W rocznicę stanu wojennego, nasi dzielni samorządowcy walczą o wolność. Tym razem (czasy siem zmieniają) ... finansową.
Michał Karkut przepycha z godnym podziwu samozaparciem podwyżkę diet radnych.
Wiadomo inflacja, szaleje , dawno ich nie waloryzowano więc siem należy.
Cool!
![]() |
Foto- Supernowości- Paweł Galek |
Azaliż.... przyjrzeliśmy się bliżej, czym jest ta dieta, bo przecież funkcję radnego sprawuje się społecznie.
Według ustawodawcy czyli Naszego Jakże Umiłowanego Posła, dieta nie jest wynagrodzeniem za pracę, a ma stanowić ekwiwalent utraconych korzyści, jakich radny nie uzyskuje w związku z wykonywaniem mandatu przedstawicielskiego.
Co może radny Karkut siedząc na sesji rady miejskiej utracić?
Czas.
Brutto jest tego całkiem sporo- 75 759.20 złotych .... rocznie. Czyli za godzinę roboty Pan Michał zgarnia plus, minus 38 złotych.
W miesiącu mamy jedną sesję 3 godziny + 1 na dojazdy , razem 4 . Do tego 2-3 komisje po godzinie- 6 godzin. Przygotowanie merytoryczne - 4 godziny (niektórzy wolno kombinują). Spotkania z wyborcami- 2 godziny (zaszaleliśmy).
Czyli przeciętny radny poświęca na tą robotę z przewagą roboty jakieś 16 godziny miesięczne. Są jednak i tacy, co wyrabiają się w 10.Możemy rzucić nazwiskami.
Czyli radny Michał Karkut, "traci" maksymalnie na samorządowaniu 16x38 (minus lipiec gdzie nic nie robią) = 557 złotych miesięcznie.
W zeszłym roku dostawał od nas 838.5 zł. Spora nadwyżka.
Ok, możemy dorzucić do tego z 150 złotych na koszty benzyny, eksploatację roweru, buty, Internet i telefon. Razem 707 złotych. Czyli zastaje jeszcze 131.5 złotych które można przeznaczyć na spłatę raty kredytu na jaki porządny garnitur, koszulę i krawat.
Więcej Panie Michale się nie należy. Jeśli uważa pan inaczej, prosimy przesłać nam swoje wyliczenia- chętnie opublikujemy.