Radni miejscy chcą podwyżki diet, traktując je, nie jako wyrównanie poniesionych kosztów, tylko jako zapłatę za wykonaną pracę.
Jak wykazaliśmy drzewiej
Kliknij tutaj
Kliknij tutaj
Kliknij tutaj
Ich realne straty/koszty są poniżej 870 złotych- czyli na poziome najniższej diety. Z wyjątkiem może przewodniczącego który odwala robotę za wszystkich.
Przyjrzyjmy się zatem (idąc tokiem rozumowania radnych) jaką pracę wykonują.
Zacznijmy od rzeczy najprostszej, najbardziej widocznej- udziału w sesji rady.
Niby nic w tym nie ma skomplikowanego. Przychodzą, podpisują listę obecności, dyskutują jaką podjąć decyzję, głosują i rozchodzą się do domów. Co tu można spieprzyć?
Przede wszystkim, to co najbardziej rzuca się w oczy, to niemal powszechne ignorowanie tego co dzieje się na sali, pogaduszki oraz wpatrywanie się w ekraniki telefonów. Jest to chamstwo, lekceważenie nie tylko innych samorządowców, ale przede wszystkim nas mieszkańców.
Jak widać na załączonych obrazkach, niektórym wydaje się, że komórką można jeszcze komuś zaimponować.
Trzecią sprawą, chyba najbardziej bulwersującą jest wychodzenie z sali przed zakończeniem obrad. To już podchodzi pod paragrafy- poświadczenie nieprawdy w celu wyłudzenia nienależnych świadczeń.
Rozpoczęcie sesji
Końcówka-połowy radnych już nie ma.
Możemy jeszcze zrozumieć od bidy radnego Doriana Pika, który mieszka w odległym, Rzeszowie i na piechotę to z 6 godzin drogi, ale reszta?
Czy takie wykonywanie obowiązków zasługuje na więcej niż 9 stówek?
Proponujemy podpisywanie listy obecności przed i po zakończeniu sesji. Niewypłacanie diety jeśli radny nie brał udziału w przynajmniej 90% głosowań.
Przedszkole, ale z takimi ludźmi mamy do czynienia.