Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 października 2014

Ks. prał. Zdzisław Peszkowski

Dzisiaj obchodzimy siódma rocznicę śmierci ks. prał. Zdzisława Peszkowskiego.


Kapelan Rodzin Katyńskich, zmarł 8 października w wieku 89 lat. Brał udział w kampanii wrześniowej. Wzięty do niewoli sowieckiej, więziony był m.in. w obozie w Kozielsku. Uniknął śmierci w Katyniu. Wyszedł z ZSRR jako żołnierz armii gen. Andresa. Po wojnie wstąpił do polskiego seminarium w Orchard Lake w USA. Był m.in. naczelnym kapelanem Związku Harcerstwa Polskiego poza Krajem. W 1994 r. powrócił z emigracji. Podejmował liczne inicjatywy na rzecz upamiętnienia męczeństwa Polaków na Wschodzie.


 To człowiek legenda, miał też powiązania z naszym miasteczkiem.

 Swoją karierę wojskową rozpoczął w 1938 r., kiedy to trafił do elitarnej podchorążówki w Grudziądzu. Stamtąd dostał przydział do 20. Pułku Ułanów Jana Sobieskiego.
- Pamiętam straszliwe manewry w Kolbuszowej koło naszego pułku; w pewnym momencie przerwano je, a mnie kazano przyprowadzić rekrutów, których po przygotowaniu wysyłano do pułku. Dzięki temu zostałem z batalionem zapasowym, przygotowującym nowych ułanów na wojnę - opowiada ks. Peszkowski - Pamiętam także żurawiejkę naszego pułku „Nie masz pana nad ułana, nad ułana króla Jana”.

całość
Apelował o pojednanie i przebaczenie.


 

Cześć Jego Pamięci!

sobota, 9 sierpnia 2014

Sabaton- Dywizon 303



2 sierpnia 1940 roku sformowano Dywizjon 303, uważany za jedną z najlepszych i najskuteczniejszych jednostek myśliwskich w czasie II wojny światowej. Podczas bitwy o Wielką Brytanię zestrzelił on 110 niemieckich samolotów - najwięcej spośród dywizjonów myśliwskich biorących udział w walkach.

sobota, 10 maja 2014

Czarna dziura księdza Szumierza

W październikowym numerze Ziemi Kolbuszowskiej  ksiądz proboszcz Lucjan Szumierz opisuje historię budowy obecnego kościoła w Kolbuszowej

Po wojnie, w roku 1954, za czasów probostwa ks. Józefa Fryza, przystąpiono do malowania kościoła. Wykonywali je artyści malarze: Tadeusz Jęczmieniowski i Jan Januszewski, pomogli im artyści z
Warszawy Handke i Chrzan. W roku 1954 wymalowano prezbiterium, w którym znalazły się postacie
dwunastu apostołów. W 1955 wymalowano nawę główną, która przedstawiała sceny z życia Najświętszej Maryi Panny.W1956 wymalowano nawy boczne i kaplice; w
pracy tej pomagali dodatkowo wyżej wymienionym artystom artyści Tadeusz Łakomski z żoną i
Paweł Mitka. Łakomscy wymalowali kopuły, które przedstawiają: jedna miłosierdzie Pana Jezusa, a
druga dzieje objawień Najświętszej Maryi Panny.
W roku 1957 zakończono malowanie kościoła – wymalowano wielki ołtarz. Ze względu na trudne czasy musiał zostać odłożony na później pomysł wybudowania wielkiego Ołtarza. Ołtarz przedstawiał Najświętszą Maryję Pannę jako królową świętych. Niestety malowidła te nie przetrwały do naszych czasów.

Dopiero były proboszcz ks. Jan Gut spełnił nadzieje i pragnienia parafian.
Dzisiaj cieszymy się pięknym ołtarzem, do którego powraca XIX – wieczny wizerunek Niepokalanej
Maryi, odrestaurowany, przeniesiony z kaplicy grobowej Tyszkiewiczów, będzie przypominał dawne czasy, gdy lud wierny gromadził się przy swojej Pani i Królowej.



Ksiądz Szumierz w "zręczny" sposób omija fakt dewastacji kościoła w latach ' 70. Zniszczono ołtarz główny,ambonę, posadzki, a malowidła ścienne zostały zamalowane. Nie zrobił tego wierny lud tylko ówczesny proboszcz..Wielu kolbuszowian to (jeszcze) pamięta.

sobota, 1 marca 2014

Kolbuszowskie patrioty

Obchodzimy dziś Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Oddajemy hołd tym, dla których Ojczyzna to nie było tylko puste słowo.

Jak zwykle zapomnieli o nim redaktorzy Korso Kolbuszowskie, milczą też strony internetowe gminy i starostwa. Czyżby to byli tylko wyrobnicy, dla których liczy się tylko kasa? Czym jest dzisiaj patriotyzm? Czyżby kojarzył się nam tylko z rysunkiem Andrzeja Mleczki?




 



 Czy radni miejscy, którzy nie informują o swojej pracy, nie konsultują z nami podejmowanych uchwał, to patrioci? Mamy 33 miliony długu, płacimy ponad 1,5 miliona odsetek rocznie i w dalszym ciągu nikt nie myśli o programie naprawczym finansów gminy.Czy to jest postawa patriotyczna?


Ksiądz Stanisław Bąk

W hołdzie „Żołnierzom Wyklętym” – bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu... — Początek preambuły Ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”


W tym dniu najczęściej wymieniamy nazwisko  Józefa Batorego i... na tym zwykle kończy się nasza znajomość lokalnej historii.



Ks. Stanisław Bąk ur. się 17.09.1908 r. w Czelatycach koło Jarosławia, w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. W 1921 r. ukończył szkołę podstawową w rodzinnej miejscowości, po czym podjął naukę w Szkole Wydziałowej w Przemyślu. Następnie zdał do tamtejszego II Państwowego Gimnazjum. Myśląc o kapłaństwie przeniósł się do Małego Seminarium, gdzie w 1929 r. uzyskał maturę, a po czym wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu.
W 1934 r., po przyjęciu święceń kapłańskich, ks. Bąk posługiwał jako wikariusz w Niewodnej i Dzikowcu. Ks. Franciszka Wojtyła, jego proboszcz z Dzikowca, tak go charakteryzował: swoim w bardzo wysokim stopniu taktem, miłym usposobieniem, roztropnością, wymową i pobożnością działał bardzo dobrze na parafian. Kocha dziatwę szkolną, chętnie dąży do szkoły, stowarzyszenia otoczył sercem iście ojcowskim, a praca w kościele nawet największa jest dla niego najmilszym obowiązkiem. Słowem to kapłan secundum Cor Dei.
W 1937 r. ks. Bąk został wikarym w parafii Raniżów, z obowiązkiem zamieszkania w miejscowości Mazury, gdzie trwały przygotowania do utworzenia samodzielnej parafii i budowy kościoła. Przybyłego furmanką duszpasterza parafianie powitali bramą powitalną, banderią oraz występem chórów. W 1938 r., w wieku niespełna 30 lat, został proboszczem parafii w Mazurach. Tu w ciągu 3 lat, pomimo wojny i niemieckiej okupacji, wybudował kościół.
W 1941 r. ks. Bąk wstąpił do Związku Walki Zbrojnej i został mianowany kapelanem (w randze kapitana) Placówki „Sosna I" oraz skarbnikiem Obwodu Kolbuszowa. Jako kapelan przeprowadzał odprawy duszpasterskie z żołnierzami ZWZ-AK. Tematem wiodącym był „Obowiązek względem Ojczyzny", a także sprawa nadużywania alkoholu i jego negatywnych skutków. W 1942 r. zmarła jego matka a rok później, podczas pacyfikacji Czelatyc Niemcy zastrzelili mu ojca za pomoc miejscowym Żydom. W 1943 r. zorganizował i przeprowadził rekolekcje dla żołnierzy Placówki. Zimą 1944 r. ukończył konspiracyjny kurs podchorążych rezerwy. Jednocześnie na plebani prowadził tajne nauczanie młodzieży.
Po zajęciu Rzeszowszczyzny przez Armię Czerwoną rozpoczęły się masowe aresztowania żołnierzy AK. W tej sytuacji ks. Bąk kontynuował działalność konspiracyjną. Na przełomie kwietnia i maja 1945 r. został mianowany Komendantem Obwodu AK Kolbuszowa w stanie likwidacji. Jednym z jego zadań było organizowanie i niesienie pomocy rodzinom zabitych, uwięzionych i wywiezionych do łagrów żołnierzy AK.
Kiedy 2.09.1945 r. utworzono Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość" ks. Bąk zasilił jego szeregi. Początkowo pełnił obowiązki kierownika Rady WiN Kolbuszowa, a później był jego zastępcą. Zasadniczym zadaniem Rady było kolportowanie konspiracyjnych pism „Ku wolności" i „Orzeł Biały" oraz broszurki pt. „W jaki sposób dąży komunizm do podboju świata?”. Nadto zbierano informacje o działalności MO i UB oraz partii politycznych. W czasie kampanii wyborczej przed referendum w 1946 prowadzono patriotyczną agitację, potem zbierano informacje o faktycznych wynikach głosowania.
14.01.1949 r. o godz. 4.00 funkcjonariusze WUBP w Rzeszowie przeprowadzili rewizję plebani w Mazurach. Ponieważ ks. Bąk odrzucił propozycję zostania tajnym współpracownikiem UB, został aresztowany. Przez dwa miesiące był poddawany śledztwu w WUBP w Rzeszowie i w PUBP w Kolbuszowej, gdzie był katowany: miał połamane kości, wybite zęby, odbite wnętrzności. Był trzymany w karcerze o wymiarach 90 na 90 cm, gdzie w błocie i wodzie stał po trzy tygodnie zalany krwią i nieprzytomny.
11.05.1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie skazał ks. Bąka na karę 10 lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich na 3 lata oraz przepadek całego mienia na rzecz skarbu państwa. W uzasadnieniu wyroku napisano: Przy wymiarze kary wziął Sąd pod uwagę (...) jako okoliczność obciążającą fakt, iż skazany, jako człowiek inteligentny, zdawał sobie w pełni sprawę ze zbrodniczości swego działania i orientował się, że działaniem swym w ramach organizacji zmierza do obalenia ustroju demokratycznego w Polsce. Apelacja do Najwyższego Sądu Wojskowego w Warszawie została odrzucona.
Początkowo ks. Bąk odbywał karę w więzieniach w Rzeszowie, Przemyślu i Raciborzu, zaś od lutego 1950 r. w Rawiczu. Siostra Joanna zapamiętała odwiedziny brata w więzieniu: Zobaczyłam człowieka czołgającego się na rękach i siedzeniu do krat. Nie poznałam go, ale on mnie zawołał. Poznałam go po głosie. Jego sylwetka budziła uczucie nieprawdopodobnej litości - wszak był to już wrak człowieka. Prośby krewnych i parafian o jego ułaskawienie były systematycznie odrzucane.
Ks. Bąk odzyskał wolność w październiku 1953 r. po odsiedzeniu 4 lat, 9 miesięcy. Następne miesiące dochodził do siebie i leczył podupadłe zdrowie. Wyglądał jak szkielet człowieka, był bez zębów i dziąseł. Najbliżsi karmili go jak dziecko, żeby nie przedawkować jedzenia - po odrobinie - co godzinę.
W maju 1954 r. ks. Bąk został wikariuszem w Hyżnem, skąd dojeżdżał do Krakowa na zabiegi stomatologiczne i leczenie. W 1956 r. skierowano go na stanowisko proboszcza do Samoklęsk. Wiosną 1960 r. został proboszczem w Tyczynie. Wkrótce rozwinął tu życie religijne oraz przystąpił do remontu budynków inwentarskich, który ukończył pomimo trudności czynionych przez władze. Zorganizował także kilka sal katechetycznych, niezbędnych do nauczenia religii usuniętej ze szkół. Kiedy w 1972 r. otworzył kolejny w punkt katechetyczny Hermanowej, otrzymał polecenie rozebrania budynku w którym się mieścił.  W nocy z 5 na 6 stycznia 1973 r. milicja zaplombowała drzwi. Mimo grożących kar mieszkańcy plomby zerwali i budynek zajęli, a potem przez 4 miesiące w dzień i noc go pilnowali. Zaskoczone determinacją ludzi władze ustąpiły.

30.10.1983 r. kiedy ks. Stanisław Bąk ubierał się do Mszy św., pękła mu aorta i nastąpił wewnętrzny wylew. Zmarł następnego dnia tuż po północy. 3.11.1983 r. odbył się jego uroczysty pogrzeb któremu przewodniczył ks. bpa Bolesława Taborski, uczestniczyło 200 kapłanów i tysiące wiernych.
całość

Cześć jego pamięci!

piątek, 19 kwietnia 2013

środa, 10 kwietnia 2013

"Mielizny, przemilczenia i manipulacje."

Właśnie mija 36 miesiąc od dnia, w którym prezydencki tupolew z polską delegacją pod przewodnictwem Prezydenta RP – Lecha Kaczyńskiego, udającą się na obchody 70 rocznicy mordu katyńskiego, runął na smoleńską ziemię.W straszliwej katastrofie zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie samolotu – 96 osób, w tym Prezydent Lech Kaczyński wraz z Małżonką. 

W normalnym kraju  specjalna komisja parlamentarna,  złożyłaby szczątki samolotu  i wyjaśniła przyczyny katastrofy.








Poniżej wywiad z ś.p. Januszem Kurtyką  prezes Instytutu Pamięci Narodowej.To swoiste oskarżenie  zza grobu.Ta katastrofa nigdy do końca nie będzie wyjaśniona.

sobota, 16 marca 2013

Żołnierze wyklęci -"Zapora"



8 sierpnia oddział „Jadzinka” razem z „Zaporą” wkroczył do wsi Ostrowy Tuszowskie, leżącej pomiędzy Mielcem a Kolbuszową, na granicy Puszczy Sandomierskiej.

Tego dnia miały się tam zebrać wszystkie trzy plutony. W tym samym czasie partyzanci „Renka” w Cmolasie zorganizowali zasadzkę na ciężarówkę wiozącą zaopatrzenie. W strzelaninie zginęło kilku żołnierzy sowieckich, a jeden partyzant został ranny. Milicjant, który był świadkiem wydarzeń, zbiegł do Kolbuszowej i zawiadomił UB. W międzyczasie posterunek milicji o wydarzeniach poinformował Sowietów z Dęby. Ci zorganizowali i wysłali w teren grupę pościgową. Niedaleko Ostrowów Tuszowskich doszło do starcia pomiędzy sowiecką grupą pościgową z Dęby i siłami UB z Kolbuszowej, a żołnierzami „Zapory”.

Sowieci wsparci przez funkcjonariuszy „bezpieczeństwa” próbowali okrążyć oddziały partyzanckie przebywające w wiosce. Od południa do Ostrowów Tuszowskich wjechały sowieckie transportery opancerzone, które dostały się pod ogień broni maszynowej partyzanckiej czujki. Żołnierze „Zapory” szybko zorganizowali obronę i kontratak, zdobywając transporter, z którego otworzyli ogień do nadciągających ciężarówek z wojskiem. Straty poniesione przez komunistów 8 sierpnia w walkach z „Zaporą” to jedenastu zabitych i kilku rannych. Oddziały WiN nie poniosły żadnych strat, wycofały się do okolicznych lasów.


całość

Hieronim Dekutowski ps "Zapora".

Urodził się 24 września 1918 r. w Dzikowie pod Tarnobrzegiem. Jego ojciec był rzemieślnikiem, należał do PPS. Od dziecka wychowywany był w atmosferze patriotyzmu. Jeden z jego starszych braci poległ w wojnie polsko-sowieckiej.

W 1930 r. ukończył szkołę powszechną w Tarnobrzegu.

Od 1930 r. do 1938 r. był uczniem tarnobrzeskiego Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Hetmana Jana Tarnowskiego.

W 1934 r. wstąpił do harcerstwa. Od 1938 r. był przybocznym hufcowego. Należał do Sodalicji Mariańskiej oraz szkolnego hufca Przysposobienia Wojskowego.

W 1939 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Jesienią zamierzał podjąć studia we Lwowie.

Po wybuchu wojny we wrześniu 1939 r. wyjechał do Lwowa. Jako ochotnik przyłączył się do jednostek WP i walczył z Niemcami w Galicji Wschodniej.

17 września 1939 r. przekroczył granicę polsko-węgierską. Na Węgrzech został internowany.

Po ucieczce z obozu dotarł do Francji, gdzie wstąpił do Armii Polskiej. Skierowano go do 4 pp. w 2 Dywizji Strzelców Pieszych.

W marcu 1940 r. uzyskał awans na stopień st. strz. Od maja do czerwca tego roku był słuchaczem Szkoły Podchorążych Piechoty w Coëtquidan.

Po kapitulacji Francji został ewakuowany razem ze swoją jednostką do Wielkiej Brytanii. W styczniu 1941 r. otrzymał przydział do I Brygady Strzelców.

W marcu 1941 r. ukończył z wyróżnieniem Szkołę Podchorążych Piechoty. Następnie przydzielono go do plutonu czołgów w 3 batalionie I Brygady Strzelców.

W 1942 r. jako ochotnik zgłosił się do służby w specjalnej formacji cichociemnych, która miała prowadzić działania dywersyjne na terenie okupowanej Polski. Po zdaniu egzaminów w marcu 1943 r. został zaprzysiężony, przyjmując pseudonimy „Zapora” i „Odra”. Awansowany do stopnia kpr. pchor. rozpoczął służbę w Sekcji Szkolnej Ośrodka Radiowego Sztabu Naczelnego Wodza.

Do Polski zrzucony został w okolicach Wyszkowa w nocy z 16 na 17 września 1943 r.

Całość

sobota, 2 marca 2013

Komuna padła?



W dniu 1 III 1951 r. strzałem w tył głowy (katyńskim) o godzinie 20:00 zamordowano kawalera orderu Virtuti Militari pułkownika Łukaszu Cieplińskim. Pozostała po nim niewielka ilość pamiątek. Do najbardziej wzruszających należą grypsy – listy do rodziny pisane w tajemnicy przed ubeckimi oprawcami.

W pięć minut po Cieplińskim, o 20:05, został zamordowany kapitan Józef Batory, ps. "Argus", "Wojtek".



Ur. w 1914 r.  w Weryni.Uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r. W czasie okupacji niemieckiej działał w ZWZ-AK, jako oficer łączności Obwodu AK Kolbuszowa, następnie został adiutantem Komendy Obwodu. Po wkroczeniu Sowietów działał w Zrzeszeniu WiN, jako szef łączności zewnętrznej Zarządu Głównego.

Poniżej fragment wywiadu z naszym sąsiadem  Franciszkiem Batorym bratem Józefa:

Jak możemy uczcić pamięć "żołnierzy wyklętych"? 1 marca, podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim zaapelował Pan o coś znacznie ważniejszego - o wzniesienie im pomnika w sercach polskiej młodzieży. Jak to zrobić?
- Osobiście jako osoba zobowiązana do dawania świadectwa staram się przy różnych okazjach przekazywać młodzieży prawdę o tamtych trudnych czasach. Uważam, że jest to zadanie dla każdego Polaka. W Warszawie w Pałacu Prezydenckim, dziękując w imieniu rodzin za odznaczenia naszych krewnych, powiedziałem, że marzy mi się pomnik, jakiego dotychczas nie zbudowano. Są architekci, są wykonawcy i jest przepiękne miejsce - tym miejscem są serca i umysły Polaków, polskiej młodzieży, a inżynierami i wykonawcami tego monumentu są nauczyciele i wychowawcy, od przedszkoli począwszy. Oni wszyscy są do tego powołani i w sumieniu swoim odpowiedzialni, by w obiektywny sposób przekazywać synom i córkom, dzieciom i młodzieży prawdę o naszym Narodzie i tę prawdę pielęgnować. Dopraszam się o taki pomnik, którego nikt nie zbezcześci. Tym samym pamięć o "żołnierzach wyklętych" trwać będzie w sposób medialny czy w sercach Polaków teraz i w przyszłych pokoleniach.


całość





W Kolbuszowej o  tej tragicznej rocznicy pamiętała tylko nasza (zawsze na miejscu) Biblioteka Miejska,oraz niezależny portal informacyjny Kolbuszowa24. Reszta instytucji zapomniała.Na internetowej stronie UM narty, a na powiatowej (już) ozdoby wielkanocne,MDK wyprzedało wszystkie bilety na jakąś orkiestrę.Korso Kolbuszowskie nie umarło bo sprzedaje na pierwszej stronie  3 nerki.Cepeliada.

 Dlaczego Kardyś z Zubą ,Opalińskim i Burkiem wolą nie pamiętać?A po co im kłopoty? Jeszcze ktoś weźmie przykład z niezłomnych, wstanie na sesji i powie: Ty, Opaliński! Nie wstyd ci brać 1920 zł z naszej kasy za 8 godzin pracy społecznej  w miesiącu? albo Nie róbcie szopek z tymi okręgami tylko dlatego żeby Pik z Frycem nie byli w jednym obwodzie wyborczym - i tak nie przejdą.












sobota, 23 lutego 2013

Prof. dr hab. Włodzimierz Maciąg



Władze Dziekańskie i Rada Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego z wielkim smutkiem zawiadamiają, że w dniu 13 września 2012 roku zmarł Prof. dr hab. Włodzimierz Maciąg wybitny krytyk literacki, historyk literatury i powieściopisarz, w latach 1988-1991 dyrektor, a następnie wicedyrektor Instytutu Filologii Polskiej UJ, w latach 1986-1989 członek Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Profesor Włodzimierz Maciąg urodził się 3 stycznia 1925 w Brześciu nad Bugiem, od 1943 był żołnierzem AK. Więziony po wojnie w sowieckim obozie w Borowiczach, wrócił do Polski w 1946, studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, niebawem też stał się jednym z najbardziej znanych krytyków, znawcą najnowszej literatury, a także monografistą klasyków, takich jak Stefan Żeromski czy Maria Dąbrowska i historykiem literatury PRL. Był współredaktorem „Życia Literackiego", stałym współpracownikiem m.in. „Twórczości" i „Nowej Kultury", członkiem Związku Literatów Polskich od 1952 do 1983 i współzałożycielem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w 1989. W stanie wojennym publikował w czasopismach drugiego obiegu, był też współredaktorem czasopisma mówionego „Na Głos" przy krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej, a w latach 90. „Dekady Literackiej" i „Arki".




Przez szereg lat mieszkał w Kolbuszowej w pierwszym domu przed kinem po lewej stronie taki b. ładny murowany dom . Jego maka mieszkała tam do śmierci . Kto to pamięta?

sobota, 16 lutego 2013

Raport Morgenthaua-Kolbuszowa,pogrom w 1919 roku

Od jesieni 1918 r. przez ziemie polskie przetoczyła się fala antyżydowskich wystąpień. Tylko w listopadzie i grudniu doliczono się ponad stu większych i mniejszych ekscesów, napaści, rabunków,
a nawet mordów/

Wieści o tym, docierające na Zachód, utrudniały działania delegacji polskiej na trwającej w Paryżu
konferencji pokojowej. Zarzuty braku tolerancji i antysemityzmu nie ułatwiały przekonania wielkich
mocarstw, że odradzające się państwo polskie zamierza przestrzegać reguł demokracji i prawa międzynarodowego
w zakresie traktowania mniejszości. Takie oskarżenia kontrastowały z podpisanym przez
Polskę, 28 czerwca 1919, tzw. małym traktatem wersalskim, gwarantującym mniejszościom etnicznym
i religijnym pełnię swobód, opiekę i ochronę władzy państwowej. W tej sytuacji premier i zarazem
minister spraw zagranicznych Ignacy Jan Paderewski zasugerował prezydentowi USA, Thomasowi W.
Wilsonowi2 – z którym łączyły go więzy przyjaźni – by niezależna komisja amerykańska przybyła do
Polski i zbadała kwestię na miejscu. W skład oddelegowanej przez władze amerykańskie komisji weszli
gen. Edgar Jadwin3, Homer H. Johnson4 oraz stojący na jej czele Henry Morgenthau5, znajomy prezydenta
Wilsona. Przebywali oni w Polsce od 13 lipca do 13 września 1919 r. Ze względu na rozbieżności
w ocenie wydarzeń powstały dwa teksty raportu. Pierwszy podpisany przez Jadwina i Johnsona, zaś
drugi przez Morgenthau. Ten ostatni, zwany popularnie Raportem Morgenthau

Kolbuszowa, 7 maja 1919

Już kilka dni przed 7 maja 1919 r. Żydzi z Kolbuszowej obawiali się zajść, bowiem zamieszki
wcześniej miały już miejsce w nieodległym Rzeszowie i Głogowie. Zamieszki te były rezultatem
agitacji politycznej oraz podniecenia, jakie towarzyszyło dochodzeniu w sprawie rzekomego mordu
rytualnego. Dla zapewnienia spokoju 6 maja do Kolbuszowej została przysłana grupa żołnierzy. Rankiem
7 maja duża grupa wieśniaków, wśród których było wielu byłych żołnierzy armii austriackiej,
przybyła do miasta. Po walce, w której zginęło dwóch żołnierzy i trzech wieśniaków, żołnierze zostali
rozbrojeni. Tłum zaczął grabić żydowskie domy i bić każdego napotkanego Żyda. Ośmiu Żydów zamordowano.
Porządek zaprowadzono tego dnia po południu, po przybyciu nowego oddziału żołnierzy.
Jeden z uczestników zajść został przez władze polskie osądzony i skazany.


źródło

sobota, 9 lutego 2013

Wspólna historia zobowiązuje.

Zaledwie kilka kilometrów od północnych granic Rzeszowa leży pewne miasteczko. Powstało 442 lata temu. Przez ponad 270 lat mieszkali w nim wspólnie chrześcijanie i żydzi. Jedni i drudzy obchodzili własne święta, mieli swoje organizacje, żenili się i wychodzili za mąż tylko we własnym gronie. Ale kiedy na miasteczko spadł pożar, powódź, zaraza, czy głód cierpieli wszyscy – i jedni i drudzy.
....
  270 lat wspólnej historii zobowiązuje. Zobowiązuje do zachowania pamięci o dawnych sąsiadach. I właśnie w tym celu powstała ta strona.
 >> kliknij tutaj<<


Wstyd przyznać, ale my nie zrobiliśmy nawet tyle.



Autorem strony jest młody nauczyciel historii mieszkający w Raniżowie a uczący w Liceum Samorządowym w Głogowie,pan Dawid Rosół. Zorganizował nawet wystawę która krąży po  głogowskich szkołach.




 Czyli można...
Warto się zastanowić dlaczego taka strona i taka wystawa nie może(?) powstać w Kolbuszowej.

sobota, 2 lutego 2013

Wywiad z Normanem Salsitzem








Kilkugodzinny wywiad  z Salsitzem.Niesamowity dokument  przybliżający to co działo się  tu kilkadziesiąt lat temu.
>> kliknij tutaj<<


Przykro że my nie mamy nic...

To co mówi Salsitz jednak przeraża.Z grupy 125 Żydów którym udało się uciec wojnę przeżyło tylko sześciu.Trzy dni po wyzwoleniu (wg jego relacji) dwóch z nich wróciło do Kolbuszowej i zostało zabitych  przez jednego z prominentnych mieszkańców miasteczka " Zielińskiego". (cześć czwarta 1,24.57.00 ) Salsitz zastanawia się jak my Polacy mogliśmy im to zrobić.(1.43.50.00)
Warto przegrać ten film  i zrobić do niego tłumaczenie, i co najważniejsze zweryfikować słowo po słowie, to co mówi Norman Salsitz.


sobota, 26 stycznia 2013

Michał Swoboda






Michał Zbigniew Swoboda (ur. 24 września 1910 w Kolbuszowej, zm. 15 stycznia 1982 w Poznaniu) – polski filolog klasycznyliteraturoznawca-latynista, znawca poezji augustowskiej, autor prac naukowych z zakresu latynistyki i współautor czterotomowegoSłownika grecko-polskiego pod redakcją Zofii Abramowiczówny.

Urodził się 24 września 1910 roku w Kolbuszowej[1] w rodzinie Władysława Ernesta Swobody, urzędnika skarbowego, i Emmy Ludmiły z domu Ergietowskiej, nauczycielki.
W rodzinnej miejscowości ukończył w roku 1929 Prywatne Gimnazjum Klasyczne należące do Okręgu Szkolnego Lwowskiego z siedzibą kuratora we Lwowie[2], w którym
w tym czasie (rok szkolny 1928-1929) uczył języka polskiego poeta Mieczysław Jastrun, a wcześniej starszy brat poety, dr Jerzy Gierowski. 

Książki[edytuj]




sobota, 19 stycznia 2013

Ojciec i syn

Stosunkowo mało znanym wydarzeniem jest fakt, że razem z Janem Bytnarem 23 marca 1943 r. w ich warszawskim mieszkaniu został aresztowany jego ojciec Stanisław Bytnar. Ojciec „Rudego”, urodzony w 1897 r. w miejscowości Ostrów koło Przeworska, był harcerzem, żołnierzem Legionów Polskich i nauczycielem. W dniu 13 maja 1943 r. jako więzień Pawiaka został przywieziony do KL Auschwitz w transporcie liczącym 337 osób. Wraz z nim zostali przywiezieni, aresztowani po akcji „Pod Arsenałem”, m.in. ppłk. Adam Englert – historyk, dyrektor Archiwum Miejskiego, Antoni Olszewski – Dyrektor Wydziału Technicznego Zarządu Miejskiego i Jan Starczewski – dyrektor Wydziału Opieki i Zdrowia tegoż Zarządu.


Stanisław Bytnar był więziony w KL Auschwitz II-Birkenau. W obozie oznaczono go numerem 121389 i pracował w komandzie „K-365 Wagner Strassenbau”, zajmującym się budową dróg obozowych. Został zastrzelony przez konwojentów SS, podczas Marszu Śmierci w styczniu 1945 r., kiedy najprawdopodobniej osłabł i nie miał już sił, aby iść dalej.


sobota, 5 stycznia 2013

Naftali Saleschutz - Norman Salsitz



Historia pana Saleschutza nie jest do końca wyjaśniona,opisana.Zamieściliśmy wspomnienia o nim naszej wspaniałej regionalistki pani Haliny Dudzińskiej >> kliknij tutaj<< ,oraz krótką biografię z amerykańskiego lokalnego dziennika która ukazała się po jego śmierci. >> kliknij tutaj<<

Poniżej jeszcze  inne spojrzenie opisane przez pana Doriana Pika;

Dyrektor opowiedział mi o Naftalim Saleschuetzu, któren urodził i wychował się w Kolbuszowej. W czasie wojny nasz bohater prześladowany przez gestapo uzyskał dzięki życzliwości księdza Dunajeckiego tzw. "aryjskie papiery". Wobec tego cudem uniknął śmierci. Po czym Naftaliemu udało się nawet wstąpić do AK. Panowało wtedy jednak przekonanie, że jeśli Rosjanie wkroczą do Polski, to Żydzi wydadzą akowców w ręce NKWD. Toteż jeden z kolbuszowskich żołnierzy otrzymał zlecenie zabicia Naftaliego. Saleschuetz został ranny. W obronie własnej zabił Polaka, który miał zabić jego. Teraz, po latach, Żyd przyjechał do Kolbuszowej i przywiózł taśmę z nagraniem, o którym wcześniej wspomniałem. Przy tej okazji spotkał się z rodziną pechowego żołnierza z Kolbuszowej. Wszyscy wyjaśnili sobie, że takie były czasy i tak naprawdę, to wielka szkoda, że doszło do takiej sytuacji. Kolbuszowska rodzina i Naftali wybrali się wspólnie na grób nieszczęśnika. Cóż, takie były czasy. W obronie własnej człowiek mógł posunąć się do wszystkiego...

sobota, 29 grudnia 2012

Kolbuszowski zamek


W 1616 r. dobra kolbuszowskie nabyli Lubomirscy, którzy wznieśli tu swoją rezydencję otoczoną obwarowaniami. Wcześniej majątkiem, złożonym z dwóch doskonale prosperujących folwarków, zarządzali Tarnowscy. Włączenie Kolbuszowej z kluczem do jednego z największych w ówczesnej Rzeczypospolitej latyfundiów Lubomirskich dało początek znacznemu rozwojowi miasta.

W latach 1690-1698 Józef Karol Lubomirski rozpoczął przebudowę i modernizację rezydencji kolbuszowskiej. Prace zlecono najwybitniejszemu wówczas architektowi w Polsce Tylmanowi z Gameren. Wzniósł on jedną z ciekawszych w ówczesnej Polsce rezydencji magnackich. Jak pisał w 1787 r. kapitan armii cesarskiej, "był to budynek dwupiętrowy, drewniany, zaopatrzony we wszelkie możliwe wygody i spojony w ten sposób olbrzymiemi, żelaznemi śrubami, że z łatwością można go było rozebrać i przenieść na inne miejsce”. Kolejnymi właścicielami dóbr kolbuszowskich zostaliSanguszkowie. Drewniana rezydencja uległa znacznym zniszczeniom podczas konfederacji barskiej w 1769 r. Pod koniec XVIII w. Kolbuszowa przeszła w ręce Tyszkiewiczów. Pozostałości dworu zostały rozebrane, ogród włoski zlikwidowany, a przedpole uporządkowane.

Obecnie po kolbuszowskim zamku pozostały tylko fosy wypełnione wodą. Za oficyną, w której mieści się dyrekcja Muzeum Regionalnego, wśród gęstych zarośli, pozostał zniwelowany, prostokątny plac z trzech stron otoczony fosami. Koło ronda przy rynku, w miejscu, gdzie stoi szkoła, w czasach świetności dóbr kolbuszowskich znajdował się staw dworski z groblami spacerowymi, zwany wówczas"Morzem Czerwonym".

Zamek kolbuszowski zapisał się w historii Polski wydarzeniem znanym jako “transakcja kolbuszowska”. To w jego progach 9 grudnia 1753 r., na zjeździe magnatów z całej Polski, nastąpiło rozdarowanie dóbr ostatniego ordynata - Janusza Aleksandra Sanguszki, obejmujące województwa bracławskie, kijowskie i wołyńskie. Transakcja ta stała się powodem licznych procesów sądowych, zakłóciła kilka Sejmów Rzeczypospolitej, stała się niemal kwestią narodową za czasów Augusta III. Ostatecznie kres zatargom położyła Konstytucja z 1766 r. zatwierdzająca wolę ordynata.

sobota, 15 grudnia 2012

Kolbuszowa tuż przed stanem wojennym.

W 1981 roku władze dążyły  za wszelka cenę do konfrontacji, po to aby mieć podkładkę do wprowadzenia stanu wojennego.

W tym kontekście ciekawe są wspomnienia pana Tadeusza Kensego:


26. lub 27. listopada 1981 r. przyjechaliśmy w nocy do Kolbuszowej, zobaczyć, jak przebiega tam chłopska okupacja gminnego urzędu. Przed drzwiami stali dwaj zmarznięci wartownicy z biało-czerwonymi opaskami na rękawach, żadnego z nich akurat nie znałem. Pokazałem im swoją legitymację członka prezydium MKR i przedstawiłem się. Usłyszałem: -"Nie wejdziecie!" Zapytałem dlaczego, - "Bo mamy zakaz wpuszczania kogokolwiek, aż do rana!" Ja na to: -"Kto zabronił?" Popatrzyli po sobie niepewnie: - "No, pan rzecznik prasowy, zabronił". Zdziwiłem się: - "To nie przewodniczący komitetu strajkowego (już nie pamiętam teraz, czy był nim Jan Dul, czy też Franciszek Bajor), tylko - rzecznik prasowy?", - "Tak, bo pan rzecznik poszedł spać i nie wolno go budzić!", - "A kto jest tym rzecznikiem?", -" Pan Jacek Hansel*". Już wszystko zrozumiałem: - "Budzić go!" - ryknąłem i wpadliśmy do środka. Usiedliśmy w świetlicy; po jakimś czasie przyszedł rozespany Hansel, za nim prawie wszyscy członkowie komitetu ( jak pamiętam - żadnego z Dulów wtedy tam nie było). Poprosiłem o krótkie sprawozdanie i przede wszystkim o pokazanie strajkowych postulatów. Postulaty bywały różne; czasem, jak na "strajku rzeszowskim" wyraźnie się samoograniczające, ale czasem, jak wtedy właśnie w listopadzie w Łańcucie, Leżajsku i przede wszystkim w Ropczycach - bardzo dobre; jasne, odważne, niektóre szczegółowe, w ważnych ludzkich sprawach, ale niektóre już - systemowe; zmierzające do zmuszenia władzy nie tylko do politycznych ustępstw, ale i do odzyskiwania przez obywateli lokalnej samorządności (pięknym tego przykładem jest tekst porozumienia zawartego w Ropczycach w nocy z 4/5 grudnia, choć rychło stan wojenny jego ustalenia zmiótł). Ale w Kolbuszowej było tej nocy zupełnie inaczej; dostałem wymiętą kartkę z zeszytu, na niej było zapisanych niechlujnie pięć (słownie: pięć!) punktów. Zanim przeczytałem, zapytałem: -"To po to tych kilka gmin strajkuje, dla tych pięciu spraw?" Członkowie komitetu strajkowego popatrzyli po sobie niepewnie; -"Te są najważniejsze" - oświadczył rzecznik prasowy. Zacząłem je czytać; trzy pierwsze dotyczyły - co było jasne, bo wymienione było nazwisko - własnych spraw Hansla (!), postulat czwarty, sprawy (jak udało mi się dopytać) jakiegoś jego szwagra, czy też kuzyna, i tylko jeden, ostatni - jakiejś drobnej sprawy innego człowieka, dla Jacka obcego. Cóż; demokracja jest raczej uznawana (choć nie przez wszystkich) za cenną zdobycz ludzkości ale też - dość trudną w praktycznym stosowaniu ... . 

*Jacek Hansel (wg zapisów w źródłach IPN) ur. 29 maja 1943 r. w Stalowej Woli, technik-rolnik, pierwszy przewodniczący koło wiejskiego "Solidarności Wiejskiej" w Mazurach. W latach 1973-1974 zarejestrowany przez SB jako TW (tajny współpracownik) "Maria" do operacyjnego zabezpieczenia "Zelmeru". Od stycznia do 14. grudnia 1981 r. zarejestrowany jako TW "Jackowski", a od 10. września 1982 r. - także jako KO (kontakt operacyjny) "Hrabia". W roku 1985 uznany przez SB jako nieużyteczny i usunięty z sieci OZI (osobowych źródeł informacji).


czwartek, 13 grudnia 2012

Miękkie serce posła Chmielowca

Ponieważ w maglu wszyscy urodziliśmy się po 13 grudnia 1981 roku, to za wiele nie  wiemy, co się wtedy działo.
Zaglądnęliśmy więc do wspomnień z tego okresu miejscowych  notablów.


– 13 grudnia 1981. Co pan robił tego dnia? Tylko szczegóły proszę, żadnych ogólników – zwróciliśmy się do posła Zbigniewa Chmielowca (PiS).
– Doskonale pamiętam ten dzień.
I przez 10 minut słuchaliśmy, gdzie był, u kogo, jak długo, ile spał, kto go zbudził, co jadł, gdzie pojechał i z kim rozmawiał. Gdy zaczęliśmy zadawać pytania, poseł wyrzucił z siebie wspomnienia, których wyborcy nie znajdą w jego życiorysie.
– W stanie wojennym... myśmy jako wojsko patrolowali ulice... z milicją. Ciężkie czasy to były.
– Nie czuł pan dyskomfortu stojąc po drugiej stronie barykady? Wiemy, że był pan wtedy w „Solidarności”. Z jednej strony działacz opozycyjny, z drugiej zaś ramię w ramię z MO?
– Robiłem, co mi kazali.
– Zgarnialiście ludzi z ulic?
– Jednego pamiętam. Z wesela chłop wracał. Pijany trochę, ale to po godzinie milicyjnej i musiał ponieść jakieś konsekwencje. Zwinęliśmy go na komendę, ale co potem z nim zrobili to nie wiem. Dziś chyba bym tego nie zrobił.
– Chyba? Raczej na pewno!
– Chyba.
– Co jeszcze pan pamięta? Proszę mówić.
– No jeszcze jednego pamiętam. Dostaliśmy cynk, że przestępca jest w jakimś budynku. Szedłem na szpicy, krótką broń ostrą miałem. Dzięki Bogu facet uciekł nam przez okno,
bo chyba... musiałbym go zastrzelić. Ja się nie nadawałem do tej roboty. Za miękkie serce mam.


całość
oryginalne źródło





piątek, 30 listopada 2012

Kolbuszowski rynek -wczoraj i dziś

Użytkownik Youtube "ŚlicznyDzień" włożyła/włożył wiele trudu aby przybliżyć nam historię kolbuszowskiego rynku.
Kawał niezłej  roboty.Dzięki!!!