W najnowszym wydaniu Korso Kolbuszowskie czytamy:
Jak informuje Jerzy Tokarz, dochodzenie w sprawie nieprawidłowości w raniżowskim Urzędzie Gminy zostało umorzone 31 grudnia zeszłego roku. - Z braku znamion czynu zabronionego – stwierdza nasz rozmówca. Podkreśla przy tym, że nie chodzi o używanie podsłuchów. Prokuratura ustaliła, że pluskwy zostały kupione, co nie jest niezgodne z prawem, nie udało jej się natomiast stwierdzić, czy i przez kogo były używane. Pytanie, po co podsłuchy zostały kupione, nie było przedmiotem dochodzenia. Prokurator zaznaczył też, że działania prokuratury nie były prowadzone przeciwko komukolwiek i miały charakter wyjaśniający.
Naszym zdaniem:
Po pierwsze budzi zdziwienie że prokuratura w Kolbuszowej podjęła się wyjaśnienia sprawy.W takich wypadkach regułą jest przekazywanie dochodzenia do innego odleglejszego ośrodka.
Dlaczego tego nie zrobiono?
Po drugie,w jaki sposób prokuratura chciała ustalić kto i kiedy używał podsłuchów skoro nie zabezpieczono i nie sprawdzono komputerów,telefonów komórkowych,laptopów,innych urządzeń nagrywających, należących do osób które zakupiły i dysponowały urządzeniami podsłuchowymi?Być może, niewiele by to( po czasie ) dało ale... przynajmniej byłby to dowód na to że sprawę próbowano należycie wyjaśnić.
Można zapewne jeszcze to umorzenie zaskarżyć do prokuratury wojewódzkiej ,wskazując na powyższe uchybienia.Tylko po co?
Gdybyśmy byli radnymi gminy Raniżów, to na najbliższej sesji ,zgłosilibyśmy pod głosowanie projekt uchwały , o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania wójta.Ot tak, w obronie godności.Jeśli już nie swojej,to przynajmniej ludzi ,którym już nie tylko gnie się karki, ale już wyciera się w nich buty.
Wystarczy tylko kilku sprawiedliwych.
Każdy wie jak skończyć miał się bój
Biedak stracił, bogacz zyskał znów
I tak to już jest...
Każdy wie że teraz albo nigdy
Każdy wie że jak nie ja to ty
Każdy wie że zyska wieczną chwałę...
- Lokalne media
- Instytucje
- Kultura
- Sport
- Stowarzyszenia
- Ogłoszenia
czwartek, 10 stycznia 2013
środa, 9 stycznia 2013
Prywata czy samorządność?
Na swoim blogu radny Michał Karkut machnął ciekawe oświadczenie.
Zgadzam się z tym, że osoby publiczne, samorządowcy, posłowie, członkowie rządu, sędziowie, prokuratorzy itp. powinni składać oświadczenia majątkowe. Taki dokument powinno się składać organom uprawnionym do ich weryfikacji i kontroli np do Urzędu Skarbowego lub CBA. Jednak upublicznianie takich deklaracji w moim odczuciu jest złe. Skoro deklaracje sędziów są tajne to czemu deklaracje radnych też takie nie mogą być? A co to kogoś obchodzi co mam w tej deklaracji? Przecież po to człowiek pracuje, żeby coś miał, ale nie koniecznie ma się tym chwalić. Jeśli bym w deklaracji skłamał, to organ mający stosowne uprawnienia odpowiedni by mnie potraktował np odbierając mandat radnego.
Wypełnianie deklaracji majątkowej tylko po to, żeby od czasu do czasu napisała o tym jakaś gazetka ujawniając który radny ma więcej hektarów w gospodarstwie, kto ma nowy ciągnik a kto dom za 500 tys i nowego mercedesa jest głupie.
Reasumując: oświadczenia składane do organów nadzoru TAK, do wglądu dla każdego NIE. Skoro sędziowie się tego boją, to każdy może się bać.
Wypełnianie deklaracji majątkowej tylko po to, żeby od czasu do czasu napisała o tym jakaś gazetka ujawniając który radny ma więcej hektarów w gospodarstwie, kto ma nowy ciągnik a kto dom za 500 tys i nowego mercedesa jest głupie.
Reasumując: oświadczenia składane do organów nadzoru TAK, do wglądu dla każdego NIE. Skoro sędziowie się tego boją, to każdy może się bać.
*wytłuszczenia nasze
(Co maja niezawiśli sędziowie do pochodzących z wyboru samorządowców radny niestety nie napisał).
Wara hołocie od naszych portfeli.Takie jest zdanie większości naszych samorządowców.
(Co maja niezawiśli sędziowie do pochodzących z wyboru samorządowców radny niestety nie napisał).
Wara hołocie od naszych portfeli.Takie jest zdanie większości naszych samorządowców.
To tylko przykład myślenia tutejszej elyty politycznej,której wydaje się że stoi ponad prawem i nie podlega nawet ocenie moralnej.
Samorządność to dyspozycja, zasada, która polega na decydowaniu o sobie lub grupie. Jesteśmy samorządni, to znaczy, że sami wyznaczamy sobie cele, stawiamy zadania, sami się kontrolujemy .
Samorząd jest formalną strukturą, która może przybierać różne formy, jest mniej istotna od idei samorządności.
Panowie Karkut,Fryc, Opaliński,Zuba,Chmielowiec po wyborach bardzo szybko o tym jednak zapomnieli . To przecież nie święte krowy ,tylko nasi przedstawiciele we władzach. Do nas więc należy kontrola i ocena ich działań,nie tylko podczas wyborów,ale podczas całej kadencji.To nasze prawo i obowiązek.
Panowie Karkut,Fryc, Opaliński,Zuba,Chmielowiec po wyborach bardzo szybko o tym jednak zapomnieli . To przecież nie święte krowy ,tylko nasi przedstawiciele we władzach. Do nas więc należy kontrola i ocena ich działań,nie tylko podczas wyborów,ale podczas całej kadencji.To nasze prawo i obowiązek.
Z tego w Maglu z miłą chęcią korzystamy i wystawimy laurki .Nasi samorządowcy zaś,zamiast się zastanowić czy czasem aby nie mamy racji ,rozpisali za Maglem listy gończe.Zapewne nie po to aby umówić się z nami na wódkę w Galicji. (Wiadomość sponsorowana)
wtorek, 8 stycznia 2013
Co ukrywa wójt Klecha?
Oświadczenia majątkowe samorządowców, mają służyć (wg zamysłu ustawodawcy) do walki z korupcją.Należy je zamieścić na stronach BiP niezwłocznie ,w praktyce w czerwcu ,a najpóźniej w listopadzie.
W Dzikowcu ta zasada nie obowiązuje.
Dlaczego ?Można się tylko domyślać....więc się domyślajmy.
Co więc znajduje się w papierach z zeszłego roku?
W Dzikowcu ta zasada nie obowiązuje.
Otóż po wsi krążą plotki że wójt Klecha (tudzież jego szanowna małżonka) stali się w przecudnie cudowny sposób ,właścicielami działek budowlanych które zostały uzbrojone na koszt urzędu gminy.
W oświadczeniu z 2010 roku wójt posiadał tylko jedną działkę i to przylegająca do jego domostwa.
W oświadczeniu z 2010 roku wójt posiadał tylko jedną działkę i to przylegająca do jego domostwa.
A może (puszczając wodze fantazji) wójt Klecha jest właścicielem innych gruntów niezbędnych na przykład jakiemuś mającemu powstać w okolicy biznesowi?
Tego nie wiemy ,ale mamy nadzieje że dla dobra ogółu sprawdzi to Urząd Marszałkowski.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Atrofizm moralny
Jak już pisaliśmy wielokrotnie urzędnicy miejscy za wiedzą burmistrza Zuby, zatrudnieni są równocześnie w stowarzyszeniach i ta dodatkowa ich praca może powodować konflikt interesów.
Aparat urzędniczy nie rozumie, że pełni rolę służebną wobec obywateli. To właśnie w urzędach jednostek samorządu terytorialnego (gmina, powiat) załatwia się większość spraw obywateli. Takie działania stają się więc szczególnie naganne i utrudniają życie mieszkańcom, zwracającym się do urzędu ze swoimi sprawami. Obywatelowi spotykającemu nieprawidłowości w działalności organów samorządu, łatwo nabrać przekonanie, że podobnie dzieje się w całej administracji publicznej, a co gorsza - że jest to tolerowane. W dalszej kolejności może to prowadzić do kwestionowania samej
idei samorządności i demokracji jako takiej. Skutki tych rozterek obywatelskich to m.in. malejąca frekwencja wyborcza.
Przyzwolenie władz na wykonywanie przez urzędników działalności mogącej wywoływać posądzenie o sprzeczność interesów, może zapoczątkować zniechęcenie i myślenie schematyczne, pomawiające wszystkich bez wyjątku urzędników o zmowę i nieuczciwe zachowania. Ludzie dochodzą do wniosku, że nie warto uczestniczyć aktywnie w życiu wspólnoty samorządowej, bo ta nie jest w stanie uporać się nawet z takim problemem.
Aparat urzędniczy nie rozumie, że pełni rolę służebną wobec obywateli. To właśnie w urzędach jednostek samorządu terytorialnego (gmina, powiat) załatwia się większość spraw obywateli. Takie działania stają się więc szczególnie naganne i utrudniają życie mieszkańcom, zwracającym się do urzędu ze swoimi sprawami. Obywatelowi spotykającemu nieprawidłowości w działalności organów samorządu, łatwo nabrać przekonanie, że podobnie dzieje się w całej administracji publicznej, a co gorsza - że jest to tolerowane. W dalszej kolejności może to prowadzić do kwestionowania samej
idei samorządności i demokracji jako takiej. Skutki tych rozterek obywatelskich to m.in. malejąca frekwencja wyborcza.
Przyzwolenie władz na wykonywanie przez urzędników działalności mogącej wywoływać posądzenie o sprzeczność interesów, może zapoczątkować zniechęcenie i myślenie schematyczne, pomawiające wszystkich bez wyjątku urzędników o zmowę i nieuczciwe zachowania. Ludzie dochodzą do wniosku, że nie warto uczestniczyć aktywnie w życiu wspólnoty samorządowej, bo ta nie jest w stanie uporać się nawet z takim problemem.
Trzeba pamiętać, iż w preambule, przyjętej przez Polskę Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego stwierdzono że, „społeczności lokalne stanowią jedną z zasadniczych podstaw ustroju demokratycznego, a prawo obywateli do uczestnictwa w kierowaniu sprawami publicznymi jest jedną z demokratycznych zasad, wspólną dla wszystkich państw członkowskich Rady Europy”. Utrata zaufania do instytucji demokratycznych jest trudna do odrobienia.
Nie jesteśmy informowani (zgodnie ze Statutem Rady) o mających się odbyć sesjach,o tym co ma się na nich odbywać.Nie przeprowadza się z nami konsultacji ,jak chociażby w sprawie okręgów wyborczych,wywózki śmieci, inwestycji mających duży wpływ na środowisko naturalne.Urzędnicy,radni nie odpowiadają nawet na pisemne zapytania.
Wygląda na to, że po 1989 roku w Kolbuszowej nic się nie zmieniło.
Staczamy się w przepaść.
niedziela, 6 stycznia 2013
"Aburd-nonsens" Doriana Pika
Lubie sobie poczytać stare kawałki nie tylko z gazet ,ale tez z blogów.
Lat temu 5 pan Dorian Pik napisał ciekawe wyznanie.Ciekawe czy coś się od tego czasu zmieniło?Niedługo zasiądziemy na trybunach stadionów, naszych lokalnych drużyn i warto się zastanowić nad tym, co tak naprawdę oglądamy.
Obserwuję rozgrywki piłkarskie na wszystkich szczeblach w tym kraju od 15 lat. Byłem w pierwszej klasie podstawówki, kiedy Mama po raz pierwszy zawiozła mnie na trening orlików młodszych Kolbuszowianki. Byłem zdecydowanie młodszy i słabszy od kolegów, z którymi trenowałem, bo to byli bodaj trzecioklasiści, ale zapału nigdy mi nie brakowało. Każdy trening, każdy mecz, wszystkie zawody - zawsze tam byłem. Do tego, umówmy się, zawodnikiem byłem raczej przeciętnym. Moi koledzy przerastali mnie warunkami fizycznymi, byli bardziej sprawni, a ja raczej należałem do tych, którzy mieli piłkę przyjąć i mądrze zagrać. W pojedynkach jeden na jeden raczej nie miałem szans. Wszystko zmieniło się z upływem czasu, bo dziś z tamtej ekipy gra nas tylko dwóch: ja i Szczuru. On w IV lidze, a ja w Okręgówce. Ale nie o tym chciałem..
Gdy już byliśmy trampkarzami młodszymi pojechaliśmy na mecz do Rzeszowa, by powalczyć z tamtejszą Stalą. My, skazani na porażkę, chłopcy z małego miasteczka, postawiliśmy się im dzielnie. Do przerwy 0:0. Zdenerwowany trener Stali zmienił siedmiu zawodników. U nas nie nastąpiła żadna zmiana, bo pojechaliśmy w jedenastu. Pamiętam jak dziś, że walczyliśmy resztkami sił. Sędzia (z Rzeszowa) kartkował nas po kolei. Każda (nawet grzeczne) słowo wypowiedziane w jego kierunku kończyło się kartką. W zasadzie - arbiter dodał nam tym jeszcze więcej sił. Wściekł się i trener. - Jacek, jak masz dostać żółtą kartkę, to upierdol chłopa tak, żeby nogę wziął pod pachę i zszedł z boiska - krzyczał. Koniec końców - z pojedynku, który kończyliśmy w dziesiątkę, wyszliśmy zwycięsko. Jeden do zera po bramce Szczura. Ha! I teraz, drodzy Państwo, najważniejsza informacja. Spotkanie pomiędzy Stalą Rzeszów a Kolbuszowianką obserwował selekcjoner kadry województwa rzeszowskiego roczników 1986 i 1987. Tydzień później do klubów przyszły powołania na zgrupowanie. Niestety, ani ja, ani żaden z moich kolegów nie dostąpiliśmy zaszczytu reprezentowania województwa, zaś taką nominację otrzymało sześciu chłopców ze Stali, którą przecież pokonaliśmy, mimo że z nimi było boisko, trójka sędziowska i nadto mieli wyrównaną, a przede wszystkim szeroką kadrę.
Tak właśnie jest. Mecze sprzedaje się w najniższych klasach rozgrywkowych. Spadki, awanse, poszczególne pojedynki - SĄ USTAWIANE. Ale kiedy ten mało zacny proceder odbywa się już, gdy widzą to maluczcy przecież piłkarze, to znaczy, że polska piłka jest chora. Na dzień dzisiejszy uważam, że nieuleczalnie. Choroba będzie trwać, dopóki nie odejdą tacy ludzie jak Gregor Zima, Andrzej Piętniczek, Włazimierz Kręń (poczytajcie sobie Państwo, jakie koledzy sobie premie przyznali w minionym miesiącu; przecież to zgroza!) i im podobni, którzy każdego dnia wychodzą z małych klubów do tej niby wielkiej piłki w jednym tylko celu.
Przyczyna choroby jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Trenerzy, działacze, starsi piłkarze uczą tego tych młodych. Jak dziś pamiętam, kiedy już w czasach juniorskich mieliśmy dostać obiad za porażkę, bo trenerzy byli kumplami, a nasi rywale walczyli o utrzymanie w lidze. I teraz wyobraźcie sobie Państwo rzecz następującą (choć nie trzeba sobie tego wyobrażać, bo tak naprawdę jest):
W B klasie grają drużyny słabsze niż w C klasie, dzięki właśnie układom. W A klasie grają drużyny słabsze niż w B klasie, bo udało się dogadać z sędziami. W Okręgówce grają drużyny słabsze niż w A klasie, bo Prezes klubu Y jest członkiem Zarządu Podkarpackiego Związku PN i przypilnował kogo trzeba. W czwartej lidze grają drużyny słabsze niż w Okręgówce, bo w Pod.. Związku PN była osoba, która czuwała nad obsadą arbitrów na mecze drużyny X. I tak dalej, i tak dalej.. A kto gra w polskiej reprezentacji? Ten lepszy, czy ten gorszy?
Kocham piłkę nożną. To wspaniały sport. Tylko jak ja mam oglądać mecz w polskiej ekstraklasie, kiedy ja nie wiem, czy moja ulubiona drużyna w ogóle chce wygrać mecz? Jak ja mam oglądać mecz drużyny z mojego miasta, kiedy ktoś ewidentnie "ułożył karty", więc nie wiem, czy wygrana na boisku da nam trzy punkty, czy może przypadkiem nie dostaniemy walkowera, bo ktoś o to zadbał? To niewytłumaczalny absurd udowadniający mi po raz kolejny, że świat dzieli się na ludzi dobrych i złych. Ci źli rządzą polską piłką, niestety.
Lat temu 5 pan Dorian Pik napisał ciekawe wyznanie.Ciekawe czy coś się od tego czasu zmieniło?Niedługo zasiądziemy na trybunach stadionów, naszych lokalnych drużyn i warto się zastanowić nad tym, co tak naprawdę oglądamy.
Gdy już byliśmy trampkarzami młodszymi pojechaliśmy na mecz do Rzeszowa, by powalczyć z tamtejszą Stalą. My, skazani na porażkę, chłopcy z małego miasteczka, postawiliśmy się im dzielnie. Do przerwy 0:0. Zdenerwowany trener Stali zmienił siedmiu zawodników. U nas nie nastąpiła żadna zmiana, bo pojechaliśmy w jedenastu. Pamiętam jak dziś, że walczyliśmy resztkami sił. Sędzia (z Rzeszowa) kartkował nas po kolei. Każda (nawet grzeczne) słowo wypowiedziane w jego kierunku kończyło się kartką. W zasadzie - arbiter dodał nam tym jeszcze więcej sił. Wściekł się i trener. - Jacek, jak masz dostać żółtą kartkę, to upierdol chłopa tak, żeby nogę wziął pod pachę i zszedł z boiska - krzyczał. Koniec końców - z pojedynku, który kończyliśmy w dziesiątkę, wyszliśmy zwycięsko. Jeden do zera po bramce Szczura. Ha! I teraz, drodzy Państwo, najważniejsza informacja. Spotkanie pomiędzy Stalą Rzeszów a Kolbuszowianką obserwował selekcjoner kadry województwa rzeszowskiego roczników 1986 i 1987. Tydzień później do klubów przyszły powołania na zgrupowanie. Niestety, ani ja, ani żaden z moich kolegów nie dostąpiliśmy zaszczytu reprezentowania województwa, zaś taką nominację otrzymało sześciu chłopców ze Stali, którą przecież pokonaliśmy, mimo że z nimi było boisko, trójka sędziowska i nadto mieli wyrównaną, a przede wszystkim szeroką kadrę.
Tak właśnie jest. Mecze sprzedaje się w najniższych klasach rozgrywkowych. Spadki, awanse, poszczególne pojedynki - SĄ USTAWIANE. Ale kiedy ten mało zacny proceder odbywa się już, gdy widzą to maluczcy przecież piłkarze, to znaczy, że polska piłka jest chora. Na dzień dzisiejszy uważam, że nieuleczalnie. Choroba będzie trwać, dopóki nie odejdą tacy ludzie jak Gregor Zima, Andrzej Piętniczek, Włazimierz Kręń (poczytajcie sobie Państwo, jakie koledzy sobie premie przyznali w minionym miesiącu; przecież to zgroza!) i im podobni, którzy każdego dnia wychodzą z małych klubów do tej niby wielkiej piłki w jednym tylko celu.
Przyczyna choroby jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Trenerzy, działacze, starsi piłkarze uczą tego tych młodych. Jak dziś pamiętam, kiedy już w czasach juniorskich mieliśmy dostać obiad za porażkę, bo trenerzy byli kumplami, a nasi rywale walczyli o utrzymanie w lidze. I teraz wyobraźcie sobie Państwo rzecz następującą (choć nie trzeba sobie tego wyobrażać, bo tak naprawdę jest):
W B klasie grają drużyny słabsze niż w C klasie, dzięki właśnie układom. W A klasie grają drużyny słabsze niż w B klasie, bo udało się dogadać z sędziami. W Okręgówce grają drużyny słabsze niż w A klasie, bo Prezes klubu Y jest członkiem Zarządu Podkarpackiego Związku PN i przypilnował kogo trzeba. W czwartej lidze grają drużyny słabsze niż w Okręgówce, bo w Pod.. Związku PN była osoba, która czuwała nad obsadą arbitrów na mecze drużyny X. I tak dalej, i tak dalej.. A kto gra w polskiej reprezentacji? Ten lepszy, czy ten gorszy?
Kocham piłkę nożną. To wspaniały sport. Tylko jak ja mam oglądać mecz w polskiej ekstraklasie, kiedy ja nie wiem, czy moja ulubiona drużyna w ogóle chce wygrać mecz? Jak ja mam oglądać mecz drużyny z mojego miasta, kiedy ktoś ewidentnie "ułożył karty", więc nie wiem, czy wygrana na boisku da nam trzy punkty, czy może przypadkiem nie dostaniemy walkowera, bo ktoś o to zadbał? To niewytłumaczalny absurd udowadniający mi po raz kolejny, że świat dzieli się na ludzi dobrych i złych. Ci źli rządzą polską piłką, niestety.
Los Agentos "Be My Husband"
Andrzej Serafin (ur. w 1975r. w Kolbuszowej na Podkarpaciu) – wibrafonista, kompozytor, aranżer, perkusista, pianista.
Jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu w klasie perkusji u profesorów: J. Skrzypczaka, J. Zgodzińskiego, E. Iwickiego.
Nauczyciel perkusji w PSM 1-go stopnia w Kolbuszowej i ZSM nr 1 w Rzeszowie.
Był założycielem zespołu Editions Quartet oraz członkiem blues-rockowej formacji Blue Ink. Współpracował z zespołem Ad Hoc i orkiestrą „Amadeus” Agnieszki Duczmal.
Jest współautorem muzyki (ze Zbigniewem Łowżyłem) do projektów Orangge i Malta 98.
Przez dwa lata współpracował z Gastspigel Gerhartz GmbH. W tym czasie powstały nagrania płytowe dla niemieckiej firmy Gigolo Records (musicale: Hair i Andrew Lloyd Weber).
Obecnie jego głównym instrumentem jest wibrafon. Gra zwykle solo wykorzystując sample i automat perkusyjny. Jako perkusista koncertował w Polsce, Niemczech i Skandynawii.
Jest laureatem Galicja Blues Festiwal Krosno 2008 oraz BLUES FESTIWAL – FLOWER POWER 2009 w Opatowie.
Od 2008 roku współpracuje z zespołem Los Agentos.
<ifr
Był założycielem zespołu Editions Quartet oraz członkiem blues-rockowej formacji Blue Ink. Współpracował z zespołem Ad Hoc i orkiestrą „Amadeus” Agnieszki Duczmal.
Jest współautorem muzyki (ze Zbigniewem Łowżyłem) do projektów Orangge i Malta 98.
Przez dwa lata współpracował z Gastspigel Gerhartz GmbH. W tym czasie powstały nagrania płytowe dla niemieckiej firmy Gigolo Records (musicale: Hair i Andrew Lloyd Weber).
Obecnie jego głównym instrumentem jest wibrafon. Gra zwykle solo wykorzystując sample i automat perkusyjny. Jako perkusista koncertował w Polsce, Niemczech i Skandynawii.
Jest laureatem Galicja Blues Festiwal Krosno 2008 oraz BLUES FESTIWAL – FLOWER POWER 2009 w Opatowie.
Od 2008 roku współpracuje z zespołem Los Agentos.
<ifr
sobota, 5 stycznia 2013
Zwalczanie przemocy wobec kobiet
Prof. Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego o podpisaniu przez Polskę Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej:
"Wdrożenie konwencji wymaga od nas m.in. odpowiedzi na pytanie, gdzie działają stereotypy, szkodzące zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Konwencja pomoże je wyeliminować.
Jednym z takich stereotypów jest przekonanie, że przemoc domowa to prywatna sprawa. Teraz prawo daje nam instrumenty ochrony przed przemocą, ale nie korzystamy z nich, nie reagujemy na przemoc.
Konwencja ONZ w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet z 1979 r., którą Polska przyjęła w 1982 r., wprowadziła wiele zapisów podobnych do tych, które zawarte są w Konwencji RE. Jednak brakowało instrumentów prawnych, więc wielu jej zapisów w praktyce nie wdrożyliśmy. Konwencja RE daje te instrumenty.
Jedną z najważniejszych zmian w prawie karnym, którą wymusza konwencja, jest - w praktyce - zmiana trybu ścigania gwałtu (który w Polsce ścigany jest na wniosek ofiary, a w myśl konwencji powinien być przestępstwem ściganym z urzędu) oraz - w teorii - podejścia do decyzji, czy gwałt miał miejsce. Przestajemy mówić o wolności seksualnej, a zaczynamy o autonomii seksualnej. Zamiast dochodzić, czy ofiara powiedziała nie, trzeba ustalić, czy powiedziała tak.
(PAP)
Naftali Saleschutz - Norman Salsitz
Historia pana Saleschutza nie jest do końca wyjaśniona,opisana.Zamieściliśmy wspomnienia o nim naszej wspaniałej regionalistki pani Haliny Dudzińskiej >> kliknij tutaj<< ,oraz krótką biografię z amerykańskiego lokalnego dziennika która ukazała się po jego śmierci. >> kliknij tutaj<<
Poniżej jeszcze inne spojrzenie opisane przez pana Doriana Pika;
Dyrektor opowiedział mi o Naftalim Saleschuetzu, któren urodził i wychował się w Kolbuszowej. W czasie wojny nasz bohater prześladowany przez gestapo uzyskał dzięki życzliwości księdza Dunajeckiego tzw. "aryjskie papiery". Wobec tego cudem uniknął śmierci. Po czym Naftaliemu udało się nawet wstąpić do AK. Panowało wtedy jednak przekonanie, że jeśli Rosjanie wkroczą do Polski, to Żydzi wydadzą akowców w ręce NKWD. Toteż jeden z kolbuszowskich żołnierzy otrzymał zlecenie zabicia Naftaliego. Saleschuetz został ranny. W obronie własnej zabił Polaka, który miał zabić jego. Teraz, po latach, Żyd przyjechał do Kolbuszowej i przywiózł taśmę z nagraniem, o którym wcześniej wspomniałem. Przy tej okazji spotkał się z rodziną pechowego żołnierza z Kolbuszowej. Wszyscy wyjaśnili sobie, że takie były czasy i tak naprawdę, to wielka szkoda, że doszło do takiej sytuacji. Kolbuszowska rodzina i Naftali wybrali się wspólnie na grób nieszczęśnika. Cóż, takie były czasy. W obronie własnej człowiek mógł posunąć się do wszystkiego...
piątek, 4 stycznia 2013
Szambo
Jak wieść gminna niesie, prokurator Tokarz umorzył śledztwo w sprawie podsłuchów.W oczekiwaniu na pisemne uzasadnienie,oraz na kolejne gówno który wypłynie w Raniżowe, radzimy zatopić się w lekturze listy objawów psychopaty według Cleckleya:
1. Wyraźny urok zewnętrzny i przeciętna lub ponadprzeciętna inteligencja
2. Brak złudzeń i innych oznak irracjonalnego myślenia
3. Brak lęku czy innych „neurotycznych“ objawów, opanowanie, spokój i łatwość mówienia
4. Niesolidność, ignorowanie zobowiązań, brak poczucia odpowiedzialności w sprawach zarówno małej, jak i dużej wagi
5. Nieprawdomówność i nieszczerość
6. Antyspołeczne zachowania, które są niedostatecznie umotywowane i słabo zaplanowane, jakby wynikające z niezrozumiałej porywczości
7. Słabość osądów i nieumiejętność uczenia się z przeszłych doświadczeń
8. Patologiczny egocentryzm. Całkowite skoncentrowanie na sobie, niezdolność do prawdziwej miłości i przywiązania
9. Ogólny niedostatek głębokich i trwałych emocji
10. Brak prawdziwego wglądu, niezdolność spojrzenia na siebie oczami innych
11. Brak wdzięczności za okazane szczególne względy, serdeczność i zaufanie
12. Dziwaczne i ekscentryczne zachowania po spożyciu alkoholu i nie tylko –wulgarność,
opryskliwość, gwałtowne zmiany nastroju, wybryki
13. Pozorowane próby samobójcze
14. Bezosobowe, prymitywne i słabo zintegrowane życie seksualne
15. Brak planów życiowych i niezdolność prowadzenia zorganizowanego życia, za wyjątkiem życia prowadzącego do klęski.
Warto więcej poczytać na: >> kliknij tutaj<< oraz >> kliknij tutaj<<
1. Wyraźny urok zewnętrzny i przeciętna lub ponadprzeciętna inteligencja
2. Brak złudzeń i innych oznak irracjonalnego myślenia
3. Brak lęku czy innych „neurotycznych“ objawów, opanowanie, spokój i łatwość mówienia
4. Niesolidność, ignorowanie zobowiązań, brak poczucia odpowiedzialności w sprawach zarówno małej, jak i dużej wagi
5. Nieprawdomówność i nieszczerość
6. Antyspołeczne zachowania, które są niedostatecznie umotywowane i słabo zaplanowane, jakby wynikające z niezrozumiałej porywczości
7. Słabość osądów i nieumiejętność uczenia się z przeszłych doświadczeń
8. Patologiczny egocentryzm. Całkowite skoncentrowanie na sobie, niezdolność do prawdziwej miłości i przywiązania
9. Ogólny niedostatek głębokich i trwałych emocji
10. Brak prawdziwego wglądu, niezdolność spojrzenia na siebie oczami innych
11. Brak wdzięczności za okazane szczególne względy, serdeczność i zaufanie
12. Dziwaczne i ekscentryczne zachowania po spożyciu alkoholu i nie tylko –wulgarność,
opryskliwość, gwałtowne zmiany nastroju, wybryki
13. Pozorowane próby samobójcze
14. Bezosobowe, prymitywne i słabo zintegrowane życie seksualne
15. Brak planów życiowych i niezdolność prowadzenia zorganizowanego życia, za wyjątkiem życia prowadzącego do klęski.
Warto więcej poczytać na: >> kliknij tutaj<< oraz >> kliknij tutaj<<
czwartek, 3 stycznia 2013
Gazowania Dzikowca ciąg dalszy.
Jak przewidzieliśmy, sprawa powstania biogazowni w Dzikowcu rozstrzygnie się nie na biurku wójta Klechy, tylko w Urzędzie Marszałkowskim. Firma Bioenergia Dzikowiec niema pieniędzy na tą inwestycje, tylko stara się o pomoc ze środków publicznych.Czyli o tym czy powstanie, zdecydujemy my wszyscy.
Jak donosi Korso Kolbuszowskie:
Na etapie oceny formalnej wniosek został oceniony negatywnie
Jednak: Wnioskodawca wniósł protest wobec tej oceny. Ten protest jest rozpatrywany przez Departament Rozwoju Regionalnego
Poszło prawdopodobnie oto ,że wójt nie przedstawił wyników konsultacji społecznych.
Udało nam się ustalić, że do chwili rozpatrywania wniosku petycja z około 200 podpisami przeciwko inwestycji nie trafiła do Urzędu Marszałkowskiego. Inicjatorzy akcji złożyli ja bowiem najpierw do Edwarda Klechy przewodniczącego Rady Gminy i czekali na jego odpowiedź. Ta była krótka. Przewodniczący zwrócił się do udziałowców z pytaniem, czy byliby skłonni zmienić lokalizację biogazowi. Inicjatorzy akcji nie komentowali sprawy, zapowiedzieli jednak, że petycja w najbliższych dniach trafi do Rzeszowa.
Naszym zadaniem to za mało i wójt powinien przedstawić wyniki konsultacji społecznych na terenie gminy.
Po drugie:
Należało by sprawdzić czy firma Bioenergia Dzikowiec, gwarantuje swoim potencjałem finansowym,doświadczeniem, prawidłowe wybudowanie takiej instalacji i jej eksploatację.
Departament Wdrażania Projektów Infrastrukturalnych RPO Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego
al. Łukasza Cieplińskiego 4,Rzeszów
Ryszard Jur - Dyrektor Departamentu - p. 019, tel. 747 65 00
Ewa Irzyk - sekretarka (PI VIII) - p. 016, tel. 747 66 55, fax 747 65 01, 747 66 50
e-mail: pi@podkarpackie.pl
Nieoceniona też będzie pomoc miejscowych radnych pani Ewy Draus i pana Bogdana Romaniuka (w dalszym ciągu poszukiwany).
e.draus@podkarpackie.pl
ewa.draus.5@facebook.com
Jak donosi Korso Kolbuszowskie:
Na etapie oceny formalnej wniosek został oceniony negatywnie
Jednak: Wnioskodawca wniósł protest wobec tej oceny. Ten protest jest rozpatrywany przez Departament Rozwoju Regionalnego
Poszło prawdopodobnie oto ,że wójt nie przedstawił wyników konsultacji społecznych.
Jest to logiczne, bo niby dlaczego mamy finansować z naszych pieniędzy coś czego nie chcemy?
Naszym zadaniem to za mało i wójt powinien przedstawić wyniki konsultacji społecznych na terenie gminy.
Po drugie:
Należało by sprawdzić czy firma Bioenergia Dzikowiec, gwarantuje swoim potencjałem finansowym,doświadczeniem, prawidłowe wybudowanie takiej instalacji i jej eksploatację.
Po trzecie:
Czy powstanie takiej biogazowni w tym miejscu, ma sens ekonomiczny,społeczny i czy sprzyja ochronie środowiska?
Skoro ma przetwarzać odpady produkcyjne z Trzebowniska, oraz Ropczyc to chyba lepiej w tych miejscach zaplanować te inwestycje.
Warto więc pytać się i protestować dalej,każdy głos w tej sprawie jest bezcenny.
al. Łukasza Cieplińskiego 4,Rzeszów
Ryszard Jur - Dyrektor Departamentu - p. 019, tel. 747 65 00
Ewa Irzyk - sekretarka (PI VIII) - p. 016, tel. 747 66 55, fax 747 65 01, 747 66 50
e-mail: pi@podkarpackie.pl
Nieoceniona też będzie pomoc miejscowych radnych pani Ewy Draus i pana Bogdana Romaniuka (w dalszym ciągu poszukiwany).
e.draus@podkarpackie.pl
ewa.draus.5@facebook.com
środa, 2 stycznia 2013
Wojna "układu" z Kolbuszowskim Maglem?
Kolbuszowski Magiel zalazł za skórę wielu osobom.Niektórzy udają że ich to nie dotyczy,inni wysyłają sążniste elaboraty,a są i tacy którzy w walce (bynajmniej nie na argumenty) dopuszczają się łamania prawa.
Od kilku dni nasze konto mailowe KolbuszowskiMagiel@gmail.com jest spoofingowane.Ktoś wysyła fałszywe wiadomości podszywając się pod nasz adres internetowy.W oryginalnych wiadomościach od nas jest specjalna wizytówka z załącznikiem.W fałszywych listach jest tylko zwykły tekst.Jeśli ktoś ma wątpliwości należy przecisnąć "odpowiedź" i wysłać "pustą" wiadomość pod ten sam adres.Z fałszywego przyjdzie wiadomość o błędzie.Warto o tym pamiętać i samemu zabezpieczyć swoja pocztę, ponieważ ktoś w Kolbuszowej rozpoczął wyjątkowo brudną wojnę.
Niestety przestępstwo jest trudne do wykrycia >>kliknij tutaj << Musimy z tym żyć i przywyknąć do tego, że są wśród nas wyjątkowo odporni na wiedzę i zdemoralizowani osobnicy (kobiet o takie skretynienie nie podejrzewamy).
Ta sama (zapewne) osoba/osoby założyły na Facebooku profil (Magiel Kolbuszowski) który podszywa się pod nasz oryginalny Kolbuszowski Magiel -zapraszamy do odwiedzenia i polubienia >> kliknij tutaj<<
Zmusiło nas to też do (częściowego) ujawnienia składu Kolbuszowskiego Magla >> kliknij tutaj<< Na wszelki wypadek jest to nasz sympatyk/korespondent, mieszkający poza granicami kraju.
A nieśmiałego stalker'a zapraszamy do dyskusji-jeśli w ogóle ma coś ciekawego do zaproponowania.
Nieobiektywne Korso Kolbuszowskie
Redakcja Korso przyznała się czarno na białym (co podejrzewaliśmy od dawna), że jest w swoich ocenach nieobiektywna ,a nawet kierują nią motywy osobiste.
Łał! Taka szczerość to w dzisiejszych czasach prawdziwa rzadkość.
A poszło oto że pan Michno na swoim blogu napisał;
"Przegląd Kolbuszowski" i "Ziemia Kolbuszowska" to pisma podobne do siebie. Fakt, że biorąc do ręki "Przegląd" czytam go w 10 minut, "Ziemię" czytam nieco dłużej, bo i dwa razy grubsza. "Korso Kolbuszowskie" gdy czytam, schodzi mi do 5 minut. Czy o sprawach miasta, gminy czy powiatu "Korso" napisze tak jak oba wspomniane miesięczniki? Nie. Dlatego, że w nich piszą społecznicy, bezstronnie i żadnych zewnętrznych wpływów, nie bojąc się pisać. "Ziemia" robi to oczywiście nieco ostrożniej, bo inny profil ma to pismo. Oba też nie są tubami propagandowymi ani miasta, ani powiatu. To miasto i powiat chcą, aby ich serwisy umieszczać w tych gazetach. Po za tym znajdziemy tam artykuły, których próżno szukać w "Korso". Ani jedno, ani drugi pismo nie są ani burmistrza, ani starosty. Są po prostu niezależne.
Ciekawe więc, czy wszystkie ostatnie "och i achy" nad pracą burmistrza Zuby są bezstronne i obiektywne ,czy też subiektywne i podyktowane jakimiś osobistymi względami?
Łał! Taka szczerość to w dzisiejszych czasach prawdziwa rzadkość.
A poszło oto że pan Michno na swoim blogu napisał;
"Przegląd Kolbuszowski" i "Ziemia Kolbuszowska" to pisma podobne do siebie. Fakt, że biorąc do ręki "Przegląd" czytam go w 10 minut, "Ziemię" czytam nieco dłużej, bo i dwa razy grubsza. "Korso Kolbuszowskie" gdy czytam, schodzi mi do 5 minut. Czy o sprawach miasta, gminy czy powiatu "Korso" napisze tak jak oba wspomniane miesięczniki? Nie. Dlatego, że w nich piszą społecznicy, bezstronnie i żadnych zewnętrznych wpływów, nie bojąc się pisać. "Ziemia" robi to oczywiście nieco ostrożniej, bo inny profil ma to pismo. Oba też nie są tubami propagandowymi ani miasta, ani powiatu. To miasto i powiat chcą, aby ich serwisy umieszczać w tych gazetach. Po za tym znajdziemy tam artykuły, których próżno szukać w "Korso". Ani jedno, ani drugi pismo nie są ani burmistrza, ani starosty. Są po prostu niezależne.
Ciekawe więc, czy wszystkie ostatnie "och i achy" nad pracą burmistrza Zuby są bezstronne i obiektywne ,czy też subiektywne i podyktowane jakimiś osobistymi względami?
Wirtualny cmentarz w Kolbuszowej - sukces, czy porażka?
Wszystkie lokalne media odtrąbiły wielki sukces naszej parafii w postaci nowej strony internetowej oraz serwisu "grobnet" na cmentarzu. Dzięki temu ostatniemu można odszukać groby swoich bliskich .Niestety jak to w Kolbuszowej wszystko musi być na opak.Oszem strona z wyszukiwarka działa jest ale ,ale sam stan inwentaryzacji pozostawia wiele do życzenia.Brakuje,imion,nazwisk,dat... jest możliwość kontaktu z administracją aby te niedoróbki poprawić jednak...jest to pisanie na Berdyczów.Po drugiej stronie nie ma nikogo.
Internetowa wyszukiwarka grobów i osób pochowanych to niezwykle praktyczne narzędzie, umożliwiające wyszukanie miejsca pochowania osoby zmarłej z poziomu przeglądarki internetowej. Pozwala ona dokładnie i jednoznacznie określić położenie grobu na cmentarzu, co wraz z mapą dojścia znacznie ułatwia jego odnalezienie.
Administrator ma możliwość komunikacji z opiekunami grobów poprzez krótkie wiadomości pojawiające się na stronie, gdyż wyszukiwarka jest zintegrowana z aplikacją Interaktywny Administrator Cmentarzy. Dzięki wyszukiwarce GROBONET osoba szukająca miejsca pochówku swoich bliskich może je odnaleźć błyskawicznie i praktycznie z każdego miejsca na świecie za pośrednictwem Internetu.
Administrator cmentarza może zdecydować o uaktywnieniu w wyszukiwarce GROBONET interaktywnych modułów takich jak:
System został wyposażony w panel administracyjny, który umożliwia administratorowi cmentarza samodzielne sterowanie podstawowymi funkcjami GROBONETU, m.in. obsługa sekcji „wirtualny znicz”, zarządzanie treścią stron oraz zarządzanie płatną reklamą na stronie.
Czyli parafia zakupiła(?) usługę i pozostawiła stronę sama sobie.
Warto się nad tym zastanowić, zanim interes zwietrzy któryś z miejscowych kacyków.
Internetowa wyszukiwarka grobów i osób pochowanych to niezwykle praktyczne narzędzie, umożliwiające wyszukanie miejsca pochowania osoby zmarłej z poziomu przeglądarki internetowej. Pozwala ona dokładnie i jednoznacznie określić położenie grobu na cmentarzu, co wraz z mapą dojścia znacznie ułatwia jego odnalezienie.
Administrator ma możliwość komunikacji z opiekunami grobów poprzez krótkie wiadomości pojawiające się na stronie, gdyż wyszukiwarka jest zintegrowana z aplikacją Interaktywny Administrator Cmentarzy. Dzięki wyszukiwarce GROBONET osoba szukająca miejsca pochówku swoich bliskich może je odnaleźć błyskawicznie i praktycznie z każdego miejsca na świecie za pośrednictwem Internetu.
Administrator cmentarza może zdecydować o uaktywnieniu w wyszukiwarce GROBONET interaktywnych modułów takich jak:
zapalanie wirtualnego znicza;
zlecenia na sprzątanie nagrobka ;
zlecenie na zapalenie znicza lub udekorowania grobu;
dokonania opłaty za miejsce na cmentarzu drogą internetową;
zgłoszenie błędu w wyszukiwarce;
Umieszczenia wspomnień o danej osobie zmarłej;
zlecenia na sprzątanie nagrobka ;
zlecenie na zapalenie znicza lub udekorowania grobu;
dokonania opłaty za miejsce na cmentarzu drogą internetową;
zgłoszenie błędu w wyszukiwarce;
Umieszczenia wspomnień o danej osobie zmarłej;
Szkoda ,bo skoro zrobiono pierwszy krok, to warto zrobić następne.Serwisem mogą przecież administrować
wolontariusze (na przykład ten któren z nudów założył fałszywą stronę Magla na Facebooku),albo też może to robić firma wyłoniona w przetargu (zyski z reklam i oferowanych usług).
Ja chętnie widziałbym tu spółdzielnię założoną przez długotrwale bezrobotnych.Administrowałaby ona stroną,zbierałaby pieniądze z reklam na niej,oraz oferowała usługi jak posprzątanie ,dekorowanie nagrobka,zapalenie znicza.Zyski przeznaczane były by na przykład na restaurację cmentarza.
wtorek, 1 stycznia 2013
Hadra
Powstała "nowa" ciekawa formacja muzyczna w Kolbuszowej.
Poniżej pierwsze wzbudzające szacunek efekty ich pracy.
Scenariusz, reżyseria, zdjęcia, animacja i bębny: Szymon Węglowski.
Śpiew: Natalia Małodobry.
Flet, drugi głos: Justyna Piekło
Bas: Janusz Radwański
Anna Marek z Dzikowca, dopadnięta z mikrofonem na ulicyRealizacja nagrania i błogosławieństwo ojcowskie: Jarosław Mazur.
Co ciekawe palce w tym maczał ojciec krzesny Jarosław Mazur.W naszym miasteczku, nie brał On tylko udziału w nagraniach Le Moora. Może w tym roku to niedopatrzenie zostanie wreszcie naprawione?
P.s. Do kogo należy przepiękny głos w końcówce?
Poniżej pierwsze wzbudzające szacunek efekty ich pracy.
Scenariusz, reżyseria, zdjęcia, animacja i bębny: Szymon Węglowski.
Śpiew: Natalia Małodobry.
Flet, drugi głos: Justyna Piekło
Bas: Janusz Radwański
Anna Marek z Dzikowca, dopadnięta z mikrofonem na ulicyRealizacja nagrania i błogosławieństwo ojcowskie: Jarosław Mazur.
Co ciekawe palce w tym maczał ojciec krzesny Jarosław Mazur.W naszym miasteczku, nie brał On tylko udziału w nagraniach Le Moora. Może w tym roku to niedopatrzenie zostanie wreszcie naprawione?
P.s. Do kogo należy przepiękny głos w końcówce?
poniedziałek, 31 grudnia 2012
Ludzie piszą....
Magiel odpowiada...
Można, dlatego jak na prawdziwego mężczyznę przystało, ograniczyliśmy picie piwa i zapisaliśmy siem na siłownię. ;)
Magielku kochany to było tylko pytanie ;) musisz na nie odpowiedzieć sobie "sam" ;) ...może teraz dla odmiany myszka bedzie gonic kotka :D
To też przewidzieliśmy....
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
niedziela, 30 grudnia 2012
Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”-recenzja
Ukazała się kolejna ciekawa recenzja tomiku poezji naszego miejscowego literata pana Radwańskiego.
Bohater wierszy Radwańskiego to niedługo tata …zresztą. Wstąpiła we mnie myśl, mówiąc górnolotnie, że nie ma już o czym pisać w świecie, w którym znów ktoś nabrał miliony ludzi obiecując koniec świata. Natomiast warto czytać coś, co jest ciekawie napisane, nawet jeśli ślizga się po banałach. Co nie jest banałem, zdaje się pytać sam Radwański.
To że technika nie nadąża za słowami poety, że Sodomora i Gomora echa ma swoje w kraju, w którym okruszynę chleba …, wiadomo. Ja jednak podchodzę do wierszy emocjonalnie, nie zastanawiam się zbytnio, czasem tylko przyjdzie do głowy jakiś mit albo filozof, czasem jakaś książka lub piosenka. To jednak nie ważne, bo Radwański nie wiesza się na cytatach z innych tekstów kultury, jak to się ładnie zwie. Żyje w tym świecie i idąc po nim zbiera chcąc lub nie chcąc świata tego kudły. Człowiek jednak jest slaby i czasem zaczyna myśleć. Wtedy zastanawiam się jaką rolę w tych wierszach pełnią liczne odwołania do kultury biblijnej, że tak się śmiesznie wyrażę. Czy to deklaracja do przynależności? Wybaczcie, niepotrzebna. Chyba że żart, jak to stoi w wierszu ze świętym Jerzym, rozumiem jako żart.
Święty, którego, mówią, nie ma, skoro już tu stoisz, broń jej
Przed tym światem, który ponoć jest. Ty znasz się
Na walce z nieistniejącym złem.
Wiersze te układają się w jakąś opowieść, ale niepojętą dla mnie. Opowieść będącą szukaniem piękna w tym, co według obietnicy miało być pięknem a okazało się tylko tyraniem na chleb. W tych wierszach Janusz Radwański swata swoje religijne światy ze światem rodzącego się nowego życia, życia wychodzącego na ziemie, na ten padół łez, jak to mówią. Czasem miałem wrażenie, jakby chciał usprawiedliwić siebie i mnie, usprawiedliwić poczęcie. I tak po banale się ślizgając, można też szepnąć z lekka, że sam tytuł „Księga wyjścia awaryjnego” mówi, że mamy do czynienia z ważna KSIĘGĄ albo o KSIĘDZE. Wybieram, że to o ważnej księdze będącej dla nas lub tylko dla autora wyjściem awaryjnym w czasach chaosu. Dużo tu rytuałów awaryjnych – czytaj wiersz ostatni również. Tak, „macie broń na końcu języka” pisze Radwański. Niech sobie to powie, bo jego wiersze to dobra broń, broń przed płycizną, broń przez oczywistością. Tyle.
Nie wiem na ile czasu starczy tej książki. Nie wiem kiedy czas pokryje ją kurzem. Dziś mówię, że czytać te wiersze warto, warto poznać się z nimi.
A wiersz „Balon. Trucker country” wygra przyszłe wybory prezydenckie. To obiecuję, jak obiecywać można wszystko, czego się pożąda albo zaledwie chce.
Janusz Radwański, „Księga wyjścia awaryjnego”, XII Tom Serii Wydawniczej Pisma Literackiego RED, 2012
sobota, 29 grudnia 2012
Kolbuszowski zamek
W 1616 r. dobra kolbuszowskie nabyli Lubomirscy, którzy wznieśli tu swoją rezydencję otoczoną obwarowaniami. Wcześniej majątkiem, złożonym z dwóch doskonale prosperujących folwarków, zarządzali Tarnowscy. Włączenie Kolbuszowej z kluczem do jednego z największych w ówczesnej Rzeczypospolitej latyfundiów Lubomirskich dało początek znacznemu rozwojowi miasta.
W latach 1690-1698 Józef Karol Lubomirski rozpoczął przebudowę i modernizację rezydencji kolbuszowskiej. Prace zlecono najwybitniejszemu wówczas architektowi w Polsce Tylmanowi z Gameren. Wzniósł on jedną z ciekawszych w ówczesnej Polsce rezydencji magnackich. Jak pisał w 1787 r. kapitan armii cesarskiej, "był to budynek dwupiętrowy, drewniany, zaopatrzony we wszelkie możliwe wygody i spojony w ten sposób olbrzymiemi, żelaznemi śrubami, że z łatwością można go było rozebrać i przenieść na inne miejsce”. Kolejnymi właścicielami dóbr kolbuszowskich zostaliSanguszkowie. Drewniana rezydencja uległa znacznym zniszczeniom podczas konfederacji barskiej w 1769 r. Pod koniec XVIII w. Kolbuszowa przeszła w ręce Tyszkiewiczów. Pozostałości dworu zostały rozebrane, ogród włoski zlikwidowany, a przedpole uporządkowane.
Obecnie po kolbuszowskim zamku pozostały tylko fosy wypełnione wodą. Za oficyną, w której mieści się dyrekcja Muzeum Regionalnego, wśród gęstych zarośli, pozostał zniwelowany, prostokątny plac z trzech stron otoczony fosami. Koło ronda przy rynku, w miejscu, gdzie stoi szkoła, w czasach świetności dóbr kolbuszowskich znajdował się staw dworski z groblami spacerowymi, zwany wówczas"Morzem Czerwonym".
Zamek kolbuszowski zapisał się w historii Polski wydarzeniem znanym jako “transakcja kolbuszowska”. To w jego progach 9 grudnia 1753 r., na zjeździe magnatów z całej Polski, nastąpiło rozdarowanie dóbr ostatniego ordynata - Janusza Aleksandra Sanguszki, obejmujące województwa bracławskie, kijowskie i wołyńskie. Transakcja ta stała się powodem licznych procesów sądowych, zakłóciła kilka Sejmów Rzeczypospolitej, stała się niemal kwestią narodową za czasów Augusta III. Ostatecznie kres zatargom położyła Konstytucja z 1766 r. zatwierdzająca wolę ordynata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)