niedziela, 30 września 2012

Nie ma już takich miasteczek....

Nasz miejscowy artysta malarz wystawia w internecie swoje prace.Pan Ryszard Sziler wyraźnie poszukuje swojego stylu ,ale w każdym gatunku potrafi się znaleźć.





sobota, 29 września 2012

A co komu do domu, gdy chata nie jego?



Matka zabiła 5-letnią córkę i usiłowała zabić syna. Dzieci znaleziono we krwi, miały rany kłute. Kilka dni wcześniej pisano o matce, która zadusiła 3-letnią córkę szalikiem. A wcześniej o matce, która udusiła swojego 5-letniego syna poduszką. Aktualną historię rodziny zastępczej która biła dzieci aż zmarły zna cała Polska.

Dużo tego, coraz więcej. W mediach groźne pomruki oburzenia. Gdzie jest państwo? Czemu nie chroni najsłabszych? Jak to możliwe, że nikt nic nie zauważył wcześniej? Przecież dzieci byłe bite przez dłuższy czas, rodzice musieli być w depresji, popaść w alkoholizm, takie sytuacje zawsze mają jakąś historię, która nie mogła umknąć czujnym oczom i uszom sąsiadów, zauważających często bardziej intymne szczegóły z życia swojej i sąsiedniej klatki schodowej.

Nie wiem dlaczego tak jest, że przyzwolenie na plotki o tym co sąsiedzi mają pod kołdrą idzie w parze z umiłowaniem do dyskrecji, kiedy w rodzinie dochodzi do przemocy. Policjanci nie przyjmują zgłoszeń lub je lekceważą, sąsiedzi nagle głuchną, nauczyciele i lekarze precyzyjnie widzą granice swoich kompetencji i to, że oni od przemocy nie są.

Synagoga uratowana...

.... niestety nie w Kolbuszowej. :(

Synagoga w Wielkich Oczach znajduje się w centrum wsi, przy drodze z Radymna do Lubaczowa Wybudowana w 1910 roku była drugim we wsi żydowskim domem modlitwy. Żydzi już w 18 wieku stanowili tu jedną trzecią społeczności. Po wojnie budynek służył za magazyn, biuro i skład mebli od lat 90-tych popadał w ruinę. Wtedy samorząd zdecydował przejąć go na własność. Przez 6 lat trwały rozmowy z gminą żydowską i zakończyły się zawarciem ugody przed komisją w Warszawie w 2009 roku. W wyniku czego gmina żydowska zrzekła się roszczeń w zamian za remont synagogi do 2015 roku, jak również za utrzymanie cmentarza żydowskiego. Pomogło 700 tysięcy złotych unijnej dotacji, samorząd dołożył 70 tysięcy ze swojego budżetu. W tym roku remont pochłonął kolejnych 300 tysięcy złotych z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Gmina zdecydowała przejąć budynek bo zagrażał bezpieczeństwu kierowców ale i by zachować obiekt jako świadectwo wielokulturowości tych terenów. Będzie w nim biblioteka a jednocześnie będzie przypominać o dawnych mieszkańcach.




Ryszard Sziler z cyklu : "Nie ma już takich miasteczek".

piątek, 28 września 2012

Biogazownia-awarie



Działalność biogazowni opiera się zwykle na dwóch etapach technologicznych tj. produkcji biogazu z substratów organicznych oraz produkcji energii elektrycznej i ciepła z biogazu, w których może zaistnieć nadzwyczajne zagrożenie dla ludzi środowiska. W najnowszych technologiach biogazowni, przyjmuje się i udoskonala rozwiązania eliminujące w maksymalnym stopniu zakłócenia w funkcjonowaniu wszystkich obiektów i urządzeń. Niemniej niezależnie od poczynionych środków zapobiegawczych mogą się zdarzyć sytuacje trudne do przewidzenia lub wręcz nieprzewidywalne. Skutki takich sytuacji stanowią zagrożenie mogące spowodować przemijające lub trwałe straty w środowisku oraz stwarzać zagrożenie dla zdrowia i życia okolicznych mieszkańców..

"W przypadku biogazowni w wyniku zaistnienia stanu awaryjnego o znacznym rozmiarze może nastąpić uwolnienie nadmiernych ilości:

- Biogazu ulatniającego się do atmosfery i stanowiącego zagrożenie wybuchem;

- Odpadów (np. Ścieków, gnojowicy, odpadów poubojowych) i substratów stosowanych w fermentacji, jak i pozostałości pofermentacyjnej.

Nadzwyczajne zagrożenie środowiska może być spowodowane m.in. przez:

- Pęknięcie ścian zbiorników komór fermentacji lub zbiorników magazynowych odpadów używanych do fermentacji oraz wycieki z tych odpadów do gruntu na tereny utwardzone obiektu;

- Awarię lub nieuwagę podczas przeładunku odpadów, substratów lub pozostałości pofermentacyjne oraz ich wycieki do gruntu na tereny utwardzone obiektu;

- Uszkodzenie, rozszczelnienie dachów komór fermentacyjnych i wydostanie się biogazu bezpośrednio do atmosfery;

- Katastrofalne wypadki na terenie biogazowni wozów asenizacyjnych dostarczających odpady i substraty, powodujące wycieki do gruntu;


- Nieprzewidywalne zjawiska metereologiczne i inne nieprzewidywalne zdarzenia. "http://www.ogrzewnictwo.pl/index.php?akt_cms=4728&cms=263.












środa, 26 września 2012

Powiatowa umieralnia

Na portalu Syf-Kolbuszowski ukazał się ciekawy wpis...

Dziś opowiemy wam pewną smutną historię, tym razem nie uśmiejcie się czytając, za to dowiecie się jak wspaniale funkcjonuje służba zdrowia w naszym powiecie.

Była sobie kiedyś pewna mała dziewczynka, na oko 10 lat. Pewnego dnia zaczął boleć ją brzuszek, nie chciała jeść, marudziła. Więc rodzice zabrali ją do lekarza pediatry w Dzikowcu. Ten stwierdził, że to nic takiego, przepisał jakieś pigułki i kazał wracać do domu, a rodzice ufając jego fachowej ocenie, posłusznie wykonali jego zalecenia. Po kilku dniach dziewczynka zaczęła wrzeszczeć z bólu, widać było, że bardzo cierpi, więc rodzice wezwali pogotowie, które to zabrało dziewczynkę do szpitala w kolbuszowej. Tam stwierdzono zatrucie, dano jakieś leki i kazano leżeć. Następnego dnia brzuch dalej bolał, więc pielęgniarki dały dziewczynce no-spe, kazały jeść posiłki (na siłę). Niestety ból nie ustępował.

Wczoraj wieczorem w końcu przyszedł lekarz z głową na karku i od razu zdiagnozował problem – wyrostek. Wycięcie wyrostka to prosty zabieg, mała dziurka w brzuchu i po trzech dniach wraca się do domu. Niestety na ten zabieg było już za późno. Wyrostek pękł i zalał całe wnętrzności. Dziewczynkę odwieziono karetką do rzeszowskiego szpitala. Operacja trwała 3 godziny, trzeba było otworzyć brzuch wyciąć wyrostek, wypłukać i wyczyścić wszystkie wnętrzności. Powrót do zdrowia będzie trwał kilka tygodni, lecz na tą chwilę nie wiadomo czy wszystko już jest dobrze.

Dziewczynka przeżyła niemiłosierny kilkudniowy ból, skomplikowaną operację, mogła umrzeć gdyby problem zdiagnozowano nieco później. A wystarczyło wykonać USG – nieinwazyjne, bezpieczne i stosunkowo tanie badanie. Miejmy nadzieję, że ci lekarze odpowiedzą za swój błąd przed sądem. Niestety prawo w naszym Państwie jest tak ułomne, że za te błędy odpowie szpital – czyli podatnicy, a nie sami lekarze.

Gazownia w Dzikowcu.






Nieprzyjemnych zapachów nie będzie, bo wysłodki mają być przywożone i przechowywane w szczelnych rękawach foliowych - tłumaczy wójt Dzikowca. Za substrat w biogazowni mają posłużyć również słoma i siano.

...a co z odpadami panie wójcie?Czy nie wydzielają one aby nieprzyjemnych zapachów?
Ciekawe jak  zabezpieczono interesy mieszkańców w wydanych warunkach zabudowy dla tej biogazowni?



1.Czy w warunkach zabudowy nakazano inwestorowi zainstalowanie specjalnych gazoszczelnych i odoroszczelnych pokryw,czy tylko zalecono niby szczelne rękawy foliowe?

Duńska Agencja Ochrony Środowiska w raporcie z 2007 r. uznała, że „Odory mogą przenikać nawet przez membrany z tworzywa sztucznego uznawane za gazoszczelne”, dlatego zbiorniki fermentacyjne wymagają pokryw, które są w pełni hermetyczne, zarówno gazoszczelne jak i odoroszczelne. 

2. Gdzie mają być i jak przechowywane odpady?

Zawiesiny i biomasa płynna, jak również biomasa odgazowana, mogą byd rozładowywane tylko w systemie zamkniętym, który obejmuje oczyszczanie wyizolowanego powietrza. Biomasa o konsystencji stałej i silnym odorze musi byd rozładowywana w zamkniętym pomieszczeniu wyposażonym w systemem wentylacji zapewniający podciśnienie. Układy wentylacji muszą zapewniad stałe podciśnienie w pomieszczeniu odbioru, zbiorniku odbiorczym oraz wszystkich innych miejscach, gdzie dochodzi do emisji odorów, tak aby wyeliminować jego przedostawanie się do atmosfery. Powietrze wyciągane przez układ wentylacji może byd oczyszczane np. przez biofiltr. Rozmiary takiego filtra powinny uwzględniać maksymalną ilośd powietrza. Muszą byc dostarczone przejrzyste instrukcje dotyczące kontroli, eksploatacji i serwisowania filtrów” (Jorgenson, 2007).


3. W jaki sposób mają być transportowane substraty i odpady?

 potrzeby duńskich zakładów wykorzystuje się specjalnie zaprojektowane i zbudowane ciężarówki do transportu substratów. Ciężarówki są tak zaprojektowane aby spełniały najostrzejsze standardy transportu odpowiadające standardom panującym w samym zakładzie, dlatego też nie ma mowy o przypadkowych wyciekach czy ulatnianiu się odorów w trakcie transportu.

Ciekawe czy  te duńskie zalecenia zostały uwzględnione w warunkach zabudowy które wydał wójt Klecha?



Społeczności lokalne często nieświadome są faktu iż piękne obrazy medialne nowoczesnych biogazowni z uroczystości przecinania wstęg w praktyce codziennej stają się swoim przeciwieństwem. Pojawia się sprzeczność między atrakcyjnym obrazem biznesowym prezentowanym przez dostawców technologii i realną praktyką eksploatacyjną. Znane powiedzenie biznesowe głosi: „ Nie ma tanio i dobrze; jest albo tanio albo dobrze”. Rzeczywistość to zdezelowane wywrotki dostarczające gnijący substrat i dziesiątki tysięcy ton gnijącego i śmierdzącego pofermentu czekającego na rozlanie przy użyciu sprzętu z łapanki. Pofermentu nie da się w tani i nieuciążliwy sposób przetworzyć, a następnie rozprowadzić zgodnie z zasadami agrotechniki ( sposób, terminy, ilość ) przy pomocy sprzętu z pospolitego ruszenia ( szambo wozy, cysterny na gnojowicę itp.). Albo się ten obszar ucywilizuje, albo o biznesie biogazowym należy zapomnieć. 




wtorek, 25 września 2012

Ludzie boją się smrodu...

... więc wywiadzie dla Super Nowości wójt Klecha uspokaja:

Realizacja tej inwestycji zależy od tak wielu czynników, że dzisiaj jest to mrzonka, takie wirtualne przedsięwzięcie, a nie w realnej rzeczywistości – zaznacza wójt.

Skąd więc te obawy mieszkańców? – Generalnie ludzie są dość konserwatywni, boją się zmian. Myślę jednak, że najlepszym lekarstwem na przezwyciężenie tych lęków jest pisanie o tym prawdy. Niestety publikacje prasowe na ten temat z prawdą nie mają nic wspólnego – uważa Klecha.


Czyżby wójt uważał mieszkańców za motłoch, któremu można wcisnąć wszystko?



Wójt wizjoner




Na moim ulubionym portalu informacyjnym Kolbuszowa24 można przeczytać wywiad z wójtem Krzysztofem Klechą na temat "Perły Dzikowca"

Jest więcej niż umiarkowane zainteresowanie inwestorów tym obiektem. Różne osoby i firmy chcą go kupić i zainwestować duże pieniądze, na które gminę po prostu nie byłoby stać. - Zainteresowani kupnem dworku zapewniają, że chcieliby przywrócić mu dawną świetność poprzez utworzenie pewnego rodzaju rezydencji prywatno-biznesowo-firmowej – zaznacza Klecha.

Przedtem jednak, aby uzyskać odpowiednio dobrą cenę wójt:

nie zamierza wpompowywać w jego remont pieniędzy.

Czy umiarkownie zainteresownym tym obiektem  inwestorem nie jest przypadkiem prezes spółki która jako swoją siedzibę podaje chałupę wójta Klechy?








Riposta radnego Ozgi

Radny Ozga zapowiada:

Kilka dni temu odbyło się posiedzenie komisji rewizyjnej. Dziś napiszę tylko, że zachowanie wójta Daniela Fili było skandaliczne. Do tego ten sam pan po tym spotkaniu opowiada na mój temat niestworzone rzeczy. Już dziś mogę zakomunikować, że podczas sesji rady (26.09.2012) będę poruszał ten temat.


Warto przyjść i zobaczyć to na własne oczy.

Dodatkową atrakcją, będzie radny Dariusz Sobolewski w nowym garniturze.



poniedziałek, 24 września 2012

Sesja rady w Raniżowie

W środę  odbędzie się kolejna sesja rady gminy Raniżów.Ma na niej być zaprezentowane stanowisko komisji rewizyjnej, w sprawie zakładanych w urzędzie  podsłuchów.Ciekawe jak pan Sudoł
wybrnie z sytuacji, gdy zostały być może złamane przepisy kodeksu karnego,cywilnego i prawa pracy?Czy wójt dostanie przynajmniej jakaś naganę?To będzie  papierek lakmusowy, czy ta rada jest wstanie rządzić i kontrolować to co się dzieje w gminie Raniżów.
Warto przyjść i zobaczyć to na własne oczy.

Dodatkową atrakcją będzie nowa fryzura  radnego Ozgi.

Przedszkole nr 2



Na portalu informacyjnym eKolbuszowa ukazał się list protestacyjny rodziców dzieci uczęszczających do przedszkola nr 2.


Sprawa dotyczy konstrukcji umowy o świadczenie usług w Publicznym Przedszkolu nr 2 w Kolbuszowej.

W paragrafie 1 punkt 1 narzuca się rodzicom opcję 10 godzinnego pobytu dziecka w przedszkolu.
Nie istnieje możliwość zapisania dziecka na 5 bezpłatnych godzin, tak jak to gwarantuje ustawa z dnia 5 sierpnia 2010 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty ( Dz.U. Nr 148, Poz. 991 ).
Nie istnieje również możliwość zapisania dziecka na deklarowane godziny powyżej podstawy, co ma miejsce w innych miastach. Powyższa, niezgodna z prawem umowa powtarza się już drugi rok.

Opłaty za przedszkole mają charakter cywilnoprawny, a zatem, zastosowanie ma w tym przypadku zasada ekwiwalentności świadczeń.
Zgodnie z nią opłatę wnosi się za konkretne świadczenia wykraczające poza podstawę programową wychowania przedszkolnego. Nie pownno się płacić za coś z czego nie korzystamy.
Większość rodziców deklaruje chęc zapisania dziecka na 5 do 7 godzin dziennie.
Przedszkole kieruje rodziców chcących zapisać dziecko tylko na 5 godzin do swojego oddziału w Nowej Wsi. Znajduje się on w sąsiedniej miejscowości co znacznie utrudnia dowóz i odbiór dziecka, dodatkowo jest to oddział nie prowadzący stołówki (przedszkole bez wyżywienia). W tej chwili z informacji zaczerpniętych w dyrekcji nie ma tam nawet miejsc aby móc zapisać dziecko.

Reasumując, rodzice dzieci z Przedszkola nr 2 nie mają innej możliwości jak tylko zapisanie dziecka na 10 godzin. Koszt takiego pobytu dziecka na cały miesiąc np.wrzesień wyniesie: 20 dni x 14 zł (stawka dzienna) = 280 zł.
W przypadku gdyby rodzice chcieli zapisać dziecko tylko na 5 bezpłatnych godzin zobowiązani są do opłacenia stawki za wyżywienie w wysokości 5 zł. Miesięczny koszt pobytu dziecka w przedszkolu wyniósłby zatem 100 zł.
Zliczając cały rok (10 miesięcy) i uśredniając rodzice mogliby zamiast 2800,00 zł wydać na przedszkole 1000,00 zł.

Jesteśmy zdeterminowani do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Dążymy do zmiany oburzających przepisów, chcemy aby rodzice Przedszkola nr 2 byli traktowani tak samo jak rodzice w innych miastach regionu.
Na podstawie zeszłorocznych doświadczeń rodziców z całej Polski którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury ( na podobnie skonstruowane umowy), wiemy, że nasze działania mają uzasadnienie. Prawo w tym wypadku stoi po stronie rodziców czego przykładem są liczne wygrane sprawy sądowe (niedawny głośny przykład w Rzeszowie).
Gotowi również jesteśmy napisać skargę do Rzecznika Praw Dziecka, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Federacji Konsumentów, MEN itd.

Wzywamy gminę i przedszkole do zmiany niezgodnej z prawem umowy.
W przypadku braku pozytywnej odpowiedzi jeden z rodziców, bądź ich grupa składa pozew do właściwego terytorialnie sądu administracyjnego.

Zainteresowanych rodziców prosimy o kontak na adres email:rodziceprzedszkolanr2@yahoo.com

Rodzice Przedszkola nr 2

Słońce z Dzikowca

W Nowym Dzikowcu, w powiecie kolbuszowskim może powstać pierwsza na Podkarpaciu elektrownia słoneczna. Ma dostarczać prąd do 700 domów, a mieszkańcy nie usłyszą nawet, jak pracuje.
Koszt inwestycji to około 10 mln złotych. Elektrownia o mocy 1,5 MW ma powstać na obszarze 3,5 ha w sąsiedztwie gminnej oczyszczalni ścieków. Elektrownia będzie podłączona do sieci dystrybucyjnej PGE Rzeszów. Z wstępnych wyliczeń wynika, że rocznie produkowałaby energię w ilości 1 400 MWh i dostarczała ją do 700 domów.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie i sanepid w Kolbuszowej wydały już pozytywne opinie w tej sprawie. Teraz decyzję środowiskową podejmie wójt gminy Dzikowiec. Wójt Krzysztof Klecha: - Nie widzę żadnych przeszkód, które mogłyby stanąć na drodze budowy. Myślę, że wydam pozytywną decyzję.



Elektrownię budować będzie  firma Bioenergia Dzikowiec.


NOWY DZIKOWIEC nr domu 41A ,to dom pana wójta .Czyli  Krzysztof Klecha, wynajmujący pomieszczenia dla spółki mającej budować elektrownię słoneczną , nie widzi przeszkód i wyda dla niej pozytywną decyzję.
Typowy konflikt interesów.Ciekawe czy pan Krzysztof opłaca podatek od działalności gospodarczej ,polegającej na wynajmowaniu pomieszczeń i czy ujawni to w  oświadczeniu podatkowym?

W Korso dowiadujemy się jeszcze ciekawszych rzeczy:

Na razie spółkę tworzą prywatni przedsiębiorcy i gmina Dzikowiec. Zgodnie z wyjaśnieniami wójta, przedsiębiorcy wnieśli do spółki tereny inwestycyjne, natomiast gmina – drogę gminną. - To była nieużywana, nieuczęszczana droga o powierzchni około ośmiu arów, wrzynająca się w tereny inwestycyjne. Gmina nie poniosła żadnych wydatków z budżetu – mówi wójt.

Interesujące... wśród udziałowców nie ma jednak gminy Dzikowiec.




Dlaczego więc nie ma tu gminy (jak twierdzi wójt)?Jeśli wniesiono do spółki własność gminy, to powinna być  chyba jakaś uchwała Rady Gminnej na ten temat?Jeśli gmina jest jednak udziałowcem, to na jakich zasadach i jak będzie partycypować w zyskach?Gdzie są umowy i kto je w imieniu "gminy" pertraktował i podpisał?
Same niejasności  i to przy inwestycji wartej 10 milionów złotych.




niedziela, 23 września 2012

Co szykuje wójt Klecha?







Wszędzie rozmawia się dyskutuje... w Dzikowcu wójt wie wszystko lepiej.Wszystko załatwia sam,im mniej ludzie wiedzą tym lepiej.Dla kogo?


"Gorzałeczko, ciotko nasza"

Połączone zespoły ćwiczą ludową piosenkę morawską "Gorzałeczko, ciotko nasza" opatrzoną stosownym układem chorograficznym. Pod koniec filmu zwraca uwagę solo akordeonowe wykonane przez pewnego jakże uzdolnionego harmonistę młodego pokolenia.







Zuba kłamie!

Na blogu Kolbuszowa-stop turbinom zamieszczono zdjęcia (jakby kto nie wierzył)




Fitał wbrew zapewnieniom Zuby stawia swoją pierwszą  (z 5-7) turbinę wiatrową.








Musimy jak najszybciej złożyć w Radzie Miasta  "Obywatelski projekt uchwały w sprawie turbin wiatrowych",z limitem 2-3 km od zabudowań.Jeszcze lepiej poprosić oto któregoś z radnych.
Myślę że radny Józef Fryc byłby idealnym do tego kandydatem .

Historia Pauliny...






http://dzieciofiaryhandlu.fdn.pl/

sobota, 22 września 2012

Zbigniew Chmielowiec



Człowiek urodzony w dniu 22 września ma bardzo duże zdolności obserwacyjne, dzięki którym jest w stanie gromadzić życiowe doświadczenie na podstawie trafnie wysuwanych wniosków. Bardzo ważna jest dla niego sfera materialna i mimo iż zdaje sobie sprawę z istnienia sfery duchowej, to nie zamierza się na niej skupiać, gdyż najzwyczajniej szkoda mu na to czasu. Woli wszystko dostosowywać do codziennego życia i żyć przeciętnie, lecz spokojnie i bez zbędnych wstrząsów czy wysiłków.

Jest człowiekiem bardzo spokojnym, starannym, opanowanym, ostrożnym i przewidującym, lecz przy wszystkich tych cechach wykazuje się dużą czynnością i zdolnościami wynalazczymi. Potrafi całkowicie skupić swą uwagę na zasadniczym celu bez rozpraszania się i marnowania cennego czasu. Doskonale dzięki temu wychodzi mu prowadzenie interesów oraz wszelkie zadania w życiu praktycznym. Jest metodyczny, pilny, inteligentny i na pierwszy rzut oka potrafi wszystko rozróżnić i dogłębnie zanalizować tego użyteczność bądź stwierdzić kompletną nieprzydatność.

Jest dumny i ambitny i dzięki tym cechom zazwyczaj dokonuje jakichś doniosłych, wybitnych czynów, tym bardziej, iż jest bardzo zręczny w tym, co robi i niezwykle pracowity. Należy przy tym dodać, że zawsze w życiu kieruje się wyłącznie swoim własnym rozumem i nie pozwala, by ktokolwiek narzucił mu swoją wolę czy poglądy, dlatego też do wszystkiego dochodzi sam i tylko sobie zawdzięczać może swój sukces. Lubi przewodzić innym i stanowić dla nich autorytet, nie znosi natomiast sytuacji, w których to on sam zmuszony jest wypełniać czyjeś rozkazy.

Najlepiej sprawdzi się i rozwinie swoje nieprzeciętne umiejętności we wszelkich zawodach związanych z pracą umysłową, występami publicznymi i stały kontaktem ze społeczeństwem. Powinien zatem wiązać swoje życie zawodowe z dziedzinami takimi jak rozmaite gałęzie sztuki, sadownictwo czy handel,w ostateczności może zostać posłem. Niewykluczone także, iż zostanie wynalazca i wynajdzie coś, co znacznie ułatwi życie całej ludzkości.

Dziecko urodzone tego dnia już od najmłodszych lat wyróżnia się swymi nieprzeciętnymi zdolnościami umysłowymi oraz zainteresowaniem otaczającym go światem. Powinno się podsycać w nim te cechy poprzez wszechstronne i bardzo staranne kształcenie go oraz częste obcowanie z muzyka, zwłaszcza w ramach odpoczynku, bo wpłynie to pozytywnie na jego harmonijny rozwój. Szczególnie polecane jest słuchanie Hudaków oraz Kocirby. Dobrze byłoby także zaznajamiać je z życiem roślin i zwierząt,oraz twórczością literata dr Radwańskiego, by mogło zgłębiać i obserwować prawa rządzące naturą. Jeśli chodzi o zdrowie człowieka urodzonego tego dnia, to jego piętę achillesową stanowi bardzo wrażliwa skóra, dlatego musi on unikać wszelkich substancji, które mogłyby ją podrażnić i unikać nadmiernego jej przesuszenia, na przykład na słońcu.


Wszystkiego najlepszego!



Kolbuszowa wrzesień 1939




9 września
Rano wszyscy zatrzymani maruderzy zostali powłączani do poszczególnych kompanii. Przed 
wymarszem baon liczył około 700 żołnierzy. Rano rozpoczął marsz na Kolbuszowę. We wsi 
Siedlanka dowiaduje się od mieszkańców, że wieczorem dnia wczorajszego w m. Kolbuszowa 
była walka. Zatrzymuję baon w lesie na zach. skraju wysyłając do Kolbuszowej na rozpoznanie 
pluton pod dowództwem mego adiutanta ppor. Warchałowskiego, dając mu do dyspozycji 
mojego konia przy  
+pomocy, którego miał mi złożyć jak najszybciej meldunek o sytuacji w Kolbuszowej. 
Około godziny 11:00 powraca ppor. Warchałowski z meldunkiem “Kolbuszowa wolna, w dniu 
wczorajszym w godzinach wieczornych odparła atak czołgów niemieckich. W Kolbuszowej 
niewielka ilość rozproszonych żołnierzy, wielu uciekinierów”. 
Po meldunku tym baon kontynuuje marsz na Kolbuszowę, którą osiąga około godz. 12:00. 
Zatrzymuje baon na rynku w Kolbuszowej ubezpieczając się z kierunków Sędziszów i Przecław. 
Od strony Rzeszowa nie ubezpieczam się, gdyż już w  samej Kolbuszowej miną mnie jakiś 
oddział artylerii, którego dowódca mjr na moje zapytanie, dokąd udaje się, informuje mnie, że 
ma rozkaz jak najszybciej dotrzeć do Rzeszowa. Podczas odpoczynku baonu staram się zebrać 
jakiś bliższe wiadomości o położeniu naszych wojsk  i nieprzyjaciela. Żołnierze obcych 
oddziałów niewiele mogą mi powiedzieć, niemal wszyscy twierdzą, ze oddziały ich rozbite, 
dowódcy polegli. Z jakich oddziałów pochodzą? KOP,  49 pp z Bielska itp. Nie spotykam 
oficerów. Spotykam dwa działony artylerii – dowodzi nimi ogniomistrz, którego 
podporządkowuje sobie. Od mieszkańca Kolbuszowej dowiaduje się, że w dniu wczorajszym był 
tu jakiś generał z oficerami, który po bitwie z czołgami udał się na wschód. Z opisu osoby 
generała domyśliłem się, że był to gen. Mond.  
Około godz. 12:30 popłoch – od strony Raniżowa nadjeżdżają jakieś samochody ciężarowe. Nim 
zdążyłem podjąć jakieś decyzje, w rynek wjechało 9 samochodów ciężarowych polskich. 
Z pierwszego wysiadł znany mi pro. Pikuła z 12 ppw czasie wojny oficer sztabu GDP. Przywiózł 
rozkaz gen. Monda “załadować baon na samochody i szybko dołączyć do Ulanowa”. Poprosiłem 
go, żeby samochody zawróciły i przyjęły kierunek marszu, a sam zawezwałem dowódców 
kompanii celem wydania rozkazu podziału baonu na grupy załadowcze. W czasie oczekiwania na 
dowódców kompanii zaczyna się “groteska”. W środek  baonu na rynek wjeżdża niemiecki 
samochód – cysterna. Samochód zatrzymuje się, dopadamy do niego wyciągając kierowcę, który 
jest sam. Woła po czesku, że jest Czechosłowakiem sudeckim. Nim zdążyłem coś z niego 
wyciągnąć, skąd tu przyjechał- z wieży kościoła padają strzały, zabity zostaje mój koń, obok 
którego stałem. Już w następnej chwili popłoch – czołgi, słysz strzelaninę z kierunku, gdzie moje 
ubezpieczenie. Podbiegam do miejsca, gdzie słyszę strzały, widzę 5 czołgów stojących na drodze 
z kierunku Niwiska. Obok drogi, gdzie stoją czołgi, oparkanienie z desek, wracam na rynek do 
baonu. 
Ppor. Balcerowi, dowódcy 1 kompanii daje rozkaz – resztą wzmocnić placówkę już walczącą, 
przydzielam do tego plutonu dwa c.k.my. Drugi pluton plus jeden c.k.m. Zająć stanowiska w 
obronie na lewo od już walczących plutonów na skraju Kolbuszowej. 
Trzeci pluton wyprowadzam z rynku bramą wjazdową z  kamienicy z zadaniem, by biegnąć 
opłotkami, zasłonięci od obserwacji ze strony stojących czołgów parkanem i obrzucić je 
granatami. Wybiegam z plutonem by wskazać im kierunek uderzenia. Wybiegający pluton został 
ostrzelany ogniem karabinów maszynowych ze wzgórza od strony m. Nowa Wieś. Padamy na 
ziemie, silny ogień nie pozwala ruszyć do przodu, daję rozkaz wycofania się na skraj miasta, 
przygotować się do obrony. Wracam do rynku. Dowódcy kompanii wraz z adiutantem oczekują 
na mnie przy bramie wjazdowej.  
Rozkazuje: kompania 2-ga zająć stanowiska obronne na prawo od kompani 1-szej na skraju m. 
Kolbuszowa Dolna. Kompanii tej przydzielam pluton c.k.m. 
Dowódcy kompanii k.m. (zwanego w baonie “Dziadkiem) daję rozkaz zabrać jeden c.k.m. dla 
wzmocnienia obrony kompanii pierwszej i tam pozostać celem zorganizowania zadań dla 
kaemów, broniąc wejścia do Kolbuszowej. Kompanię trzecią wraz z dwoma c.k.mami zabieram 
ze sobą celem zorganizowania obrony w odwodzie na cmentarzu i wzdłuż zabudowań 
parafialnych. Moje miejsce dowodzenia cmentarz. W drodze na cmentarz na szczęście zastaje 
tam jeszcze stojące dwa działony. Daje zadania jeden działon zająć stanowiska w zabudowaniach 
Kolbuszowa Dolna przy ulicy Mieleckiej, sektor działania – droga Niwiska – Kolbuszowa do 
drogi Przyłęk – Kolbuszowa. Działon zająć stanowiska w załomie muru cmentarnego, z 
kierunkiem strzału wzdłuż ulicy Mieleckiej, zamknąć ewentualne wyjście czołgów po wdarciu 
się ich do rynku oraz ewentualne wykonanie ognia na wzgórza na południu od lasu m. Nowa 
Wieś. Oddziały zajmują stanowiska. W rejonie rozpoczęcia walki silny ogień karabinowy i 
granatów. “Zaimprowizowana” obrona, jak chyba bardzo słusznie nazwali ją ppłk. dypl. Steblik i 
dr Kazimierz Skowroński działa. Znajduje chwile czasu na dokonanie oceny sytuacji. Z tyłu, za 
stanowiskami kompanii odwodowej, ciągną się zabudowania Kolbuszowej Dolnej wzdłuż drogi 
na Cmolas, do tej pory zupełnie nieobsadzone. Zorganizowanie tam obrony staje się konieczne z 
dwu powodów: po pierwsze – należy nie dopuścić do wdarcia się nieprzyjaciela na tyły obrony, 
stwarzając jak gdyby trzecią linię obrony, po drugie – obrona tej linii umożliwiałaby linii obrony 
pierwszej i drugiej zabezpieczenie tyłów i danie możliwości ewentualnego wycofania się w 
przypadku braku możliwości dalszej obrony (biorę pod uwagę bardzo nikłe zapasy amunicji). 
Kim obsadzić trzecią linię? Wycofuję z trzeciej kompanii odwodowej z cmentarza jeden pluton 
plus jeden c.k.m. i przesuwam do obrony trzeciej linii. Wraz z plutonem wysyłam adiutanta, 
który ma dopilnować zorganizowania obrony włączając w nią grupy żołnierzy 
niezorganizowanych. Udaje się na odcinek pierwszej kompanii na lewe skrzydło. 
Na lewym skrzydle bbrony rzeki Nil, odcinek otwartej przestrzeni, szosa na Rzeszów i 
zabudowania Kolbuszowej Górnej. Tam nie ma nikogo.  Łapie dowódcę kompanii K.M. 
“Dziadka”, polecam mu zorganizować jakiś nieduży oddział, który mógłby, chociaż tylko 
obserwować kierunek ze wschodu i południa. 
Ocena nieprzyjaciela – Czołgom nie udało się zająć  pierwszym impetem Kolbuszowej. 
Ulokowały się on na przedmieściu w zabudowaniach wzdłuż drogi od strony m. Niwiska, skąd 
prowadziły ogień. Rowami wzdłuż wymienionej drogi przemykały się grypy pieszych. Ze 
wzgórza od strony m. Nowa Wieś nieprzyjaciela w dalszym ciągu ostrzeliwuje miasto i skraj 
Kolbuszowej Dolnej. Jakie siły nieprzyjaciela kryją się w lesie “Niwiska”, nie wiadomo. 
Nieprzyjaciel działa ostrożnie, “może aż nazbyt ostrożnie, na nasze szczęście. Być może 
wczorajsze jego niepowodzenie każe działać mu ostrożnie, a i zaobserwowany przez jego 
samoloty marsz baonu do Kolbuszowej nakazuje mu przeceniać nasze siły. Lekkimi czołgami i 
niezbyt dużym oddziałem pieszych, przy silnym ubezpieczeniu ogniowym ze wzgórza 
biegnącego równolegle od strony zachodniej do Kolbuszowej, stara się rozpoznać nasze siły. 
Zyskuje na czasie, ale na jak długo? Co kryje przeciwnik w lesie “Niwiska”? Czy dysponuje 
większą ilością czołgów, czy dysponuje artylerią? Najwięcej obawiam się artylerii. 
Intensywny ogień kilku dział na kościół, a już tylko samym rozrzutem pocisków pokryją 
niewielką obszarem Kolbuszowę. Jeżeli przypuszczenia miałyby się sprawdzić, to co mogę 
przeciwstawić przeciwnikowi? Możliwości obrony znałem, nie znał ich przeciwnik – na 
szczęście. Czuł przed nimi respekt. Trzeba blefować, że jesteśmy silni. Na odcinku pierwszej 
kompanii ciągle tylko wymiana strzałów. Udaję się w rejon drugiej kompanii, tam spokój, 
dlaczego? Czyżby Niemcy próbowali szukać rozstrzygnięcia w okrążeniu? Z prawego skrzydła 
drugiej kompanii obserwuje jakiś ruch oddziałów pieszych z lasu Siedlanka w kierunku na m. 10
Cmolas. To jakiś nasz oddział, nie idzie nam na pomoc, ale przynajmniej obecnością swoją daje 
znać Niemcom, że tam są oddziały polskie. Ja przynajmniej narzazie, jestem o ten kierunek 
spokojny. 
Obserwuje skraj lasu “Niwiska”, pierwsze grupy Niemców przesuwają się do zabudowań w 
kierunku pierwszej kompanii. 
Wzmożony ogień karabinów z obu stron. Polecam c.k.-mom kompanii drugiej ostrzelać ogniem 
bocznym przesuwających się pieszych. Ujawniam siły, chcę pokazać się silny. Byle jak najdłużej 
ta “nijaka” walka, byle do zmierzchu. W tej sytuacji stać było baon na przyjęcie obrony, ale czy 
w wypadku rzucenia przez nieprzyjaciela większych sił do opanowanie Kolbuszowej potrafimy 
jhą obronić? Nie miałem żadnych złudzeń, pomocy żadnej nie oczekiwałem, nikt o położeniu 
baonu nie wiedział. Pomocy mogła nam udzielić tylko noc, a obecnie godzina dopiero po 14:00. 
Rozmyślania moje przerywa okrzyk – “z lasu czołgi”. Kierują lornetkę na las “Niwiska”. Z lasu 
szeroką ławą w towarzystwie pieszych ruszają czołgi. “Działon ognia” - padają dwa strzały, 
czołgi znikają w zagłębieniu terenu między lasem a  grzbietem górskim, nie wychodzą zza 
wzgórza. 
Niemalże w tym samym momencie artyleria nieprzyjaciela rozpoczęła ogień. Pociski padają na 
całej szerokości naszej obrony i miasta. Wzmaga się ogień na odcinku pierwszej kompanii. 
Czołgi ruszają do natarcia, wre zażarta walka. Udaje się na punkt dowodzenia na cmentarz. 
Jednostronny ogień artyleryjski nieprzyjaciela trwa. Po pewnym czasie artyleria nieprzyjaciela 
przestaje ostrzeliwać Kolbuszowę – rejon rynku, a w dalszym ciągu padają pociski na Dolną. Z 
odgłosów walki prowadzonej na lewym skrzydle wnioskuje, że Niemcy wdzierają się w rejon 
rynku, słyszę silny ogień karabinowy i pojedyncze wybuchy granów. Widzę wycofujących się 
żołnierzy kompani pierwszej z lewego skrzydła. Z rynku dochodzi warkot czołgów. Łysze ogień 
karabinowy i wybuchy granatów z rejonu kamienic położonych naprzeciw rynku nad rzeką Nil. Z 
kamienic tych walczą nasi żołnierze/, którzy uprzednio tam usadowili się, i ci, którzy wycofują 
się. Przybiega goniec pierwszej kompanii z meldunkiem – czołgi w rynku, cofamy się. Łysze 
strzały naszego działonu z rejonu cmentarza – nie wiej do kąt strzelają, domyślam się, że z rynku 
na ulicę Mielecką wychodzą czołgi. 
W chwilę potem otrzymuję meldunek z plutonu lewego skrzydła kompanii odwodowej, ze u 
wylotu ulicy Mieleckiej stoi unieruchomiony czołg,  prowadzi jednak ogień. Walka w rejonie 
rynku słabnie, słychać jeszcze pojedyncze wybuchy granatów. 
Wysyłam ppor. Warchałowskiego na rozpoznanie, co dzieje się w rynku. Po kilkudziesięciu 
minutach znowu na rejon rynku nawała ognia artyleryjskiego. Niemal na całej długości obrony 
wybuchają pożary. Dlaczego na rynek strzela znowu artyleria? Przecież tam ich czołg. 
Obserwują kierunek Niwiska. Ruszają czołgi, część ich kieruje się na drogę od Niwisk. Oba 
nasze działony otwierają ogień, czołgi posuwają się na przód, coraz więcej pożarów. Kompania 
druga wycofuje się, przybywa dowódca kompanii: “spalimy się, mam wielu zabitych i rannych, 
dwa c.k.my zniszczone, działon bez amunicji”. Rozkazuje wycofać się poza cmentarz przez rzeką 
Nil w rejon trzeciej linii obrony, w wypadku braku późniejszego kontaktu ze mną wycofać się na 
Ulanow. 
Pada ostatni strzał działonu przy cmentarzu. Dowódca działonu melduje – brak amunicji. 
Zniszczyć działo, wycofać się z kompanią drugą. “Ogień artylerii przeciwnika trwa – czołgi 
podchodzą do Kolbuszowej Dolnej. Obrona z cmentarza otwiera ogień, między płonącymi 
budynkami widać nadchodzące czołgi. Ogień artyleryjski słabnie, przenosi się na Kolbuszową 
Dolną na kierunek Cmolas. Znowu w rynku słyszę czołgi. Z lewego skrzydła, poza budynkami 
parafialnymi biegnie goniec. “Brak amunicji, dowódca kompani zabity”. Koniec obrony. K.My 
odwodu “ognia do ostatniego naboju”, czołgi na cmentarz szybko nie dostaną się, przeszkodzi im 
mur cmentarny. Próbuje ratować resztki baonu. 
Z tyłu w kierunku północno – wschodniego wieś Zarębki a za nią zbawczy las. Może uda nam się 
dotrzeć. Liczę na zasłonę dymną płonącej Kolbuszowej, nad rzeczką Nilem czołgi mogą trochę 
pomarudzić, linia trzeciej obrony trochę ich wstrzyma.  
Daję rozkaz wycofania. Kompanie rozpoczynają wycofywanie się. Ja z moimi gońcami szybko 
przebiegam do plutonu trzeciej linii. Tam czołgów jeszcze nie ma. Od strony Weryni słyszę jakąś 
walkę, jakieś nasze oddziały tam chyba walczą. A więc z tego bardzo niebezpiecznego kierunku 
jestem jak gdyby ubezpieczony. Kompanie obrony Kolbuszowej tyralierą przechodzą trzecią linię 
obrony, której daję polecenie “biegiem do tyłu”, ryzykowna ale jedyna szansa ocalenia. 
Biegniemy tyralierą długimi skokami, przerywanymi tylko dla nabrania oddechu. Żołnierze 
biegną szybko, ale bez paniki, c.k.my niesione są na zmianę. 
Do m. Zarębki jeszcze ok. 300 m. może uda się dobiec, nim czołgi nas zobaczą. Wtem na 
wysokości naszej tyraliery zapala się jakiś rozbity samochód. W parę chwil potem padają pociski 
artylerii nieprzyjaciela, na szczęście ogień za krótki. Już dobiegamy do zabudowań m. Zarębki, 
mijamy ją szybko, Zarębki to dobry cel dla artylerii. Do lasu jeszcze około pół kilometra, 
maszerujemy do niego. Oglądam się na Kolbuszowę, płonie, słyszę strzały. Niemcy nie prowadzą 
pościgu! Dochodzę do baonu, który ciągle w szyku tyraliery dochodzi już do lasu. Znowu płonie 
stóg siana, znowu ogień artylerii. Nie robi na nas wrażenia, jesteśmy zbyt zmęczeni i zmartwieni 
by w ogóle coś odczuwać. Szybko wpadamy do lasu. Zatrzymuje baon, trzeba zrobić bilans 
stoczonej walki. Bilans był smutny. Ze stanu około 700 żołnierzy z Kolbuszowej wycofało się 
około 300. 
Z relacji żołnierzy naocznych światków, poległo około 40. W Kolbuszowej zostało wielu 
rannych i otoczonych w domach, los ich nieznany. Straty w uzbrojeniu: 5 c.k.m., oba działa, 
amunicji prawie nie posiadaliśmy. Największe straty poniosła kompania 2-ga, której około 80% 
nie było wśród nas. Podobno polegli ppor. Balcer, dowódca 1-szej kompani i ppor. 
Warchałowski, adiutant baonu, wspaniały żołnierz, najwięcej mogłem go poznać, w boju niemal 
cały czas był ze mną. Straty Niemców: podobno wielu poległo, dwa czołgi zniszczone, relacje 
naocznych świadków. To był bilans strat i zysków w ludziach i sprzęcie. Czy była jakaś korzyść 
stoczonego boju pod Kolbuszową? W ogólnej sytuacji  położenia naszej armii – nie zdawałem 
sobie sprawy. Jedno było dla nas pewne. Przynajmniej na dzień dzisiejszy zatrzymaliśmy 
bezkarny marsz Niemców tak na wschód, jak i północ, a to było na pewno wiele. 
Podziękowałem dowódcom i żołnierzom za ich bojowość, odwagę, zdyscyplinowanie i 
poniesione trudy. Wspólnie ustaliliśmy maszerować natychmiast do Ulanowa, by jak najszybciej 
połączy się z dywizją.

całość

piątek, 21 września 2012

Referendum w sprawie odwołania wójta Raniżowa.


§ 57. 1. Inicjatywę uchwałodawczą posiada każdy z radnych, komisje Rady oraz Wójt, chyba że przepisy prawa stanowią inaczej.


Radny Ozga się szarpie   że zachowanie wójta Daniela Fili było skandaliczne. Do tego ten sam pana po tym spotkaniu opowiada na mój temat niestworzone rzeczy.Sobolewski apeluje  lepiej nie lać wody – lepiej jest myśleć.
Złóżcie panowie w radzie  projekt  Uchwały rady gminy o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania wójta.
Wytyczcie granicę gdzie jest chora polityka i zdrowe społeczeństwo.
To kamyk który ruszy lawinę...

Dariusz Sobolewski jest...prosty

W  swoim felietonie siem pochwalił :

Ksiądz pana wini, pan księdza/A nam prostym zewsząd nędza.
(...)Teraz, wobec groźby możliwego kryzysu, zainteresowanie uprawianiem prawdziwej polityki jeszcze spadło. Koalicja rządowa robi wiele, by uciec od politycznych zobowiązań czynionych wcześniej, żeby przetrwać i doczekać jakichś lepszych czasów, ale i opozycja; drętwa i rozbita, pławiąca się w zwykłym partyjniactwie nie ma tak naprawdę ochoty rządzić, zastępując tą namiętność zwykłą chęcią jak największego osłabienia i zdeprecjonowania przeciwników.

Wszyscy wszystkimi dziś gardzą nikt nie jest w stanie pokazać porywającego programu politycznej odnowy.

Więc do rzeczy:
Panie Darku!Co trzeba zrobić aby w Raniżowie nie było może już dobrze, ale przynajmniej lepiej?