niedziela, 25 listopada 2012

Żydzi -Polacy


/ na marginesie „Pokłosia” /



Temat rzeka, w całej pełni tego porównania. Niepokojący, niedookreślony, często mętny i podlegający pogodowym wpływom zewnętrznym. Temat mimo licznych wysiłków nie dający się dotąd uregulować.

Żydzi żyją w Polsce od niepamiętnych czasów. By nie być gołosłownym, podam dość niezwykły i może mało znany przykład, otóż :

„ istnieje kilkanaście zachowanych brakteatów Mieszka III Starego pochodzących z lat 1181 – 1202 zawierających inskrypcję „ Mieszko król Polski” – wyrażoną w języku polskim. Do sporządzenia tego napisu posłużono się jednak nie łacińskimi, ale hebrajskimi (!) literami , które ułożono w ten sposób by tworzyły polski dźwięk; polskie zdanie. Powstała transkrypcja jest bardzo niedoskonała z uwagi na to, że alfabet hebrajski jako nie posiadający samogłosek ( a po spółgłoskach nie używano wtedy kropek zmiękczających ) do charakteru polskiego języka zupełnie nie pasuje. Napis umieszczono na modłę hebrajską; czytany od prawej strony ku lewej brzmi dosłownie :” Mszko krl Plski”.

Wcześniejsze naturalnie są opisy Polski sporządzone przez Żydów, ect.; ten napis jednak świadczy już o ich pełnym zadomowieniu się w naszym kraju. Czy jednak o rzeczywistym zadomowieniu ?

I tu „zaczynają się schody”, bo jeśli żyją wraz z nami od tak długiego czasu, to powinni być nam równie bliscy jak wszyscy inni obcokrajowcy, którzy na tę gościnną ziemię przybyli. Jak choćby Matejko, Szajnocha, Pol, Andriolli… czy tylu, tylu innych. Niemców, Czechów, Włochów, Ormian, Szwedów itp., którzy przez wieki tak wtopili się w polską rzeczywistość, że nie sposób ich rozpoznać, więcej : są często bardziej polscy niż słowiańscy Polacy.

Z Żydami jest inaczej, całkiem inaczej. Są jak na samym początku - ciągle tak samo obcy, co bliscy. Od zawsze niejako, oczywiście poza nielicznymi wyjątkami typu Hemara, polscy Żydzi nie chcą być Polakami. I to nie tylko ci, którzy wyraźnie różnią się od nas wyznawaną religią, bo to by jeszcze można było zrozumieć, ale także ci, którzy już z religią swoich przodków nic nie mają wspólnego. Więcej, którzy ją kontestują.
Cóż  więc jest takiego, co nie pozwala na ich asymilację ?

My nie lubimy ich za lichwę, arogancję i wyraźną niechęć do nas wynikającą z niejako rasistowskiego przekonania o wybitności „narodu wybranego”.
Starsi pamiętają jeszcze dobrze   przedwojenną bezczelną „odzywkę” żydowską odnoszącą się do Polaków : „ Nu, wasze ulice , nasze kamienice”…., która najpełniej wyrażała pogardę wobec goszczącego ich narodu…
Względy religijne, mają już raczej niewielkie znaczenie.

Oni nas za...no właśnie za co, bo nie całkiem wiem ?
Przypuszczam, że, poza programową niechęcią do gojów wynikającą między innymi z zapisów „Talmudu” , również za nasz narodowy dumny charakter, przywiązanie do tradycji, a przede wszystkim za niepodległość myśli i swoisty dystans do rzeczywistości.

Dlaczego tak jest jak jest we wzajemnych relacjach i kto ponosi za to winę wykrzyczano już wiele słów, które właściwie do niczego nie prowadzą, dyskusja bowiem na ten temat toczy się na tak zwany sposób szemrany ( ta oficjalna żadnej ze stron nie satysfakcjonuje i żadna nie traktuje jej poważnie ).
Każdy ma swoje racje, każdy te racje kultywuje, ale nikt sensownie o nich oficjalnie nie mówi. Padają wielkie a nic nie znaczące słowa. Tymczasem narasta z dnia na dzień coraz większa obopólna niechęć,  paradoksalnie : tym większa im bardziej natrętnie głoszone jest urzędowe pojednanie.


Urodziłem się po wojnie, czyli wówczas gdy Żydzi zniknęli z naszych miast i wsi, przynajmniej w widoczny sposób. Przez całe dzieciństwo i młodość właściwie prawie o nich nie słyszałem. Może tylko jako dodatek do wspomnień starszych. 
Nie było w tych wspomnieniach nawet cienia złośliwości a raczej wielkie współczucie, bo wielka a niedawna martyrologia tego narodu całkiem zmyła jego winy ( prawdziwe lub wyimaginowane ). Żydzi zostali bardzo skutecznie wymazani przez Niemców z polskiej rzeczywistości, tak bardzo, że dla mnie Żyd był równie egzotyczny co palma w przeworskiej oranżerii . Tak jak ona zastanawiający, ciekawy, niezwykły i długo - obojętny.

Przez całe lata nawet mi do głowy nie przychodziło, by szukać w otaczającej mnie rzeczywistości resztek tej wielowiekowej egzotyki, która przetrwała koszmar wojenny.
Przede wszystkim chyba dlatego, że ta resztka starała się nie rzucać w oczy . Może też i dlatego, że urodziłem się i wychowałem na zachodnim krańcu dawnych Kresów, gdzie obcy byli od zawsze i nikogo nie dziwili ani swym wyglądem , ani kulturą.
Dzieliłem więc , niejako w naturalny sposób, ludzi nie podług ich urodzenia, a tylko podług ich kondycji moralnej. Ważne dla mnie było kto jest dobry a kto zły. Nic więcej.

Potem wędrując po kraju napotykałem resztki kirkutów. Przedzierałem się przez zarastające chaszczami uroczyska, nie tak dawno jeszcze będące zwykłymi cmentarzami. Przerysowywałem z macew pozostałości polichromii i liter przypominających płomień ogniska. Zatrzymywały mnie czasem spękane mury synagog i wprowadzały w melancholię dziwne zaułki małych miasteczek, z  przylepionymi do murów, niby jaskółcze gniazda, resztkami drewnianych kucz i śladami mezuz na wejściowych  futrynach . Pozostałości po sklepikach ,do których zapraszał dzwonek po otwarciu  drzwi…
Poza współczuciem , pięknem oddalenia ( które zmienia zwyczajność w poezję ) i  inspiracją - nie odnajdywałem jednak w tym nic ani niepokojącego, ani tym bardziej wrogiego.

Na „problem żydowski” zwróciła moją uwagę dopiero książka Kosińskiego „ Malowany ptak”, która była dla mnie swoistym szokiem, horrorem jednak li tylko literackim, bo całkiem nie przystającym do znanej mi od dziecka mentalności  polskiej wsi.
Tym bardziej nie rozumiałem zachwytów nad tą ( dziś zastanawiająco zapomnianą ) książką i głoszenia, wbrew oczywistym faktom, że oddaje ona niedawną rzeczywistość…
Przecież znałem resztki ziemianek w jagiellańskim lesie ( zaraz za „Bożą męką” ) , w których w okupację chłopi przechowywali Żydów; widziałem zdjęcia zrobione przez niemieckiego żołnierza, na których wiejskie babiny odpędzane kolbami żołdaków podają Żydom transportowanym na furkach do obozu w Pełkiniach wodę i mleko, słyszałem o wymordowanej rodzinie Ulmów z Markowej i pomocy jakiej udzielili Żydom moi powinowaci z tej samej miejscowości…
Więc  jak oddaje skoro nie oddaje ? – pytałem siebie, po czym uznałem wreszcie rzecz całą za piramidalną bzdurę nie wartą zachodu i wyrzuciłem ją na śmietnik pamięci.

Ale potem pojawiły się niestety nowe przedziwne książki opluwające Polaków ( więc także opluwające i mnie ) , nowe” oficjalne” wypowiedzi „ wodzów narodu” i kolejne dziwactwa, typu „gumowej stodoły” z Jedwabnego, w której potrafiło się zmieścić całe prawie miasteczko, niedokończonej ekshumacji i niedocieczonej prawdy…, ale za to wielokrotnych przeprosin w moim imieniu za moje - niedopełnione winy…

Nagle z dnia na dzień zrobiono ze mnie antysemitę, którym nigdy nie byłem.
Zaatakowali mnie w dodatku ci, którym jeśli nie pomogłem, to nie zaszkodziłem, i których darzyłem empatią…

Patrzyłem i patrzę na to szaleństwo z coraz większym zdumieniem , narastającym niepokojem i rozpalającym się gniewem.

Kamień pomówień, który  zrzucono gdzieś z góry, toczy się coraz szybciej i nabiera  rozpędu, grożąc lawiną nie tylko beztroskich uogólnień. I na nic się przyda przysłowiowe chowanie głowy w piasek, bo ten kataklizm wyobrażeń dzieje się także we mnie i nie wiem jak się mu mam przeciwstawić.


 Ryszard Sziler



sobota, 24 listopada 2012

Norman Salsitz-Tadeusz Zalewski-Naftali Saleschutz



W początku czerwca br. chodzi po Rynku  i ulicach naszego miasta mężczyzna żydowskiego
pochodzenia, urodzony tutaj i wychowany jako Naftali Saleschutz, a od 1947 roku zamieszkay w USA pod imieniem i nazwiskiem Norman Salsitz. Przyjecha tutaj do Kolbuszowej po przeszo 60-letniej nieobecnoúci razem z młodą kobietą i kilkoma młodymi Żydami trzymającymi w rękach kamery filmowe. Norman obchodził ze swoim towarzystwem dawne tutejsze żydowskie domy. Niektórzy Kolbuszowianie przyglądali się tej grupie. Ja, autorka tych słow przechodząc przez Rynek podeszłam do tej grupy, niestety po
to, by doznać przykrości. Poznałam bowiem w niewysokim, starszym człowieku znanego mi dawniej
Żydowskiego mieszkańca Kolbuszowej, który nazywał się wtedy - Naftali Saleschutz¸ i przed 16 laty wymieniał ze mną listy. Gdy w ostatnim liście uznał on Żydów za równorzędnych z Polakami gospodarzy Polski, poczułam się boleśnie dotknięta i napisałam, że ja jestem Polką i pragnę żeby Polska była ojczyzną Polaków, bo Polacy pierwsi tutaj przed tysiącem lat stworzyli tutaj państwo i tysiące poległo ich w jego obronie i walce o jego niepodległość. Żydzi, którzy opuścili Palestynę między innymi w celu prowadzenia zyskownego handlu, zaczęli napływać do Polski od XIV wieku. Królowie polscy pozwolili im się osiedlić. Opanowali oni szybko miasta i handel, ale zawsze byli mniejszością. W II Rzeczypospolitej na 38 milionów obywateli polskich stanowili 3 milionową grupę pochodzenia żydowskiego. Czuli się wówczas pewnie i mówili - Wasze ulice, nasze kamienice. Według pana Normana popełniłam przestępstwo mówiąc - Polska dla Polaków Bo przecież Polska ma być Rzeczypospolitą Narodów świata jak życzą sobie komuniści, państwem otwartym dla wszystkich ludzi, którzy chcą tu mieszkać, a tych ludzi jest już teraz u nas nie mało i nawet rządzą Polską, ojczyzną Polaków. Naftali Saleschut¸ urodził sił w Kolbuszowej w 1920r. w domu piętrowym przy Rynku mającym dziś nr 42, jako najmłodsze z dziesięciorga dzieci Izaka i Estery Saleschut z rodziny kupieckiej. Izaak zniszczony materialnie w czasie I wojny światowej dorobił się w II Rzeczypospolitej. Naftali miał kupiecki spryt od małego dziecka. Już w szkole sprzedawał kolegom cukierki i czekoladki. Skończył siedem klas szkół powszechnej i coś uczył siłęw Jesziwie, szkole żydowskiej w Tarnowie. Wojnę spędził z rodziną w Kolbuszowej pracując w latach 1939-1942 w oddziałach wystawianych przez Żydów na żądanie tutejszego niemieckiego landrata Twardonia. Od wiosny 1941 r. do lipca 1942r. kolbuszowscy Żydzi mieszkali szczelnie ściśnieni i zamknięci w getcie
ulokowanym przy ulicach Piekarskiej i Zielonej. Przy ulicy Zielonej było wówczas dużo małych,
starych żydowskich domów. Naftali przeżył tutaj w lutym 1942r. zastrzelenie przez Niemców Izaaka Saleschutza. W podobny sposób Niemcy zastrzelili w kolbuszowskim getcie 21 starszych Żydów. Potem Naftali był w grupie Żydów, których Twardoń zostawił w Kolbuszowej, po wywiezieniu wszystkich innych na śmierć do obozów koncentracyjnych. Pozostawiona grupa żydowskich mężczyzn burzyła wspomniane domy przy ulicy Zielonej. Ta grupa miała być wywieziona dopiero do Rzeszowa w listopadzie 1942 r. Tymczasem Naftali uciekł z bratem Lejbą. Uciekinierom, braciom Zaleszic i kilku innym mężczyznom pierwszej pomocy udzieliła Wiktoria S. z Kolbuszowej Górnej, która pracowała przed wojną u Zalesziców jako pomoc domowa. Zaprowadziła ich do swoich znajomych w Brzezówce. Ukrywali siÍępo stodołach
i stajniach. W styczniu 1944r. widzieli ukrywających się braci Zalesziców w swojej końskiej stajni
bracia A. z Kolbuszowej Górnej. Podobno bracia A. z Kolbuszowej Górnej chcieli zabić ukrywających się u nich Zalesziców, by ci nie wpadli w ręce NiemcOw i nie wydali znajdujących się tam wówczas Akowców. Stało się jednak inaczej. Naftali Zaleszic zastrzelił Jana A., a drugi brat Stanisław A. wpadł kilka dni później w ręce Niemców i został rozstrzelany w Rzeszowie wraz z innymi Polakami, którzy pomagali ukrywającym się Żydom. Zaleszicom udało się uciec do Przedborza, gdzie w sierpniu 1944r. doczekali się przybycia Armii
Czerwonej na te tereny. Bracia Lejbe i Naftali Zaleszicowie udali się po pomoc do Sowietów.
Naftali Zaleszic został dzięki Sowietom oficerem Ludowego Wojska Polskiego i używał polskiego
nazwiska. Będąc wówczas w Krakowie, jako Tadeusz Zaleski zastrzelił z kolegę oficera UB, Polaka, który przyszedł do urzędu i powiedział gdzie ukrywają się Żydzi. O tym fakcie pisał Naftali w swej pierwszej książce. Później Naftali ożenił się z Żydówką, która również używała polskiego nazwiska i wyjechał w 1947r. do USA. W Ameryce pracował w budownictwie i z latami dorobił się majątku. Myślał sporo nad tym czy zapomnieć o przeszłości. Nie zapomniał że jest Żydem. Zmienił imię na Norman, a nazwisko uprościł na Salsitz, wstąpił do międzynarodowych żydowskich organizacji, które utrzymują pamięć niemieckich zbrodni dokonanych na Żydach, ale i nienawidzł Polaków. Sieją propagandę że Polacy pomagali Niemcom w Holokauście. Naftali wywiózł z Polski nienawiść do żołnierzy AK, którzy w czasie wojny nie chcieli go przyjąć do oddziału. Nienawiść ta pogłębił pracując w UB. W USA wydał trzy książki.
W jednej z nich opisuje dzieciństwo żydowskiego chłopca z Kolbuszowej. W drugiej pod tytułem
Przeżyli pomimo wszelkich przeszkód zebrał swoje i żony przeżycia wojenne. Opisał niektóre
wydarzenia wojenne z naszych stron z przesadą i niechęcią wobec Polaków. Trzecią książkę
poświęcił pamięci tych żydowskich mężczyzn, którzy uciekli w listopadzie 1942r. i ukrywali siÍ
w okolicach Kolbuszowej. Na poczπtku czerwca br., ja autorka tych słów, poznałam tego starszego
człowieka, bohatera tego artykułu. Podeszłam do tego starszego, w dobrej formie człowieka i zapytałam czy ma trzecią książkę i przedstawiłam się. On mocno rozgniewany powiedział, że ma książke
ale nie dla mnie, bo ja pragnę Polski dla Polaków. Ja również rozgniewana krzyczałam, że Polska moja Ojczyzna i ja Polka mam prawo pragnąć, żeby Polska była dla Polaków, a nie by nią rządziły mniejszości narodowe. Sprawia mi również przykrość to, że są w Kolbuszowej ludzie, którzy
ulegają wpływom Salsitza i mu sprzyjają. Niektóre żydowskie organizacje życzą sobie, by Polska
zapłaciła im olbrzymie odszkodowanie za utracone mienie z którego wyzuli ich Niemcy w czasie II
wojny światowej. Norman Salsitz będąc w Kolbuszowej przypomniał i utrwalił wiadomości o tym,
co tutaj było żydowskie.

Halina Dudzińska

/Przedląd Kolbuszowski 2004 r /





Barwy kolbuszowskiej jesieni

Nasze miasteczko dorobiło się już kilku portali informacyjnych,blogów, {fora zlikwidowane :(  }oraz stron prywatnych.Warto tam zaglądać .

Pamiętam trzy jesienne domowe święta, pierwsze było związane z nastawianiem domowego wina, drugie z kiszeniem kapusty, trzecie to palenie ognisk z pieczeniem ziemniaków. Do dwóch pierwszych świąt należało się dobrze przygotować, zatem zaczynało się od wielkich porządków i wysprzątania domu, co kończyło się kąpielą wszystkich domowników w piątek, tuż przed sobotnimi „obrzędami”. Po pieczeniu kartofli odwrotnie, później musiała być kąpiel i wielkie pranie ubrań, tak były przesiąknięte dymem z ogniska. Czasem nie pomyślcie, że takie kąpiele były tylko raz w roku jesienią, bo w moim domu, co tydzień, były w piątek w wielkiej balii, a czasami w olbrzymiej blaszanej wannie. Wszyscy kąpali się w jednej wodzie, z dolewaniem wrzątku, od najmłodszego na najstarszym kończąc. Byłem najmłodszy to miałem najfajniej, sami przyznacie. Nie chodziło tu o oszczędność wody, lecz o możliwości dogrzania jej na gorącej kuchni w wielkim garnku do gotowania bielizny, oczywiście kąpiel odbywała się w wielkiej kuchni, mniejsze codzienne w sieni, bo łazienki nie było. W tym czasie w kuchni pachniały prawdziwki suszące się na drewnianych kijkach nabite jak szaszłyki, w sieni później pachniało jeszcze kapustą i bulgocącym winem.....


Adam Jan Skowroński      całość  >> tutaj<<

piątek, 23 listopada 2012

Czwarte urodziny kolbuszowskich "Hudaków"....

....siem będzie działo!

W najbliższą sobotę, o godzinie 19 w restauracji "Galicja" swoje czwarte urodziny hucznie świętować będzie kolbuszowski zespół folkowy Hudacy”.

Zaprasza  w radiu Leliwa sam lider zespołu Jarek Mazur  >> kliknij tutaj<<











Sesja w Raniżowie

W najbliższy wtorek, odbędzie się sesja rady gminy w Raniżowie.Atrakcji jak zwykle nie zabraknie.

W punkcie 22 obrad dowcipni radni zlikwidują Zespół Szkół w Raniżowie,a w 24, do tego rozwiązanego organu przyłączą SP w Zielonce.

Referendum w Dzikowcu

Edward Pastuła, biznesmen który faktycznie stoi za inwestorami z Bioenergii Dzikowiec,na łamach Gazety Gminnej , proponuje niedwuznacznie ,zorganizowanie referendum w sprawie biogazowni.


Zapewne niedługo wójt Klecha, ogłosi przeprowadzenie takiego referendum.Jeśli nie to mieszkańcy sami mogą wystąpić z taka inicjatywą mają poparcie tak wpływowego biznesmena jakim jest pan Pastuła.



Referendum polega na udzieleniu na urzędowej karcie do głosowania pozytywnej lub negatywnej odpowiedzi na postawione pytanie lub pytania albo na dokonaniu wyboru pomiędzy zaproponowanymi wariantami. Mają prawo w nim brać udział osoby stale zamieszkujące na obszarze danej jednostki samorządu terytorialnego, posiadające czynne prawo wyborcze do organu stanowiącego tej jednostki.
Referendum przeprowadza się z inicjatywy organu stanowiącego danej jednostki samorządu terytorialnego lub na wniosek co najmniej:
10% uprawnionych do głosowania mieszkańców gminy albo powiatu,


Czyli wystarczy zebrać 515 podpisów.


czwartek, 22 listopada 2012

Światopogląd burmistrza Zuby


Teraz nawet w Chinach ,ludzie dowiedzą się że burmistrz Kolbuszowej,  to fundamentalista religijny dzielący ludzi na katolików i wszystkie inne narody świata.








Przepychanie GMO

Warto posłuchać... posłowie koalicji PO -PSl nawet nie wiedzą nad czym pracują.Z opresji ratuje ich dopiero lobbysta.







środa, 21 listopada 2012

Kultura przyzwolenia-wypadek w Raniżowie.



W wyniku zderzenia opla z renaultem trzy osoby trafiły do szpitala. Niestety jedna z nich później zmarła.
Do wypadku doszło w niedzielę około godz. 22:45 w miejscowości Raniżów przy ul. Grunwaldzkiej.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący oplem 23-letni mieszkaniec powiatu kolbuszowskiego na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, zderzył się z jadącym przeciwnym pasem jezdni samochodem marki Renault, a następnie uderzył w ogrodzenie posesji przy ul. Grunwaldzkiej – informuje Jolanta Skubisz-Tęcza z kolbuszowskie policji.
Jak dodaje, kierowca oraz dwóch pasażerów opla, 23-latek z powiatu rzeszowskiego i 21-letni mieszkaniec powiatu kolbuszowskiego, trafili do szpitala. Niestety obrażenia 21-letniego mężczyzny były tak poważne, że pomimo wysiłków lekarzy nie udało się uratować jego życia.

Kierowca i pasażerowie byli pijani...


To każdy musi obejrzeć!

Nie dla GMO


Pomijając aspekty niszczenia przez GMO środowiska,niezbadane przez nikogo skutku na zdrowie ludzi i zwierząt... kto kupi w Europie naszą żywność ze znaczkiem GMO?Mamy być znowu głupsi od Niemców którzy wraz z innymi 8 krajami UE wprowadzili zakaz?


Milczenie owiec

Dziennikarz "Przeglądu Kolbuszowskiego" apeluje o więcej światła.Redaktor dziennika regionalnego, pławi się w miodzie, a kolbuszowscy radni zorganizowali cichaczem tajną sesję rady miejskiej.
Wiadomo, przyjdzie taki jeden z drugim,a nawet trzecim,zacznie nagrywać,wyśmiewać,zadawać pytania albo składać obywatelskie projekty uchwał.Po co to? Na co to?Po co ludzi denerwować? My tu wiemy lepiej i wszystko sami  sobie uchwalimy.Przepchniemy nawet hydraulika na radnego ,nawet gdybyśmy mieli połączyć w jeden okręg wyborczy, wszystkie gminne przysiółki .Podniesiemy cichaczem podatki,opłaty za wodę,ścieki i śmieci.Przepchniemy nawet najgłupszy wydatek budżetowy.a radny Długosz będzie opowiadał o ścieżce rowerowej wokół rynku.

Pracownicy urzędu, nagrań z sesji w internecie nie zamieszczą,a jeżeli już to obetną dukania burmistrza na temat pani co to ma znajomości z księdzem dobrodziejem.Po co szefa zawstydzać?


W prowizorium budżetu na 2013 rok ,największe wartości w budżecie pojawiają się w pozycjach: "spłaty kredytów, pożyczek i odsetki

Kolbuszowianie milczą,bo o tym nie wiedzą.Ba! Nie chcą nawet wiedzieć.

Co jeszcze urodzi dyrektor Strzelczyk?

W 2010 roku, na sesji  rady powiatu:

Nieopłacalny oddział
Ryszard Nowak był jednak nieugięty. – Ekonomia jest bezwzględna i rodzi się pytanie, skąd wziąć te pieniądze, bo przypomnę, że na koniec roku będzie 900 tys. zł starty – mówił Nowak. - Druga sprawa to bezpieczeństwo dzieci, jakie się rodzą na tym oddziale, bo to jest najważniejsze. I teraz mogę stwierdzić, że takiego bezpieczeństwa w tej chwili nie ma, z uwagi na brak neonatologa – wyjaśniał. Jak dalej tłumaczył, dyrekcja już od dwóch lat poszukuje lekarza o takiej specjalizacji. Niestety bezskutecznie. - Wykonuję wiele telefonów w tej sprawie, ale ludzie młodzi chcący zdobywać specjalizacje rezygnują z Kolbuszowej, bo nie jest dla nich atrakcyjna – mówił Ryszard Nowak. Zastępca zwrócił uwagę jeszcze na jedno zagrożenie. - W Rzeszowie otwiera się nowy szpital położniczy, który przejmie kilkaset porodów – poinformował. – A u nas tych porodów już jest bardzo mało, bo przypomnę, że aby oddział istniał, musiałoby się rodzić ok. 1800 noworodków. Skąd wziąć tyle dzieci? Nie wiem – mówił zastępca. – Wiem tylko, że na tym terenie oddział nie będzie przynosił korzyści finansowych, a żeby przetrwać, musimy liczyć się z wynikiem finansowym. Musimy mieć na bieżącą działalność i inwestycje, bo w przeciwnym razie za kilka lat czeka nas ZOL – grzmiał Nowak.


Na razie, bo dyrektor Strzelczyk i starosta Kardyś nie zamykają dyskusji na temat położnictwa i planów zamykania. - To jeden z oddziałów, który przynosi ZOZ-owi największe straty - mówi dyrektor Strzelczyk. Za ostatnie pięć miesięcy – 395 tys. zł. Straty przynosi też chirurgia,
a na to wpływ ma m.in. położnictwo, które wiąże się i z chirurgią.

( Korso Kolbuszowskie)

Minęło 2 lata i....

Szpital w Kolbuszowej inwestuje w oddziały: ginekologiczno-położniczy i noworodkowy. W pierwszym z nich przeprowadzono remont za prawie pół miliona złotych.

- Ginekologia i położnictwo w Kolbuszowej ma się czym pochwalić, bo personel jest na bardzo wysokim poziomie i pomieszczenia w tej chwili niczym nie odbiegają od najlepszych w Polsce – komentuje Zbigniew Strzelczyk, dyrektor szpitala. I na tym nie koniec. – Z Fundacji Polsat otrzymaliśmy dwa najwyższej jakości łóżka porodowe. Zakupiliśmy również inkubator dla oddziału noworodkowego – wylicza Strzelczyk.

(Kolbuszowa24)


Co się stało dyrektorowi Strzelczykowi ,że nagle zmienił zdanie?






wtorek, 20 listopada 2012

Bogdan Romaniuk (na gwałt) potrzebny.

Mieszkańcy biogazowni  w Dzikowcu nie chcą,wójt Klecha przepycha inwestorów kolanem, a wszystko ma być finansowane z naszych pieniędzy przez  Departament Wdrażania Projektów Infrastrukturalnych RPO Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego . Naturalnym więc negocjatorem w tej sprawie, powinien więc być miejscowy radny sejmiku wojewódzkiego, pan Bogdan Romaniuk.Człowiek jednak wsiąkł, jak kamień w wodę.Czyżby nie interesowała go, tak duża inwestycja na jego terenie i do tego finansowana przez organ który nadzoruje?Ciekawe że polityk z takimi wielkimi aspiracjami,startujący nawet do parlamentu z dalekiego Mazowsza, nie interesuje się tym co dzieje się u niego za płotem.



Z niemałym zdziwieniem odkryłem też , że nasz były starosta,radny sejmiku wojewódzkiego a zarazem wiceprzewodniczący Komisji: Gospodarki i Infrastruktury,członek komisji: Edukacji,Kultury i Kultury Fizycznej,a nawet członek Solidarnej Polski, nie podaje swoich danych kontaktowych w internecie.Szok.
Ja rozumiem,starszy człowiek, przywiązanie do tradycji,ale przecież praca w samorządzie do czegoś zobowiązuje.Na przykład pani radna Ewa Draus ma swoją stronę internetową,konto na Facebooku , adresy e-mailowe,a nawet odkryłem numer jej prywatnej komórki- (to było trochę nieostrożne), i nic się jej nie stało.
Pan Romaniuk unika kontaktu z wyborcami jak ognia,pokazuje się tylko na niektórych uroczystościach, aby złożyć gdzieś tam kwiotki i znika.Czy na tym polega panie Bogdanie Solidarna Polska?


Panie Bogdanie Romaniuk! Jak można się z panem skontaktować?





Promocja Kolbuszowej cz. 3 1/2

Dostałem ci ja e-maila;

Maglu, a zagladales tutaj, przeciez jak byk mozna sobie te strony zobaczyc. A wiec:
www.biznes.kolbuszowa.pl
www.kolbuszowa.pl/biznes/
Pozdrowienia


Dzięki! Jest godzina 7 rana dnia następnego i linki nie działają.Nawet jeśli uda się wam wystartować z nimi kole południa to i tak jest już po ptokach.Spoty reklamowe Kolbuszowej emitowane były w TV w zeszłym tyżniu.
Spragnieni dodatkowych informacji , o strefie ekonomicznej inwestorzy ,czytali w tym czasie blogera "Syf kolbuszowski".Wspaniała promocja i pieniądze,nasze pieniądze wyrzucone w błoto.

Dodatkowe utrudnienie:podstrona powinna być podlinkowana na stronie głównej Kolbuszowa.pl.Ciekawe jak gminny informatyk, pan Wiącek sobie z tym poradzi?Ha! Ha!
Jak na razie w zakładce "Strefa Ekonomiczna" jest (nie)aktualność sprzed 3 lat.





Może miejscy urzędnicy, zamiast czytać z  zapartym tchem Magla, wezmą się wreszcie do roboty (z przewagą roboty)?


poniedziałek, 19 listopada 2012

Promocja Kolbuszowej cz. 3

Burmistrz Zuba za 120 tys, promuje nasze miasteczko nawet w Chinach.Film promocyjny,foldery itp itd.
Wszystko to przede wszystkim po to, aby promować Strefę Ekonomiczną.Tak miało być w teorii,praktyka w Kolbuszowej  jednak zwykle kuleje.
W spocie dziwnym trafem zabrakło Zespołu Szkół Technicznych który może przygotować doskonale kadry dla strefy ekonomicznej.Czyżby (jak głosi miejscowa fama) siem nie zmieściło bo ZST podlega Staroście,a wspiera jest stowarzyszenie której prezeską jest pani Draus?



Zakończyła się emisja spotów reklamowych Kolbuszowej w TVP Polonia,oraz TVN CNBC. Zachęceni potencjalni inwestorzy po wygooglaniu  Kolbuszowska  Strefa Ekonomiczna, natrafili na  taki uroczy widoczek.


Gdzie jest oficjalna strona internetowa Kolbuszowskiej Strefy Ekonomicznej?Dane kontaktowe? Kto jest w urzędzie odpowiedzialny  za negocjacje z potencjalnymi inwestorami?Wszak ktoś wygrał zapytanie ofertowe na stworzenie "podstrony" + mamy na etacie dwóch miejskich informatyków.
Wygląda na to że burmistrz Zuba wyrzucił kolejne  nasze pieniądze w błoto.

niedziela, 18 listopada 2012

Urodziny Hudaków w Galicji

W:
240 rocznicę proklamacji Królestwa Galicji i Lodomerii!
140 rocznicę wizytacji miasta i powiatu przez c. k. Namiestnika JE Agenora Gołuchowskiego!
120 rocznicę dyslokacji 16 i 6 pułku huzarów węgierskich pomiędzy
Preszburgiem (Pozsony, Bratysława) a Kolbuszową!

oraz w czwartą rocznicę urodzin własnych
Karpackie trio folkowe H U D A C Y
ma zaszczyt zaprosić PT Publiczność
na wieczornicę okazjonalną
„POD BERŁEM
NAJJASNIEJSZEGO PANA”
czyli
Spotkanie najlepszych córek i synów wszystkich ziem, nacji i obrzadków
c. k. Przeswietnej Monarchii

W programie:

- Referat Okolicznościowy „Litawa granicą pokoju, przyjaźni i dobrobytu”
wygłoszony przez dyrektora pobliskiego Muzeum Jacka Bardana,
- popisy recytatorskie poetów zrzeszonych w tutejszym kole literackim “Lira korbowa”,
- inscenizacje lokalnopatriotyczne w wykonaniu kwiatu miejscowej inteligencji,
- przygrywanie muzyczne w najbardziej Artystycznym Wykonaniu Zespołów:
555 (Przedlitawie)
Micne Zila (Śródlitawie)
Karinkó Népzenei Együttes Balmazújváros (Zalitawie)
Oraz Dostojnych Jubilatów – H U D A K O V
Całość ozdobi wystawa grafik Ryszarda Szilera (połączona z możliwością ich nabycia na zawsze!)
jak też zdjęć fotograficznych c. k. Nadwornego Peyzażysty Jarosława Mazura
"Моє грудя заснуло в Карпатах"
Wino węgierskie i wyborna kuchnia (tym razem żydowska) państwa D. i A. Wesołowskich
przyczynią się do podniesienia dobrego nastroju, a nawet rozochocenia przybyłych.
Wieczornica rozpocznie się 24 listopada o godzinie 19 w szynku „Galicja” przy ulicy Mickiewicza 15 w Kolbuszowie;
wejście od podwórza!
Zapraszamy!
Za brak miejsc siedzących jak też dobrej widoczności dla osób spóźnionych Organizatorzy nie biorą odpowiedzialności!



Przedsmak  >> kliknij tutaj<<






sobota, 17 listopada 2012

Drzewa...

Pierwsze i największe wrażenie zawsze robiły w Kolbuszowej ... drzewa i wszechobecna zieleń.Dzisiaj jak najwięcej się wycina bo niestarcza już miejsca dla eurokostki.








Podobno w Kolbuszowej królowały kiedyś ... morwy.Czy ktoś to jeszcze pamięta?Klony przy "dwójce"? Z których dzieciaki robiły helikoptery i noski?Lipy wzdłuż "starego szpitala"?Wierzby?Topole koło kościoła?Olchy ,brzozy wzdłuż Nilu?Wszystko wycięte.
Zniszczyliśmy,niszczymy to co jest naszym bogactwem urokiem tego miejsca.





Anna i Józef Kozłowscy








Anna i Józef Kozłowscy od jesieni 1943 do lipca 1944 roku ukrywali w swoim gospodarstwie uciekinierów z niemieckiego obozu pracy: 33-letniego Jakuba Plawkera i 16-letniego Maniusia Notowicza.

„Moi rodzice zrobili strasznie dużo, bo byli narażeni na śmierć. Ale mój ojciec był dobrego serca, duży katolik i wychował nas tak, żeby zawsze pomagać bliźnim” – mówiła podczas uroczystości jedna z córek Józefa Kozłowskiego.

W czasie okupacji hitlerowskiej Anna i Józef Kozłowscy wraz z siedmiorgiem dzieci mieszkali w Kolbuszowej. Żyło im się bardzo ciężko. Wskutek działań wojennych ich gospodarstwo zamieniło się w ruinę, została im tylko stara stodoła. Mieszkali u siostry Józefa, a Anna Kozłowska od początku okupacji była – już do końca życia – obłożnie chora.

Jesienią 1943 r. krewny zapytał ich, czy nie przyjęliby na kilka dni dwóch Żydów z Kolbuszowej – uciekinierów z niemieckiego obozu pracy przymusowej. Mimo trudnych warunków życia Kozłowscy udzielili im schronienia. W ten sposób trafili do nich 33-letniJakub Plawker i 16-letni Maniuś Notowicz.

Jakub i Marian razem z dużą grupą więźniów uciekli z obozu w listopadzie 1942 r. Plawker pochodził z dużej, kolbuszowskiej rodziny kupieckiej. Podczas wojny stracił całą rodzinę: żonę, synka i pięć sióstr (przeżył tylko jego starszy brat, który walczył w armii Andersa). Marian był synem znanego adwokata Osiasa Notowicza, który zginął w obozie Auschwitz-Birkenau. Jego matka Ida, siostra Niunia i brat Leon zostali prawdopodobnie zabici w obozie zagłady w Bełżcu.

Zaraz po ucieczce Jakubowi Plawkerowi i Maniusiowi Notowiczowi udzielił pomocy polski gospodarz Michał Bajor, dzięki któremu ukrywali się oni przez kilka miesięcy w lesie koło wsi Brzezówka. Ze względu na głód i na ryzyko wykrycia ich kryjówki, musieli znaleźć inne schronienie.

Kozłowscy przygotowali dla nich podziemny schron w stodole: zabezpieczone deskami wejście przykryli sianem i słomą. Dzielili się z ukrywanymi wszystkim, co mieli. Pomagała im młoda dziewczyna, Maria Snopkowska, która nosiła jedzenie do kryjówki. Jakub i Marian wychodzili ze schronu tylko nocami, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i przemyć się w pobliskiej rzeczce Nil.

Podczas ukrywania było wiele momentów zagrożenia – m. in. kiedy w maju 1944 r. w stodole Kozłowskich zakwaterowano na 3 dni grupę niemieckich żołnierzy. Ciągły strach mocno odbił się na zdrowiu Anny i Józefa.

Kozłowscy przechowywali Plawkera i Notowicza aż do wyzwolenia w lipcu 1944 r. Po wojnie Jakub przeszedł na katolicyzm i został w Polsce. Zmienił nazwisko na Jan Płaszczyński. Znany wszystkim mieszkańcom jako „ostatni Żyd w Kolbuszowej”, zmarł w 1997 r. Maniuś Notowicz – obecnie Max Notowitz – wyemigrował do Niemiec w 1947 r. Potem wyjechał do USA i zamieszkał z rodziną w Memphis. Ze względu na zły stan zdrowia nie mógł uczestniczyć w ceremonii.

Józef Kozłowski zmarł w 1980, a jego żona Anna w 1981 roku. Do śmierci przyjaźnili się z Janem Płaszczyńskim, natomiast nigdy już nie spotkali Maxa Notowitza, który odwiedził Polskę dopiero w 1997 r.


4 kwietnia 2011 r. odbyła się w Kolbuszowej ceremonia pośmiertnego uhonorowania medalem„Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” Anny i Józefa Kozłowskich. Odznaczenie w imieniu Sprawiedliwych odebrały ich dzieci: Julia Kiwak, Maria Popek, Zofia Karkut i Stanisław Kozłowski.
Maniuś Notowicz (obecnie Max Notowitz) zaraz po wojnie.



piątek, 16 listopada 2012

Wójt Klecha liczy pieniądze...

....jak zwykle nieswoje.
Na spokojnie sprawdźmy te wyliczenia.


 Koszt wyprodukowania 30 ton z kiszonki z hektara to około 5500 zł.Biogazownia Dzikowiec zapłaci za to  120 zł za tonę X 30 = 3600 zł. 
Czyli po całym sezonie roboty 100 rodzin z Dzikowca dopłaci  do tego interesu średnio 1900zł.
Można oczywiście wiele prac wykonać samemu ,założyć małżonce homonto i zaorać hektar ziemi, oszczędzić na nawozach i przy dobrych układach szczęśliwcy będą mogli wyjść na zero. 
Wójt jeszcze raz potraktował mieszkańców Dzikowca tak jak na to zasługują?


BIBLIOGRAFIA:


za "Wieści Dzikowca"




Koszty całkowite produkcji w przeliczeniu na ha wynoszą ok. 5 572 zł, w przypadku kukurydzy na kiszonkę, oraz ok. 6 110 zł dla kukurydzy na ziarno.
Największe koszty w produkcji kukurydzy na kiszonkę ponoszone są na nawożenie mineralne - prawie 28 proc. kosztów całkowitych. Zastosowanie nawozów NPK i wapna, w ilościach 160-100-190 kg/ha oraz 3 t/ha to łączny koszt w wysokości ok. 1 541 zł/ha. Drugi, pod względem wielkości, udział stanowi siła pociągowa własna - prawie 25 proc., ok. 1 382 zł/ha.
Kolejno, znaczące koszty to: koszty stałe związane z prowadzeniem produkcji (prawie 17 proc.), usługi produkcyjne z zewnątrz (ponad 11 proc.) oraz materiał siewny (ponad 9 proc.). Na środki ochrony roślin przeznaczane jest ok. 3,5 proc. kosztów całkowitych (195 zł/ha). Do najniższych należą: koszt folii - mniej niż 3 proc., 150 zł/ha, obowiązkowe ubezpieczenie uprawy - 2,3 proc., 130 zł/ha oraz najemna siła robocza - mniej niż 2 proc., 97 zł/ha.
Całkowite koszty produkcji jednej dt zielonki to 12,39 zł przy plonie 450 dt/ha, 11,14 zł - 500 dt/ha oraz 10,13 zł - 550 dt/ha.