Po wyborach dla wszystkich było oczywiste, że nic w Kolbuszowej się nie zmieni.
Będzie po staremu. Romaniukowe pójdą z "PiS" (wiadomo za co), a
Józef Fryc będzie jak zwykle żelaznym wiceprzewodniczącym.
Najbardziej na takie rozwiązanie uparł się burmistrz Zuba, dla którego ( z jakiś względów) stanowisko wiceprzewodniczącego rady było zarezerwowane dla Człowieka Roku.
Ten pan jest tak długo w kolbuszowskim samorządzie, że wszyscy przyzwyczaili się, że ten taboret mu się po prostu należy.Jest to o tyle dziwne, że narzekamy na to czego (nie)zrobił burmistrz
Zbigniew Chmielowiec, oraz na to co zrobił burmistrz
Jan Zuba, a
Józef Fryc zawsze niewinny. Pomimo tego, że (w ten czy inny sposób) kontrolował radę miejską, przez którą przechodzi (przynajmniej teoretycznie) wszystko.
Azaliż... ruszyła giełda w Nowym Jorku i światła na Manhattanie świeciły się wyjątkowo długo.
Padały różne nazwiska , kombinacje, permutacje a nawet i wariacje.Nie chcę tego nawet opisywać bo włosy stają dęba od tego co niektórym ludziom się marzy.
Burmistrz Zuba rozmawiał (dla niepoznaki) ze wszystkimi i na wszelki wypadek witał się z niedźwiedzia. Sprawdzał w ten sposób ,czy ktoś nie ma przy sobie, słynnego dyktafonu redaktora
Pawła Galka z
Super Nowości. Swoją drogą, redakcja mogłoby kupić mu coś bardziej poręcznego.
Na koniec okazało się, że wiceprzewodniczącym rady nie musi być już Józef Fryc (temu panu dziękujemy), ale może nim zostać
Krzysztof Wójcicki od Karkutowych.
Burmistrzowi spodobało się, że ma tak jak i on wysokie czoło, Kaczmarczykowi, że jest jego sąsiadem, a wszystkim pisowcom że ... lubi koty.Jedynie radny historyk regionalista marudzi, że jest on przeciwnikiem podwyżki diet, ale jak widać na załączonym obrazku, nawet Wójcicki wszystkim nie dogodzi.
Tak więc po ulicach 22 lipca, Gwardii Ludowej, przyszła pora i na inne relikty słusznie minionej przeszłości.
W ten sposób kończy się w Kolbuszowej pewna era, za którą na pewno nie będziemy tęsknić.
Jutro
Święto Niepodległości, będzie co świętować.