Pierwsze i największe wrażenie zawsze robiły w Kolbuszowej ... drzewa i wszechobecna zieleń.Dzisiaj jak najwięcej się wycina bo niestarcza już miejsca dla eurokostki.
Podobno w Kolbuszowej królowały kiedyś ... morwy.Czy ktoś to jeszcze pamięta?Klony przy "dwójce"? Z których dzieciaki robiły helikoptery i noski?Lipy wzdłuż "starego szpitala"?Wierzby?Topole koło kościoła?Olchy ,brzozy wzdłuż Nilu?Wszystko wycięte.
Zniszczyliśmy,niszczymy to co jest naszym bogactwem urokiem tego miejsca.
W Kolbuszowej, ochronie środowiska, ktoś robi "krecią robotę"!
OdpowiedzUsuńPamiętam: morwy w ogródku jordanowskim i przy Urzędzie Miejskim...
OdpowiedzUsuńbo nasze władze mają wieś na codzień albo w złych wspomnieniach a miasto kojarzy im się z cementem, brukiem, cegłą, dlatego robią pustkę a przy okazji zarabiają na tym (prywatnie), do szkoły chodzili w późniejszym wieku więc nie wiedzą, że drzewa to naturalne płuca miasta i naturalny parasol przed słońcem. Szkoda mówić, kto nami rządzi! Krakusy nie pozwolili na coś takiego bo się ludzie trzymają razem i mają wielkomiejską swiadomość wartości przyrody. Pozdrawiam
UsuńKlony przy dwójce są nadal morwy przy cmentarzu a innych gatunków tez nie brakuje. Dzieciaki wysyłają teraz SMS-y ,dawniej były klocki z drewna teraz komputery i konsole . świat się zmienia.Nie zauważyłeś ? Zamiast klonów przy dwójce powinna być zatoka parkingowa a topole stanowiły zagrożenie i źródło liści do sprzątania dla mieszkańców. Zapytaj kogokolwiek przy Grunwaldzkiej. A drzewa mamy wszędzie dookoła, tak jest dobrze. Problemem są ludzie ,którzy palą plastik (nie węgiel).
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcą w całości.
OdpowiedzUsuńJeśli choodzi o opał - spacer wieczór po naszym mieście to koszmar, czarne kłębiaste chmury z kominów i duszący dym, nietrudno sprawdzić, kto nas truje systematycznie. Maglu - ekologu, walcz z tym, co szkodzi najbardziej.
Drzewa na Rynku są, teraz mniej zieleni, zima się zbliża)
Magla tylko interesuje nagonka na ludzi na stanowiskach, a ze normalni ludzie przyczyniaja sie do zatruwania srodowiska to juz tego ni widzi. Co innego biogazownia albo wiatraki to sa jego tematy ktorymi zyje.
UsuńPotrzebny jest kompleksowy plan ochrony środowiska dla całego miasteczka.Kto ma to zrobić? Kto jest za to odpowiedzialny?Do czyich zawodowych obowiązków to należy?
UsuńPalę w domu węglem, i drewnem i muszę przyznać, że jak wychodzę na zewnątrz to śmierdzi i leci na sąsiadów, którzy kopcą innym. Takie domino. Odpady segregujemy z rodziną już od 14 lat odkąd się przeprowadziliśmy do naszego domu. Problem mam inny i są nim ścieki, które niektórzy sąsiedzi odprowadzają na dziko do rowu. Skoro ja mogę mieć szambo to czemu oni nie mogą. Czemu nikt tego nie kontroluje. Sprawę zgłaszałem kilka lat temu w urzędzie to mi dano do zrozumienia że to bardzo niewygodny temat dla burmistrza bo nie ma kanalizacji.
OdpowiedzUsuńwystarczy nad rzeką w pobliżu ujścia ścieków zasadzić wiklinę. Skutecznie neutralizuje zarówno zapachy jak też trucizny. Tanio a skutecznie. Nawet sam to zrób, dla własnej wygody.
UsuńPamiętacie śmierdzącą serwatkę z mleczarni?Pokrzywy wzdłuż nilu?Meneli śpiących w żywopłotach?Menelskie legowiska obok WC?
OdpowiedzUsuńTen zapach moczu z tutejszej studni?
Wydać 9 milionów aby przepędzić meneli spod studni to chyba niezbyt mądry pomysł.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuńzapach serwatki był związany z oczyszczalnią ścieków a i tak można było zachować naturalną oczyszczalnię, tanio bo tylko wikliny zasadzić nad Nilem. Nie wylewał by, nie zatapiał i byłby czysty. Teraz nie masz zapachu serwatki ale wdychasz 100 trucizn chemicznych.
Usuńw Kolbuszowej brakuje gospodarza na stanowiskach i efektem jest trwonienie europieniędzy na dewastacje przyrody, drzew, które rosnąć muszą latami...
UsuńWstyd się przyznać do tego miasta. Jakoś Mielec potrafi, Rzeszów dba o czystość i zieleń a Kolbuszowa odwrotnie- robi cmentarzysko z pięknego kiedyś miasta.
Były piękne morwy w ogródku jordanowskim, był cudny kasztanowiec i wszystkie dawały cień, można było przebywać tam z dziećmi bez obawy o udar słoneczny. Neutralizowały spaliny z bliskiej ulicy. Rynek był zadrzewiony, lipy rosły. Nad rzeką za szkołą rosły zabytkowe wiązy dające schronienie ptakom i ochraniały szkołę przed powodzią. Nie wiadomo jakie myślenie mają władze kolbuszowskie. Pewnie nie chciało się liści sprzątać w jesieni. Wszędzie były drzewa i robiły wrażenie mądrego miasta póki nie zaczęli rządzić ci, co do szkoły chodzili tylko po papierek a nie po wiedzę. Aż się serce kraje patrząc na to pustkowie od rynku począwszy przez kościół a dalej przez ulicę Obrońców Pokoju gdzie rosły cudne topole. Nigdzie cienia w lecie nie ma. Nigdzie odpocząć. Kamień na kamieniu!
UsuńCiesz się, że nie 15!
OdpowiedzUsuńprzesadzasz z tą tęsknotą za drzewami, akurat poprzedni dziki gąszcz na rynku nie pasował do tradycji (porównując ze stanym przedwojennym), a i tak teraz ciągle jest więcej drzew niż wtedy.
OdpowiedzUsuńa gdzie jest więcej? Nawet w lesie nie ma bo są tylko na obrzeżach lasów a środek PUSTY! Rozszabrowany
Usuń