- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
niedziela, 30 grudnia 2012
sobota, 29 grudnia 2012
Kolbuszowski zamek
W 1616 r. dobra kolbuszowskie nabyli Lubomirscy, którzy wznieśli tu swoją rezydencję otoczoną obwarowaniami. Wcześniej majątkiem, złożonym z dwóch doskonale prosperujących folwarków, zarządzali Tarnowscy. Włączenie Kolbuszowej z kluczem do jednego z największych w ówczesnej Rzeczypospolitej latyfundiów Lubomirskich dało początek znacznemu rozwojowi miasta.
W latach 1690-1698 Józef Karol Lubomirski rozpoczął przebudowę i modernizację rezydencji kolbuszowskiej. Prace zlecono najwybitniejszemu wówczas architektowi w Polsce Tylmanowi z Gameren. Wzniósł on jedną z ciekawszych w ówczesnej Polsce rezydencji magnackich. Jak pisał w 1787 r. kapitan armii cesarskiej, "był to budynek dwupiętrowy, drewniany, zaopatrzony we wszelkie możliwe wygody i spojony w ten sposób olbrzymiemi, żelaznemi śrubami, że z łatwością można go było rozebrać i przenieść na inne miejsce”. Kolejnymi właścicielami dóbr kolbuszowskich zostaliSanguszkowie. Drewniana rezydencja uległa znacznym zniszczeniom podczas konfederacji barskiej w 1769 r. Pod koniec XVIII w. Kolbuszowa przeszła w ręce Tyszkiewiczów. Pozostałości dworu zostały rozebrane, ogród włoski zlikwidowany, a przedpole uporządkowane.
Obecnie po kolbuszowskim zamku pozostały tylko fosy wypełnione wodą. Za oficyną, w której mieści się dyrekcja Muzeum Regionalnego, wśród gęstych zarośli, pozostał zniwelowany, prostokątny plac z trzech stron otoczony fosami. Koło ronda przy rynku, w miejscu, gdzie stoi szkoła, w czasach świetności dóbr kolbuszowskich znajdował się staw dworski z groblami spacerowymi, zwany wówczas"Morzem Czerwonym".
Zamek kolbuszowski zapisał się w historii Polski wydarzeniem znanym jako “transakcja kolbuszowska”. To w jego progach 9 grudnia 1753 r., na zjeździe magnatów z całej Polski, nastąpiło rozdarowanie dóbr ostatniego ordynata - Janusza Aleksandra Sanguszki, obejmujące województwa bracławskie, kijowskie i wołyńskie. Transakcja ta stała się powodem licznych procesów sądowych, zakłóciła kilka Sejmów Rzeczypospolitej, stała się niemal kwestią narodową za czasów Augusta III. Ostatecznie kres zatargom położyła Konstytucja z 1766 r. zatwierdzająca wolę ordynata.
piątek, 28 grudnia 2012
Wyżerka na sesji rady miejskiej.
Sesję zapowiedziano wprawdzie na stronie urzędu,ale tylko z jednodniowym wyprzedzeniem.W gminie nie rozwieszono o tym wydarzeniu plakatów, do czego zobowiązuje przewodniczącego Opalińskiego Statut Miasta.Pełna konspiracja.
Niechybnie zanosi się na niezłą wyżerkę i stąd te tajemnicze przygotowania.Szybko ,po cichu co by mieszkańcy się nie dowiedzieli.Radzimy przyjść punktualnie o 12 i przynieść ze sobą miskę , łyżkę i przede wszystkim duży kubek.
Życzymy szampańskiej zabawy!
Zuba zarabia 20 tys miesięcznie? cz. 2 1/2
Po naszym wczorajszym wpisie okazało się, że rzeczywiście burmistrz Zuba nie czyta magla na śniadanie.
Pierwsze (poszukiwane przez nas oświadczenie) majątkowe , pan Maciąg umieścił na stronach BiP dopiero o 8.32 .
Czyli burmistrz zaszedł do roboty przeczytał zapewne Super Nowości, zaglądnął na (nasz ulubiony) portal informacyjny Kolbuszowa24 i dopiero po śniadaniu zasiadł do lektury Kolbuszowskiego Magla.
Cóż i my jesteśmy omylni-przepraszamy i zwracamy honor panu Zubie.Tak więc burmistrz nie czyta magla przy śniadaniu ,tylko po śniadaniu.Niewielka różnica,ale dla naszego włodarza chyba ogromna, skoro obgadał nas na sesji Rady Miejskiej.
O co chodzi z tymi oświadczeniami?Pan burmistrz nie zamieścił ich (do czego jest zobowiązany) w internecie.Dlaczego? Przypatrzmy się więc bliżej...
Rzeczywiście zarobki skromne ledwie 12 tys miesięcznie.Zastanawia jednak za co burmistrz dostał 900 zł,oraz 1887.71? Sumy niewielkie, ale wiele mogą powiedzieć o lokalnych układach.
Dziwi jednak co innego.Wielce Szanowna małżonka pana burmistrza jest wprawdzie na emeryturze,ale dorabia sobie na pół etatu ,za co dostaje 22 tys . Miesięcznie daje to 1800 zł ,co na Kolbuszowskie warunki jest sumą dużą.Ciekawe czy każdy emeryt w naszym miasteczku może liczyć na podobne przywileje?
Będąc na tak eksponowanym stanowisku, należałoby chyba pomyśleć, czy wypada niektóre rzeczy robić,tylko dlatego że może się to zrobić.
Pierwsze (poszukiwane przez nas oświadczenie) majątkowe , pan Maciąg umieścił na stronach BiP dopiero o 8.32 .
Czyli burmistrz zaszedł do roboty przeczytał zapewne Super Nowości, zaglądnął na (nasz ulubiony) portal informacyjny Kolbuszowa24 i dopiero po śniadaniu zasiadł do lektury Kolbuszowskiego Magla.
Cóż i my jesteśmy omylni-przepraszamy i zwracamy honor panu Zubie.Tak więc burmistrz nie czyta magla przy śniadaniu ,tylko po śniadaniu.Niewielka różnica,ale dla naszego włodarza chyba ogromna, skoro obgadał nas na sesji Rady Miejskiej.
O co chodzi z tymi oświadczeniami?Pan burmistrz nie zamieścił ich (do czego jest zobowiązany) w internecie.Dlaczego? Przypatrzmy się więc bliżej...
Rzeczywiście zarobki skromne ledwie 12 tys miesięcznie.Zastanawia jednak za co burmistrz dostał 900 zł,oraz 1887.71? Sumy niewielkie, ale wiele mogą powiedzieć o lokalnych układach.
Dziwi jednak co innego.Wielce Szanowna małżonka pana burmistrza jest wprawdzie na emeryturze,ale dorabia sobie na pół etatu ,za co dostaje 22 tys . Miesięcznie daje to 1800 zł ,co na Kolbuszowskie warunki jest sumą dużą.Ciekawe czy każdy emeryt w naszym miasteczku może liczyć na podobne przywileje?
Będąc na tak eksponowanym stanowisku, należałoby chyba pomyśleć, czy wypada niektóre rzeczy robić,tylko dlatego że może się to zrobić.
czwartek, 27 grudnia 2012
Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część V
Kolbuszowa otrzymała tytuł Regionalnego Lidera Innowacji i Rozwoju 2012 w V edycji konkursu „Krajowi Liderzy Innowacji i Rozwoju” województwa podkarpackiego w kategorii innowacyjna gmina.
Czyli to co się tutaj dzieje jest normą na Podkarpaciu.Jednak w porównaniu z takim na przykład Radzyminem wychodzi na jaw że jesteśmy przynajmniej 10 lat za tym co dzieje się w pozostałych regionach Polski.
W Radzyminie normą jest umieszczanie w internecie projektów uchwał,tak że każdy obywatel przed sesją może zapoznać się z tym co będzie działo się podczas obrad rady.To jest norma która jak widać w Kolbuszowej nie obowiązuje.
Im mniej ludzie wiedzą, tym lepiej dla miejscowej władzy.
Zuba zarabia 20 tys miesięcznie?
Takie plotki krążą po gminie od kilku dni.Byłyby to najwyższe zarobki burmistrza miasteczka, o tej wielkości w Polsce.
W takie bajki, to my nie wierzymy i postanowiliśmy to sprawdzić (zrób to sam wykonaj to własnoręcznie).
Zaglądnęliśmy więc na stronę BiP urzędu gdzie takie informacje są zwykle zamieszczane.
Okazuje się że... oświadczenia burmistrza za 2011 rok nie ma....
To trochę dziwne ale ... oświadczenia za 2010 oraz 2009 rok też nie ma.
Jest dopiero z 2008 roku a tam figuruje tylko skromne 124 tys rocznie.
Czyżby więc, krążące plotki były prawdziwe i dlatego burmistrz Zuba ukrywa swoje oświadczenia majątkowe?
A może (puszczając wodze fantazji), musiałby tam zamieścić dodatkowe dochody, w postaci dóbr wszelakich, fundowanych przez inwestorów chcących budować w Kolbuszowej farmy wiatrowe?Tudzież szanowna małżonka (nie daj Boże) ma umowy zlecenia ze Stowarzyszenia Siedlisko?
Nie ujawniając swoich oświadczeń majątkowych, burmistrz Zuba naruszył prawo.Można mu za to pokiwać palcem, bo ustawodawca nie przewidział jakiś większych sankcji prawnych. Jest to jednak kolejny przykład ,na to w jakim miejscu jest nasza lokalna demokracja.
Co pan ma do ukrycia, panie burmistrzu?
W takie bajki, to my nie wierzymy i postanowiliśmy to sprawdzić (zrób to sam wykonaj to własnoręcznie).
Zaglądnęliśmy więc na stronę BiP urzędu gdzie takie informacje są zwykle zamieszczane.
Okazuje się że... oświadczenia burmistrza za 2011 rok nie ma....
To trochę dziwne ale ... oświadczenia za 2010 oraz 2009 rok też nie ma.
Jest dopiero z 2008 roku a tam figuruje tylko skromne 124 tys rocznie.
Czyżby więc, krążące plotki były prawdziwe i dlatego burmistrz Zuba ukrywa swoje oświadczenia majątkowe?
A może (puszczając wodze fantazji), musiałby tam zamieścić dodatkowe dochody, w postaci dóbr wszelakich, fundowanych przez inwestorów chcących budować w Kolbuszowej farmy wiatrowe?Tudzież szanowna małżonka (nie daj Boże) ma umowy zlecenia ze Stowarzyszenia Siedlisko?
Nie ujawniając swoich oświadczeń majątkowych, burmistrz Zuba naruszył prawo.Można mu za to pokiwać palcem, bo ustawodawca nie przewidział jakiś większych sankcji prawnych. Jest to jednak kolejny przykład ,na to w jakim miejscu jest nasza lokalna demokracja.
Co pan ma do ukrycia, panie burmistrzu?
środa, 26 grudnia 2012
Marlena Bogdan puszcza oczko?
Redaktor naczelna Korso bardzo rzadko udziela się na swoich łamach,ale jeśli już to zrobi no to boki ze śmiechu zrywać.
Gdyby tej felietonik ukazał się w kwietniu, gdy Korso publikowało anonimowe zachwyty nad farmami wiatrowymi, miało by to jakiś sens.Teraz tylko obnaża podwójne standardy , jakimi kieruje się w pracy naczelna tego tygodnika.Anonimowe komentowanie rzeczywistości jest brzydkie i nie należy tego robić.Natomiast na łamach Korso za pieniądze,jest to już wtedy szczyt (powiatowej) elegancji.
Jestem zwolennikiem pisania pod swoim imieniem i nazwiskiem, ale nie mam żalu jak ktoś inną drogą jedzie . Ludzie latami budują swoje marki. Tworzą świetne treści bez pisania kto jest autorem. Typowe dla pięknego okresu średniowiecza. Takie skromne, albo ostrożne, albo skalkulowane – do wyboru. Na jakość to nie wypływa, czy ktoś napisze, ze się nazywa Zbigniew Brzeziński, czy też Wolne Kielce. Nie stanowi.
Anonimowość w sieci to temat rzeka. Zresztą trzeba byłoby oddzielić anonimowość względną (czyli używanie stałego nicka), gdzie liczba wpisów w sieci prowadzi z czasem do mniej lub bardziej prawdopodobnego „namierzenia” ofiary (casus kataryny).Tworzenie strony użytkownika – daje także szansę częściowego choćby poznania anonimowego w założeniu człowieka.Tak czy inaczej Kolbuszowski Magiel anonimowy nie jest.
Gdyby tej felietonik ukazał się w kwietniu, gdy Korso publikowało anonimowe zachwyty nad farmami wiatrowymi, miało by to jakiś sens.Teraz tylko obnaża podwójne standardy , jakimi kieruje się w pracy naczelna tego tygodnika.Anonimowe komentowanie rzeczywistości jest brzydkie i nie należy tego robić.Natomiast na łamach Korso za pieniądze,jest to już wtedy szczyt (powiatowej) elegancji.
Co ciekawe, Korso jeździ jak po burej suce ,po władzach biednych gmin,a o Kolbuszowej bardzo delikatnie co by (nie daj Boże) nie stracić profitów z ogłoszeń.Nie przeczytamy więc tam o dymiących kominach miejscowych biznesów,kontraktach urzędu z firmami radnych,czy też podwójnych etatach miejskich urzędników.O tym pani Marlena boi się nawet pomyśleć, i nie jest to (wg jej opinii) "mistrzostwo uników i tchórzostwa" tylko oznaką roztropności.
________________________________
wtorek, 25 grudnia 2012
Świąteczne zwyczaje Lasowiaków
Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2002 rok, s. 12
Po wspólnej modlitwie, gdy ukazała się na niebie pierwsza gwiazda, łamano się opłatkiem składając sobie nawzajem serdecznie życzenia. Starano się, by wieczerza wigilijna przebiegała w serdecznej i miłej atmosferze. Obowiązkowo były dawniej podawane potrawy: barszcz z grzybami, kapusta z ziemniakami i grochem, kasza jaglana lub tatarczana, pierożki z różną nadziewką, obowiązkowo potrawy z ryb: gotowane, wędzone lub smażone. W czasie jedzenia resztki odkładano dla bydła. Po wieczerzy pito wodę z wygotowanych owoców: jabłek, gruszek czy też śliwek. Po pośniku gospodyni z córkami szła do obory, dając każdemu bydlęciu kawałek chleba i resztki z wieczerzy wigilijnej.
Przed pasterką był czas różnych wróżb. Dziewczęta i chłopcy przepowiadali sobie zamążpójście względnie ożenek. Kawalerzy rachowali "dranki" w płocie mówiąc: panna-wdowa, panna-wdowa ... To się im dostawało, co zostawało na końcu /panna lub wdowa/. Dziewczęta znów przynosiły do mieszkania naręcze polan i liczyły: kawaler - wdowiec, kawaler -wdowiec... Ostatnie polano wskazywało wynik. Wychodziły też na pole i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pierwszy pies, więc rzekomo z tamtej strony miał przyjść kawaler. Przed pasterką chłopcy na wsi robili różne psoty, zbytki gospodarzom: wynosili bramy z parkanu i ukrywali w ślepych zaułkach. To znów zamalowywali dziewczętom okna wapnem czy czymś gorszym czy też płatali inne figle i psikusy. W niektórym domach po pasterce wszyscy domownicy spali pokotem na sianie czy słomie, którą przyniesiono przed pośnikiem.
Dawniej uważano, że w dzień Bożego Narodzenia nie należało wykonywać żadnych porządkowych robót w mieszkaniu, nawet podgarniać śmieci w kąt. Gospodarz domu rano napełniał ceberek czy dużą misę wodą i wszyscy domownicy zmywali twarz, aby byli gładcy i nie mieli wrzodów. W dniu Bożego Narodzenia nie wybierano się do nikogo z wizytą, nie odwiedzano nawet bliskich osób w rodzinie, lecz przebywano w domu i śpiewano pieśni bożonarodzeniowe.
W dzień świętego Szczepana o świcie gospodarz zbierał siano czy słomę z izby i zanosił do obory, by kolędnicy nie zastali śmieci w domu. Tego dnia już wcześnie rano chodzili pojedynczo lub grupowo po domach po kolędzie, wchodząc rozrzucali owies po mieszkaniu i składali życzenia domownikom. Otrzymywali za to pieczywo lub datki pieniężne.
Chodzono też po kolędzie grupowo z szopką lub gwiazdką kolędniczą, ze śpiewaniem kolęd i inscenizowaniem widowisk. Kolędowały także zespoły dorosłych mężczyzn z Herodem, coś w rodzaju teatrzyku. Dzień św. Szczepana przeżywano radośnie. Odwiedzano się wzajemnie, ucztowano, śpiewano pieśni kolędnicze, składając sobie serdeczne życzenia.
JÓZEF SUDOŁ
Po wspólnej modlitwie, gdy ukazała się na niebie pierwsza gwiazda, łamano się opłatkiem składając sobie nawzajem serdecznie życzenia. Starano się, by wieczerza wigilijna przebiegała w serdecznej i miłej atmosferze. Obowiązkowo były dawniej podawane potrawy: barszcz z grzybami, kapusta z ziemniakami i grochem, kasza jaglana lub tatarczana, pierożki z różną nadziewką, obowiązkowo potrawy z ryb: gotowane, wędzone lub smażone. W czasie jedzenia resztki odkładano dla bydła. Po wieczerzy pito wodę z wygotowanych owoców: jabłek, gruszek czy też śliwek. Po pośniku gospodyni z córkami szła do obory, dając każdemu bydlęciu kawałek chleba i resztki z wieczerzy wigilijnej.
Przed pasterką był czas różnych wróżb. Dziewczęta i chłopcy przepowiadali sobie zamążpójście względnie ożenek. Kawalerzy rachowali "dranki" w płocie mówiąc: panna-wdowa, panna-wdowa ... To się im dostawało, co zostawało na końcu /panna lub wdowa/. Dziewczęta znów przynosiły do mieszkania naręcze polan i liczyły: kawaler - wdowiec, kawaler -wdowiec... Ostatnie polano wskazywało wynik. Wychodziły też na pole i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pierwszy pies, więc rzekomo z tamtej strony miał przyjść kawaler. Przed pasterką chłopcy na wsi robili różne psoty, zbytki gospodarzom: wynosili bramy z parkanu i ukrywali w ślepych zaułkach. To znów zamalowywali dziewczętom okna wapnem czy czymś gorszym czy też płatali inne figle i psikusy. W niektórym domach po pasterce wszyscy domownicy spali pokotem na sianie czy słomie, którą przyniesiono przed pośnikiem.
Dawniej uważano, że w dzień Bożego Narodzenia nie należało wykonywać żadnych porządkowych robót w mieszkaniu, nawet podgarniać śmieci w kąt. Gospodarz domu rano napełniał ceberek czy dużą misę wodą i wszyscy domownicy zmywali twarz, aby byli gładcy i nie mieli wrzodów. W dniu Bożego Narodzenia nie wybierano się do nikogo z wizytą, nie odwiedzano nawet bliskich osób w rodzinie, lecz przebywano w domu i śpiewano pieśni bożonarodzeniowe.
W dzień świętego Szczepana o świcie gospodarz zbierał siano czy słomę z izby i zanosił do obory, by kolędnicy nie zastali śmieci w domu. Tego dnia już wcześnie rano chodzili pojedynczo lub grupowo po domach po kolędzie, wchodząc rozrzucali owies po mieszkaniu i składali życzenia domownikom. Otrzymywali za to pieczywo lub datki pieniężne.
Chodzono też po kolędzie grupowo z szopką lub gwiazdką kolędniczą, ze śpiewaniem kolęd i inscenizowaniem widowisk. Kolędowały także zespoły dorosłych mężczyzn z Herodem, coś w rodzaju teatrzyku. Dzień św. Szczepana przeżywano radośnie. Odwiedzano się wzajemnie, ucztowano, śpiewano pieśni kolędnicze, składając sobie serdeczne życzenia.
JÓZEF SUDOŁ
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Made in Kolbuszowa
Twórczość pana Szilera (mam nadzieje) wszyscy już rozpoznają.Kim jest jednak tajemnicza Wiktoria która śpiewa tę kolędę? Z przecieków wiemy, że jest to uczennica gimnazjum, a palce w tym nagraniu maczał (którzy by inny) pan Jarosław Mazur. >> kliknij tutaj<<
Gratulacje!
My przerobiliśmy to po swojemu,a że jesteśmy tylko po szkole zawodowy to na cuda prosimy nie liczyć.
Gratulacje!
My przerobiliśmy to po swojemu,a że jesteśmy tylko po szkole zawodowy to na cuda prosimy nie liczyć.
Wigilia u Lasowiaków
Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2001 rok, s. 19
W wigilię ludzie wstawali wcześnie rano i wykonywali różne czynności w domu i w zagrodzie, by w przyszłym roku także było się rześkim i chętnym do pracy. W tym szczególnym dniu babcie i dziadkowie zabraniali domownikom pożyczać zapałek, soli, cukru czy czegokolwiek od sąsiadów, znajomych lub przyjaciół z obawy przed niedostatkiem w domu w przyszłym roku, a także z obawy przed czarami. W wigilię Bożego Narodzenia wszystkich obowiązywał ścisły post, z wyjątkiem dzieci. Tego dnia już od rana gospodynie przygotowywały wieczerzę wigilijną, inaczej zwaną pośnikiem. Mężczyźni robili różne prace w zagrodzie. Przed zmrokiem gospodarz wnosił ze stodoły do izby snop żyta lub owsa i stawiał go w kącie, a wiązkę siana kładł pod stołem. Gospodyni przynosiła dzieżkę chlebową i stawiała ją na ławie lub na stole z bochenkiem chleba, by go nie brakowało w nadchodzącym roku. Stół nakrywano białym obrusem, pod który ścielono siano. Na stole kładziono pęczek opłatków. W niektórych chałupach istniał zwyczaj kładzenia przez pastucha wiązki łyżek na stole, by krowy pasły się gromadnie a kurczęta trzymały się kwoki. W innych domach, po pośniku wiązano łyżki słomą w tym samym celu.
W wigilię, gdy dom odwiedził, jako pierwszy w tym dniu mężczyzna to oznaczało, że nadchodzący rok będzie obfitował w dostatek. Natomiast, gdy pierwszym gościem była kobieta, to wprost przeciwnie. Przy stole wigilijnym rodzina zbierała się wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Wieczerzę - pośnik rozpoczynano wspólną modlitwą, dziękując Bogu za przeżyty miniony rok, po czym gospodarz domu rozpoczynał dzielenie się opłatkiem i składania życzeń każdemu, zaczynając od najstarszego do najmłodszego. Później życzeniami wymieniali się między sobą pozostali domownicy. Następnie zasiadano do stołu zostawiając jedno puste miejsce dla spóźnionego gościa. Przy wigilijnym stole wszyscy starali się tworzyć miły nastrój, żartować, uśmiechać się serdecznie, by w kolejnym roku w rodzinie było wiele przyjemnych i szczęśliwych dni. Gospodyni podawała na stół przygotowane posiłki: chleb, ziemniaki, barszcz z grzybami, kapustę z grochem, kaszę prośnianą, pierogi z kaszy, rybę i kompot z suszonych owoców. Ilość potraw na wigilijnym stole zależała od zamożności rodziny, ale starano się by było ich dwanaście. Po wieczerzy gospodarz zbierał resztki ze stołu, dodawał chleb oraz opłatek specjalnie upieczony ze śrutą i karmił tym domowe zwierzęta. Starsi ludzie mówili, że w wieczór wigilijny zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc dzieci podchodziły pod drzwi obory i nasłuchiwały, chcąc to sprawdzić. Po pośniku gospodarz szedł z drugą osobą do ogrodu, żeby porozmawiać z drzewami owocowymi. Każde z nich pytał: „Będziesz rodziło owoce? Ściąć cię czy zostawić?” Druga osoba odpowiadała zza drzewa: „Nie ścinać, będę rodziło". I tak drzewa ułaskawiano, nie ścinano, a następnie obwiązywano słomianym powrósłem na dobry urodzaj.
Po wieczerzy panny wróżyły sobie o swoim ewentualnym zamążpójściu. Moczyły kromkę chleba w wodzie i podawały psu. Ta, od której pierwszej ją wziął pierwsza miała wyjść za mąż. Każda przynosiła do izby drewniane szczapy z drewutni, ile się zmieści w rękach, licząc je już w domu (po dwie): „para, nie para". Jeśli ostatnią wyliczoną była „para", dziewczyna wyda się w przyszłym roku, jeśli „nie para" - przeciwnie. Wychodziły także na podwórze i nasłuchiwały, z której strony usłyszą szczekanie psa, bo z tej miał przyjść kawaler. Chłopcy - kawalerowie także wróżyli sobie po pośniku. Liczyli sztachety czy dranice między słupami w płocie mówiąc: panna - wdowa. Ostatnia dranica czy sztacheta mówiła, kim będzie przyszła żona (panny liczyły tak samo, mówiąc przy tym: kawaler - wdowiec"). Po tych ceremoniach matka z dziewczętami sprzątały izbę. Chłopcy odwiedzali kolegów, starsi szli do swoich przyjaciół na gawędy, wspomnienia i rozmowy. Przed północą udawano się na pasterkę. Po powrocie do domu rozścielano siano lub słomę na podłodze i wszyscy - jak kazała tradycja - kładli się na niej spać.
JÓZEF SUDOŁ
W wigilię ludzie wstawali wcześnie rano i wykonywali różne czynności w domu i w zagrodzie, by w przyszłym roku także było się rześkim i chętnym do pracy. W tym szczególnym dniu babcie i dziadkowie zabraniali domownikom pożyczać zapałek, soli, cukru czy czegokolwiek od sąsiadów, znajomych lub przyjaciół z obawy przed niedostatkiem w domu w przyszłym roku, a także z obawy przed czarami. W wigilię Bożego Narodzenia wszystkich obowiązywał ścisły post, z wyjątkiem dzieci. Tego dnia już od rana gospodynie przygotowywały wieczerzę wigilijną, inaczej zwaną pośnikiem. Mężczyźni robili różne prace w zagrodzie. Przed zmrokiem gospodarz wnosił ze stodoły do izby snop żyta lub owsa i stawiał go w kącie, a wiązkę siana kładł pod stołem. Gospodyni przynosiła dzieżkę chlebową i stawiała ją na ławie lub na stole z bochenkiem chleba, by go nie brakowało w nadchodzącym roku. Stół nakrywano białym obrusem, pod który ścielono siano. Na stole kładziono pęczek opłatków. W niektórych chałupach istniał zwyczaj kładzenia przez pastucha wiązki łyżek na stole, by krowy pasły się gromadnie a kurczęta trzymały się kwoki. W innych domach, po pośniku wiązano łyżki słomą w tym samym celu.
W wigilię, gdy dom odwiedził, jako pierwszy w tym dniu mężczyzna to oznaczało, że nadchodzący rok będzie obfitował w dostatek. Natomiast, gdy pierwszym gościem była kobieta, to wprost przeciwnie. Przy stole wigilijnym rodzina zbierała się wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Wieczerzę - pośnik rozpoczynano wspólną modlitwą, dziękując Bogu za przeżyty miniony rok, po czym gospodarz domu rozpoczynał dzielenie się opłatkiem i składania życzeń każdemu, zaczynając od najstarszego do najmłodszego. Później życzeniami wymieniali się między sobą pozostali domownicy. Następnie zasiadano do stołu zostawiając jedno puste miejsce dla spóźnionego gościa. Przy wigilijnym stole wszyscy starali się tworzyć miły nastrój, żartować, uśmiechać się serdecznie, by w kolejnym roku w rodzinie było wiele przyjemnych i szczęśliwych dni. Gospodyni podawała na stół przygotowane posiłki: chleb, ziemniaki, barszcz z grzybami, kapustę z grochem, kaszę prośnianą, pierogi z kaszy, rybę i kompot z suszonych owoców. Ilość potraw na wigilijnym stole zależała od zamożności rodziny, ale starano się by było ich dwanaście. Po wieczerzy gospodarz zbierał resztki ze stołu, dodawał chleb oraz opłatek specjalnie upieczony ze śrutą i karmił tym domowe zwierzęta. Starsi ludzie mówili, że w wieczór wigilijny zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc dzieci podchodziły pod drzwi obory i nasłuchiwały, chcąc to sprawdzić. Po pośniku gospodarz szedł z drugą osobą do ogrodu, żeby porozmawiać z drzewami owocowymi. Każde z nich pytał: „Będziesz rodziło owoce? Ściąć cię czy zostawić?” Druga osoba odpowiadała zza drzewa: „Nie ścinać, będę rodziło". I tak drzewa ułaskawiano, nie ścinano, a następnie obwiązywano słomianym powrósłem na dobry urodzaj.
Po wieczerzy panny wróżyły sobie o swoim ewentualnym zamążpójściu. Moczyły kromkę chleba w wodzie i podawały psu. Ta, od której pierwszej ją wziął pierwsza miała wyjść za mąż. Każda przynosiła do izby drewniane szczapy z drewutni, ile się zmieści w rękach, licząc je już w domu (po dwie): „para, nie para". Jeśli ostatnią wyliczoną była „para", dziewczyna wyda się w przyszłym roku, jeśli „nie para" - przeciwnie. Wychodziły także na podwórze i nasłuchiwały, z której strony usłyszą szczekanie psa, bo z tej miał przyjść kawaler. Chłopcy - kawalerowie także wróżyli sobie po pośniku. Liczyli sztachety czy dranice między słupami w płocie mówiąc: panna - wdowa. Ostatnia dranica czy sztacheta mówiła, kim będzie przyszła żona (panny liczyły tak samo, mówiąc przy tym: kawaler - wdowiec"). Po tych ceremoniach matka z dziewczętami sprzątały izbę. Chłopcy odwiedzali kolegów, starsi szli do swoich przyjaciół na gawędy, wspomnienia i rozmowy. Przed północą udawano się na pasterkę. Po powrocie do domu rozścielano siano lub słomę na podłodze i wszyscy - jak kazała tradycja - kładli się na niej spać.
JÓZEF SUDOŁ
niedziela, 23 grudnia 2012
Gubią się Święta. Nie nadchodzą, chociaż pada śnieg
połamało się opłatek. Po prostu, mimo zabiegów, w stajni naszego serca nie narodził się Bóg. Jaszcze nie tym razem.
Przesypuję w palcach ziarna różańca. Za przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Z przeprosinami, prośbą ,z podziękowaniem. Te same słowa, w które jak w koc, przed zimnem świata wtulali się moi pradziadowie. Świetliste słowa. Drogowe światła mojego życia. Zgodę na „tak”.
Chrześcijaninem jest się zawsze albo nie jest się nim nigdy.
Wybudowałeś sobie mnie Panie. Swój dom. Lecz ja zajmuję się mymi ścianami tylko, kłopoczę się o moje drzwi i okna, nawet o kominy...Hoduję swoje uprzedzenia i żale. Pielęgnuję urazy i zamyślenia nad nie wiadomo czym. Cierpię w leniwym zachwycie sobą...I nawet nie zauważyłem, że już od dawna usiłujesz we mnie zamieszkać.
Na kolanach można być tylko przed Bogiem.
/ Ryszard Sziler "Księgi piasku" /
Nad korytkiem z godną miną...
Nad korytkiem z godną miną
Kacper w słońcu lśni łysiną.
Obok w pozłocistej zbroi
Ciemnoskóry Melchior stoi,
A Jezusek już się stara
Capnąć brodę Baltazara.
Ale główkę wciąż odwraca
Gdzie dar prosty, sercu miły,
Który przed nim położyły -
Dobroć, skromność, ciężka praca.
Kacper w słońcu lśni łysiną.
Obok w pozłocistej zbroi
Ciemnoskóry Melchior stoi,
A Jezusek już się stara
Capnąć brodę Baltazara.
Ale główkę wciąż odwraca
Gdzie dar prosty, sercu miły,
Który przed nim położyły -
Dobroć, skromność, ciężka praca.
sobota, 22 grudnia 2012
Normalni ludzie
Polacy mają tendencję, by pochylać się nad niepełnosprawnymi: o jaka biedna dziewczynka, nie ma rączki, nie ma nóżki. Użalają się. Nie można tak robić na co dzień. Ja nie mam ręki, ale co z tego? Żyję, radzę sobie, jak każda inna osoba. Myślę, że pokazanie osób niepełnosprawnych właśnie w ten sposób - jako samodzielnych, spełniających swoje pasje ludzi - tak, jak w EksMagazynie, to świetny pomysł. To dobra inicjatywa, bo pokazuje nas jako normalne, atrakcyjne kobiety. Powinniśmy być pokazywani przede wszystkim jako normalni ludzie. Nie ma co się ukrywać, ale nie warto też epatować niepełnosprawnością. Trzeba zachować równowagę.
Kogoś nie ma pośród nas...
To już pora na wigilię to już czas
a tu jeszcze kogoś nie ma pośród nas
a tu jeszcze ktoś ma przyjść
bo przy stole wolne miejsce czeka dziś.
Gwiazdo Betlejemska prowadź go przez świat
żeby razem z nami przy tym stole siadł
prowadź go tu do nas z tych dalekich dróg
aby razem z nami kolędować mógł.
Daj mu światło, bo tak łatwo zmylić ślad
daj nadzieję, kiedy w oczy wieje wiatr,
strudzonemu, zmęczonemu pomóż iść,
bo samotny nikt nie może
zostać dziś.
a tu jeszcze kogoś nie ma pośród nas
a tu jeszcze ktoś ma przyjść
bo przy stole wolne miejsce czeka dziś.
Gwiazdo Betlejemska prowadź go przez świat
żeby razem z nami przy tym stole siadł
prowadź go tu do nas z tych dalekich dróg
aby razem z nami kolędować mógł.
Daj mu światło, bo tak łatwo zmylić ślad
daj nadzieję, kiedy w oczy wieje wiatr,
strudzonemu, zmęczonemu pomóż iść,
bo samotny nikt nie może
zostać dziś.
Mieczysław Jastrun
Mieczysław Jastrun, pierwotnie Mojsze Agatsztajn (ur. 29 października 1903 wKorolówce k. Tarnopola, zm. 22 lutego 1983 w Warszawie) – polski poeta, prezentujący lirykę refleksyjno-filozoficzną i moralistyczną, tłumacz poezji francuskiej, rosyjskiej i niemieckiej.
Po ukończeniu studiów, pracował jako nauczyciel języka polskiego i propedeutyki filozofii w prywatnym gimnazjum w Kolbuszowej (1928−1929), następnie w Brześciu i w Społecznym Polskim Gimnazjum Męskim w Łodzi.
całość
Szczęście
Mieczysław Jastrun
Kiedy cię tracę, odzyskuję ciebie,
Gdy jestem z tobą, nasycić nie mogę
Serca.
W tobie są gwiazdy, mrok i ogień,
Gałęzie wrące ptakami w ogrodzie —
Wszystko, co wzrusza mnie w krótkiej przygodzie
Życia.
Gdy tracąc odzyskuję ciebie,
Szczęście nieszczęściem się karmi, westchnienie
Jest głosem, którym chce mówić milczenie,
I nie zna prawdy ten, co nie wie,
Że cień jest słońca sumieniem.
Jesteś poza mną. Jak wśród nocy ciemnej
Zbłąkani rąk swych szukamy.
I jesteś, żyjesz dla siebie samej,
We mnie.
Szczęście
Mieczysław Jastrun
Kiedy cię tracę, odzyskuję ciebie,
Gdy jestem z tobą, nasycić nie mogę
Serca.
W tobie są gwiazdy, mrok i ogień,
Gałęzie wrące ptakami w ogrodzie —
Wszystko, co wzrusza mnie w krótkiej przygodzie
Życia.
Gdy tracąc odzyskuję ciebie,
Szczęście nieszczęściem się karmi, westchnienie
Jest głosem, którym chce mówić milczenie,
I nie zna prawdy ten, co nie wie,
Że cień jest słońca sumieniem.
Jesteś poza mną. Jak wśród nocy ciemnej
Zbłąkani rąk swych szukamy.
I jesteś, żyjesz dla siebie samej,
We mnie.
piątek, 21 grudnia 2012
A nadzieja znów wstąpi w nas.
Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole...
czwartek, 20 grudnia 2012
Śmieszny mały człowiek...
______________________________________________________
Z miłością się zmawiam
Przeciw śmierci
Na ten czas życia
Czas kaleki
Z miłością się zmawiam
Przeciw śmierci
Na ten czas życia
Czas kaleki
Subskrybuj:
Posty (Atom)