotrzeć. Liczę na zasłonę dymną płonącej Kolbuszowej, nad rzeczką Nilem czołgi mogą trochę
pomarudzić, linia trzeciej obrony trochę ich wstrzyma.
Daję rozkaz wycofania. Kompanie rozpoczynają wycofywanie się. Ja z moimi gońcami szybko
przebiegam do plutonu trzeciej linii. Tam czołgów jeszcze nie ma. Od strony Weryni słyszę jakąś
walkę, jakieś nasze oddziały tam chyba walczą. A więc z tego bardzo niebezpiecznego kierunku
jestem jak gdyby ubezpieczony. Kompanie obrony Kolbuszowej tyralierą przechodzą trzecią linię
obrony, której daję polecenie “biegiem do tyłu”, ryzykowna ale jedyna szansa ocalenia.
Biegniemy tyralierą długimi skokami, przerywanymi tylko dla nabrania oddechu. Żołnierze
biegną szybko, ale bez paniki, c.k.my niesione są na zmianę.
Do m. Zarębki jeszcze ok. 300 m. może uda się dobiec, nim czołgi nas zobaczą. Wtem na
wysokości naszej tyraliery zapala się jakiś rozbity samochód. W parę chwil potem padają pociski
artylerii nieprzyjaciela, na szczęście ogień za krótki. Już dobiegamy do zabudowań m. Zarębki,
mijamy ją szybko, Zarębki to dobry cel dla artylerii. Do lasu jeszcze około pół kilometra,
maszerujemy do niego. Oglądam się na Kolbuszowę, płonie, słyszę strzały. Niemcy nie prowadzą
pościgu! Dochodzę do baonu, który ciągle w szyku tyraliery dochodzi już do lasu. Znowu płonie
stóg siana, znowu ogień artylerii. Nie robi na nas wrażenia, jesteśmy zbyt zmęczeni i zmartwieni
by w ogóle coś odczuwać. Szybko wpadamy do lasu. Zatrzymuje baon, trzeba zrobić bilans
stoczonej walki. Bilans był smutny. Ze stanu około 700 żołnierzy z Kolbuszowej wycofało się
około 300.
Z relacji żołnierzy naocznych światków, poległo około 40. W Kolbuszowej zostało wielu
rannych i otoczonych w domach, los ich nieznany. Straty w uzbrojeniu: 5 c.k.m., oba działa,
amunicji prawie nie posiadaliśmy. Największe straty poniosła kompania 2-ga, której około 80%
nie było wśród nas. Podobno polegli ppor. Balcer, dowódca 1-szej kompani i ppor.
Warchałowski, adiutant baonu, wspaniały żołnierz, najwięcej mogłem go poznać, w boju niemal
cały czas był ze mną. Straty Niemców: podobno wielu poległo, dwa czołgi zniszczone, relacje
naocznych świadków. To był bilans strat i zysków w ludziach i sprzęcie. Czy była jakaś korzyść
stoczonego boju pod Kolbuszową? W ogólnej sytuacji położenia naszej armii – nie zdawałem
sobie sprawy. Jedno było dla nas pewne. Przynajmniej na dzień dzisiejszy zatrzymaliśmy
bezkarny marsz Niemców tak na wschód, jak i północ, a to było na pewno wiele.
Podziękowałem dowódcom i żołnierzom za ich bojowość, odwagę, zdyscyplinowanie i
poniesione trudy. Wspólnie ustaliliśmy maszerować natychmiast do Ulanowa, by jak najszybciej
połączy się z dywizją.
całość
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O 12.30 Krawiec dostał rozkaz “załadować baon na samochody i szybko dołączyć do Ulanowa”. Rozkazu nie wykonał. Efektem było spalenie jednej ściany Rynku i niepotrzebna śmierć wielu żołnierzy. Krawiec podaje, że około 40. Jak wiemy poległych było o wiele więcej.
OdpowiedzUsuńW regularnych armiach odmowa wykonania rozkazu i narażenie ludności cywilnej i wojska na niepotrzebne straty, zniszczenie mienia cywilnego bez wyraźnej potrzeby to sąd polowy.
BITWA???? ależ to obraz chaotycznego, improwizowanego, niepotrzebnego oporu... rozlokowani na wzniesieniach Niemcy strzelali do miotających się w dole obrońców, uciekinierów i mieszkańców. Zdobycie miasteczka nie miało dla nich większego znaczenia, bo w tym czasie walczyli już o Łańcut [tam obrona była zorganizowana!], zatem i dla nas obrona nie miała żadnego strategicznego sensu. Straty olbrzymie: zburzone centrum, spalona Dolna, setki zabitych [także cywilów!] Por. Krawiec z 700 żołnierzy których miał rano nie doliczył się wieczorem aż 400. Straty niemieckie są pewnie lepiej policzone - czy ktoś je zna?
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam ,to było to zaledwie kilka osób.Postaram się to znaleźć w przyszłym tygodniu.Co roku obchodzimy,zanosimy kwiaty, ale czy wiemy co naprawdę tu się stało,co czcimy?
Usuńbrak mi slow zal serce sciska
Usuńbrak mi slow zal serce sciska
UsuńStało się to co dzieje się ciągle. Totalna improwizacja bylejakość i bałagan.
OdpowiedzUsuń