- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
niedziela, 3 sierpnia 2014
Elegia o... (chłopcu polskim)
Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20. III. 1944 r.
Krzysztof Kamil Baczyński
Baczyński zginął w niedzielę 4 sierpnia około 16.00-16.30 na pierwszym piętrze przy środkowym oknie narożnika od Placu Teatralnego i Daniłowiczowskiej. Otrzymał postrzał tuż nad lewym okiem i pocisk odłupał część koci czołowej”. Wieczorem odbył się pogrzeb w gruzach Ratusza. Ciało było zakryte papierem. Przyszło 20-25 osób.
Wiadomość o śmierci męża nie dotarła do jego żony. Barbara, ciężko ranna w głowę 24 VIII umierała ściskając w ręku tomik wierszy męża i dyplom podchorążówki /niewielki kartonik/, na którym zostały ślady jej krwi. Prawdopodobnie spodziewała się dziecka.Zostali pochowani we wspólnym grobowcu na warszawskim cmentarzu wojskowym – Powązki, opodal kwatery batalionu „Zośka”.
Gdyby Baczyński przeżył wojnę, to zostałby aresztowany przez U.B. Przyszli po niego kiedy już nie żył.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miłość
OdpowiedzUsuńO nieba płynnych pogód,
o ptaki, o natchnienia.
Nie wydeptana ziemia,
nie wyśpiewane Bogu
te drzewa, te kaskady
iskier, ten oddech nieba,
w ramionach jak w kolebach
zamknięty. Jak cokoły
drzewa z szumem na poły;
serca jak dzbany łaski,
takie serca jak gwiazdki,
takie oczu obłoki,
taki lot - za wysoki.
Słońce, słońce w ramionach
czy twego ciała kryształ
pełen owoców białych,
gdzie zdrój zielony tryska,
gdzie oczy miękkie w mroku
tak pół mnie, a pół Bogu.
Twych kroków korowody
w urojonych alejach,
twe odbicia u wody
jak w pragnieniach, w nadziejach.
Twoje usta u źródeł
to syte, to znów głodne,
i twój śmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.
8 września 1942 r.
Krzysztof Kamil Baczyński