niedziela, 2 grudnia 2012

Melancholia pana Szilera

Melancholio jesienna
Jakże lubię ciebie
Twe bizantyjskie złoto

Drobnych popołudni
I bezkresne obszary
Deszczowych wieczorów
Że potem prawie wszystko
W śnie się zdarzyć może.

A dom już pachnie zimą
Rybą i płomieniem
Wystarczy drzwi zatrzasnąć
Żeby wejść w tę miłość
I tylko jeszcze szelest
Kusi mnie za progiem
Ostatnich złotych koni
Co w horyzont biegną.

Już wiem co dała wiosna
I lato minęło
Choć pajęczyna słońca
Liść czerwony trzyma
Zamyka się go w dłoni
Chucha: i nic nie ma
I wtedy dom zostaje

Tak nastaje zima
Z wielką Gwiazdą
Na stole
Przedwiecznego Słowa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz ukaże się po akceptacji przez administratora.