Radny Michał Karkut przyszedł wczoraj z roboty, nie zjadł nawet obiadu, tylko jak zwykle zasiadł do kompa i ... pojechał.
Najpierw jak zwykle po PiS-ie, tym razem że... obcina nogi. Potem, że za mało statków płynie po wodach Bałtyku.
Chwilę się zastanowił, kogo by tu jeszcze skrytykować i przejechał się po swoim (byłym) koledze z rady, że się z nim nie pożegnał i że w ogóle słabym przewodniczącym był. Ponieważ było mu mało, a nikt inny nie wpadł do głowy, to na koniec skrytykował... samego siebie, że... krytykuje.
Sami na taką szczerość to nigdy byśmy się nie zdobyli, a piszemy tego bloga już jedenasty rok.