Z braku czegoś lepszego do roboty,udaliśmy się wywczasować na Florydę.
I to był błąd.Nie dość że zaniedbaliśmy maglowanie, to jeszcze nie wypoczęliśmy,a wręcz przeciwnie, a może nawet jeszcze gorzej, tyle że bezobjawowo.
Spodziewaliśmy się covidowego luziku,spokoju i pustych plaż.
Gdzie tam.Wszędzie pełno ludzi, a na piasku trudno szpilkę wcisnąć i co ciekawe... wszyscy bez masek.
Podobnie jest w Teksasie i kilku innych stanach, gdzie zniesiono obostrzenia covidowe i.... nic się nie stało.
Czy nie jest tak (jak sugeruje dr Waldemar), że noszenie maseczek (jakoś tam może) chroni przed zarażaniem innych, ale może sprzyjać wtórnemu zarażeniu i cięższemu przebiegowki choroby?
A co wy o tym myślicie i dlaczego w Teksasie liczba zarażonych spada, a w naszej Wielkiej Lasowiackiej Stolicy rośnie?