Wczoraj senator Stanisław Ożóg, wypowiedział się ciekawie (jak to on), tym razem na temat wolności słowa w Polsce.
Rozmarzyliśmy się i oczami wyobraźni, zobaczyliśmy Pana Stanisława, prowadzącego obrady miejskiej oraz powiatowej rady. Mróz zaskrzypiał jednak pod stopami i się ocknęliśmy.
No, tak Pan senator siedzi jednak w dalekiej Warszawie, wrócił niedawno z Brukseli, gdzie jest taka jakaś insza kultura i pewnie myśli, że tak jest wszędzie.
W Naszej Wielkiej Lasowiackiej Stolicy, panują jednak inne obyczaje. Tutaj pierwszy lepszy przewodniczący rady, nie dopuści do głosu tych w imieniu których sprawuje swój urząd, zasłaniając się jakiś tam statutem. To nie jest wcale śmieszne.
Azaliż.... ponieważ jesteśmy pamiętliwi, to przypomnieliśmy sobie, że w zeszłym roku przewodniczący Wilk, wyszedł z portek i dopuścił do głosu, Pana Safina (tego od bułek) i to w środku sesji. Nie było wtedy z tym problemu. Są równi i równiejsi?
Najsmutniejsze jest to, że o dopuszczenie do głosu Pana Tomasza Buczka, prosił (nadaremnie) radny Mirosław Kaczmarczyk.
Człowiek, który w latach '80 walczył o naszą wolność. Za to został odznaczony, przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego; Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski . Dzięki ludziom takim jak on, żyjemy dzisiaj w demokratycznym kraju.

Nie wiemy, co Pan Krzysztof Wilk robił w latach '80 (rewelacji się nie spodziewamy), ale przynajmniej dzisiaj, okazałby więcej szacunku tym, dzięki którym może dzisiaj włączać i wyłączać mikrofon za 2 tysiące od występu.