Przemaglowaliśmy ostatnio dokumenty dotyczące rewitalizacji Rynku w Kolbuszowej. Jest to ponury zapis mieszaniny nieodpowiedzialności, naginania prawa, niekompetencji oraz lekceważenia przez urzędników swoich obowiązków.
Naszym zdaniem wygląda to tak:
Przede wszystkim Stowarzyszenie na Rzecz Rewitalizacji i Promocji
Kolbuszowej ma bajzel w papierach.
To dziwne zważywszy, że wiceprezesem jest była wojewodzina; zatrudniono
profesjonalne firmy budowlane, firmę architektoniczną, a nawet
inspektora nadzoru.
Po drugie: trudno nie oprzeć się wrażeniu, że pracownicy Urzędu
Marszałkowskiego szukają na siłę dziury w całym, aby tylko obniżyć w jak
największym stopniu dotacje. Świadczy o tym między innymi fakt, że
jeden z projektów obcięli o równo 5% .
Po trzecie: pracownicy Urzędu Miejskiego - Lidera Projektu nie
kontrolowali na bieżąco tego, co robi Stowarzyszenie i nie udzielili
mieszkańcom niezbędnej (naszym zdaniem) pomocy. To dziwne biorąc pod
uwagę, że Urząd Miejski najwięcej traci na wstrzymaniu wypłaty dotacji.
Po ponad roku przepychanek Urząd Miejski stwierdził, że nie ma co
rozdzierać szat, ponieważ Stowarzyszenie nie dotrzymało w 2012 roku
terminów i jest już po ptokach.
Szkoda tylko, że odkrycie tego zajęło pani Monice Fryzeł tyle czasu.
W odsetkach od kredytów kosztowało to nas, mieszkańców gminy, lekko
ponad 100 tysięcy złotych.
Co ciekawe, burmistrz Zuba twierdzi, że prezesowanie po godzinach pracy
Stowarzyszeniu Siedlisko nie przeszkadza pani Monice Fryzeł w
wykonywaniu obowiązków inspektora w UM.
Taki dowcipny niby.