Na czwartkowej sesji rady miejskiej mogliśmy się dowiedzieć że .... nic się nie stało,nic się nie dzieje i że żadna farma wiatrowa na terenie gminy nie powstanie.Powstać nie może bo... burmistrz nie zrobi nic przeciwko woli społeczności naszej gminy.Całemu zamieszaniu winne są media , które tylko podgrzewają atmosferę podając nieprawdziwe informacje.Aquilo farmy wiatrowej nie zbuduje i można spokojnie iść do domu.Wyrażano na różne sposoby zdziwienie po jaką cholerę mieszkańcy zebrali 1500 podpisów skoro nasz umiłowany burmistrz trzyma rękę na pulsie?Achom i ochom nie było końca, jaki to nasz Zuba Jan mądry,przewidujący i byle Marcowi za nos wodzić się nie pozwoli.No wzór gospodarza i w ogóle,a ludziom żyje się dostatniej.
Wszyscy jednak doznali dziwnej amnezji i zapomnieli że .... burmistrz wydał już zezwolenie na budowę farmy wiatrowej w Weryni w 2009 roku,dla firmy Fitcom.Ma tam stać 5-7 starych turbin zdemontowanych Bóg jeden nawet wie gdzie.Burmistrz podał to (cytując za panią Bochniarz) do publicznej wiadomości w siedzibie Urzędu Miejskiego w Kolbuszowej, ul. Obrońców Pokoju 21, 36-100 Kolbuszowa, pokój nr. 20 . Można sobie nawet to wyobrazić.Na środku pokoju (nr 20) stoi na krześle burmistrz i czyta (miastu i światu) obwieszczenie o turbinach a pani sekretarz Barbara Bochniarz z wypiekami na twarzy słucha dobrej nowiny.Później wpadają sobie w ramiona zadowoleni że nikt o tym (co za ulga) nie usłyszał.
Moim zadaniem naruszony został w ten sposób art 49 K.P.A. o zwyczajowym zawiadomieniu stron-powinno to być zebranie wiejskie.Na sesji burmistrz powiedział coś jeszcze ciekawszego.... od 2004 roku nie zostały wprowadzone żadne zmiany do Planu zagospodarowania przestrzennego zezwalające na budowę farmy wiatrowej.To co? Fitcom buduje tą farmę na kartę rowerową?
W Kolbuszowej jest afera z farmą wiatrową, ale nie budowaną przez Aquilo ale przez Fitcom.
O tym jednak ani Fryc,ani Opaliński ani nawet umiłowany burmistrz nie pisnęli ani słowa.Zamiatanie afery trwa.Zbierajmy więc dalej podpisy,protestujmy.
Może coś to da-kto wie?
kliknij >> tutaj<<
30 sierpnia kolejna sesja Rady Miejskiej.Zapraszamy-atrakcji nie zabraknie... : (
- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
niedziela, 12 sierpnia 2012
sobota, 11 sierpnia 2012
I co mi Magiel zrobisz....?
Wróćmy do "informacji" jakiej udzieliła nam pani sekretarz Barbara Bochniarz na stronie UM.
Tłumacząc z polskiego na nasze....
3. Jeżeli liczba stron postępowania o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach
przekracza 20, stosuje się przepis art. 49 Kodeksu postępowania administracyjnego.
Art. 49. Strony mogą być zawiadamiane o decyzjach i innych czynnościach organów administracji publicznej przez obwieszczenie lub w inny zwyczajowo przyjęty w danej miejscowości sposób publicznego ogłaszania, jeżeli przepis szczególny tak stanowi; w tych przypadkach zawiadomienie bądź doręczenie uważa się za dokonane po upływie czternastu dni od dnia publicznego ogłoszenia.
Kto z mieszkańców Kolbuszowej i okolic zagląda to tajemniczego pokoju nr 20?
Burmistrz uznał że "zwyczajowy przyjęty sposób" jest to ogłoszenie na stronie internetowej BiP oraz tablicy w Urzędzie Gminy. I co mi Magiel zrobisz....?
Ano można...naszym zdaniem "zwyczajowe" zawiadomienie o tak dużej inwestycji jest to zebranie wiejskie ,na którym dokładnie informuje się mieszkańców co to za dziadostwo firma Fitcom ma postawić we wsi.Zapewne informacja o 5-7 zdezelowanych turbinach, ucieszyła by mieszkańców niezmiernie.
Jest to dobry punkt wyjścia, aby burmistrza Zubę wywieźć na taczkach-jest ktoś chętny na taką posadę?
Nieźle płacą i można sobie rano wypić kawę ,czytając w Kolbuszowskim Maglu o swoich wyczynach.
Wójt Fila zapomniał...
- 20 kwietnia 2012 roku w Urzędzie Gminy Raniżów dwie pracownice znalazły w referacie podatkowym na szafie urządzenie podsłuchowe. Fakt ten bały się zgłosić na policję w obawie przed zemstą wójta i zwolnieniem z pracy.
....
prywatnie zakupiłem sobie takie urządzenie, chyba 400 zł kosztowało. To wykrywacz podsłuchów. W tym roku kupiłem, być może w styczniu, na pewno początek roku to był - wyznaje wójt Fila.
Więcej... ..>>tutaj<<
Czytaliśmy to ze dwa razy i nie rozumiemy...to jak?Wójt Fila założył podsłuch na szafie i później kupił wykrywacz podsłuchów bo... zapomniał gdzie go położył?
Dowiedzieliśmy się, że sprawą podsłuchu, o którym pracownicy poinformowali nas i redakcję Gazety Wyborczej radni zajmą się na najbliższej sesji. Ta wiadomość na wielu spadła jak grom z jasnego nieba. A gazeta opisująca pluskwy podsłuchowe w urzędzie sprzedała się dziś jak ciepłe bułeczki.
....
prywatnie zakupiłem sobie takie urządzenie, chyba 400 zł kosztowało. To wykrywacz podsłuchów. W tym roku kupiłem, być może w styczniu, na pewno początek roku to był - wyznaje wójt Fila.
Więcej... ..>>tutaj<<
Czytaliśmy to ze dwa razy i nie rozumiemy...to jak?Wójt Fila założył podsłuch na szafie i później kupił wykrywacz podsłuchów bo... zapomniał gdzie go położył?
Dowiedzieliśmy się, że sprawą podsłuchu, o którym pracownicy poinformowali nas i redakcję Gazety Wyborczej radni zajmą się na najbliższej sesji. Ta wiadomość na wielu spadła jak grom z jasnego nieba. A gazeta opisująca pluskwy podsłuchowe w urzędzie sprzedała się dziś jak ciepłe bułeczki.
Wiecej .. >>tutaj<<
Śmiechu warte...
O aferze podsłuchowej wiadomo w Raniżowie od kwietnia,na tym blogu też o tym pisano wielokrotnie.Dlaczego więc nikt z radnych nie stanął w obronie napastowanych urzędniczek?Dlaczego nikt z nich nie złożył doniesienia do organów ścigania?Dlaczego nie zapytano się wójta o celowość zakupu urządzeń podsłuchowych?Teraz jest afera bo napisały o nich media regionalne?
400 zł na wykrywacz,tysiące na "monitoring",powiększanie administracji i.... nagle okazuje się że trzeba likwidować szkoły bo gminna zbytnio zadłużona.Czy jest to tylko i wyłącznie wina wójta?
Śmiechu warte...
O aferze podsłuchowej wiadomo w Raniżowie od kwietnia,na tym blogu też o tym pisano wielokrotnie.Dlaczego więc nikt z radnych nie stanął w obronie napastowanych urzędniczek?Dlaczego nikt z nich nie złożył doniesienia do organów ścigania?Dlaczego nie zapytano się wójta o celowość zakupu urządzeń podsłuchowych?Teraz jest afera bo napisały o nich media regionalne?
400 zł na wykrywacz,tysiące na "monitoring",powiększanie administracji i.... nagle okazuje się że trzeba likwidować szkoły bo gminna zbytnio zadłużona.Czy jest to tylko i wyłącznie wina wójta?
piątek, 10 sierpnia 2012
Paweł Michno kłamie?
Na swoim blogu radny Paweł Michno tryumfalnie ogłosił;
... zgody mieszkańców nie ma i o tym mówił właśnie burmistrz, zaznaczając, że nie zrobi nic bez zgody społeczeństwa naszej gminy. Dlatego jestem pewien, że wiatraków u nas nie będzie. Na szczęście.
W 2009 roku burmistrz Zuba bez konsultacji społecznych,bez raportu oddziaływania na środowisko po cichu,byle jak,byle było, wydał zgodę na budowę farmy wiatrowej w Weryni.Postawionych zostanie tam 5- 7 turbin które zdemontowane były na zachodzie Europy jako przestarzałe i nie nadające się do użytku. U nas mogą wyć ,klekotać dymić -ludzie odporniejsi.
Czyli co panie Pawle?Kłamie pan, czy o tym nie wie, bo wstydził się pan oto przez 3 lata zapytać?To będą w gminie turbiny czy nie?Zmieniono plan zagospodarowania czy budowane są one niezbyt (jeszcze) legalnie?
Podobny scenariusz próbowano realizować z Aquilo.Inwestor miał załatwić wszystkie podkładki i kolanem ,byle jak ,byle jak najszybciej wszystko przepchnąć.Prawdopodobnie by się to udało, gdyby nie seria wpisów na kilku blogach w kolbuszowskiej strefie internetowej.To ruszyło lawinę.Potem były artykuły w Super Nowościach,audycji w Radio Leliwa,na portalach eKolbuszowa, Kolbuszowa24.Później sprawą zainteresował się poseł Chmielowiec,zaczęło się zbieranie podpisów.To była/jest prawdziwa akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa.Przez ten czas Urząd Gminy ,burmistrz milczał jak zaklęty a pani sekretarz Bochniarz przysiadła papiery-i co mi pan zrobisz?Na tym ma polegać rola lokalnej władzy?
Dlaczego nikt nas nie informował co się dzieje, dlaczego ktoś łazi zupełnie bez sensu po wsiach,albo rozsyła anonimowe ulotki?
Dlaczego nikt nas nie informował co się dzieje, dlaczego ktoś łazi zupełnie bez sensu po wsiach,albo rozsyła anonimowe ulotki?
Teraz pan Michno stara się zatrzeć pamięć o tych faktach pisząc (swoją) historię od nowa.
Pan poseł Chmielowiec wystąpił wczoraj jako rzecznik nas wszystkich, zadając na sesji pytania burmistrzowi Zubie-dziękujemy w swoim imieniu oraz dużej części mieszkańców.Każda inna osoba uznana była by za Magla i musiała by emigrować co najmniej za ocean. ;) Inna sprawa ,że poseł Chmielowiec był wczoraj niezwykle dokładnie wyprasowany....czyżby to on?
Aquilo farmy wiatrowej u nas nie zbuduje.To przykład że warto walczyć o swoje prawa.Mamy nadzieję że na tym zainteresowanie mieszkańców tym co dzieje się w Kolbuszowej się nie skończy.
czwartek, 9 sierpnia 2012
Nie lękaj się!
Byliśmy w Banku Spółdzielczym w sprawie pożyczki na budowę domku gospodarczego.Małe to, to ma być, zaledwie 5x5 metra.W sam raz, aby pomieścić rosnącą stertę listów ,od wielbicielek i wielbicieli (cóż taka teraz moda) ,naszego niebywałego talentu.Sama pani Bochniarz pisze kobyły na drobne 10 stron!.Zszokowała nas jednak ilość podkładek, jakie trzeba przedłożyć .Potrzebny jest nawet, wyrys z Planu Zagospodarowania Przestrzennego.
Tu nas olśniło.Jeśli na pożyczkę na taką mała budę potrzeba tyle papieru urzędowego, to ile potrzeba na... no nie wiem co... na przykład budowę farmy wiatrowej?Przecież pan na przykład ,przykładowy pan Fitał, nie nosi w kieszeni kilkuset tysięcy zbędnych złotych.Też musi gdzieś złożyć podanie o pożyczkę.Też zobowiązany jest złożyć wyrys z Planu Zagospodarowania Przestrzennego.Jeśli nie ma w nim zaznaczonej opcji budowy farm wiatrowych ,to takiej pożyczki nie otrzyma.Inwestycja ruszyła więc... co jest takiego w tym planie, że można taką budowę rozpocząć?Nie były przeprowadzane konsultacje społeczne w tej sprawie ,nie uchwalano(?) zmiany w tym "Planie" ?Opcji jest kilka, a i okazja wyśmienita, aby się co nie co dowiedzieć.
Dzisiaj w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych.
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Najbardziej w życiu żałujemy tego,czego nie zrobiliśmy.
Tu nas olśniło.Jeśli na pożyczkę na taką mała budę potrzeba tyle papieru urzędowego, to ile potrzeba na... no nie wiem co... na przykład budowę farmy wiatrowej?Przecież pan na przykład ,przykładowy pan Fitał, nie nosi w kieszeni kilkuset tysięcy zbędnych złotych.Też musi gdzieś złożyć podanie o pożyczkę.Też zobowiązany jest złożyć wyrys z Planu Zagospodarowania Przestrzennego.Jeśli nie ma w nim zaznaczonej opcji budowy farm wiatrowych ,to takiej pożyczki nie otrzyma.Inwestycja ruszyła więc... co jest takiego w tym planie, że można taką budowę rozpocząć?Nie były przeprowadzane konsultacje społeczne w tej sprawie ,nie uchwalano(?) zmiany w tym "Planie" ?Opcji jest kilka, a i okazja wyśmienita, aby się co nie co dowiedzieć.
Dzisiaj w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych.
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Najbardziej w życiu żałujemy tego,czego nie zrobiliśmy.
środa, 8 sierpnia 2012
Hudacy po czeskiej stronie...
Nasza najlepsza kapela muzyczna Hudacy wojażują .Dziś Czechy niedługo Słowacja,później Strasburg... kiedy Kolbuszowa?
W dniach 8. - 12. sierpnia 2012 Hudacy udają się na warsztaty muzyki ludowej w czeskiej Ostrawie. Będą uczyć się tam piosenek czeskich słowackich i węgierskich. Zakończeniem warsztatów będzie festiwal muzyki ludowej, który odbędzie się
>> kliknij tutaj<< (skąd ja ją znam?Tylko na 70%?)
W dniach 8. - 12. sierpnia 2012 Hudacy udają się na warsztaty muzyki ludowej w czeskiej Ostrawie. Będą uczyć się tam piosenek czeskich słowackich i węgierskich. Zakończeniem warsztatów będzie festiwal muzyki ludowej, który odbędzie się
11 sierpnia. Podczas festiwalu każdy zespół zaprezentuje piosenki, których nauczył się podczas warsztatów oraz utwory z własnego repertuaru.
>> kliknij tutaj<< (skąd ja ją znam?Tylko na 70%?)
Back to the future.
Skoro farmy wiatrowe są tak zyskowne to ... dlaczego nie możemy (jako Urząd Gminy) założyć spółki komunalnej i wybudować w Kolbuszowej 50 wiatraków?Wtedy wszystkie zyski zostały by na miejscu,a za ewentualne straty płacilibyśmy sami.A jeśli potencjalny inwestor zbankrutuje to ... kto będzie płacił za demontaż turbin,uzbrojenia ,rekultywację?Też my.
Z drugiej strony dlaczego po prostu nie ustalimy strefy ochronnej dla turbin wiatrowych na 2000 metrów,jak to bywa w cywilizowanym świecie? Wtedy niech wchodzą tu inwestorzy z caluśkiego świata i niech stawiają nawet 1000 turbin.
Kto za?
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Z drugiej strony dlaczego po prostu nie ustalimy strefy ochronnej dla turbin wiatrowych na 2000 metrów,jak to bywa w cywilizowanym świecie? Wtedy niech wchodzą tu inwestorzy z caluśkiego świata i niech stawiają nawet 1000 turbin.
Kto za?
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Idealne dla półgłówków z Europy wschodniej
Dla przypomnienia wpis z 18 czerwca 2012....
W 2009 wydano pozwolenie na budowę elektrowni wiatrowej w Weryni.Powstanie tam od 5 do 7 turbin wiatrowych (w zależności od widzi mi się inwestora). Pośpiech i tempo z jakim przeprowadzono ten proces decyzyjny,brak konsultacji społecznych, budzi podejrzenia. Tym większe że urząd gminy nie umieścił wszystkich dokumentów dotyczących tej bulwersującej sprawy, na swojej stronie internetowej,mało - unika tego jak ognia.
Dodatkowo sekretarz urzędu pani Barbara Bochniarz poucza nas że;
Należy nadmienić, że z treści obowiązujących przepisów w tym zakresie jasno wynika, że Organ właściwy do wydania w tym zakresie decyzji nie mierzy i nie waży wpływu turbiny wiatrowej na środowisko ale w oparciu o właściwie zebrane dokumenty w sprawie dokonuje szczegółowej analizy oraz określa i ocenia.
Wiec też idąc śladem pani Barbary analizujmy...
Czyli bez względu na wariant ,pan Fitał zainstaluje w Weryni turbiny Micon M 530,Vestas V 39,Eercon E 44.Stare nie spełniające wymogów duńskich rupiecie które wciska się na rynkach Europy Wschodniej ,Azji,Afryce, Ameryce Południowej ,gdzie normy ochrony środowiska ,nie są dostosowane do aktualnej wiedzy naukowej.
Burmistrz ze Starosta zafundowali nam to, co ze względów bezpieczeństwa demontuje się w Danii.
Mafia
Wyjaśnienie tajemnicy zabójstwa gen. Marka Papały zmiecie ze sceny dużą część polskich elit Najpierw były dziwne powiązania znanych osobistości z półświatkiem i tajnymi służbami. Potem zdarzały się przerzuty broni do krajów objętych embargiem oraz wielkie transporty (po kilka ton) narkotyków, za którymi stali gangsterzy, ludzie tajnych służb i powiązani z nimi biznesmeni i politycy. Powstawały wtedy spółki za pieniądze z funduszy operacyjnych tajnych służb (firmowane przez znanych obecnie biznesmenów), w nielegalne interesy wchodziły dawne centrale handlu zagranicznego. A potem w dziwnych okolicznościach zaczęły ginąć osoby, które o tych interesach wiedziały lub były w nie uwikłane. \"Nie ma w Polsce mafii, jest tylko zorganizowana przestępczość\" - mówili kolejni ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości III RP, choć ślady istnienia mafii widzieliśmy na każdym kroku. Dopiero sejmowe komisje śledcze ujawniły skalę tej gangreny. I okazało się, że kluczem do polskiej mafii jest zabójstwo gen. Marka Papały, byłego komendanta głównego policji
Cicha ekspansja mafii trwała do 19 lipca 1997 r. Wtedy to w wypadku samochodowym zginął poseł ziemi radomskiej Tadeusz Kowalczyk, członek Klubu Parlamentarnego na rzecz Akcji Wyborczej Solidarność. Kowalczyk był wcześniej członkiem Politycznego Komitetu Doradczego przy ministrze spraw wewnętrznych. Już po jego śmierci okazało się, że od lat współpracował z gangsterami i byłymi oficerami tajnych służb. To Kowalczyk poręczył za Stanisława M., uznawanego za jednego z bossów podziemia. To on współpracował z braćmi D. z Radomia, handlującymi m.in. bronią. Ustaliliśmy, że przed śmiercią Kowalczyk co najmniej kilka razy spotykał się z Markiem Papałą, wtedy zastępcą komendanta głównego policji.
całość
wtorek, 7 sierpnia 2012
Frycowe już zapłacone.
Na ostatnie posiedzenie Komisji Rolnictwa ,rady miejskiej wparował Filip z konopi.Filip z Aquilo?Kopacz z Aquilo?Jakoś tak,i zażądał wprowadzenia do porządku obrad punktu dotyczącego farm wiatrowych.Wzburzyło to przewodniczącego Fryca ,który wyraźnie ugięty pod ciężarem 1500 podpisów pod listami sprzeciwu budowie farm wiatrowych-odmówił.Sprawa turbin ma być omawiana na specjalnym posiedzeniu komisji, tylko temu zagadnieniu poświęconym.Brawo! Nareszcie jasne,konkretne i co najważniejsze profesjonalne podejście sprawy .Do tego czasu radzimy panu Filipowi,Kopaczowi (?) (kto to w ogóle jest?) przygotowanie prospektu reklamowego firmy Aquilo.Chętnie dowiemy się jakim majątkiem dysponuje ta firma,jaką działalność prowadzi,jakie ma doświadczenie w realizacji tak dużej inwestycji?Przecież burmistrz,radni nie powierzą rozkopania pól uprawnych na kilkuset hektarach pierwszemu lepszemu chętnemu bez doświadczenia,zabezpieczenia,ubezpieczenia.Chyba że się mylimy i pan burmistrz Zuba ma jakieś inny (jak to u niego) nowatorski pomysł.
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Mamy nadzieję że zjawią się tam właściciele firmy Aquilo,panowie Radosłw Marzec oraz Stanisław Marzec i przedstawią nam swoje palny i środki za które mają zamiar, tak wielką inwestycje zrealizować.Mile widziane będą sprawozdania finansowe Aquilo z ostatnich powiedzmy 5 lat.
P.s. Firmowy prospekt radzimy wydrukować tą razą na papierze kredowym z idealną jakością druku.Poprzednie "reklamy" na papierze toaletowym, pozostawiły fatalne wrażenie i wzbudziły podejrzenia w stosunku do kondycji finansowej firmy Aquilo.
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Mamy nadzieję że zjawią się tam właściciele firmy Aquilo,panowie Radosłw Marzec oraz Stanisław Marzec i przedstawią nam swoje palny i środki za które mają zamiar, tak wielką inwestycje zrealizować.Mile widziane będą sprawozdania finansowe Aquilo z ostatnich powiedzmy 5 lat.
P.s. Firmowy prospekt radzimy wydrukować tą razą na papierze kredowym z idealną jakością druku.Poprzednie "reklamy" na papierze toaletowym, pozostawiły fatalne wrażenie i wzbudziły podejrzenia w stosunku do kondycji finansowej firmy Aquilo.
Wspólnik Pruszkowa
Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa, świadek koronny w sprawie gangu pruszkowskiego, twierdzi, że Jacek Dębski, zamordowany w kwietniu były prezes Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, nawiązał kontakty z liderami przestępczego podziemia już 7-8 lat temu. To wtedy poznał szefów "Pruszkowa" - Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga), braci Danielaków: Leszka (Wańkę) i Mirosława (Maliznę), Andrzeja Zielińskiego (Słowika) i samego Masę. Mniej więcej w tym samym czasie kontakty z przestępczym podziemiem nawiązał Ireneusz Sekuła, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego.
O nominacji Dębskiego na prezesa UKFiT miała przesądzić rozmowa odbyta w restauracji w Katowicach. Obok samego Dębskiego i Masy wzięli w niej udział biznesmen Wojciech Paradowski, jeden z posłów AWS oraz dwaj przedsiębiorcy ze Śląska, którzy zbili majątek na przemycie papierosów i spirytusu. Poseł przedstawił potem kandydaturę Dębskiego politykom akcji i została ona przyjęta.
Partnerzy
Kontakty Dębskiego z Leszkiem Danielakiem nasiliły się w drugiej połowie 1999 r. Danielak znany był jako zapalony kibic, szczególnie interesowała go piłka nożna i koszykówka. Wraz ze swoim bratem Mirosławem inwestował w przemysł turystyczny: kupił m.in. dwa terminale promowe, cztery ośrodki wypoczynkowe, kilka linii autobusowych. W 1999 r. Dębskiego i Wańkę kilkakrotnie widziano na meczach dwóch podwarszawskich klubów trzeciej ligi piłki nożnej, sponsorowanych przez braci Danielaków.
Wedle zeznań Masy, na kilku spotkaniach towarzyskich (na początku 2000 r., już po śmierci Andrzeja Kolikowskiego) w których oprócz Dębskiego uczestniczyli bracia Danielakowie, Paweł Miller (pseudonim Małolat), biznesmen Stanisław M. z Gdańska oraz dwóch warszawskich adwokatów, snuto plany wspólnych przedsięwzięć po odejściu Dębskiego z Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, czego się spodziewał po przewidywanej zmianie statusu UKFiT. Danielakowie przekonywali, że większość ich interesów stanowią przedsięwzięcia legalne (tak samo utrzymywał Stanisław M.), w które inwestuje wiele znanych warszawskich osobistości, więc zapraszają Jacka Dębskiego do współpracy. Oferta miała zostać przyjęta.
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Gwatemala nie dostrzega iż elita władzy kradnie.
Na swoim blogu radny Paweł Michno napisał ciekawą rzecz;
całość
Czyli radni miejscy, nie tylko mają nikła wiedzę na temat największej potencjalnej inwestycji na naszym terenie, ale też....wstydzą się zapytać oto urzędników.
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Będzie prasa,radio,telewizja.Doskonała okazja aby zaprezentować naszą gminę i to za zupełna darmochę.
Dlatego mile widziane będą słynące z urody miejscowe panie.Mamy też cichą nadzieje, że nie zabraknie kwiatu kolbuszowskiego dziennikarstwa w osobie pani Marleny Bogdan w jakiejś niebanalnej kreacji.Zarezerwowaliśmy dla pani (u dyrektora Sitki) wygodny fotelik (nierekonstruowany) w miejscu w którym na pewno nie będzie ciekło z sufitu.
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Będzie prasa,radio,telewizja.Doskonała okazja aby zaprezentować naszą gminę i to za zupełna darmochę.
Dlatego mile widziane będą słynące z urody miejscowe panie.Mamy też cichą nadzieje, że nie zabraknie kwiatu kolbuszowskiego dziennikarstwa w osobie pani Marleny Bogdan w jakiejś niebanalnej kreacji.Zarezerwowaliśmy dla pani (u dyrektora Sitki) wygodny fotelik (nierekonstruowany) w miejscu w którym na pewno nie będzie ciekło z sufitu.
Burza w ogródku jordanowskim.
Brak nadzoru budowlanego po raz kolejny odbija się czkawką.
Człowiek mafii
Z naszych ustaleń wynika, że Stanisław M. nie jest rolnikiem, ale człowiekiem zamieszanym najpoważniejsze mafijne przestępstwa ostatnich 20 lat. Znają go doskonale policjanci zwalczający przestępczość zorganizowaną. Spytaliśmy o niego kilkunastu byłych i obecnych funkcjonariuszy, którzy od lat 90. zajmowali się rozpracowywaniem zorganizowanych grup przestępczych. Według ich relacji, Stanisław M. był jednym z głównych organizatorów przemytu papierosów i alkoholu do Polski w latach 90.
- "Posiedzę dzień, może dwa, może nawet tydzień. Ale i tak stąd wyjdę", tak powiedział do mnie M. po zatrzymaniu - opowiada funkcjonariusz, który prowadził sprawę przeciwko Stanisławowi M. I faktycznie. Kilka dni po zatrzymaniu M. w prokuraturze zjawił się poseł Tadeusz Kowalczyk, członek politycznego komitetu doradczego przy Ministrze Spraw Wewnętrznych. Jakiś czas później Kowalczyk został wyrzucony z komitetu. Wyrzucił go minister Milczanowski, kiedy przeczytał sporządzony przez policję raport o jego związkach ze zorganizowaną przestępczością.
W trójmieście M. uchodził za człowieka bliskiego Nikodema Skotarczaka, ps. Nikoś. Ale Skotarczak, który zaczął rościć sobie pretensje do roli szefa zorganizowanej przestępczości na Pomorzu, podpadł zarządowi Pruszkowa i został zlikwidowany w zamachu w 1998 roku. W tym samym okresie Stanisław M. zniknął z Trójmiasta i przeniósł się na Pomorze Zachodnie.
Byli pracownicy wspominają też polityków, którzy przewinęli si wśród gości. - Bywał tu Leszek Piotrowski, w czasie kiedy był wiceministrem. On siedział w barze, a BOR-owcy przed wejściem To była sensacja - opowiada. Twierdzi, że w hotelu bywał też były senator Aleksander Gawronik, który później został skazany m.in. za interesy z Pruszkowem oraz znany samorządowiec z Dolnego Śląska.
Pochodzeniem fortuny Stanisława M. powinny być zainteresowane instytucje zwalczające w Polsce przestępczość zorganizowaną. Tyle, że kiedy rozmawialiśmy z przedstawicielami różnych instytucji, ci nie wiedzieli kim jest Stanisław M. - W Polsce nikt nie ponosi prawnej odpowiedzialności za zwalczanie przestępczości zorganizowanej - mówi były szef MSWiA Marek Biernacki. - Oczywiście, różne instytucje mają obowiązek się nią zajmować. Ale w praktyce oznacza to przerzucanie się odpowiedzialnością.
- Przypisywaliśmy mu wwiezienie do Polski pięciuset ciężarówek ze spirytusem i papierosami - mówi funkcjonariusz, który przed laty rozpracowywał M. Ktoś, kto przerzucił tyle ciężarówek papierosów i spirytusu musiałby zarobić fortunę. W Polsce takie ilości tego towaru przerzucała jedynie mafia.
Przemyt alkoholu i papierosów po upadku komunizmu był dla polskich przestępców jednym z najbardziej dochodowych zajęć w historii. Głównymi organizatorami przemytu byli gangsterzy, którzy w latach 80. znaleźli się w Niemczech, głównie w Hamburgu. - Stanisław M. był tam jedną z najważniejszych postaci — mówi policjant. Był w najbliższym otoczeniu "Nikosia" czy Zdzisława N., który zginął potem w eksplozji ładunku wybuchowego.
I tak w pierwszej połowie lat 90. zaczęły wpadać w Polsce transporty przemycanego spirytusu i papierosów, których nadawcą była firma M. z Hamburga. Mechanizm był podobny: zgodnie z listem przewozowym ciężarówka jechała na Litwę, ale nigdy tam nie docierała. W jakimś magazynie rozładowywali ją żołnierze gangów, a towar był rozcieńczany, rozlewany do butelek jako wódka i sprzedawany gdzie popadło.
Udało nam się dotrzeć do dwóch śledztw, w których przewija się nazwisko Stanisława M.: w Jeleniej Górze i Bydgoszczy. Oba w pierwszej połowie lat 90. W obu śledczy podejrzewali, że M. był organizatorem. W obu przypadkach prokuratura wystawiła list gończy, z tym, że Jelenia Góra oskarżała go o zorganizowanie i kierowanie przemytem, a Bydgoszcz o posługiwanie się lewym paszportem. - W tamtych czasach przemyt spirytusu czy papierosów był przestępstwem skarbowym - mówi policjant, rozpracowujący wtedy Stanisława M. - Sądy nie chciały uwzględniać wniosków o areszt. Dlatego listy gończe były sporym sukcesem.
Rzeka spirytusu
- "Posiedzę dzień, może dwa, może nawet tydzień. Ale i tak stąd wyjdę", tak powiedział do mnie M. po zatrzymaniu - opowiada funkcjonariusz, który prowadził sprawę przeciwko Stanisławowi M. I faktycznie. Kilka dni po zatrzymaniu M. w prokuraturze zjawił się poseł Tadeusz Kowalczyk, członek politycznego komitetu doradczego przy Ministrze Spraw Wewnętrznych. Jakiś czas później Kowalczyk został wyrzucony z komitetu. Wyrzucił go minister Milczanowski, kiedy przeczytał sporządzony przez policję raport o jego związkach ze zorganizowaną przestępczością.
Obie sprawy przeciwko Stanisławowi M. zakończyły się niczym. Prokuratura bydgoska umorzyła zarzuty dotyczące posługiwania się lewym paszportem, a zarzuty w śledztwie jeleniogórskim przedawniły się. Tymczasem raczkujące wydziały do walki z przestępczością zorganizowaną policji wzięły Stanisława M. na celownik. Dotarliśmy do co najmniej dwóch rozpracowań, w których celem był M. „Bilard”, prowadzony przez policję w Gdańsku, dotyczył jego działalności w Trójmieście. M. prowadził tam kasyno. Policja podejrzewała, że załatwił koncesję w ministerstwie finansów za 100 tysięcy dolarów łapówki, a interes służy do prania pieniądze przez gangsterów. - Faktycznie, Persching póżniej twierdził, że pieniądze ma bo wygrywał w kasynie. W tym kasynie - mówi były policjant z Gdańska.
Według policjantów Stanisław M. był też zaangażowany w „Zielone Bingo”, czyli założoną przez ludzi Pruszkowa spółkę, która miała stworzyć centrum hazardu na Śląsku. Ale ten interes nie wypalił.
W trójmieście M. uchodził za człowieka bliskiego Nikodema Skotarczaka, ps. Nikoś. Ale Skotarczak, który zaczął rościć sobie pretensje do roli szefa zorganizowanej przestępczości na Pomorzu, podpadł zarządowi Pruszkowa i został zlikwidowany w zamachu w 1998 roku. W tym samym okresie Stanisław M. zniknął z Trójmiasta i przeniósł się na Pomorze Zachodnie.
Z naszych informacji wynikało, że został pobity przez „Słowika” w jednej z dyskotek w Sopocie. Być może obawiał się, że podzieli los „Nikosia” i dlatego tak nagle zniknął.
W tym czasie trwało inne rozpracowanie Stanisława M., ciekawsze od sprawy "Bilard". Było ono prowadzone na najwyższym szczeblu, pod kryptonimem „Rzeka”. Policja podejrzewała, że Stanisław M. w porozumieniu z braćmi D.: Wańką i Malizną, organizują przemyt spirytusu do Polski na niespotykaną wcześniej skalę. Czynności w tej sprawie były intensywne, jednak akcja została przerwana około roku 1997 roku. Z relacji funkcjonariuszy wynika, że w tym okresie odeszło z pracy wielu doświadczonych funkcjonariuszy i rozpracowanie straciło impet, a z czasem zostało przerwane.
A kiedy akcja „Rzeka” została przerwana, bracia D. na kilka lat zmonopolizowali import kokainy z Ameryki Południowej. Ciekawe, co w tym czasie robił Stanisław M.?
Prawdziwa fortuna
Właśnie w tym czasie Stanisław M. zaczyna zajmować się inwestycja mi w nieruchomości. Przejmuje dom wczasowy w Świnoujściu i przerabia go na hotel. Położony w ekskluzywnej dzielnicy nadmorskiej Świnoujścia obiekt stał się miejscem, które odwiedziła czołówka polskiego świata przestępczego: „Baranina”, „Słowik”, „Malizna” i „Wańka”. - „Oczko” trenował tu w parku swoich mięśniaków, pompki im kazał robić o szóstej rano - mówi były pracownik Stanisława M. Jak twierdzi, w hotelu odbywały się tajne spotkania, zwykle podczas imprez w pobliskiej dyskotece.
Byli pracownicy wspominają też polityków, którzy przewinęli si wśród gości. - Bywał tu Leszek Piotrowski, w czasie kiedy był wiceministrem. On siedział w barze, a BOR-owcy przed wejściem To była sensacja - opowiada. Twierdzi, że w hotelu bywał też były senator Aleksander Gawronik, który później został skazany m.in. za interesy z Pruszkowem oraz znany samorządowiec z Dolnego Śląska.
Stanisław M. obsesyjnie dba o prywatność. Nie pokazuje się publicznie. - Zdarzało się tak, że rano dostawaliśmy telefon do niego, a popołudniu on miał już trzeci z kolei numer - mówi jeden z byłych pracowników hotelu Stanisława M. - Znikał, nie wiadomo gdzie jeździł. Zachowywał się bardzo dziwnie.
Kupuje kolejne firmy i nieruchomości w całej Polsce. Po kilkunastu latach kontroluje kilkadziesiąt podmiotów gospodarczych. Sam albo przez firmy posiada nieruchomości o wartości kilkudziesięciu milionów złotych. W interesach stara się unikać rozgłosu. Kiedy po przejęciu przez jedną z jego spółek majątku upadającej wrocławskiej Jedynki wybucha skandal, zwraca nieruchomości. Dla ludzi którzy mają z nim styczność szybko staje się jasne, że M. dysponuje prawdziwą fortuną, chociaż nikt nie potrafi sobie wytłumaczyć, skąd ona pochodzi. Jedni myślą, że to pieniądze gangsterów z „Pruszkowa”, inni, że jakaś wyprana fortuna z zagranicy. Ale większość jest zgodna: Stanisław M. jest jedynie zarządzającym.
Jak wyprać miliony
Jakim cudem człowiek zamieszany w najpoważniejsze mafijne przestępstwa ostatniego dwudziestolecia stał się jednym z bohaterów afery w kościelnej komisji majątkowej. Dziś ten wątek jest badany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która z zasady nie udziela żadnych informacji na temat sprawy. Mimo to w sprawie działki na Białołęce pewne jest to, że człowiek z taką biografią jak Stanisław M. nie robi przypadkowych interesów. Co w takim razie łączyło go z pełnomocnikiem kościoła Markiem P.? Może dzięki nieruchomościom Stanisław M. znalazł świetny sposób na wypranie pieniędzy? Zgodnie z aktem notarialnym za ziemię zapłacił ułamek wartości. Zarazem w akcie notarialnym był zapis mówiący, że elżbietanki wypłacą mu równowartość ceny działki w przypadku, gdyby transakcja nie doszła do skutku. Można się zatem domyślać, że te dziwne postanowienia były gwarancją innej, tajnej umowy. Może więc Stanisław M. przekazał pieniądze za wartą ok. 200 mln nieruchomość pod stołem? W takim przypadku mogły to być pieniądze, które pochodziły z nielegalnych źródeł. W zamian dostawał działkę. Po jej sprzedaży dostawał całkowicie legalną gotówkę.
Ten mechanizm to wręcz idealny sposób na wypranie pieniędzy. To jednak tylko jedna z hipotez, którą można stworzyć na podstawie informacji do których dotarliśmy.
Pochodzeniem fortuny Stanisława M. powinny być zainteresowane instytucje zwalczające w Polsce przestępczość zorganizowaną. Tyle, że kiedy rozmawialiśmy z przedstawicielami różnych instytucji, ci nie wiedzieli kim jest Stanisław M. - W Polsce nikt nie ponosi prawnej odpowiedzialności za zwalczanie przestępczości zorganizowanej - mówi były szef MSWiA Marek Biernacki. - Oczywiście, różne instytucje mają obowiązek się nią zajmować. Ale w praktyce oznacza to przerzucanie się odpowiedzialnością.
Policjanci, którzy prawie 10 lat temu brali udział w rozbijaniu „Pruszkowa” dziś z ironią odpowiadają na pytania o majątek gangsterów. - Z tego co wiem, zajętych zostało 19 800 złotych i to właściwie przypadkiem - mówi jeden z nich.
Nasze pytania o odbieranie majątków przestępców nie wzbudziły żadnego zainteresowania w prokuraturze generalnej. Po kilku tygodniach milczenia rzecznik stwierdził, że w tym temacie PG nie dysponuje żadną wiedzą i poradził, żeby podpytać w policji. Trudno się dziwić: roku temu zostało zlikwidowane biuro przestępczości zorganizowanej, a znaczna część doświadczonych śledczych odeszła albo przerzuca niepotrzebne dokumenty w wydziałach sądowych. U pozostałych dominuje frustracja i zniechęcenie sytuacją w prokuraturze. Zwalczanie przestępczości zorganizowanej zostało zdecentralizowane i oddane w ręce osób o małej wiedzy i doświadczeniu.
- Najpoważniejsza przestępczość nigdy się nie cofa. Nie działa na nią prewencja. Z mafią się walczy. Kiedy państwo odpuszcza, kiedy się obudzi, będzie za późno - mówi jeden z najbardziej doświadczonych polskich funkcjonariuszy.
niedziela, 5 sierpnia 2012
Imagine....
Teraz wiemy kto czyta nas z zapartym tchem w Tarnobrzegu (dzień dobry ;) )
9 sierpnia w MDK o godzinie 13 rozpocznie się sesja Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Nasza przyszłość zależeć będzie od decyzji radnych, które podejmą w ciągu najbliższych kilku tygodni.Jako mieszkańcy mamy prawo i obowiązek zadawać pytania na temat nie tylko planowanych farm wiatrowych.Powiedzmy radnym,burmistrzowi o swoich obawach,dyskutujmy,spierajmy się na fakty.Wymagajmy rzetelnych odpowiedzi.To miasto,ta gmina są naszą wspólną własnością.Radni,burmistrz,urzędnicy sprawują władzę tylko i wyłącznie w naszym imieniu.
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Przyjdźmy chociażby tylko po to, aby swoja obecnością wesprzeć tych którzy nie boją się myśleć i mówić.
Ale nie jestem jedyny....
Mafia
Wyjaśnienie tajemnicy zabójstwa gen. Marka Papały zmiecie ze sceny dużą część polskich elit Najpierw były dziwne powiązania znanych osobistości z półświatkiem i tajnymi służbami. Potem zdarzały się przerzuty broni do krajów objętych embargiem oraz wielkie transporty (po kilka ton) narkotyków, za którymi stali gangsterzy, ludzie tajnych służb i powiązani z nimi biznesmeni i politycy. Powstawały wtedy spółki za pieniądze z funduszy operacyjnych tajnych służb (firmowane przez znanych obecnie biznesmenów), w nielegalne interesy wchodziły dawne centrale handlu zagranicznego. A potem w dziwnych okolicznościach zaczęły ginąć osoby, które o tych interesach wiedziały lub były w nie uwikłane. \"Nie ma w Polsce mafii, jest tylko zorganizowana przestępczość\" - mówili kolejni ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości III RP, choć ślady istnienia mafii widzieliśmy na każdym kroku. Dopiero sejmowe komisje śledcze ujawniły skalę tej gangreny. I okazało się, że kluczem do polskiej mafii jest zabójstwo gen. Marka Papały, byłego komendanta głównego policji
Cicha ekspansja mafii trwała do 19 lipca 1997 r. Wtedy to w wypadku samochodowym zginął poseł ziemi radomskiej Tadeusz Kowalczyk, członek Klubu Parlamentarnego na rzecz Akcji Wyborczej Solidarność. Kowalczyk był wcześniej członkiem Politycznego Komitetu Doradczego przy ministrze spraw wewnętrznych. Już po jego śmierci okazało się, że od lat współpracował z gangsterami i byłymi oficerami tajnych służb. To Kowalczyk poręczył za Stanisława M., uznawanego za jednego z bossów podziemia. To on współpracował z braćmi D. z Radomia, handlującymi m.in. bronią. Ustaliliśmy, że przed śmiercią Kowalczyk co najmniej kilka razy spotykał się z Markiem Papałą, wtedy zastępcą komendanta głównego policji.
całość
Cicha ekspansja mafii trwała do 19 lipca 1997 r. Wtedy to w wypadku samochodowym zginął poseł ziemi radomskiej Tadeusz Kowalczyk, członek Klubu Parlamentarnego na rzecz Akcji Wyborczej Solidarność. Kowalczyk był wcześniej członkiem Politycznego Komitetu Doradczego przy ministrze spraw wewnętrznych. Już po jego śmierci okazało się, że od lat współpracował z gangsterami i byłymi oficerami tajnych służb. To Kowalczyk poręczył za Stanisława M., uznawanego za jednego z bossów podziemia. To on współpracował z braćmi D. z Radomia, handlującymi m.in. bronią. Ustaliliśmy, że przed śmiercią Kowalczyk co najmniej kilka razy spotykał się z Markiem Papałą, wtedy zastępcą komendanta głównego policji.
całość
Instrument rekonstruowany...
Ostatnio zainteresowało nas dlaczego pan Jarek Mazur gra na oszczędnej wersji kontrabasu.
Doszliśmy do wnioski że chłop się starzeje i nie chce mu się targać za sobą czegoś większego.
Z błędu wyprowadził nas dopiero znajomy ....judaista.
Jak się okazuje , kontrabas nie był typowym instrumentem kapel ludowych nawet tych przedwojennych.W Kolbuszowej i okolicach,a nawet na terenach typowo polskich grano na basetli (czymś takim co sobie zrekonstruował pan Mazur).Jedyny kontrabas w przedwojennej Kolbuszowej był w posiadaniu żydowskiego zespołu muzycznego.
hh
Doszliśmy do wnioski że chłop się starzeje i nie chce mu się targać za sobą czegoś większego.
Z błędu wyprowadził nas dopiero znajomy ....judaista.
Jak się okazuje , kontrabas nie był typowym instrumentem kapel ludowych nawet tych przedwojennych.W Kolbuszowej i okolicach,a nawet na terenach typowo polskich grano na basetli (czymś takim co sobie zrekonstruował pan Mazur).Jedyny kontrabas w przedwojennej Kolbuszowej był w posiadaniu żydowskiego zespołu muzycznego.
hh
sobota, 4 sierpnia 2012
Zuba zapomniał...
9 sierpnia o 13 w MDK odbędzie się ściśle tajna , XXIV sesja VI kadencji Rady Miejskiej w Kolbuszowej.Ściśle tajna ponieważ na wszelki wypadek milczą o niej nawet oficjalne strony Urzędu Miasta oraz Rady Miejskiej.Porządek obrad wygląda niewinnie ale z naszych informacji wynika że będzie gorąco.Atmosferę podgrzewać będą turbiny wiatrowe (efekt uboczny ich pracy).Warto przyjść i zobaczyć jak wygląda kolbuszowska demokracja w praktyce.Główna atrakcją będzie burmistrz Zuba ,który traci nagle pamięć gdy pyta się go o proces decyzyjny w sprawie budowy farmy wiatrowej.
P.s. Z poufnych źródeł wiemy że burmistrz zamówił mszę w intencji aby podczas sesji nie padał deszcz.Dach MDK przecieka coraz bardziej......
P.s. Z poufnych źródeł wiemy że burmistrz zamówił mszę w intencji aby podczas sesji nie padał deszcz.Dach MDK przecieka coraz bardziej......
Co dzieje się za ścianą ?
Wiedziała, że zakończenie tego małżeństwa nie będzie łatwe, ale dojrzała do tego, by wreszcie to zrobić. Wzięli ślub trzy lata temu, ale już po kilku miesiącach zaczęło się psuć. Mąż stawał się coraz bardziej zazdrosny. Krzyczał na nią z byle powodu. Zabierał jej portfel i nie pozwalał wyjść z domu, gdy chciała spotkać się z koleżankami. W końcu zaczął ją popychać, a później bić. Wiedział, gdzie celować. Bardzo się pilnował, by nie zostawić śladów na jej twarzy. Jedno uderzenie i paraliżował ją strach. Było tak, jak on chciał. Nie musiał bić dalej. Wygrywał.
Na początku K. myślała, że sam przestanie. Wiedziała, że ma stresujący okres w pracy i trudno mu poradzić sobie z emocjami. Gdy jednak ukarał ją za to, że zbyt długo rozmawiała z kasjerem w supermarkecie, poczuła że coś w niej pękło, że to musi być koniec. Miała 30 lat, a czuła się tak, jakby jej życie już się skończyło. Chciała jeszcze pożyć normalnie. Była gotowa.
Nikomu nie mówiła o tym, co dzieje się w domu. Koleżanki miały swoje problemy a jej było wstyd, okropnie wstyd. Mąż był powszechnie lubiany i szanowany, na każdym spotkaniu był duszą towarzystwa. W domu zmieniał się jednak w kogoś zupełnie innego. Nikt by jej nie uwierzył, a poza tym gardziła sobą, że tak długo dała się tak traktować. Może na to zasłużyła?
Odetchnęła z ulgą, gdy trzasnął drzwiami na wieść o tym, że odchodzi. Jednak w nocy wrócił. Rzucił ją na łóżko i zaczął gwałcić, wygrażając co jeszcze jej, pierdolonej suce, zrobi, jeśli nie zmądrzeje. Nie miała z nim szans. Pochwalił się, że dla lepszego efektu zażył viagrę, więc to jeszcze potrwa długo i na różne sposoby. I tak było.
Gdy skończył, znowu trzasnął drzwiami. Jakoś udało jej się dotrzeć do telefonu. Zadzwoniła do koleżanki. Czuła, że jeśli zostanie z tym sama, to się zabije. Koleżanka wzięła taksówkę i przyjechała o trzeciej nad ranem. Gdy K. otworzyła jej drzwi, koleżanka nie mogła wykrztusić słowa. Jej przerażenie szybko zmieniło się w gniew. Zaczęła namawiać K.na zgłoszenie sprawy na policję, żeby temu bydlakowi nie uszło to na sucho.
K. była tak roztrzęsiona, że czuła jak sekunda po sekundzie rozpada się na kawałki. Po godzinie była na tyle opanowana, by pojechać z koleżanką na komisariat. Gdy weszły do przedsionka, za biurkami siedziało dwóch policjantów, a na sali kręciło się kilka osób. Wreszcie przyszła jej kolej, ale policjant nie dosłyszał dlaczego tu przyszła. Gdy zrozumiał, szturchnął kolegę, mówiąc mu, że ma przyjąć gwałt. Poczuła się upokorzona spojrzeniami obecnych.
Zanim zaczął notować, zapytał, czy chce składać zawiadomienie. Tak. Policjant westchnął ciężko i zaczął pytać i zapisywać to, co mówiła. Że bicie, że zazdrość, że gwałt. Z własnym mężem nie chciała pani uprawiać seksu? W takim razie trzeba było wziąć rozwód, albo nawet w ogóle nie brać ślubu. Kręcił głową. Osobiście odradzam sąd, mówił, to same problemy. Chce pani, żeby wszyscy się dowiedzieli? I tak mąż nie posiedzi, a pani się tylko umęczy. No już dobrze, skoro się pani upiera. Podsunął jej przed oczy pouczenie pokrzywdzonego o podstawowych uprawnieniach i obowiązkach. Nic nie zrozumiała z czterech stron prawniczego żargonu. Niech się pani podpisze, bo będzie że pani nie pouczyłem. No i niech pani jedzie na obdukcję. Jak to jak, taksówką! My tu nie mamy wolnych radiowozów.
W szpitalu zmęczona lekarka zbadała ją i wydała informację o stanie zdrowia. Otarcia, siniaki, pęknięcia. Nie pomyślała jednak o zabezpieczeniu śladów na jej ubraniach. Nie bardzo wiedziała, jak radzić sobie z ofiarą gwałtu.
K. wyprowadziła się do mieszkania po babci, ale nawet tam nie czuła się bezpieczna. Kilka razy w tygodniu powtarzały się głuche telefony w środku nocy, ktoś wybił jej szybę w oknie. Prokurator nie zdecydował się na tymczasowy areszt dla męża ani zakaz zbliżania. Nie widział podstaw.
Następne tygodnie i miesiące przyniosły kolejne przesłuchania policyjne i prokuratorskie. Podobno dzieci przesłuchuje się jeden raz, ale ona przecież była już dorosła, więc powinna rzeczowo odpowiadać po kilka razy na te same pytania. W końcu chce pani sprawy w sądzie czy nie, przywoływał ją do porządku prokurator. Gdy wychodziła z przesłuchania w prokuraturze, na korytarzu spotkała męża, który miał być przesłuchany zaraz po niej. Ty dziwko, wysyczał do niej przechodząc, jeszcze pożałujesz.
Pierwsza rozprawa sądowa odbyła się po roku od zgwałcenia, a pięć kolejnych zajęło następny rok. K. chciała mieć adwokata, ale okazało się, że trzeba było o tym pomyśleć zanim doszło do pierwszej rozprawy. Przecież dostała tę informację już składając zawiadomienie na komisariacie, gdy otrzymała pouczenie o prawach i obowiązkach, prawda?
Na sali sądowej po raz kolejny powtórzyła przebieg wydarzeń tamtej nocy. Obrońca jej męża pytał ją o poprzednie doświadczenia seksualne i poglądy na temat ostrego seksu. Bo przecież te ślady na pani ciele mogły powstać w wyniku namiętnej nocy. Powołany przez niego biegły psycholog stwierdził, że całkiem możliwe, iż rzekomo pokrzywdzona konfabuluje. Bo jeśli to był gwałt i trwał kilka godzin, to ona nie powinna tak dobrze pamiętać ile razy, w jaki sposób i co rzekomy gwałciciel mówił. Najpewniej zmyśliła to wszystko, by zrzucić na niego winę za rozpad związku i go ukarać.
Sąd wydał wyrok w słoneczne, majowe popołudnie, dwa lata po zgwałceniu. Wymierzył oskarżonemu karę dwóch lat w zawieszeniu - w końcu mąż K. nie był wcześniej karany i cieszy się dobrą opinią, a poza tym oprócz niewiele rozstrzygającej obdukcji, nie było żadnych dowodów. K. nie przysługuje możliwość apelacji. Sprawa zostaje zakończona.
Podpisanie Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej nie spowoduje, że z dnia na dzień zniknie przemoc wobec kobiet i przemoc domowa. Konwencja proponuje jednak system długofalowych działań mających na celu zapobieganie i zwalczanie przemocy, m.in. szkolenia dla pracowników i pracownic służb publicznych oraz całodobową linię alarmową dla ofiar. Zaostrzanie kar dla gwałcicieli nie jest rozwiązaniem, skoro prokuratorzy i sędziowie nie wykorzystują istniejących prawnych możliwości ochrony ofiar.Zmiana trybu ścigania zgwałcenia z wnioskowego na z urzędu, będzie sensowna tylko wtedy, jeśli będą towarzyszyć jej inne działania o których mówi Konwencja.
Wyślij e-mail do rządu: TAK dla Konwencji, NIE dla przemocy.
Wyślij e-mail do rządu: TAK dla Konwencji, NIE dla przemocy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)