Z polskiego na nasze- zaproponuje obniżenie diet radnych.
Jak obiecał , tak zrobił. Niestety reszta radnych nie po to trudziła się, żeby dostać się do rady-propozycję zignorowano.Im się należy jak chłopu ziemia, za cholernie ciężką pracę raz w miesiącu.
Dlatego pan Mirosław zaproponował na sesji rady, trochę inny pomysł.
Chce stworzyć fundusz stypendialny, na który radni wpłacaliby część swoich diet. Z niego wypłacana byłyby pomoc finansowa dla ambitnej uzdolnionej młodzieży.Kilka osób w Maglu by się nawet na to załapało.Co jak co, ale ambicji to nam przecież odmówić nie można.
Radny Kaczmarczyk zasugerował, żeby radni wpłacali przynajmniej po 400 złotych miesięcznie od łebka.
Cool!
Po tej propozycji nastała jednak na sesji rady miejskiej cisza jak makiem zasiał. Nawet radny emeryt Józef Fryc, zawsze mający coś do powiedzenia jakby się skurczył i udawał że go nie ma.Nikt nie poparł propozycji, nawet nikt się nie odezwał.
To wiele mówi o intencjach naszych (jakże) drogich radnych.
Wszystko spisała, a nawet opisała, miła naszym sercom , nadzieja kolbuszowskiego dziennikarstwa (z Rzeszowa)- pani Anna Pocałuń w Korso Kolbuszowskie.Teraz rozumiemy, dlaczego redaktor Paweł Galek, zaczął nagle pojawiać się na sesjach miasta i powiatu.Jesteśmy tego samego zdania.Sami liczymy na jakie sowite stypendium od radnego Kaczmarczyka, aby zaprosić panią redaktor na obiad w Galicji.
Azaliż...
Nie tak (przecież) dawno temu, młodzi gniewni, chcący zmienić stare układy w kolbuszowskim samorządzie, obiecywali że jak tylko zostaną jakimi radnymi to zrezygnują z przyjmowania diet.Bo przecież to nieetyczne pracować społecznie za piniądze.
I co?