Prawdopodobnie dzięki uprzejmości pracowników Urzędu Miejskiego (w koszach wciąż można dużo znaleźć), staliśmy się posiadaczami kopii decyzji Samorządowego Komitetu Odwoławczego w Tarnobrzegu, w sprawie słynnego masztu telefonii komórkowej.
Lektura tego dokumentu jest nudna i męcząca jak przemówienia starosty Kardysia, ale się przełamaliśmy i przeczytaliśmy to nawet dwa razy.
***
O co tu chodzi?
Otóż Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Tarnobrzegu na 5 stronach tekstu ,czarno na białym udowodniło, że tabun kolbuszowskich urzędników miejskich, łącznie z
burmistrzem Zubą nie potrafią prawidłowo napisać rutynowej
decyzji.Odbija się tu czkawką zatrudnianie córek kolbuszowskich notabli z rocznym doświadczeniem w architekturze (czy jakoś tak)
Co to oznacza? Ano wychodzi na to że płacimy tym ludziom stanowczo za dużo.Ba! Po co w ogóle takich urzędników zatrudniamy?
Po głowie chodzi nam też druga koncepcja.Otóż być może urzędnicy nie są tak głupi na jakich wyglądają.Po prostu gdzie indziej ustalono, że maszt stanie nawet gdyby pod protestem podpisało się pół miasta.Burmistrz poudaje że cosi tam walczy, później rozłoży bezradnie ręce i stwierdzi: chciałem ,próbowałem ale nic się nie dało zrobić.
Pisaliśmy już o tym (kilka miesięcy temu), że jedynym skutecznym sposobem odstraszenia upierdliwego inwestora jest zmiana planu zagospodarowania przestrzennego i ustalenie w tym miejscu "
strefy A", w której masztów stawiać nie wolno.
Ponieważ ani burmistrz Zuba, ani radni nie występują z taką inicjatywą, to trudno nie odnieść wrażenia, że komuś wpływowemu bardzo zależy na postawieniu tego masztu nawet wbrew woli mieszkańców.
Budowę tego masztu można zatrzymać pod warunkiem, że burmistrz i radni będą chcieli to zrobić.
Wybory niedługo warto więc dokładniej przyjrzeć się temu co robią nasi samorządowcy.