piątek, 26 października 2012

Biogazowania w Dzikowcu-przepychanek ciąg dalszy.

Zastanawiam, się dlaczego inwestor Bioenergia-Dzikowiec załatwia wszystkie sprawy związane z biogazownią pod stołem.Dlaczego nie rozmawia z mieszkańcami ,tylko kolanem przez wójta i radnych na siłę
chce przepchnąć tą inwestycje? Jakaś nowa etyka biznesu?
Pod jednym z wpisów o tej inwestycji mieszkaniec Dzikowca komentuje:

We wtorek 0 11-tej zbiera się Rada Gminy. Na której podobno ma zaprezentować się inwestor. Jakoś nikt nie zaprosił mieszkańców, wszystko cichutko i do przodu. Wójt obwiózł swoich zaufanych radnych do biogazowni w Piaskach, podobno biorą tę inwestycję w ciemno. Proponuje wybrać pierwszy lepszy telefon stacjonarny do mieszkańców Piasków, a usłyszycie jaki kurort mają pod domem. Jak tiry rozjeżdżają drogi, jaki jest smród gdy wywożą po ferment. Ale już tego nasi radni nie widzieli, albo nie chcieli widzieć.


Poniżej relacja z Zagród gdzie też planuje się powstanie biogazowni.

Planowana biogazownia ma przetwarzać kukurydzę, kiszonkę i obornik. W ubiegły wtorek w Zagrodzie odbyło się spotkanie z przedstawicielami inwestora, czyli Polskiej Grupy Biogazowej, oraz profesorem Jerzym Tycem z Państwowej Akademii Nauk, który pomagał wybrać najkorzystniejszą lokalizację pod inwestycję. Już pewne, że biogazownia ma stanąć tuż za bazą RSP Zagroda, w odległości 170 metrów od najbliższych zabudowań. Właśnie to budzi największe kontrowersje wśród mieszkańców. Obawiają się smrodu, hałasu i wzmożonego ruchu ciężkich samochodów, które będą dostarczały surowce. 
- Trudno będzie nam żyć. Byłam osobiście w biogazowni w Piaskach i Uhninie (powiat parczewski). W pierwszej substratem jest kiszonka z kukurydzy plus odpady z mleczarni. W drugiej kukurydza i gnojowica. W Piaskach śmierdzi, ale smród, jaki się niesie w Uhninie, jest potworny. Gorszej przysługi nie mogli ludziom zrobić – ocenia Alicja Pacyk, mieszkanka Zagrody i jedna z inicjatorek akcji protestacyjnej. Jednak, jak podkreśla, mieszkańcy miejscowości nie są przeciwni samej biogazowni, a tylko jej ewentualnej lokalizacji. Tym faktem byli zdziwieni przedstawiciele PGB i profesor Tyc.
- Nie ukrywali zaskoczenia, że nam chodzi tylko o to. My nie jesteśmy przeciwko inwestycji, a miejscu, gdzie miałaby powstać – zaznacza Alicja Pacyk..
Obyłoby się bez protestu i biogazownia mogłaby zostać zbudowana w ich miejscowości, ale powinna być oddalona od najbliższych zabudowań o co najmniej dwa kilometry.
Mieszkańców niepokoi jeszcze jedna kwestia. - Ciężkie samochody zniszczą nasze gminne drogi polne i dojazdowe. Pytaliśmy przedstawicieli firmy, czy je wyremontują. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że skoro będą płacić podatek gminie, to niech ona zadba o naprawę dróg – mówi Alicja Pacyk. - Wychodzi na to, że pieniądze, zamiast na rozwój gminy, będą szły na dziury.
Wójt Leszek Proskura uważa obawy za niesłuszne. - Zbiory i dowożenie surowca będą trwały około dwóch tygodni. Jeśli zniszczą się przez to drogi, już moja głowa w tym, żeby je naprawić. Niech ludzie się nie martwią.



Ciężarówki z wysłodkami z Ropczyc będą przejeżdżać  przez środek dopiero co odnowionego kolbuszowskiego ryneczku.Ciekawe czy projektant przewidział takie obciążenia?
Czyli co?My mamy płacić za rozjechane drogi przez inwestora w Dzikowcu?Czy półprodukty będą przewożone aby w specjalnych szczelnych ciężarówkach?Czy kolbuszowski sanepid wydając zgodę aby to sprawdził?

Z kulturom na Ty.

W Kupnie odbył się "Festiwal Papieski". Dzieciaki ,opiekunki,rodzice,poświęcili mnóstwo czasu w przygotowania.Włożono dużo trudu aby godnie uczcić "naszego Papieża".




 Nie wszystkich jednak to zainteresowało.Jak widać na załączonym obrazku, byli tacy którzy z pasją zatopili się w lekturze najnowszego tomiku poezji "Wyjście awaryjne", naszego miejscowego poety Janusza Radwańskiego.
Teraz mam dylemat .Pochwalić za dobry gust literacki ,czy też zganić za brak kultury?



Pani Monika.

Pani Monika Fryzeł , Prezes Stowarzyszenia LGD „Siedlisko" to co działo się kilkanaście dni temu widziała tak;

14 października 2012 roku na kolbuszowskim Rynku odbyły się Lokalne Targi Turystyki pod nazwą „Szlakami Lasowiaków". Impreza została zrealizowana w ramach działania 421 „Wdrażanie projektu współpracy" wspólnie z LGD LASOVIA. Współpraca obu grup zaczęła się 1 grudnia 2011 roku. Została zaplanowana na okres jednego roku. Zwieńczeniem tej współpracy są właśnie targi.LGD „Siedlisko" reprezentowała Monika Fryzeł Prezes Stowarzyszenia, Monika Stopińska - Pacyna Wiceprezes, Jacek Mroczek Skarbnik, Marian Hopek Członek Zarządu. W uroczystościach udział wzięli zaproszeni goście: Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Zbigniew Chmielowiec, Dyrektor Departamentu Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego Wiesław Baranowski, Przewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego Teresa Kubas - Hul, Starosta Kolbuszowski Józef Kardyś, Przewodniczący Rady Powiatu Mieczysław Burek, Burmistrz Kolbuszowej Jan Zuba, Zastępca Burmistrza Marek Gil, Przewodniczący Rady Miejskiej w Kolbuszowej Marek Opaliński, Wójtowie gmin członkowskich LGD „Siedlisko": wójt gminy Dzikowiec - Krzysztof Klecha, Wójt Gminy - Majdan Królewski - Jerzy Wilk, Wójt Gminy Raniżów - Daniel Fila, Wójtowie Gmin Członkowskich LGD LASOVIA: Wójt Gminy Cmolas - Eugeniusz Galek (jednocześnie Prezes partnerskiej LGD LASOVIA), Wójt Gminy Niwiska - Elżbieta Wróbel, Wójt Gminy Ostrów - Piotr Cielec.
całość


Zaś pani Monika Fryzeł z Referatu Pozyskiwania Funduszy i Rozwoju Miasta i Gminy Kolbuszowa, widziała to zapewne zupełnie inaczej ,bo na stronie magistratu czytamy;

Imprezę „Kolbuszowski Jarmark – Rynek po rewitalizacji” rozpoczęła na ul. Mickiewicza wystawa historycznych fotografii i pamiątek z dziejów Kolbuszowej ze zbiorów rodzinnych Państwa Wesołowskich.
Uroczysta Msza Św. w intencji mieszkańców Kolbuszowej koncelebrowana przez ks. Kazimierza Osaka dziekana dekanatu kolbuszowskiego oraz ks. Lucjana Szumierza proboszcza parafii Kolegiackiej odbyła się w Kolegiacie Wszystkich Świętych .
...
Po przywitaniu gości przez gospodarza gminy, podziękowaniu wszystkim biorącym udział w realizacji projektu rewitalizacji oraz zabraniu głosu przez gości przecięcia wstęgi dokonali Zbigniew Chmielowiec Poseł na Sejm RP, Teresa Kubas Hul Przewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego, ks. Lucjan Szumierz Proboszcz Parafii pw. Wszystkich Świętych, Jan Zuba Burmistrz Kolbuszowej, Józef Kardyś Starosta Kolbuszowski, Marek Opaliński Przewodniczący Rady Miejskiej, Waldemar Misiak wykonawca inwestycji, Kazimierz Biesiadecki Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rewitalizacji i Promocji Kolbuszowej, Stanisław Serwatka Dyrektor PGE Dystrybucja o/Rzeszów.

Brawa za kreatywność!Na papierze wygląda to przepięknie.Tylko dlaczego, za oknem coraz bardziej szaro, panie burmistrzu?


czwartek, 25 października 2012

Rynek po rewitalizacji...

Jeden z uzdolnionych technicznie  krajanów  pokazał nam ryneczek z góry.
Oto nowy wygląd kolbuszowskiego rynku, widziany z lotu ptaka (nisko latającego ptaka... a tak naprawdę to z lotu AR.Drone, czyli fajnej latającej zabawki z kamerą).

Dopiero z lotu ptaka widać jakich ogromnych spustoszeń dokonano.Na każdym etapie "konsultacji" od 7 lat ostrzegano przed wycinaniem drzew i likwidacji zieleni.Za 2 lata będzie się to ryło od nowa bo okaże się (cóż za niespodzianka) że w upalne dni na ryneczku jest za gorąco .

Kanalizacja na Górnej...

Na swoim blogu radny Karkut napisał;


Skala dofinansowania tej inwestycji nie pozwala na jej zaprzepaszczenie.

Żeby jednak inwestycja ruszyła potrzebny jest "wkład własny" .Dzisiaj zaciągane kredyty będziemy spłacać do 2022 roku,na spłatę rat zaciągamy kolejne kredyty.Wpadliśmy w spirale zadłużenia.W praktyce oznacza to że kanalizację na górnej spłacać będziemy w nieskończoność.Tak więc "dofinansowanie" zjedzą odsetki.
Czas już chyba zaciągnąć mocniej pasa panowie.

Burmistrz ma prześwit na głowie?

Widziałem wczoraj, jak redaktor regionalnej gazety, podejrzanie dokładnie czyścił swój dyktafon i pucował obiektyw swojej kamery.Jest to niechybnie znak  ,że dzisiejsza sesja rady miejskiej będzie bardzo ciekawa.

Od kilku miesięcy trwają dziwne przepychanki w sprawie rewitalizacji rynku.Wiadomo, wygląda to fatalnie.  Prowincjonalna przedwojenna pustynia.



Na źle dobranej granitowej kostce, panie niszczą sobie obcasy,a panowie czubki butów.Kosztowało to wszystko dużo,dużo za dużo.Jakość wykonanych prac, budzi u mnie wiele zastrzeżeń i widać już ubytki w dopiero co położonej kostce  granitowej.


Żródło Facebook  . Autor zdjęcia  Darek Krzysztofiak


Jednak nie oto chyba poszło.Wiadomo ,że ta rewitalizacja nie doszłaby do skutku ,gdyby nie zaangażowanie mieszkańców,a szczególnie jednej pani mieszkającej w północno-zachodnim rogu ryneczku.Sława  i chwała należy się jej za to.
Dlaczego jednak nikt  nie sławi i nie chwali?Dlaczego nie było jej na ceremonii otwarcia?Czyżby dlatego, że pani ta  była rywalką "naszego" posła w wyborach do parlamentu?A może też (jak głosi miejscowa fama) doszło do nieprawidłowości przy planowaniu remontów niektórych domów?








Prawdopodobnie tym razem poszło o ten budynek.Co ciekawe wg planu jest w środku niego "ciąg pieszy","prześwit".W rzeczywistości ,są tam potężne ,zawsze na głucho zamknięte drzwi.
Zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem powinno tam być publiczne przejście na ulicę Mickiewicza.Dlaczego jednak nie można go używać?Czyżby własność gminna  była użytkowana  niezgodnie z przeznaczeniem?Co na to historycy,prawnicy, a i zwykli mieszkańcy ,chcący posilić się w Galicji i muszący iść tam okrężną droga?

Mam nadzieję, że te i inne wątpliwości ,dotyczące rewitalizacji rynku, zostaną wyjaśnione na dzisiejszej sesji rady miejskiej.


środa, 24 października 2012

Burmistrz Zuba kręci ....

.... film reklamowy naszej gminy.

Półminutowy fragment filmu o Kolbuszowej przez miesiąc będzie emitowany w dwóch stacjach telewizyjnych: TVN CNBC i TV Polonia. Materiał ma być również wysłany do ambasad Polski w różnych krajach, m.in. w Chinach, Niemczech, USA i Ukrainie.

Nie chcę być złym prorokiem ale...skończy się na przemowie burmistrza na tle Urzędu Gminy,pokazaniu zakładów przemysłowych,terenów pod inwestycje ,przyśpiewce dziadka Pogody,oraz kopaniny kopaczy z 6 ligi.Sztampa.Kogo i do czego ma to zachęcić?Już widzę tłumy przed ambasadami chcącymi to arcydzieło obejrzeć.

Inwestor,turysta zachęcony (jakimsik cudem) tym  filmem zacznie od .....google. Znajdzie tam archaiczną stronę urzędu miasta bez potrzebnych informacji,oraz nieaktualną stronę Rady Gminnej.
Mamy dwóch informatyków i nawet konta na facebooku nie ma.Po jaką cholerę więc ten film?
Czy pracownicy magistratu muszą gonić Europę na furmance?A czy sam burmistrz, nie może mieć lepszego gustu?



Parafia Wszystkich Świętych

Nasza parafia ma nową stronę internetową   >> tutaj<<

Największym zaskoczeniem jest wyszukiwarka grobów na cmentarzu parafialnym,gdzie można też zapalić symboliczny znicz.Miła niespodzianka szczególnie dla osób od lat zamieszkałych poza granicami naszego kraju.
Bóg zapłać!


wtorek, 23 października 2012

Wschód czy zachód w Raniżowie?

Na portalu informacyjnym  Kolbuszowa24 można przeczytać relację z sesji rady gminy Raniżów.


Do mało kogo trafiają argumenty urzędników, że w szkołach z roku na rok maleje populacja dzieci, a liczba nauczycieli wręcz przeciwnie. Tymczasem wśród radnych pojawia się radykalna propozycja pod nazwą „północ-południe”. Chodzi o likwidację… wszystkich szkół i przedszkoli w gminie i stworzenie dwóch ośrodków oświatowych, w Woli Raniżowskiej i Raniżowie. 
Zaraz po upadku PRL padła taka propozycja. Nie zgodzili się jednak na to mieszkańcy. Gdyby wyrazili zgodę, może finanse naszej gminy wyglądałyby inaczej – mówi radny Stefan Gancarz. W podobnym tonie wypowiada się radny Edward Pruś. – Myślę, że reforma szkół pod hasłem „północ i południe” rozwiązałaby problem, który jest obecnie w naszej oświacie – uważa.

Padają ze strony urzędników i radych coraz to wymyślniejsze propozycje reformy oświaty.Nikt jednak z ołówkiem  w ręku nie przeliczył kosztów takiej reorganizacji.Zanim więc ktoś rzuci kolejna genialną propozycje niech przynajmniej dokładnie to porachuje.
Ciekawe jakie oszczędności dla budżetu gminy, przyniosłoby odchudzenia administracji  w gminie i podległej jej placówkach o skromne 20%?

Wykluczeni...

Większość młodych obywateli naszego powiatu nie czyta Korso,Przeglądu,Ziemi Kolbuszowskiej.Nie zaglądają też do słynnego pokoju nr 25 w urzędzie, gdzie burmistrz ogłasza wszystkim dobre nowiny.Są jednak bardzo aktywni w internecie-to ich/nasz świat.Portale społecznościowe,informacyjne,fora,blogi to przyszłość.Niestety nasza władza samorządowa nas internautów lekce sobie waży.Portal rady miejskiej jest nieaktualizowany od miesięcy,nagrania z sesji ukazują się (jeśli w ogóle) z miesięcznym opóźnieniem.Archaiczny miejski portal to tylko: "buzia ,rąsia,klapa, kwiaty" z burmistrzem Zuba w roli głównej.
Blog przewodniczącego rady miejskiej zatrzymał się w lutym,a radny Karkut na swoim z rozbrajającą szczerością wyznaje;

Zapytany czemu tak mało piszę - odpowiedzieć muszę: Piszę, piszę.. tylko nie tutaj. Albo tutaj trochę mniej. Ale wrócę i tutaj. Tylko wtedy będę pytany o to samo - tam..
Czy z pisania można zrezygnować? Oczywiście. Z wszystkiego można zrezygnować. 

Radny Pik milczy,a Michno pisze że nie będzie się już na blogu udzielał.
I tak dobrze, że w ogóle tu są,coś piszą, bo reszta po prostu w sieci nie istnieje.Zatrzymali się w XIX wieku.

W jaki   więc sposób kontaktujecie się panowie z najmłodszymi wyborcami,przyszłością, solą tej ziemi?
Jak chcecie przyciągnąć tu inwestorów z sektora  high-tech, skoro innowacyjność jest na takim poziomie, że 
na konsultacje w sprawie odnowy rynku nie przyszedł nikt?System kształcenia który stworzyliście ,wasza polityka prowadzi do produkowania bezwolnej masy, którą można i dowolnie się manipuluje .Z niewolnika nie ma pracownika.Dobrze wiedzą o tym inwestorzy i będą omijać to miejsce tak, jak omijają dotychczas.Dzięki temu też średnia, płaca (poza budżetówką) nie przekracza tu (pewnie)  1200 zł.

Co z tym zrobić? Samorządowcy,urzędnicy nie zmienia nic,dzięki temu siedzą przecież na tych stołkach i stołeczkach.
Najpierw trzeba się  zacząć interesować tym co się dzieje w naszej lokalnej społeczności,nawet tylko poprzez internet.Komentować,likeować na forach,blogach,portalach informacyjnych.Zadawać pytania,pisać maile.... 












poniedziałek, 22 października 2012

Centralizm demokratyczny-komuna wraca



W dniu 25 października 2012r. o godz. 9:00 w budynku Domu Kultury w Kolbuszowej, odbędzie sie XXVII sesja VI kadencji Rady Miejskiej w Kolbuszowej

W punkcie 19 czytamy:
Podjęcie uchwały w sprawie podziału Gminy Kolbuszowa na okręgi wyborcze, ustalenia ich granic i numerów oraz liczby radnych wybieranych w każdym okręgu wyborczym( materiały zostaną dostarczone Państwu po uzyskaniu opinii Komisarza Wyborczego w Tarnobrzegu).

To bardzo ważne decyzje dla nas wszystkich i kolejny raz podejmowane będą bez nas, bez konsultacji społecznych.Burmistrz,Rada Miejska pokazują że z naszym zdaniem nie muszą się liczyć.



W dniach od 6 września 2012 r. do 20 września 2012 r. odbędą się wśród mieszkańców Gminy Kęty konsultacje społeczne dotyczące podziału Gminy Kęty na okręgi wyborcze, ustalenia ich granic i numerów oraz liczby radnych wybieranych w każdym okręgu. Zarządzenie Burmistrza w przedmiotowej sprawie wraz z ankietą konsultacyjną jest dostępne na stronie internetowej Gminy Kęty oraz w siedzibie Urzędu Gminy Kęty Rynek 7 w Wydziale Organizacyjnym i Spraw Obywatelskich.....







Co nam.....

W  Korso redakcja zaprzecza zarzutom firmy  Bioenerga Dzikowiec.

Nie jest też prawdą informacja o napisaniu przez nas, jakoby gmina wniosła do spółki grunty o wartości 16 mln 105 tys. zł. Podana kwota to „ 16, 105 tys. złotych”, czyli 16 tysięcy 501 złotych.

Czyli wójt Klecha wycenił te 8 arów gminnych "ugorów" na 16.501 złotych.
Łał!
Ciekawe ile dostali za swoje "nieużytki" gospodarze  których wójt usilnie namawiał do sprzedaży?Wychodziłoby że dostali 2063 zł za ar,albo 206 tys za hektar.Pewnie dlatego nie chcą pokazać aktów sprzedaży co by ludzie im nie zazdraszczali .Prędzej jednak ze wstydu że wzięli stanowczo za mało.




niedziela, 21 października 2012

Urodziny Le moor-siem działo

Wczoraj w Kolbuszowej było baaaardzo gorąco.Fotorelacje można zobaczyć na facebookowym  profilu klb4u

Nie wiem jak to się stało, ale w takich rajtuzach obudziłem się rano (na szczęście) w swoim łóżku.









Mury

On natchniony i młody był ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sil śpiewał że blisko już świt
Świec tysiące palili mu znad głów unosił się dym
Śpiewał że czas by runął mur oni śpiewali wraz z nim...



Słynny bard, zmarł w wieku 61 lat.




Dziękuję za  pieśni, za Nadzieję, za mocny, grzmiący głos i za walkę, Twoją walkę o lepszą Polskę i o to by obojętnym na pogardę nie pozostać.


Słowo na niedzielę


Burmistrzowi Zubie,wójtowi Fili,wójtowi Klesze do sztambucha.(Gdzieś tak od 5:15 )

sobota, 20 października 2012

Marysia...

Ocalić od zapomnienia... już czas aby założyć historyczny portal o Kolbuszowej.




NIENAWIŚĆ, MIŁOŚĆ, BIUROKRACJA

     Rachela Kalfus urodziła się prawdopodobnie 18 września 1941 roku  w Niepołomicach , jako córka Jakuba Kalfusa ( 1906 – 1942 ) i Cibory ( Czesi ) z domu Fertig. Jej rodzice posiadali tam sklep korzenny i skład węgla. W 1942 ojciec ginie prawdopodobnie w Oświęcimiu, a matka w Bełżcu .

   W sierpniu 1942 roku Rachela ( legitymizująca się wówczas fałszywymi dokumentami aryjskimi, to znaczy świadectwem chrztu (z datą 7.X.1941) wystawionym przez parafię na Zwierzyńcu w Krakowie. Nosi w nim imię Maria i nazwisko Skrzydlewska.)
zostaje przywieziona do Kolbuszowej przez panią Florentynę Stanek (Sławek ?) z Krakowa, zamieszkałą wówczas w Niepołomicach. Przywozi ją ona do swojej siostry Januszewskiej ,wdowy po Karolu, mieszkającej w Kolbuszowej Dolnej z prośbą, aby ona zajęła się dzieckiem, bo sama ze względu na ciężkie warunki materialne nie może tego zrobić. Pani ta jednak ma już  wówczas 70 lat i nie decyduje się na wychowywanie dziewczynki. Obydwie postanawiają więc oddać dziecko do adopcji ewentualnym chętnym i rozgłaszają swe postanowienie w mieście.

7 września 1942 roku decyduje się na to moja babcia Cecylia (Celina) Dudzińska ( ceniona wówczas w Kolbuszowej akuszerka) i zabiera dziecko do swojego domu przy ulicy Piłsudskiego nr 36 (dziś 37).

Trzeba dodać, że w tym czasie  mieszka u niej jej dwudziestojednoletnia córka Helena, moja mama, po mężu Czartoryska, uciekinierka z terenów zajętych przez ZSRR ( po aresztowaniu męża przez sowietów w Nadwórnej koło Zaleszczyk). W 1939 roku Helena straciła córeczkę Krystynę, która umarła w parę miesięcy po urodzeniu. Bez wahania więc teraz osierocona matka postanawia przyjąć maleńką sierotkę za swoje dziecko.

Babcia Celina posiada wtedy dwa domy . Stary pod numerem 36, w którym mieszka i nowy wybudowany  tuż obok w 1934 roku, oznaczony wtedy numerem 34 a, który zaraz po wybudowaniu wynajęła rodzinie Kraussów. Rodzina ta składała się: z Ludwika Kraussa inspektora Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Kolbuszowej, jego żony Marii (nie pracującej) i małoletniej córki Kazimiery. Ludwik, oficer rezerwy wojska polskiego w 1939 roku dostał się do niewoli niemieckiej, w której przebywał do końca okupacji. Jego żona Maria podpisała volkslistę ( na co on nie wyraził zgody) i od tego czasu zaczęły się z  kłopoty, ponieważ postanowiła przywłaszczyć sobie wynajmowany budynek . Przestała płacić czynsz, dewastowała otoczenie domu, a przede wszystkim  zaczęła odnosić się wrogo do jego właścicielki.

     11.września 1942 roku, a więc cztery dni po przyjęciu dziecka przez Celinę i Helenę, Kraussowa  postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i idzie z donosem do miejscowego landkomisariatu. Nie zastając landkomisarza  informuje urzędujące tam sekretarki : panią Krystynę Kotulecką i panią Helenę Iwaśkow o tym, że jej gospodyni Celina Dudzińska wraz ze swoją córką Heleną wychowują żydowskie dziecko. Od nich właśnie, już tego samego dnia zainteresowane  dowiadują się o tym niepokojącym fakcie , a 15 października  przychodzi do nich żandarm niemiecki, by sprawdzić czy rzeczywiście rzecz taka ma miejsce. Powołuje się on wówczas na anonim, podpisany „ eine Polen „ ( Polak ) , który (11 września) otrzymał landkomisarz .

         23 października babcia Celina wraz z panią Januszewską idzie do landkomisarza z prośbą o zezwolenie na wypowiedzenie mieszkania swojej lokatorce, motywując  prośbę jej jawną wrogością do siebie, czego przejawem są między innymi rozpowszechniane po mieście insynuacje o przechowywaniu przez nią żydowskiego dziecka.
Landkomisarz proponuje wówczas przekazanie sprawy sądowi. Dudzińska decyduje się na to i przy pomocy mecenasa Tadeusza Drozdowskiego oskarża Kraussową o próbę zniesławienia i spowodowania zagrożenia życia całej swojej rodziny, ponieważ ( o czym dobrze wie oskarżona ) zgodnie z rozporządzeniem  gubernatora Hansa Franka z dnia 15 października 1941 roku każdy kto pomaga Żydom - podlega karze śmierci.

    W konsekwencji tej decyzji  moja babcia jest wzywana do rzeszowskiego gestapo, gdzie między innymi widzi na korytarzu gestapowca z psem wilczurem i krew na ścianach pokoju przesłuchań . Napięcie, które wtedy przeżywa jest tak wielkie, że mimo tego, iż nikt jej fizycznie nie krzywdzi i bez kłopotów opuszcza to miejsce, odreagowując później przez kilka dni nie może mówić i chodzić.

Przez następne tygodnie urzędnicy niemieccy wnikliwie sprawdzają dokumenty Racheli i rodzina żyje w tym czasie w wielkim niepokoju o swoją przyszłość, są one na szczęście  wiarygodne , a wymyślona opowieść o śmierci  rodziców dziewczynki  prawdopodobna, bo rzecz cała kończy się ugodą między Dudzińską a Kraussową zawartą w Kolbuszowskim Sądzie Grodzkim 9 grudnia 1942 roku, w której, cyt. :

„ Oskarżona Maria Kraus przeprasza oskarżycielkę  prywatną Cecylię Dudzińską za pomówienie o chowanie żydowskiego dziecka i zarzut ten cofa oraz oświadcza, że zarzut ten poczyniła jedynie pod wpływem błędnych informacji osób trzecich, bez konkretnych podstaw.”

Dudzińska zobowiązała się jednocześnie do nie żądania ukarania jej za zniesławienie, nakazując jednocześnie, by natychmiast wyprowadziła się z jej domu.
To ostatnie nie było jednak łatwe i Kraussowa wyprowadziła się dopiero po roku, bo przyjęła w międzyczasie jako swego sublokatora dyrektora stawów rybnych Antoniego Czernego i mogło to nastąpić dopiero po rozwiązaniu z nim umowy.

        Rachela / Marysia / (zwana przez domowników Pytką, bo ciekawa świata  zadawała im mnóstwo pytań) wychowuje się odtąd szczęśliwie w domu przy ul. Piłsudskiego, aż do końca wojny. Otoczona wielką miłością przybranej matki – Heleny i babki – Celiny oraz ciotek, wujków i ich dzieci.
Po wojnie w grudniu 1945 roku odezwał się z Anglii  mój ojciec a mąż Heleny - Michał , który przeszedł  szlak bojowy z generałem Andersem i był ranny pod Monte Cassino; zapowiedział swój powrót  i wyraził zgodę na adopcję dziecka.

        Tragedia wybuchła w 1946 roku, gdy Żydzi, wykonując postanowienia izraelskiego knesetu (?), zażądali  oddania dziewczynki.

Dla mamy i babci, był to szok, z którym nie mogły się pogodzić.

Twierdzono, że część najbliższej rodziny dziewczynki żyje i oczekuje na nią w USA. Mówiono, że rodzina poniosła straszliwe ofiary podczas holokaustu, więc tym bardziej jest ważne odzyskanie przez nią Racheli, która jest jedynym ocalałym dzieckiem w rodzinie.

Sprawa oparła się o sąd, ale ze wzglądu na pierwszeństwo biologicznej rodziny do  wychowania dziecka, a przede wszystkim na ścisłe egzekwowane zarządzenia urzędów żydowskich dotyczących bezwarunkowego powrotu dzieci ocalałych z wojny do wspólnot żydowskich - została przez adwokata wycofana, a więc de facto przegrana przez Helenę i Celinę.

Od tego momentu Żydzi starali się wywrzeć presję na przybraną rodzinę dziecka, tak, by ta dobrowolnie zgodziła się na jego oddanie. Wobec bezdusznego zarządzenia urzędników na nic się zdały tłumaczenia, prośby i łzy. Nikogo tak naprawdę nie obchodziły ani przeżycia Racheli ani Heleny, liczyło się tylko bezwzględne wykonanie ukazu.

   Ponieważ nachodzenia domu i nagabywania, a nawet próby przekupstwa  stawały się coraz częstsze Helena spróbowała jeszcze jednej, rozpaczliwej już formy obrony swej rodziny – ucieczki. Wyjechała więc z Rachelą do Szczecina, do brata swego męża, Czesława Czartoryskiego, który był księdzem i prowadził tam wówczas parafię. Niestety wytropiono je  i zagrożono porwaniem dziecka, jeśli mama nie zgodzi się na dobrowolne jego wydanie.

      W tej sytuacji Helena bardzo kochając swą przybraną córeczkę , a nie widząc już żadnego innego wyjścia postanowiła zrobić wszystko, co tylko możliwe, by zaoszczędzić jej jak najmniej cierpień.
Zgodziła się więc na powolne przygotowywanie dziecka do wyjazdu. Tolerowała odtąd obecność „cioci” i „wujka”, którzy przychodzili do domu, aby przyzwyczajać do siebie  dziewczynkę.

         W końcu nastąpił straszny dzień, kiedy z Marysią trzeba było się rozstać.

   Chcąc być jak najdłużej z córeczką i maksymalnie złagodzić jej ból mama Helena wsiadła w Sędziszowie wraz z nią i „ciocią” do krakowskiego pociągu, którym miały niby jechać w odwiedziny do „wujka”.
Dziecko dostało od „cioci” nową piękną lalkę i złoty zegarek, i bardzo cieszyło się podróżą.
   Ponieważ nowi opiekunowie dziecka nie wyrazili zgody na to, by  Helena odwiozła  dziewczynkę do celu podróży ( ani także na to, by później mogła się z nią kontaktować ), na stacji w Dębicy, gdy pociąg ruszał mama wyskoczyła z niego zostawiając dziewczynkę w wagonie.
   Z peronu  zapewniała jeszcze Marysię o swojej miłości , obiecując jej swój przyjazd do „cioci” w jak najbliższym czasie. 
    Dziecko rozpaczliwie wołało za matką z okna odjeżdżającego  pociągu , a ludzie, którzy to widzieli i sądzili, że  wyrzeka się dziecka dosłownie na nią pluli.

   Od tego czasu przez ponad dziesięć lat Helena nie miała żadnych wiadomości o swojej przybranej córeczce . Wszelkie próby jej odnalezienia spełzły na niczym.

Przeżyła to wszystko strasznie, wierzyła jednak, że przynajmniej Marysia odnajdzie szczęście w swojej prawdziwej rodzinie.
Nie wiedziała przecież, że przez cały rok 1946 dziecko wyczekiwało na nią, wystając przy drzwiach sierocińca (  „Koordynacja” ) w Łodzi i że potem wywieziono je wraz z innymi dziećmi zamiast do  rodziny w USA, do kolejnego domu dziecka w Montintin we Francji , a stamtąd w następnym 1947 roku do kibucu w Eretz w Izraelu.

Rozpacz opuszczonego dziecka ( któremu z niewiadomych powodów „świat się zawalił ”) i straszliwa tęsknota za matką skończyła się dla Marysi – Racheli  zapaleniem opon mózgowych , z którego z trudem udało się jej wyzdrowieć.

        Z kibucu w Eretz, być może  właśnie z powodu choroby, zabrała ją do siebie prawdopodobnie rzeczywista jej ciotka , siostra ojca , która przeżyła holokaust w Izraelu, do którego wyjechała z Niemiec tuż przed wybuchem wojny. Tam w nowym domu starano się wychować dziecko w niepamięci co do swego dzieciństwa, a później, gdy dorastało i zaczęło zadawać pytania zaczęto je, rzekomo dla jego dobra, wręcz okłamywać.
Twierdzono na przykład, że to nie miłość, a chęć zysku motywowała postępowanie Celiny i Heleny i była powodem ich działań podczas okupacji. Za ukrywanie Racheli miały bowiem otrzymać sowitą zapłatę, z której opłacono budowę domu stojącego do dzisiaj przy ulicy Piłsudskiego w Kolbuszowej.
Pomówienie to jest dosyć mizernej proweniencji, bo stary dom ( nr 36, dziś 37 ) liczy sobie prawie dwieście lat, a nowy ( nr 34a, obecnie 33 ) wybudowano w 1934 roku.

Wyraźnie  trzeba też zaznaczyć, że  Celina Dudzińska i Helena Czartoryska brały od pani Januszewskiej pod swój dach po prostu osierocone dziecko, Marysię Skrzydlewską i nawet do głowy im nie przyszło, jak do końca życia podkreślały, jakiekolwiek nawet bohaterstwo. Potem, gdy już przypuszczały, a nawet były pewne, jaka jest rzeczywista narodowość dziecka było im to całkowicie obojętne. Po prostu dziewczynka stała się członkiem ich rodziny i otoczyły ją wielką gorącą miłością.

Kiedy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wyjeżdżała z Kolbuszowej reszta Żydów jacy się tu uchowali, Celina błagała ich, by odnaleźli dziecko i przesłali chociaż lakoniczną wiadomość o tym, co się z nim dzieje.
Ku jej ogromnemu zaskoczeniu po pewnym czasie przyszedł list z Izraela, bez zwrotnego adresu, informujący o tym, że z Marysią jest wszystko w porządku i że naprawdę nazywa się ona Rachela Kalfus. Dołączono do niego także jej zdjęcie pod palmami.

    Potem była całkowita cisza aż do połowy lat siedemdziesiątych, gdy znowu pojawił się list, wysłany z Anglii, tym razem już od samej Racheli, pełen pytań i niepokojów o obrazy z dzieciństwa, które się jej natrętnie przypominały, a których nie potrafiła zrozumieć ( takie chociażby  jak : babcia z kozą ( babcia Celina ) , „biała Marysia”( Maryla Ziemiańska ) , czy- mama z koroną z włosów na głowie ( mama Helena z „gredką” )…) .

   Celina zmarła w 1962 roku, więc odpowiedziała na niego już tylko bardzo wzruszona Helena.

    Niestety po tym liście znowu nic już nie przyszło przez wiele kolejnych lat. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych ponownie pojawiły się listy i próby rozmów telefonicznych. Nie dały one  jednak możliwości rzeczywistego porozumienia, tym bardziej, że były najczęściej pisane i prowadzone w obcych dla nas językach i  w sumie bardziej denerwowały niż uspokajały Helenę.

   Wreszcie , w 1991 roku, bez zapowiedzi, Rachela przyjechała do Kolbuszowej.
Stało się to niestety w trzy miesiące po śmierci Heleny.

Pierwsze zetknięcie się Racheli z nami pełne było jej gwałtownych pretensji do mamy Heleny o odtrącenie jej w dzieciństwie, które nawet teraz bardzo trudno było jej wytłumaczyć (to, jak też i ogromną  tragedię matki) i złagodzić uraz.

W końcu w pełni zrozumiała, wówczas, gdy odnalazła w Izraelu ślady swej przeszłości (  żyjące osoby i resztki dokumentów ).

        Dwa lata potem z jej inicjatywy Helena Czartoryska otrzymała pośmiertnie medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Odebrały go jej dzieci Ewa i Adam w jerozolimskim Yad Vashem  13 września 1993 roku.

Dziś Rachela ( po mężu Jacobson ) jej mąż Daniel oraz ich córki Abigail i Noa są częścią naszej rodziny. Przynajmniej my tak uważamy.
Ewa Czartoryska - Sziler

Znaleziono na blogu pana Ryszarda Szilera

piątek, 19 października 2012

Kolbuszowscy Żydzi

W kolbuszowskiej strefie internetowej toczą się ciekawe dyskusje....


dziś 05:10]gość_Magiel:
 Wbrew pozorom potomków kolbuszowskich Żydów jest sporo i chętnie by to miejsce odwiedzili tylko że po naszej stronie nie ma kogoś,raczej jakiejś oraganizacji,stowarzyszenia które by takie kontakty koordynowało.Potrzebne jest tu przede wszystkim 
[dziś 05:11]gość_Magiel:
 osób ze znajomościa języka angielskiego. 
[dziś 05:13]gość_Magiel:
 oraz dobrze zrealizowana strona internetowa w tym języku przygotowana pod kątem zainteresowań potomków kolbuszowian. 
[dziś 08:54]gość_Adam:
 Witajcie, cieszę się że dużo się dzieje. Najpierw wystarczyłaby polska strona w Kolbuszowej \"KOLBUSZOWSCY ŻYDZI\"; kolejny krok to wydanie w wersji angielskiej...POZ 

[dziś 09:02]gość_Adam:
 Materiałów na taką stronę jest już bardzo dużo. Ważna byłaby też skrzynka kontaktowa i możliwość dyskusji. Interesujące byłyby też wspomnienia gdzieś spisane przez nich z czasów przedwojennych, okupacji i ew. powojennych \"Powroty do Kol 

[dziś 09:26]gość_Adam:
 Ale jeszcze jedno. Szwagier mi opowiadał, że w Australii Żydzi w sklepach doskonale władają językiem polskim. W innych krajach jest podobnie. Czyli język nie stanowi problemu...POZ 
[dziś 09:27]gość_Adam:
 Potrzebna jest skrzynka kontaktowa i chęć nawiązania kontaktu przez obie strony. Wszystko wskazuje na to, że chęci takie są i będą!!! POZ 
[dziś 09:38]gość_Adam:
 Ciekawe czy jest przedwojenny spis ludności Kolbuszowej z uwzględnieniem mieszkańców żydowskiego pochodzenia? Może by na tej stronie i taką bazę wiedzy warto było zamieścić? Dla sprawdzenia kolbuszowskich korzeni...POZ 
[dziś 09:46]gość_Adam:
 A jak ze sprawą Szlaku Chasydzkiego w Kolbuszowej, inne miasta Podkarpacia takie szlaki mają??? Na przykład Leżajsk. Wszystkie te akcje należy z sobą zgrać i pokazać na tej stronie...POZ 
[dziś 10:24]gość_Adam:
 A ogólnie, miło mi, że te tematy w Kolbuszowej są już uznane za normalne i możemy sobie tak otwarcie podyskutować. O to właśnie chodzi w całej tej sprawie. Niestety nie wszędzie tak jest, nawet w dużych miastach mamy skrajne postawy i zachowan 
[dziś 10:25]gość_Adam:
 zachowania, których należy się wstydzić, poszukajcie dziś w Internecie...POZ 
[dziś 10:32]gość_Adam:
 Interesuje mnie, czy jest lista pochowanych na kirkucie w Kolbuszowej Żydów, z tym tych tam rozstrzelanych przez Niemców. Taka lista też powinna być dostępna w Internecie + lista straconych Kolbuszowian w Bełżcu...POZ 
[dziś 10:34]gość_Adam:
 No i oczywiście lista Kolbuszowian pomagających podczas okupacji Żydom, oraz tych, którym udało się śmierci uniknąć...Warto z Ich rodzinami nawiązać kontakt...Proporcje same przemówią w tej sprawie...POZ 
[dziś 10:37]gość_Adam:
 Jak widać tematów do przedyskutowania jest wiele, ale to nie przeszkadza w tym, że już można taką stronę składać, a resztę się później dołoży...POZ 
[dziś 11:05]gość_Adam:
 Po zastanowieniu. Profesjonalna baza wiedzy o Żydach z Kolbuszowej powinna powstać w Bibliotece Miejskiej. Już dziś na ten cel należy zarezerwować budżet i opracować modelowe rozwiązanie takiej bazy. Biblioteka to potrafi...POZ 


http://www.fotoskowronski.cba.pl/

Kolbuszowscy grafficiarze



Nie wiadomo dokładnie kiedy i skąd powstała wizja malowania spray'em, ale historycy i współcześni Indianie i Eskimosi przekazują, że ma to związek z rysowaniem mamutów na ścianach jaskiń. Tak czy srak, normalni ludzie pomyślą, że wtedy kiedy powstał Hip-Hop. I tutaj nie mają racji, bowiem było to w tedy kiedy jakiś dzieciak co ma dzianego tatusia i dostaje co miesiąc kasę na fajki, postanowił kupić spraya i pokazać na murze jaki to on jest wiernym fanem Row'u. Po tym jak poszedł do kicia, wszyscy uznali, że to takie fajne i też zaczęli to robić. Teksty były coraz bardziej zdobione i fikuśne. Teraz na murach bazgrze się o czym chcę, a policja i tak leje na to sikiem prostym. Za protoplastę tego bazgrołu uważa się malowidło Michała Anioła w Kaplicy
Sykstyńskiej.


Jak widać na załączonym obrazku przedwczoraj działali w Kolbuszowej zupełni amatorzy entuzjaści.
Oszczędzając na kosztach nie założyli nawet rękawiczek.Dzięki temu literat Radwański, jeszcze dziś wzbudza podziw wśród panienek, paznokciami wymalowanymi na biało.






Z kulturom na Ty.




Kiedy możemy podarować roślinę doniczkową? Jeśli obdarowany jest miłośnikiem kwiatów
i kolekcjonerem, a nam udało się znaleźć okaz do jego zbiorów. Wielbiciel storczyków na pewno ucieszy się z egzotycznej odmiany, której jeszcze nie ma. Taki prezent, dopasowany do gustu odbiorcy, zawsze jest dowodem na to, że włożyliśmy sporo czasu i trudu w wybranie odpowiedniego podarunku. Kwiatem w doniczce możemy też obdarować osobę, z którą łączą nas szczególnie bliskie i serdeczne relacje, rodzinne lub przyjacielskie. Kwitnące fiołki na pewno będą odpowiednim prezentem na Dzień Matki. Zawsze jednak warto pamiętać o odpowiedniej oprawie podkreślającej wyjątkowość chwili; doniczka powinna być efektowna, zadbać należy też o jej ozdobienie, np.: dużą kokardą.


We wszystkich pozostałych sytuacjach wypada podarować jedynie kwiaty cięte.


czwartek, 18 października 2012

A mój dobry sąsiad też był Żydem!

Na Facebooku Kuźnia zamieściła fotorelację z wczorajszej akcji.
W naszym miasteczku zaczyna się coś dziać...











Radny Hopek proponuje.


Radny Karol Hopek zaproponował, żeby zorganizować wyjazd do działając już biogazowni. Wójt odparł, że działające już biogazownie boją się dziennikarzy i niektórych mieszkańców. - Obawiają się, że obudzą się złe demony, oczernianie, chamstwo i wulgaryzm – przestrzegł.


A czego obawia się wójt Klecha?


Getto oznaczone

Literat Radwański w akcji.



Wbrew obawom reakcja  mieszkańców była pozytywna-cała Kuźnia przeżyła.

Co tak śmierdzi?

Wójt Klecha w wywiadzie zamieszczonym  na portalu informacyjnym Kolbuszowa24  mówi ciekawe rzeczy.

– Faktycznie pomogłem tym przedsiębiorcom, ja tego nie ukrywam, bo poproszono mnie o to – przyznaje Klecha. – Doradziłem, że najlepsza lokalizacja dla tego typu inwestycji mogą być tereny między Dzikowcem, a Osią Górą.

– To obszar oddalony od domostw, przy drodze wojewódzkiej w stronę Raniżowa. Dzięki temu samochody do biogazowni nie wjeżdżałyby w wieś – precyzuje. – Powiedziałem inwestorowi: „Znam tu ludzi, wydaje mi się, że mam u nich autorytet i poważaniem, więc w waszym imieniu mogę zapytać ludzi, czy zechcą wam te pola sprzedać”. Tak też zrobiłem. I faktycznie sześciu mieszkańców sprzedało swoje grunty za naprawdę potężne pieniądze.


Wójt jest przekonany, że biogazownia postawiłaby gminę Dzikowiec na nogi. – Od lat zachęcamy firmy do zainwestowania tu swoich pieniędzy – twierdzi Krzysztof Klecha. – Wskazujemy tereny, które są w pełni uzbrojone, oferujemy pomoc. Ale niestety, nasze działania są wołaniem na puszczy i w dalszym ciągu mamy do czynienia z zubożeniem społeczeństwa, coraz mniejszą ilością dzieci, rosnącą liczbą opuszczonych domów i polami, które stoją ugorem. 

Obecnie spółka „Bioenergia Dzikowiec” stara się o dofinansowanie z zewnątrz na budowę biogazowni i elektrowni słonecznej. – O tym, czy pozyskają dotację przesądzą najbliższe tygodnie, a może miesiące – prognozuje wójt Klecha. – Jeśli jednak spółka uzyska dofinansowanie na te inwestycje, to pojawi się problem znalezienia tzw. wkładu własnego. Gmina zastrzegła jasno, że nie będzie angażować publicznych pieniędzy w ten ugór.


Czyli co?
Przychodzi do urzędu gminy "inwestor" z drugiego końca Polski.Gość założył   firmę z 5000 zł wkładu własnego ,i wójt Klecha wniebowzięty wychodzi z portek aby mu nieba przychylić. Namawia ludzi do sprzedaży ziemi,wynajmuje  mu pokój stołowy we własnej chałupie.Zakłada z nim spółkę z udziałem mienia gminnego.Ba!Nawet małżonka zostaje pełnomocnikiem firmy!Wszystko to po to aby po kilku miesiącach ceregieli dowiedzieć się że.... pojawi się problem znalezienia tzw. wkładu własnego.

Panie wójcie! Czy  ta biogazownia rzeczywiście nie śmierdzi?






środa, 17 października 2012

Inkubator przedsiębiorczości

Na portalu informacyjnym Kolbuszowa24 dalszy ciąg zastraszania,czyli wywiad z wójtem Klechom z Dzikowca.

Znam tu ludzi, wydaje mi się, że mam u nich autorytet i poważaniem, więc w waszym imieniu mogę zapytać ludzi, czy zechcą wam te pola sprzedać”. Tak też zrobiłem. I faktycznie sześciu mieszkańców sprzedało swoje grunty za naprawdę potężne pieniądze.

– Nikt nigdy nie dał i nie da w tej gminie za pola uprawne, choć tak naprawdę w większości są tam ugory. Jeśli więc ktoś z nich powie, że był zastraszany, to skłamie. Kiedy rozmawiałem z tymi, którzy sprzedali swe pola pod biogazownię, to wyglądali na bardzo zadowolonych. Zresztą, można ich się zapytać, czy byli zastraszani i szantażowani – dodaje.



No...może i faktycznie nie byli wtedy zastraszani i szantażowani, dlaczego jednak teraz nie chcą o tym rozmawiać a na prośbę o pokazanie umów sprzedaży trzaskają drzwiami?




Społeczeństwo obywatelskie



Społeczeństwo obywatelskie – społeczeństwo charakteryzujące się aktywnością i zdolnością do samoorganizacji oraz określania i osiągania wyznaczonych celów bez impulsu ze strony władzy państwowej.

Podstawową cechą społeczeństwa obywatelskiego jest świadomość jego członków potrzeb wspólnoty oraz dążenie do ich zaspokajania, czyli zainteresowanie sprawami społeczeństwa (społeczności) oraz poczucie odpowiedzialności za jego dobro.


Dzisiaj młodzi kolbuszowianie oznaczali granice  getta.


Chcąc przypomnieć współczesnym mieszkańcom fakt, że jeszcze przed II wojną św. społeczność żydowska stanowiła duży procent obywateli naszego miasta, a jednocześnie upamiętnić 70. rocznicę likwidacji getta w Kolbuszowej (14.10.1942 r.), Stowarzyszenie “Kuźnia” wpisując się w program “POLSKA DLA WSZYSTKICH” zdecydowało się zorganizować kilka wydarzeń społeczno-kulturalnych pod wspólną nazwą “A MÓJ DOBRY SĄSIAD TEŻ BYŁ ŻYDEM!”

Całość projektu rozpoczęto 17 września – sprzątaniem kolbuszowskiego kirkutu, przy ul. Krakowskiej – zainicjowanym przez Kolbuszowski Klub Turystyczny “Salamandra”,www.salamandra.turystyka.pl

Zgodnie z założeniami programu “Polska dla wszystkich” większość wydarzeń skupiona jest wokół daty 17 października. Na całość projektu złożą się: 1) oznaczenie granic dawnego getta we współczesnej przestrzeni miasta, 2) wywieszenie plakatów – www.loesje.pl, nawiązujących do poszanowania praw człowieka i ogólnie pojętej tolerancji, 3) wydrukowanie w tygodniku „Korso Kolbuszowskie” dawnej pocztówki wraz z komentarzem o życiu w przedwojennej Kolbuszowej, 4) projekcje 3 filmów dokumentalnych wybranych z “Kolekcji Filmowej” Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, www.fwpn.pl. Pierwszy pokaz filmów: “Fotoamator” i “Z pokolenia na pokolenie” odbył się dzięki życzliwości Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w dn. 12 października. Na drugi pokaz zapraszamy w dn. 18 października (czwartek) o godz.16.30. Wyświetlony zostanie film “W imię ich matek – historia Ireny Sendlerowej”, opowiadający historię niezwykłej kobiety, która w czasie II wojny światowej odważyła się nieść pomoc żydowskim dzieciom, wyprowadzając ich z warszawskiego getta aż 2500.



Burmistrz w biedronkach.

Warunkiem powstania Biedronki było przebudowanie przez inwestora skrzyżowania na ulicy Obrońców pokoju. Jak mówi burmistrz (w wywiadzie dla Korso) Obecne rozwiązanie jest optymalne z punktu widzenia dostępnej przestrzeni.Jednak już na oko było widać że bez naruszenia przyległych prywatnych gruntów nie da się wybudować tam bezpiecznego skrzyżowania.Skoro się nie da, to po co wciśnięto tam tą nieszczęsna Biedronkę?
Zaplanowane w tym rejonie osiedle domków jednorodzinnych zwiększy jeszcze ruch uliczny.Dlaczego więc  urząd miasta nie zmusił inwestora do negocjacji  z właścicielami gruntów w celu powiększenia  skrzyżowania,bądź wybudowania tam ronda?Teraz trzeba je zrobić od nowa, za nasze podatników pieniądze.
To nieszczęsne skrzyżowanie to pokaz nieudolności kolbuszowskich władz.Przed wyborami  burmistrz nie przyzna się do fuszerki pójdzie w zaparte.Zostanie przebudowane  po wyborach.Ilu ludzi straci tam do tego czasu pieniądze,zdrowie i nie daj Boże życie?
Dlaczego  Rada Miejska nie zmusi  burmistrza by zrobił  zewnętrzny audyt, prawidłowości zaplanowania tego skrzyżowania i do poszukiwania optymalnego bezpiecznego rozwiązania?

wtorek, 16 października 2012

Nowa tradycja




Niemcy 14 października zlikwidowali kolbuszowskie getto ,a burmistrz Zuba otworzył odnowiony rynek.
Można jak widać i tak...



Gospodarny inaczej

Surowcem do produkcji biogazu będą wysłodki z ropczyckiej cukrowni i serwatka z mleczarni w Trzebownisku.
– Nieprzyjemnych zapachów nie będzie, bo wysłodki mają być przywożone i przechowywane w szczelnych rękawach foliowych – uspokajał wójt 
całość

Bioenregia Dzikowiec nie ma środków własnych aby sfinansować tak dużą inwestycje.Chce to zrobić z pieniędzy pochodzących z naszych podatków.Dlaczego mamy płacić za coś co z logicznego punku widzenia
jest idiotyczne i niewiele ma wspólnego z ekologią?Nie lepiej zbudować biogazownię koło Ropczyc i Trzebowniska tak aby zaoszczędzić na kosztach transportu?