Można oczywiście przyjąć za dobrą monetę tłumaczenia wójta że wynajmował wprawdzie pokój stołowy firmie ,ale tylko przez 3 miesiące i tylko za drobne 300zł.Ciekawe jednak gdzie byłaby dziś siedziba spółki, gdyby tej afery nie ujawniło Korso?Można uwierzyć, że małżonka wójta kupiła kawałek ziemi, gdzie miała stanąć biogazownia przez czysty przypadek.Wszak ludzie wygrywają na loterii miliony.Zdarza się więc jak widać to nawet żonom wójtów.Tylko dlaczego ją odsprzedała po publikacji o tej sprawie w Korso?I dlaczego tylko ze względów osobistych a nie na dlatego, że był tu oczywisty konflikt interesów z tym co robi jej maż jako wójt?
Teraz wmawia się mieszkańcom że "zbywa" się tylko kilka niewiele wartych arów ugorów,choć w rzeczywistości chodzi tutaj o 5% spółki bioenergia Dzikowiec ,a te udziały są już teraz znacznie więcej warte.
Moim zdaniem właściciele spółki + tajemniczy cichy wspólnik, mieli bardzo prosty plan na biznes.
Kupić na drugim końcu Polski ziemię za psie pieniądze i korzystając z przychylności miejscowych władz
załatwić bez problemów wszystkie formalności prawne pod budowę biogazowni. Później zobaczyć co się będzie działo.Jeśli dostaną dotacje z funduszy UE to ruszy budowa,jeśłi nie ,to zawsze można sprzedać spółkę jako gotowy produkt i zostanie kilkaset tysięcy w kieszeni.Teraz najwyraźniej przerabiamy wariant drugi.
Co to oznacza dla mieszkańców?Ono niewiele.W pierwszym wypadku budowa wlekła by się latami i powstało by coś za pół ceny z otwartym śmierdzącym procesem technologicznym.To już raczej nie grozi.
W drugim wypadku, ktoś to kupi i należy się modlić że ma pieniądze i wie jak wybudować nowoczesną biogazownię.Takich ofert jest jednak na rynku przynajmniej kilkanaście, więc sukcesu w sprzedaży nie wróżę.Podejrzewam więc, że stosunki między rodzinami państwa Pastułów i Klechów mocno się ochłodzą.
Wójt zaś na pięknych (przepięknych wręcz) terenach inwestycyjnych ,paść będzie przez kolejne 20 lat miejscowe barany.
![]() |
Pieluchy i politycy powinni być często zmieniani.(Z tych samych powodów.) |