Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziemia Kolbuszowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziemia Kolbuszowska. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczne zwyczaje Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2002 rok, s. 12

Po wspólnej modlitwie, gdy ukazała się na niebie pierwsza gwiazda, łamano się opłatkiem składając sobie nawzajem ser­decznie życzenia. Starano się, by wieczerza wigilijna przebiega­ła w serdecznej i miłej atmosferze. Obowiązkowo były dawniej po­dawane potrawy: barszcz z grzybami, kapusta z ziemniakami i gro­chem, kasza jaglana lub tatarczana, pierożki z różną nadziewką, obowiązkowo potrawy z ryb: gotowane, wędzone lub smażone. W czasie jedzenia resztki odkładano dla bydła. Po wieczerzy pito wodę z wygotowanych owoców: jabłek, gruszek czy też śliwek. Po pośniku gospodyni z córkami szła do obory, dając każdemu bydlęciu kawałek chleba i resztki z wieczerzy wigilijnej.

Przed pasterką był czas różnych wróżb. Dziew­częta i chłopcy przepowia­dali sobie zamążpójście względnie ożenek. Kawale­rzy rachowali "dranki" w płocie mówiąc: panna-wdowa, panna-wdowa ... To się im dostawało, co zostawało na końcu /panna lub wdo­wa/. Dziewczęta znów przynosiły do mieszkania naręcze polan i liczyły: ka­waler - wdowiec, kawaler -wdowiec... Ostatnie polano wskazywało wynik. Wycho­dziły też na pole i nasłu­chiwały, z której strony za­szczeka pierwszy pies, więc rzekomo z tamtej strony miał przyjść kawaler. Przed pa­sterką chłopcy na wsi robili różne psoty, zbytki gospoda­rzom: wynosili bramy z par­kanu i ukrywali w ślepych zaułkach. To znów zamalo­wywali dziewczętom okna wapnem czy czymś gorszym czy też płatali inne figle i psikusy. W niektórym domach po pasterce wszyscy domownicy spali poko­tem na sianie czy słomie, którą przyniesiono przed pośnikiem.

Dawniej uważano, że w dzień Bożego Narodzenia nie nale­żało wykonywać żadnych porządkowych robót w mieszkaniu, nawet podgarniać śmieci w kąt. Gospodarz domu rano napeł­niał ceberek czy dużą misę wodą i wszyscy domownicy zmywa­li twarz, aby byli gładcy i nie mieli wrzodów. W dniu Bożego Narodzenia nie wybierano się do nikogo z wizytą, nie odwie­dzano nawet bliskich osób w rodzinie, lecz przebywano w domu i śpiewano pieśni bożonarodzeniowe.

W dzień świętego Szczepana o świcie gospodarz zbierał sia­no czy słomę z izby i zanosił do obory, by kolędnicy nie zastali śmieci w domu. Tego dnia już wcześnie rano chodzili pojedyn­czo lub grupowo po domach po kolędzie, wchodząc rozrzucali owies po mieszkaniu i składali życzenia domownikom. Otrzy­mywali za to pieczywo lub datki pieniężne.

Chodzono też po kolędzie grupowo z szopką lub gwiazdką kolędniczą, ze śpiewaniem kolęd i inscenizowaniem widowisk. Kolędowały także zespoły dorosłych mężczyzn z Herodem, coś w rodzaju teatrzyku. Dzień św. Szczepana przeżywano radośnie. Odwiedzano się wzajemnie, ucztowano, śpiewano pieśni kolęd­nicze, składając sobie serdeczne życzenia.

JÓZEF SUDOŁ


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wigilia u Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2001 rok, s. 19

W wigilię ludzie wstawali wcześnie rano i wykonywali różne czynności w domu i w zagrodzie, by w przyszłym roku także było się rześkim i chętnym do pracy. W tym szczególnym dniu babcie i dziadkowie zabraniali domownikom pożyczać zapałek, soli, cukru czy czegokolwiek od sąsiadów, znajomych lub przyjaciół z obawy przed niedostatkiem w domu w przyszłym roku, a także z oba­wy przed czarami. W wigilię Bożego Narodzenia wszystkich obowią­zywał ścisły post, z wyjątkiem dzieci. Tego dnia już od rana gospody­nie przygotowywały wieczerzę wigilijną, inaczej zwaną pośnikiem. Mężczyźni robili różne prace w zagrodzie. Przed zmrokiem gospodarz wnosił ze stodoły do izby snop żyta lub owsa i stawiał go w kącie, a wiązkę siana kładł pod stołem. Gospodyni przynosiła dzieżkę chlebo­wą i stawiała ją na ławie lub na stole z bochenkiem chleba, by go nie brakowało w nadchodzącym roku. Stół nakrywano białym obrusem, pod który ścielono siano. Na stole kładziono pęczek opłatków. W nie­których chałupach istniał zwyczaj kładzenia przez pastucha wiązki ły­żek na stole, by krowy pasły się gromadnie a kurczęta trzymały się kwoki. W innych domach, po pośniku wiązano łyżki słomą w tym sa­mym celu.

W wigilię, gdy dom odwiedził, jako pierwszy w tym dniu mężczy­zna to oznaczało, że nadchodzący rok będzie obfitował w dostatek. Natomiast, gdy pierwszym gościem była kobieta, to wprost przeciwnie. Przy stole wigilijnym rodzina zbierała się wraz z pojawieniem się pierw­szej gwiazdy. Wieczerzę - pośnik rozpoczynano wspólną modlitwą, dzię­kując Bogu za przeżyty miniony rok, po czym gospodarz domu rozpo­czynał dzielenie się opłatkiem i składania życzeń każdemu, zaczynając od najstarszego do najmłodszego. Później życzeniami wymieniali się między sobą pozostali domownicy. Następnie zasiadano do stołu zo­stawiając jedno puste miejsce dla spóźnionego gościa. Przy wigilijnym stole wszyscy starali się tworzyć miły nastrój, żartować, uśmiechać się serdecznie, by w kolejnym roku w rodzinie było wiele przyjemnych i szczęśliwych dni. Gospodyni podawała na stół przygotowane posiłki: chleb, ziemniaki, barszcz z grzybami, kapustę z grochem, kaszę prośnianą, pierogi z kaszy, rybę i kompot z suszonych owoców. Ilość po­traw na wigilijnym stole zależała od zamożności rodziny, ale starano się by było ich dwanaście. Po wieczerzy gospodarz zbierał resztki ze stołu, dodawał chleb oraz opłatek specjalnie upieczony ze śrutą i karmił tym domowe zwierzęta. Starsi ludzie mówili, że w wieczór wigilijny zwie­rzęta mówią ludzkim głosem, więc dzieci podchodziły pod drzwi obo­ry i nasłuchiwały, chcąc to sprawdzić. Po pośniku gospodarz szedł z drugą osobą do ogrodu, żeby porozmawiać z drzewami owocowymi. Każde z nich pytał: „Będziesz rodziło owoce? Ściąć cię czy zostawić?” Druga osoba odpowiadała zza drzewa: „Nie ścinać, będę rodziło". I tak drzewa ułaskawiano, nie ścinano, a następnie obwiązywano słomianym powrósłem na dobry urodzaj.

Po wieczerzy panny wróżyły sobie o swoim ewentualnym zamążpójściu. Moczyły kromkę chleba w wodzie i podawały psu. Ta, od któ­rej pierwszej ją wziął pierwsza miała wyjść za mąż. Każda przynosiła do izby drewniane szczapy z drewutni, ile się zmieści w rękach, licząc je już w domu (po dwie): „para, nie para". Jeśli ostatnią wyliczoną była „para", dziewczyna wyda się w przyszłym roku, jeśli „nie para" - przeciwnie. Wychodziły także na podwórze i nasłuchiwa­ły, z której strony usłyszą szczekanie psa, bo z tej miał przyjść kawaler. Chłopcy - kawalerowie także wróżyli sobie po pośniku. Liczyli szta­chety czy dranice między słupami w płocie mówiąc: panna - wdowa. Ostatnia dranica czy sztacheta mówiła, kim będzie przyszła żona (pan­ny liczyły tak samo, mówiąc przy tym: kawaler - wdowiec"). Po tych ceremoniach matka z dziewczętami sprzątały izbę. Chłopcy odwiedza­li kolegów, starsi szli do swoich przyjaciół na gawędy, wspomnienia i rozmowy. Przed północą udawano się na pasterkę. Po powrocie do domu rozścielano siano lub słomę na podłodze i wszyscy - jak kazała tradycja - kładli się na niej spać.

JÓZEF SUDOŁ