piątek, 4 stycznia 2013

Szambo

Jak wieść gminna niesie, prokurator Tokarz umorzył śledztwo w sprawie podsłuchów.W oczekiwaniu na pisemne uzasadnienie,oraz na kolejne gówno który wypłynie w Raniżowe, radzimy zatopić się w lekturze listy objawów psychopaty według Cleckleya:

1. Wyraźny urok zewnętrzny i przeciętna lub ponadprzeciętna inteligencja


2. Brak złudzeń i innych oznak irracjonalnego myślenia


3. Brak lęku czy innych „neurotycznych“ objawów, opanowanie, spokój i łatwość mówienia


4. Niesolidność, ignorowanie zobowiązań, brak poczucia odpowiedzialności w sprawach zarówno małej, jak i dużej wagi


5. Nieprawdomówność i nieszczerość


6. Antyspołeczne zachowania, które są niedostatecznie umotywowane i słabo zaplanowane, jakby wynikające z niezrozumiałej porywczości


7. Słabość osądów i nieumiejętność uczenia się z przeszłych doświadczeń


8. Patologiczny egocentryzm. Całkowite skoncentrowanie na sobie, niezdolność do prawdziwej miłości i przywiązania


9. Ogólny niedostatek głębokich i trwałych emocji


10. Brak prawdziwego wglądu, niezdolność spojrzenia na siebie oczami innych


11. Brak wdzięczności za okazane szczególne względy, serdeczność i zaufanie


12. Dziwaczne i ekscentryczne zachowania po spożyciu alkoholu i nie tylko –wulgarność, 

opryskliwość, gwałtowne zmiany nastroju, wybryki

13. Pozorowane próby samobójcze


14. Bezosobowe, prymitywne i słabo zintegrowane życie seksualne


15. Brak planów życiowych i niezdolność prowadzenia zorganizowanego życia, za wyjątkiem życia prowadzącego do klęski.
 

 

Warto więcej poczytać na: >> kliknij tutaj<< oraz >> kliknij tutaj<<


czwartek, 3 stycznia 2013

Gazowania Dzikowca ciąg dalszy.

Jak przewidzieliśmy, sprawa powstania biogazowni w Dzikowcu rozstrzygnie  się nie na biurku wójta Klechy, tylko w Urzędzie Marszałkowskim. Firma Bioenergia Dzikowiec niema pieniędzy na tą inwestycje, tylko stara się o  pomoc ze środków publicznych.Czyli o tym czy powstanie, zdecydujemy my wszyscy.

Jak donosi Korso Kolbuszowskie:

Na etapie oceny formalnej wniosek został oceniony negatywnie
Jednak: Wnioskodawca wniósł protest wobec tej oceny. Ten protest jest rozpatrywany przez Departament Rozwoju Regionalnego 

Poszło prawdopodobnie oto ,że wójt nie przedstawił wyników konsultacji społecznych.
Jest to logiczne, bo niby dlaczego mamy finansować z naszych pieniędzy coś  czego nie chcemy?

Udało nam się ustalić, że do chwili rozpatrywania wniosku petycja z około 200 podpisami przeciwko inwestycji nie trafiła do Urzędu Marszałkowskiego. Inicjatorzy akcji złożyli ja bowiem najpierw do Edwarda Klechy przewodniczącego Rady Gminy i czekali na jego odpowiedź. Ta była krótka. Przewodniczący zwrócił się do udziałowców z pytaniem, czy byliby skłonni zmienić lokalizację biogazowi. Inicjatorzy akcji nie komentowali sprawy, zapowiedzieli jednak, że petycja w najbliższych dniach trafi do Rzeszowa.

Naszym zadaniem to za mało i wójt powinien przedstawić wyniki konsultacji społecznych na terenie gminy.
Po drugie:
Należało by sprawdzić czy firma Bioenergia Dzikowiec, gwarantuje swoim potencjałem finansowym,doświadczeniem, prawidłowe wybudowanie takiej instalacji i jej eksploatację.

Po trzecie:
Czy powstanie takiej biogazowni w tym miejscu, ma sens ekonomiczny,społeczny i czy sprzyja ochronie środowiska?
Skoro ma przetwarzać odpady produkcyjne z Trzebowniska, oraz Ropczyc to chyba lepiej w tych miejscach zaplanować te inwestycje.

Warto więc pytać się i protestować dalej,każdy głos w tej sprawie jest bezcenny.

Departament Wdrażania Projektów Infrastrukturalnych RPO Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego
al. Łukasza Cieplińskiego 4,Rzeszów

Ryszard Jur - Dyrektor Departamentu - p. 019, tel. 747 65 00
Ewa Irzyk - sekretarka (PI VIII) - p. 016, tel. 747 66 55, fax 747 65 01, 747 66 50
e-mail: pi@podkarpackie.pl
Nieoceniona też będzie pomoc miejscowych radnych pani Ewy Draus i pana Bogdana Romaniuka (w dalszym ciągu poszukiwany).

e.draus@podkarpackie.pl
ewa.draus.5@facebook.com









środa, 2 stycznia 2013

Wojna "układu" z Kolbuszowskim Maglem?


Kolbuszowski Magiel zalazł  za skórę wielu osobom.Niektórzy udają że ich to nie dotyczy,inni wysyłają sążniste elaboraty,a są i tacy którzy w walce (bynajmniej nie na argumenty) dopuszczają się łamania prawa.

Od kilku dni nasze konto mailowe  KolbuszowskiMagiel@gmail.com jest spoofingowane.Ktoś wysyła fałszywe wiadomości podszywając się pod nasz adres internetowy.W oryginalnych wiadomościach od nas jest specjalna wizytówka z załącznikiem.W fałszywych listach jest tylko zwykły tekst.Jeśli ktoś ma  wątpliwości należy przecisnąć "odpowiedź" i wysłać "pustą" wiadomość pod ten sam adres.Z fałszywego  przyjdzie wiadomość o błędzie.Warto o tym pamiętać i samemu zabezpieczyć swoja pocztę, ponieważ ktoś w Kolbuszowej rozpoczął wyjątkowo brudną wojnę.
Niestety przestępstwo jest trudne do wykrycia >>kliknij tutaj <<  Musimy z tym żyć i przywyknąć  do tego, że są wśród nas wyjątkowo odporni na wiedzę i zdemoralizowani osobnicy (kobiet o takie skretynienie nie podejrzewamy).

Ta sama (zapewne) osoba/osoby założyły na Facebooku profil (Magiel Kolbuszowski) który podszywa się pod nasz oryginalny Kolbuszowski Magiel  -zapraszamy do odwiedzenia i polubienia  >> kliknij tutaj<<


Zmusiło nas to też  do (częściowego) ujawnienia składu Kolbuszowskiego Magla  >> kliknij tutaj<< Na wszelki wypadek jest to  nasz sympatyk/korespondent, mieszkający poza granicami kraju.





A nieśmiałego stalker'a zapraszamy do dyskusji-jeśli w ogóle ma coś ciekawego do zaproponowania.












Nieobiektywne Korso Kolbuszowskie

Redakcja Korso przyznała się czarno na białym (co podejrzewaliśmy od dawna), że jest w swoich ocenach nieobiektywna ,a nawet kierują nią motywy osobiste.





Łał! Taka szczerość to w dzisiejszych czasach prawdziwa rzadkość.

A poszło oto że pan Michno na swoim blogu napisał;

"Przegląd Kolbuszowski" i "Ziemia Kolbuszowska" to pisma podobne do siebie. Fakt, że biorąc do ręki "Przegląd" czytam go w 10 minut, "Ziemię" czytam nieco dłużej, bo i dwa razy grubsza. "Korso Kolbuszowskie" gdy czytam, schodzi mi do 5 minut. Czy o sprawach miasta, gminy czy powiatu "Korso" napisze tak jak oba wspomniane miesięczniki? Nie. Dlatego, że w nich piszą społecznicy, bezstronnie i żadnych zewnętrznych wpływów, nie bojąc się pisać. "Ziemia" robi to oczywiście nieco ostrożniej, bo inny profil ma to pismo. Oba też nie są tubami propagandowymi ani miasta, ani powiatu. To miasto i powiat chcą, aby ich serwisy umieszczać w tych gazetach. Po za tym znajdziemy tam artykuły, których próżno szukać w "Korso". Ani jedno, ani drugi pismo nie są ani burmistrza, ani starosty. Są po prostu niezależne.


Ciekawe więc, czy wszystkie ostatnie "och i achy" nad pracą burmistrza Zuby są bezstronne  i obiektywne ,czy też subiektywne i podyktowane jakimiś osobistymi względami?



Wirtualny cmentarz w Kolbuszowej - sukces, czy porażka?

Wszystkie lokalne media odtrąbiły wielki sukces naszej parafii w postaci nowej strony internetowej oraz serwisu "grobnet" na cmentarzu. Dzięki temu ostatniemu można odszukać groby swoich bliskich .Niestety jak to w Kolbuszowej wszystko musi być na opak.Oszem strona z wyszukiwarka działa jest ale ,ale sam stan inwentaryzacji pozostawia wiele do życzenia.Brakuje,imion,nazwisk,dat... jest możliwość kontaktu z administracją aby te niedoróbki poprawić jednak...jest to pisanie na Berdyczów.Po drugiej stronie nie ma nikogo.

Internetowa wyszukiwarka grobów i osób pochowanych to niezwykle praktyczne narzędzie, umożliwiające wyszukanie miejsca pochowania osoby zmarłej z poziomu przeglądarki internetowej. Pozwala ona dokładnie i jednoznacznie określić położenie grobu na cmentarzu, co wraz z mapą dojścia znacznie ułatwia jego odnalezienie.

Administrator ma możliwość komunikacji z opiekunami grobów poprzez krótkie wiadomości pojawiające się na stronie, gdyż wyszukiwarka jest zintegrowana z aplikacją Interaktywny Administrator Cmentarzy. Dzięki wyszukiwarce GROBONET osoba szukająca miejsca pochówku swoich bliskich może je odnaleźć błyskawicznie i praktycznie z każdego miejsca na świecie za pośrednictwem Internetu.

Administrator cmentarza może zdecydować o uaktywnieniu w wyszukiwarce GROBONET interaktywnych modułów takich jak:

zapalanie wirtualnego znicza;
zlecenia na sprzątanie nagrobka ;
zlecenie na zapalenie znicza lub udekorowania grobu;
dokonania opłaty za miejsce na cmentarzu drogą internetową;
zgłoszenie błędu w wyszukiwarce;
Umieszczenia wspomnień o danej osobie zmarłej;

System został wyposażony w panel administracyjny, który umożliwia administratorowi cmentarza samodzielne sterowanie podstawowymi funkcjami GROBONETU, m.in. obsługa sekcji „wirtualny znicz”, zarządzanie treścią stron oraz zarządzanie płatną reklamą na stronie.

Czyli parafia zakupiła(?) usługę i pozostawiła stronę sama sobie.

Szkoda ,bo skoro zrobiono pierwszy krok, to warto zrobić następne.Serwisem mogą przecież administrować  
wolontariusze (na przykład ten któren z nudów  założył fałszywą stronę Magla na Facebooku),albo też może to robić firma wyłoniona w przetargu (zyski z reklam i oferowanych usług).

Ja chętnie widziałbym tu spółdzielnię założoną przez długotrwale  bezrobotnych.Administrowałaby ona stroną,zbierałaby pieniądze z reklam na niej,oraz oferowała usługi jak posprzątanie ,dekorowanie nagrobka,zapalenie znicza.Zyski przeznaczane były by na przykład  na restaurację cmentarza.

Warto się nad tym zastanowić, zanim interes zwietrzy któryś z miejscowych kacyków.

wtorek, 1 stycznia 2013

Hadra

Powstała "nowa" ciekawa formacja muzyczna w Kolbuszowej.
Poniżej pierwsze wzbudzające szacunek efekty ich pracy.

Scenariusz, reżyseria, zdjęcia, animacja i bębny: Szymon Węglowski.
Śpiew: Natalia Małodobry.
Flet, drugi głos: Justyna Piekło
Bas: Janusz Radwański
Anna Marek z Dzikowca, dopadnięta z mikrofonem na ulicyRealizacja nagrania i błogosławieństwo ojcowskie: Jarosław Mazur.


Co ciekawe palce w tym maczał ojciec krzesny Jarosław Mazur.W naszym miasteczku, nie brał On tylko udziału w nagraniach Le Moora. Może w tym roku to niedopatrzenie zostanie wreszcie naprawione?

P.s. Do kogo należy przepiękny głos w końcówce?

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ludzie piszą....

Magiel odpowiada...

Jak myślisz Magielku kochany (tajemniczy):) czy można Cię zlokalizować po wysłanych wiadomościach e-mail i obecności na facebook'u, czy pozostawieniu swojej obecności na wielu innych kontach przez Ciebie założonych ??? :D mniaaam

Można, dlatego jak na prawdziwego mężczyznę przystało,  ograniczyliśmy picie piwa i zapisaliśmy siem na siłownię. ;)







Magielku kochany to było tylko pytanie ;) musisz na nie odpowiedzieć sobie "sam" ;) ...może teraz dla odmiany myszka bedzie gonic kotka :D

To też przewidzieliśmy....







Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku

niedziela, 30 grudnia 2012

Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”-recenzja

Ukazała się kolejna ciekawa recenzja tomiku poezji naszego miejscowego literata pana Radwańskiego. 

Tomik wierszy „Księga wyjścia awaryjnego” dołączony do ostatniego numeru pisma RED ustanawia, że pismo to trzyma klasę do końca. Ja tam nie znam się na prądzie, więc nie wiem ile kilowatów poszło, by napisać te wiersze; nie znam się na chemii, zatem nie pomogę w odgadnięciu ile glutaminianu trzeba, aby powstała książka Janusza Radwańskiego. Umiem jednak czytać, co jest zasługą mamy i babci, mniej zaś szkoły podstawowej. Umiejętność czytania podpowiada mi, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym. Wyjątkowość tych wierszy polega na humorze właściwym Radwańskiemu i bezkompromisowej mocy i ostrości, która próbuje odnaleźć się, wyróżnić w świecie sondaży i pretensjonalnych przedsięwzięć (jak ta, o której słyszałem przed chwilą w TVP1, polegająca na uczeniu świeżo upieczonych mam pokazywania swoich wdzięków. Jakieś tępe łby jeszcze to promują) i co by nie było, to czułości jaka jest w każdym człowieku.
Bohater wierszy Radwańskiego to niedługo tata …zresztą. Wstąpiła we mnie myśl, mówiąc górnolotnie, że nie ma już o czym pisać w świecie, w którym znów ktoś nabrał miliony ludzi obiecując koniec świata. Natomiast warto czytać coś, co jest ciekawie napisane, nawet jeśli ślizga się po banałach. Co nie jest banałem, zdaje się pytać sam Radwański.
To że technika nie nadąża za słowami poety, że Sodomora i Gomora echa ma swoje w kraju, w którym okruszynę chleba …, wiadomo. Ja jednak podchodzę do wierszy emocjonalnie, nie zastanawiam się zbytnio, czasem tylko przyjdzie do głowy jakiś mit albo filozof, czasem jakaś książka lub piosenka. To jednak nie ważne, bo Radwański nie wiesza się na cytatach z innych tekstów kultury, jak to się ładnie zwie. Żyje w tym świecie i idąc po nim zbiera chcąc lub nie chcąc świata tego kudły. Człowiek jednak jest slaby i czasem zaczyna myśleć. Wtedy zastanawiam się jaką rolę w tych wierszach pełnią liczne odwołania do kultury biblijnej, że tak się śmiesznie wyrażę. Czy to deklaracja do przynależności? Wybaczcie, niepotrzebna. Chyba że żart, jak to stoi w wierszu ze świętym Jerzym, rozumiem jako żart.


Święty, którego, mówią, nie ma, skoro już tu stoisz, broń jej
Przed tym światem, który ponoć jest. Ty znasz się
Na walce z nieistniejącym złem.
Wiersze te układają się w jakąś opowieść, ale niepojętą dla mnie. Opowieść będącą szukaniem piękna w tym, co według obietnicy miało być pięknem a okazało się tylko tyraniem na chleb. W tych wierszach Janusz Radwański swata swoje religijne światy ze światem rodzącego się nowego życia, życia wychodzącego na ziemie, na ten padół łez, jak to mówią. Czasem miałem wrażenie, jakby chciał usprawiedliwić siebie i mnie, usprawiedliwić poczęcie. I tak po banale się ślizgając, można też szepnąć z lekka, że sam tytuł „Księga wyjścia awaryjnego” mówi, że mamy do czynienia z ważna KSIĘGĄ albo o KSIĘDZE. Wybieram, że to o ważnej księdze będącej dla nas lub tylko dla autora wyjściem awaryjnym w czasach chaosu. Dużo tu rytuałów awaryjnych – czytaj wiersz ostatni również. Tak, „macie broń na końcu języka” pisze Radwański. Niech sobie to powie, bo jego wiersze to dobra broń, broń przed płycizną, broń przez oczywistością. Tyle.
Nie wiem na ile czasu starczy tej książki. Nie wiem kiedy czas pokryje ją kurzem. Dziś mówię, że czytać te wiersze warto, warto poznać się z nimi.
A wiersz „Balon. Trucker country” wygra przyszłe wybory prezydenckie. To obiecuję, jak obiecywać można wszystko, czego się pożąda albo zaledwie chce.
Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”, XII Tom Serii Wydawniczej Pisma Literackiego RED, 2012




Świeta u pana Szliera



sobota, 29 grudnia 2012

Kolbuszowski zamek


W 1616 r. dobra kolbuszowskie nabyli Lubomirscy, którzy wznieśli tu swoją rezydencję otoczoną obwarowaniami. Wcześniej majątkiem, złożonym z dwóch doskonale prosperujących folwarków, zarządzali Tarnowscy. Włączenie Kolbuszowej z kluczem do jednego z największych w ówczesnej Rzeczypospolitej latyfundiów Lubomirskich dało początek znacznemu rozwojowi miasta.

W latach 1690-1698 Józef Karol Lubomirski rozpoczął przebudowę i modernizację rezydencji kolbuszowskiej. Prace zlecono najwybitniejszemu wówczas architektowi w Polsce Tylmanowi z Gameren. Wzniósł on jedną z ciekawszych w ówczesnej Polsce rezydencji magnackich. Jak pisał w 1787 r. kapitan armii cesarskiej, "był to budynek dwupiętrowy, drewniany, zaopatrzony we wszelkie możliwe wygody i spojony w ten sposób olbrzymiemi, żelaznemi śrubami, że z łatwością można go było rozebrać i przenieść na inne miejsce”. Kolejnymi właścicielami dóbr kolbuszowskich zostaliSanguszkowie. Drewniana rezydencja uległa znacznym zniszczeniom podczas konfederacji barskiej w 1769 r. Pod koniec XVIII w. Kolbuszowa przeszła w ręce Tyszkiewiczów. Pozostałości dworu zostały rozebrane, ogród włoski zlikwidowany, a przedpole uporządkowane.

Obecnie po kolbuszowskim zamku pozostały tylko fosy wypełnione wodą. Za oficyną, w której mieści się dyrekcja Muzeum Regionalnego, wśród gęstych zarośli, pozostał zniwelowany, prostokątny plac z trzech stron otoczony fosami. Koło ronda przy rynku, w miejscu, gdzie stoi szkoła, w czasach świetności dóbr kolbuszowskich znajdował się staw dworski z groblami spacerowymi, zwany wówczas"Morzem Czerwonym".

Zamek kolbuszowski zapisał się w historii Polski wydarzeniem znanym jako “transakcja kolbuszowska”. To w jego progach 9 grudnia 1753 r., na zjeździe magnatów z całej Polski, nastąpiło rozdarowanie dóbr ostatniego ordynata - Janusza Aleksandra Sanguszki, obejmujące województwa bracławskie, kijowskie i wołyńskie. Transakcja ta stała się powodem licznych procesów sądowych, zakłóciła kilka Sejmów Rzeczypospolitej, stała się niemal kwestią narodową za czasów Augusta III. Ostatecznie kres zatargom położyła Konstytucja z 1766 r. zatwierdzająca wolę ordynata.

Historia Kowalskich

piątek, 28 grudnia 2012

Wyżerka na sesji rady miejskiej.

Sesję zapowiedziano wprawdzie na stronie urzędu,ale tylko z jednodniowym wyprzedzeniem.W gminie nie rozwieszono o tym wydarzeniu plakatów, do czego zobowiązuje przewodniczącego Opalińskiego  Statut Miasta.Pełna konspiracja.







Niechybnie zanosi się na niezłą wyżerkę i stąd te tajemnicze przygotowania.Szybko ,po cichu co by mieszkańcy się nie dowiedzieli.Radzimy przyjść punktualnie o 12 i przynieść ze sobą miskę , łyżkę i przede wszystkim duży kubek.
Życzymy szampańskiej zabawy!

Zuba zarabia 20 tys miesięcznie? cz. 2 1/2

Po naszym wczorajszym wpisie okazało się, że  rzeczywiście burmistrz Zuba nie czyta magla na śniadanie.
Pierwsze (poszukiwane przez nas oświadczenie) majątkowe  , pan Maciąg umieścił  na stronach BiP  dopiero o 8.32 .
Czyli burmistrz zaszedł do roboty przeczytał zapewne Super Nowości, zaglądnął na  (nasz ulubiony) portal informacyjny Kolbuszowa24 i dopiero po śniadaniu zasiadł do lektury Kolbuszowskiego Magla.
Cóż i my jesteśmy omylni-przepraszamy i zwracamy honor panu Zubie.Tak więc burmistrz nie czyta magla przy śniadaniu ,tylko po śniadaniu.Niewielka różnica,ale dla naszego włodarza chyba ogromna, skoro obgadał nas na sesji Rady Miejskiej.

O co chodzi z tymi oświadczeniami?Pan burmistrz nie zamieścił ich (do czego jest zobowiązany) w internecie.Dlaczego? Przypatrzmy się więc  bliżej...



Rzeczywiście zarobki skromne ledwie 12 tys miesięcznie.Zastanawia jednak za co burmistrz dostał  900 zł,oraz 1887.71? Sumy niewielkie, ale wiele mogą powiedzieć o lokalnych układach.

Dziwi jednak co innego.Wielce Szanowna małżonka pana burmistrza jest wprawdzie na emeryturze,ale dorabia sobie na pół etatu ,za co dostaje 22  tys . Miesięcznie daje to 1800 zł ,co na Kolbuszowskie warunki jest sumą  dużą.Ciekawe czy każdy emeryt w naszym miasteczku może liczyć na podobne przywileje?
Będąc na tak eksponowanym stanowisku, należałoby chyba pomyśleć, czy wypada niektóre rzeczy robić,tylko dlatego że może się to zrobić.

czwartek, 27 grudnia 2012

Radzymin-gdzie jest Kolbuszowa? część V

Kolbuszowa otrzymała tytuł Regionalnego Lidera Innowacji i Rozwoju 2012 w V edycji konkursu „Krajowi Liderzy Innowacji i Rozwoju” województwa podkarpackiego w kategorii innowacyjna gmina.
Czyli to co się tutaj dzieje jest normą na Podkarpaciu.Jednak w porównaniu z takim na przykład Radzyminem wychodzi na jaw że jesteśmy przynajmniej 10 lat za tym co dzieje się w pozostałych regionach Polski.

W Radzyminie normą jest umieszczanie w internecie projektów uchwał,tak że każdy obywatel przed sesją może zapoznać się z tym co będzie działo się podczas obrad rady.To jest norma która jak widać w Kolbuszowej nie obowiązuje.


Im mniej ludzie wiedzą, tym lepiej dla miejscowej władzy.


Zuba zarabia 20 tys miesięcznie?

Takie plotki krążą po gminie od kilku dni.Byłyby to najwyższe zarobki burmistrza miasteczka, o tej wielkości w Polsce.
W takie bajki, to my nie wierzymy i postanowiliśmy to sprawdzić (zrób to sam wykonaj to własnoręcznie).
Zaglądnęliśmy więc na stronę BiP urzędu gdzie takie informacje są zwykle zamieszczane.
Okazuje się że... oświadczenia burmistrza za 2011 rok nie ma....



To trochę dziwne ale ... oświadczenia za 2010 oraz 2009 rok też nie ma.





Jest dopiero z 2008 roku a tam figuruje tylko skromne 124 tys rocznie.




Czyżby więc, krążące plotki były prawdziwe i dlatego burmistrz Zuba ukrywa swoje oświadczenia majątkowe?
A może (puszczając wodze fantazji), musiałby tam zamieścić dodatkowe dochody, w postaci dóbr wszelakich, fundowanych przez inwestorów chcących budować w Kolbuszowej farmy wiatrowe?Tudzież szanowna małżonka   (nie daj Boże) ma umowy zlecenia ze Stowarzyszenia Siedlisko?
Nie ujawniając swoich  oświadczeń majątkowych, burmistrz Zuba naruszył prawo.Można mu za to pokiwać palcem, bo ustawodawca nie przewidział jakiś większych sankcji prawnych. Jest to jednak kolejny przykład ,na to  w jakim miejscu jest nasza lokalna demokracja.
Co pan ma do ukrycia, panie burmistrzu?








środa, 26 grudnia 2012

Marlena Bogdan puszcza oczko?

Redaktor naczelna Korso bardzo rzadko udziela się na swoich łamach,ale jeśli już to zrobi no to boki ze śmiechu zrywać.










Gdyby tej felietonik ukazał się w kwietniu, gdy Korso publikowało anonimowe zachwyty nad farmami wiatrowymi, miało by to jakiś sens.Teraz tylko obnaża podwójne standardy , jakimi kieruje się w pracy naczelna tego tygodnika.Anonimowe komentowanie rzeczywistości jest brzydkie i nie należy tego robić.Natomiast  na łamach Korso za pieniądze,jest to już wtedy szczyt (powiatowej) elegancji.
Co ciekawe, Korso jeździ jak po burej suce ,po władzach biednych gmin,a o Kolbuszowej bardzo delikatnie co by (nie daj Boże) nie stracić profitów z ogłoszeń.Nie przeczytamy więc tam o dymiących kominach miejscowych biznesów,kontraktach urzędu z firmami radnych,czy też podwójnych etatach miejskich urzędników.O tym pani Marlena boi się nawet pomyśleć, i nie jest to (wg jej opinii) "mistrzostwo uników i tchórzostwa" tylko oznaką roztropności.
________________________________

Jestem zwolennikiem pisania pod swoim imieniem i nazwiskiem, ale nie mam żalu jak ktoś inną drogą jedzie . Ludzie latami budują swoje marki. Tworzą świetne treści bez pisania kto jest autorem. Typowe dla pięknego okresu średniowiecza. Takie skromne, albo ostrożne, albo skalkulowane – do wyboru. Na jakość to nie wypływa, czy ktoś napisze, ze się nazywa Zbigniew Brzeziński, czy też Wolne Kielce. Nie stanowi.

Anonimowość w sieci to temat rzeka. Zresztą trzeba byłoby oddzielić anonimowość względną (czyli używanie stałego nicka), gdzie liczba wpisów w sieci prowadzi z czasem do mniej lub bardziej prawdopodobnego „namierzenia” ofiary (casus kataryny).Tworzenie strony użytkownika – daje także szansę częściowego choćby poznania anonimowego w założeniu człowieka.Tak czy inaczej Kolbuszowski Magiel anonimowy nie jest.

wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczne zwyczaje Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2002 rok, s. 12

Po wspólnej modlitwie, gdy ukazała się na niebie pierwsza gwiazda, łamano się opłatkiem składając sobie nawzajem ser­decznie życzenia. Starano się, by wieczerza wigilijna przebiega­ła w serdecznej i miłej atmosferze. Obowiązkowo były dawniej po­dawane potrawy: barszcz z grzybami, kapusta z ziemniakami i gro­chem, kasza jaglana lub tatarczana, pierożki z różną nadziewką, obowiązkowo potrawy z ryb: gotowane, wędzone lub smażone. W czasie jedzenia resztki odkładano dla bydła. Po wieczerzy pito wodę z wygotowanych owoców: jabłek, gruszek czy też śliwek. Po pośniku gospodyni z córkami szła do obory, dając każdemu bydlęciu kawałek chleba i resztki z wieczerzy wigilijnej.

Przed pasterką był czas różnych wróżb. Dziew­częta i chłopcy przepowia­dali sobie zamążpójście względnie ożenek. Kawale­rzy rachowali "dranki" w płocie mówiąc: panna-wdowa, panna-wdowa ... To się im dostawało, co zostawało na końcu /panna lub wdo­wa/. Dziewczęta znów przynosiły do mieszkania naręcze polan i liczyły: ka­waler - wdowiec, kawaler -wdowiec... Ostatnie polano wskazywało wynik. Wycho­dziły też na pole i nasłu­chiwały, z której strony za­szczeka pierwszy pies, więc rzekomo z tamtej strony miał przyjść kawaler. Przed pa­sterką chłopcy na wsi robili różne psoty, zbytki gospoda­rzom: wynosili bramy z par­kanu i ukrywali w ślepych zaułkach. To znów zamalo­wywali dziewczętom okna wapnem czy czymś gorszym czy też płatali inne figle i psikusy. W niektórym domach po pasterce wszyscy domownicy spali poko­tem na sianie czy słomie, którą przyniesiono przed pośnikiem.

Dawniej uważano, że w dzień Bożego Narodzenia nie nale­żało wykonywać żadnych porządkowych robót w mieszkaniu, nawet podgarniać śmieci w kąt. Gospodarz domu rano napeł­niał ceberek czy dużą misę wodą i wszyscy domownicy zmywa­li twarz, aby byli gładcy i nie mieli wrzodów. W dniu Bożego Narodzenia nie wybierano się do nikogo z wizytą, nie odwie­dzano nawet bliskich osób w rodzinie, lecz przebywano w domu i śpiewano pieśni bożonarodzeniowe.

W dzień świętego Szczepana o świcie gospodarz zbierał sia­no czy słomę z izby i zanosił do obory, by kolędnicy nie zastali śmieci w domu. Tego dnia już wcześnie rano chodzili pojedyn­czo lub grupowo po domach po kolędzie, wchodząc rozrzucali owies po mieszkaniu i składali życzenia domownikom. Otrzy­mywali za to pieczywo lub datki pieniężne.

Chodzono też po kolędzie grupowo z szopką lub gwiazdką kolędniczą, ze śpiewaniem kolęd i inscenizowaniem widowisk. Kolędowały także zespoły dorosłych mężczyzn z Herodem, coś w rodzaju teatrzyku. Dzień św. Szczepana przeżywano radośnie. Odwiedzano się wzajemnie, ucztowano, śpiewano pieśni kolęd­nicze, składając sobie serdeczne życzenia.

JÓZEF SUDOŁ


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Made in Kolbuszowa

Twórczość pana Szilera (mam nadzieje) wszyscy już rozpoznają.Kim jest jednak tajemnicza Wiktoria która śpiewa tę kolędę? Z przecieków wiemy, że jest to uczennica gimnazjum, a palce w tym nagraniu  maczał (którzy by inny)  pan Jarosław Mazur.  >> kliknij tutaj<<
Gratulacje!

My przerobiliśmy to po swojemu,a że jesteśmy tylko po szkole zawodowy to na cuda prosimy nie liczyć.

Wigilia u Lasowiaków

Ziemia Kolbuszowska, grudzień 2001 rok, s. 19

W wigilię ludzie wstawali wcześnie rano i wykonywali różne czynności w domu i w zagrodzie, by w przyszłym roku także było się rześkim i chętnym do pracy. W tym szczególnym dniu babcie i dziadkowie zabraniali domownikom pożyczać zapałek, soli, cukru czy czegokolwiek od sąsiadów, znajomych lub przyjaciół z obawy przed niedostatkiem w domu w przyszłym roku, a także z oba­wy przed czarami. W wigilię Bożego Narodzenia wszystkich obowią­zywał ścisły post, z wyjątkiem dzieci. Tego dnia już od rana gospody­nie przygotowywały wieczerzę wigilijną, inaczej zwaną pośnikiem. Mężczyźni robili różne prace w zagrodzie. Przed zmrokiem gospodarz wnosił ze stodoły do izby snop żyta lub owsa i stawiał go w kącie, a wiązkę siana kładł pod stołem. Gospodyni przynosiła dzieżkę chlebo­wą i stawiała ją na ławie lub na stole z bochenkiem chleba, by go nie brakowało w nadchodzącym roku. Stół nakrywano białym obrusem, pod który ścielono siano. Na stole kładziono pęczek opłatków. W nie­których chałupach istniał zwyczaj kładzenia przez pastucha wiązki ły­żek na stole, by krowy pasły się gromadnie a kurczęta trzymały się kwoki. W innych domach, po pośniku wiązano łyżki słomą w tym sa­mym celu.

W wigilię, gdy dom odwiedził, jako pierwszy w tym dniu mężczy­zna to oznaczało, że nadchodzący rok będzie obfitował w dostatek. Natomiast, gdy pierwszym gościem była kobieta, to wprost przeciwnie. Przy stole wigilijnym rodzina zbierała się wraz z pojawieniem się pierw­szej gwiazdy. Wieczerzę - pośnik rozpoczynano wspólną modlitwą, dzię­kując Bogu za przeżyty miniony rok, po czym gospodarz domu rozpo­czynał dzielenie się opłatkiem i składania życzeń każdemu, zaczynając od najstarszego do najmłodszego. Później życzeniami wymieniali się między sobą pozostali domownicy. Następnie zasiadano do stołu zo­stawiając jedno puste miejsce dla spóźnionego gościa. Przy wigilijnym stole wszyscy starali się tworzyć miły nastrój, żartować, uśmiechać się serdecznie, by w kolejnym roku w rodzinie było wiele przyjemnych i szczęśliwych dni. Gospodyni podawała na stół przygotowane posiłki: chleb, ziemniaki, barszcz z grzybami, kapustę z grochem, kaszę prośnianą, pierogi z kaszy, rybę i kompot z suszonych owoców. Ilość po­traw na wigilijnym stole zależała od zamożności rodziny, ale starano się by było ich dwanaście. Po wieczerzy gospodarz zbierał resztki ze stołu, dodawał chleb oraz opłatek specjalnie upieczony ze śrutą i karmił tym domowe zwierzęta. Starsi ludzie mówili, że w wieczór wigilijny zwie­rzęta mówią ludzkim głosem, więc dzieci podchodziły pod drzwi obo­ry i nasłuchiwały, chcąc to sprawdzić. Po pośniku gospodarz szedł z drugą osobą do ogrodu, żeby porozmawiać z drzewami owocowymi. Każde z nich pytał: „Będziesz rodziło owoce? Ściąć cię czy zostawić?” Druga osoba odpowiadała zza drzewa: „Nie ścinać, będę rodziło". I tak drzewa ułaskawiano, nie ścinano, a następnie obwiązywano słomianym powrósłem na dobry urodzaj.

Po wieczerzy panny wróżyły sobie o swoim ewentualnym zamążpójściu. Moczyły kromkę chleba w wodzie i podawały psu. Ta, od któ­rej pierwszej ją wziął pierwsza miała wyjść za mąż. Każda przynosiła do izby drewniane szczapy z drewutni, ile się zmieści w rękach, licząc je już w domu (po dwie): „para, nie para". Jeśli ostatnią wyliczoną była „para", dziewczyna wyda się w przyszłym roku, jeśli „nie para" - przeciwnie. Wychodziły także na podwórze i nasłuchiwa­ły, z której strony usłyszą szczekanie psa, bo z tej miał przyjść kawaler. Chłopcy - kawalerowie także wróżyli sobie po pośniku. Liczyli szta­chety czy dranice między słupami w płocie mówiąc: panna - wdowa. Ostatnia dranica czy sztacheta mówiła, kim będzie przyszła żona (pan­ny liczyły tak samo, mówiąc przy tym: kawaler - wdowiec"). Po tych ceremoniach matka z dziewczętami sprzątały izbę. Chłopcy odwiedza­li kolegów, starsi szli do swoich przyjaciół na gawędy, wspomnienia i rozmowy. Przed północą udawano się na pasterkę. Po powrocie do domu rozścielano siano lub słomę na podłodze i wszyscy - jak kazała tradycja - kładli się na niej spać.

JÓZEF SUDOŁ