czwartek, 14 lutego 2013

Kolbuszowskie troki od kaleson.

Burmistrzem Torrington, Connecticut w Stanach Zjednoczonych jest od  7  lat Ryan J Bingham.Gdy został wybrany na to stanowisko  miał zaledwie 22 lata.
Już po 2 latach urzędowania miał na swoim koncie sporo sukcesów.



 Bez problemów odpowiada  na maile,używa mediów społecznościowych do komunikowania się z mieszkańcami tego 35 tys miasteczka.






Ryan J Bingham rządzi po prostu w imieniu mieszkańców tego miasteczka.Gdzie w Kolbuszowej są młodzi zbuntowani chcący zmian ludzie?
Gdzie jest "Nasza inicjatywa?





środa, 13 lutego 2013

Wnioski z historii.


Swego czasu byłem światkiem interesującego zdarzenia.Działo się to magistracie w mieście odległym o lata świetlne od naszego miasteczka.Młody człowiek  złożył podanie o pozwolenie na zorganizowanie koncertu muzycznego.Urzędnicy sprawdzili pieczątki,podpisy,ubezpieczenia i wszystko było w jak najlepszym porządku.Odmówili jednak wydania papieru wynajdując coraz to nowe problemy.A to podanie tylko w jednym egzemplarzu,a to stempelek na jednej z kartek niezbyt wyraźny.Młody człowiek wziął jednego z urzędników na stronę i zapytał się o co chodzi?Okazało się że zespół który miał wystąpić niezbyt podobał się burmistrzowi.Młody człowiek udał się więc do gabinetu włodarza miasta i zagroził że jeśli niedostanie zezwolenia do pod ratuszem zorganizuje protest.Burmistrz wyrzucił go z gabinetu.
Młody człowiek zasiadł na ławeczce przed budynkiem, wzbudzając rechot wsród patrzących na niego z góry urzędników.Po godzinie telefonowania i smsowania ,zebrał pod magistratem grupkę około 100 osób,która stale się powiększała.Urzędnicy wydali pozwolenie.
Dzisiaj już nieco starszy młody człowiek jest burmistrzem tego miasteczka.


Jaki wniosek z tej historii?
Gdyby Dorian Pik naprawdę chciał żeby ten koncert  się odbył, to Bracia Figo Fagot zagrali by w piątek w MDK.Gdyby radny Dorian Pik chciał naprawdę relanych zmian w jakości polityki władz naszego miasteczka, to byłyby one już zauważalne.

  W światku artystycznym tajemnica poliszynela jest to, że w kolbuszowskim MDK nie mogą wystąpić niektóre miejscowe zespoły, dopóki dyrektorem jest tam pan Sitko.I co mi pan zrobisz? Dwa lata  bycia przewodniczącym Komisji Oświaty, Kultury, Kultury Fizycznej, Opieki Społecznej i Zdrowia to chyba wystarczający okres aby skontrolować jakimi przesłankami w swojej pracy kieruje się MDK?Chyba że komus na tym nie zależy, ponieważ sam ma zielone światło, nawet na figo fago (dopóki burmistrz nie wstanie lewą nogą w pewien ponury niedzielny poranek).

A teraz idę posypać głowę popiołem ,czego wszystkim i każdemu z osobna życzy
Magiel.

Oświecony Wiesław Sitko

I sprawa afery  z Figo Fagot  się wyjaśniła.Jak oznajmił dyrektor Sitko Wiesław -afery niema.



Czyli całemu zamieszaniu winny jest Dorian Pik który zawalił organizacje koncertu i teraz winę zwala na
dyrektora Sitko i buduje atmosferę wyimaginowanych nacisków.
Brzmi logicznie  prawda?

Ponieważ mamy miły zwyczaj robienia zrzutów z ekranu zachowaliśmy to co dyrektor Sitko napisał kilka godzin wcześniej,tzn przed wizyta na dywaniku burmistrza.





Czyli (przed wizytą u burmistrza) dyrektorowi nie przeszkadzało że na 4 dni przed koncertem organizator nie dopełnił formalności.Radykalnie zmienił też zdanie na temat "społecznych  nacisków" które według niego są teraz "wyimaginowane".
Czekamy na kolejne oświadczenie dyrektora,mamy nadzieje że już po otrzeźwieniu mroźnym lutowym powietrzem.

P.s. Sądząc po nowej ugładzonej wersji wydarzeń (już bez nazwisk),zainteresowani sprawą  uzgodnili już nowe szczegóły w gabinecie burmistrza.Wicie rozumicie dla dobra ogółu.

Dowcipny burmistrz Zuba

Zaglądający na miejska stronę internetową (zachęceni ostatnia reklamą naszego miasteczka w mediach ogólnopolskich) napotykają na taki oto uroczy obrazek:


Kolbuszowa jest naprawdę spoko! ;)

wtorek, 12 lutego 2013

Burmistrz Zuba znowu niewinny.


Na naszym ulubionym portalu informacyjnym Kolbuszowa 24  przeczytaliśmy:


Zorganizowaliśmy w tej sprawie spotkania z mieszkańcami, którzy złożyli protest – tłumaczył burmistrz Jan Zuba. – Zasugerowaliśmy inwestorowi dojazd do jego działki z drogi wojewódzkiej przez ul. Fabryczną i Żytnią, którą musiałby przebudować. Proponowaliśmy mu również połączenie drogi wojewódzkiej z ul. Jaśminową, rzecz jasna na jego koszt. Niestety ani jednego, ani drugiego rozwiązania inwestor nie zaakceptował. Natomiast uzyskał zgodę, czemu się bardzo dziwimy, na utworzenia jeszcze jednego zjazdu ze swej posesji na drogę wojewódzką. Niestety, nic na to nie poradzimy, jako gmina, nie jesteśmy zarządcą ruchu na drogach wojewódzkich - zakończył swą odpowiedź burmistrz Jan Zuba. 





Burmistrz zapomniał jednak dodać że wydając warunki zabudowy dla inwestora, mógł ustalić takie a nie inne drogi dojazdowe.Dlaczego tego nie  zrobił?
Teraz jest zaskoczony.Tak samo nie wie, dlaczego skrzyżowanie pod Biedronką jest takie wypadkowe.Po prostu pech.

Cepeliada

Siem narobiło...

Każdy już powiedział to co wiedział (albo się domyślił) na ten temat chyba wszystko...

Jutro środa popielcowa,ciekawe czy burmistrz z dyrektorem (chrześcijańskim zwyczajem) ,złożą się po połowie (ze swojej kieszeni) i zwrócą organizatorom tego nieszczęsnego koncertu koszty jego organizacji?
To byłoby przynajmniej jakaś próba honorowego wyjścia z sytuacji.Jak na razie mamy tylko małomiasteczkowy folklor.


poniedziałek, 11 lutego 2013

Kolbuszowiacy! Nic sie nie stało!Nic sie nie stało!

 Nic się nie stało?!
Ostatnie kilkadziesiąt godzin pokazały, obnażyły struktury miejscowej władzy.Pomijając fakt czy ten koncert miał sens (czy też nie), w tym czasie (i w ogóle) ,nie oto tutaj chodzi.W Kolbuszowej wystarczy bowiem tylko jeden telefon  do burmistrza, w szczególnie  ciemną,lutową ,mroźną ,niedzielną,noc aby wyciągnął on z łóżka  podległego mu urzędnika by ten zerwał legalnie podpisany kontrakt.
Ile takich tajemniczych telefonów odbiera burmistrz?Ile takich rozmów przeprowadza?
Jeśli ktoś uważa że przesadzam, to niech mi powie: dlaczego od lat kilku nie można rozwiązać problemów nawet w przedszkolu?


Dyrektor Sitko umywa ręce.

W sobotę wieczorem ,Dorian Pik zaczął szukać na facebooku, autora listu łańcuszka świętego Antoniego, wzywającego do bojkotu koncertu zespołu Braci Figo Fago.Nie przewidział jednak jednego:nie docenił swojej własnej popularności.Dzięki temu wiadomość o proteście rozniosła się po kolbuszowskiej strefie internetowej lotem błyskawicy.Autor/autorzy nawet o tym pewnie nie marzyli.
Już w niedziele po 24 godzinach, burmistrz Zuba wyciągnął dyrektora Sitkę z łóżka ,  który o 20.56  zamieścił na stronie MDK takie oto oświadczenie:






Jeśli MDK  niema nic wspólnego z organizacja koncertu Braci Figo Fagot to gdzie on się odbędzie?
Ktoś ten termin i wykonawce w MDK zatwierdził,ktoś personalnie odpowiada za poziom artystyczny imprez.Umywanie teraz rąk pod wpływem protestów jest ze strony dyrektora idiotyczne .
Protest jest (z tego co rozumiem) przeciwko udostępnianiu mienia miejskiego do takich a nie innych celów.
Umowę podpisał  dyrektor Sitko ,wiedział na co wydaje zgodę,co ma więc do tego organizator?Na drugi raz, niech myśli co robi.



Termin koncertu jest niefortunny,poziom profesjonalny zespołu niezbyt wysoki-to raczej totalna zgrywa.Bywa.
Ktoś jednak wyłożył pieniądze aby się odbył,ktoś to zatwierdził,udostępnił pomieszczenia,ktoś teraz protestuje.Ot normalne w demokracji przepychanki.
Boje się jednak, że znowu zostanie to wykorzystane do niszczenia człowieka ,któremu  jeszcze się chce coś w tym naszym grajdołku zrobić.


Czarnowidz z Dzikowca

Kilka miesięcy temu wójt Klecha w Super Nowościach wieszczył:


Spokojnie, ta biogazownia jest dopiero na etapie planów inwestora, które nie wiadomo, czy się ziszczą – studzi emocje wójt Krzysztof Klecha. – To są zamierzenia, które być może staną się faktem, lub nie.- Realizacja tej inwestycji zależy od tak wielu czynników, że dzisiaj jest to mrzonka, takie wirtualne przedsięwzięcie, a nie w realnej rzeczywistości – zaznacza wójt.


I wykrakał.
W ostatnim wydaniu Korso czytamy:

Wniosek (o dofinansowanie) został odrzucony, gdyż Bioenergia składając go nie wskazała dokładnego położenia projektowanej infrastruktury (konstrukcji, ogrodzenia, kontenerów z urządzeniami elektroenergetycznymi, etc.) i złożyła uzupełnienia i wyjaśnienia w jednym egzemplarzu. W proteście spółka argumentowała, że wskazanie dokładnego położenia całej infrastruktury na tym etapie jest niemożliwe. Do tego potrzebny jest już dokładny projekt, a sporządzenie go wymaga zbadania wytrzymałości gruntu. 

Po jaką  cholerę więc gmina pakuje się w spółkę która  (wg wójta Klechy) ma marne szanse na zbudowanie czegokolwiek?
No po co?



niedziela, 10 lutego 2013

Zamyślenia Ryszarda Szilera

W wydawnictwie miniatury ukazała się Księga Zamyśleń pan Ryszarda Szilera.Mamy nadzieję że już niedługo będzie ona do nabycia w księgarni Pegaz. To bardzo osobiste przemyślenia  naszego miejscowego artysty,pozwalające odkryć dlaczego jest jaki jest. :)
Oto przedsmak.



Było to na początku lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. ( Kiedy się napisze takie jak
to zdanie dopiero wtedy widać jak upływa czas). Pracowałem w szkole w Dzikowcu i tu
odnalazł mnie ponad czterdziestoletni wtedy człowiek, dosyć niezwykły jak na miejscowe
warunki. Do dzisiaj nie wiem kim był naprawdę. Przed czym uciekał, czego poszukiwał.
Miałem wtedy około dwudziestu pięciu lat i mało mnie to właściwie obchodziło. Stwierdził
kiedyś, że jest synem przedwojennego fabrykanta , chyba z Katowic, i nosi w sobie obraz
porozbijanej domowej porcelany, w dosłownym tych słów znaczeniu, dlatego doskonale rozumie głębię Miłoszowego ( W Miłoszu żeśmy się wtedy rozczytywali ) refrenu :”Niczego
mi proszę pana tak nie żal jak porcelany”…
Tyle tylko wiem z jego przeszłości, bo o więcej nie pytałem, choć ludzie rozpowszechniali
mniej albo bardziej wyssane z palca sensacje.
Napomknął też kiedyś, że żona mu uciekła z jakimś tam milicjantem. Miał z nią syna, którego
potem poznałem, też jak ojciec uzdolnionego plastycznie.
Bo Jurek był przede wszystkim malarzem, choć może głównie artystą , rzeczywistym, w
całym tego słowa znaczeniu. Ostatnim chyba z dawnej bohemy, jakby jeszcze młodopolskiej.
Elokwentny, błyskotliwy erudyta trwonił życie na zachwytach i pijaństwach . Kochał się w
okolicznych krajobrazach i lasach, które dla siebie odkrył, o które walczył z drwalami i w
których próbował zamieszkać. Drugą jego miłością były kobiety, jednak dla tych, na których
mu zależało był już niestety zbyt stary.
Zamykał się więc w samotności wynajmowanego domu ( na skraju lasu , w miejscu
zapomnianym przez Boga i ludzi ), którą wypełniało bez reszty malarstwo i lektura książek.
Kiedy się tym zmęczył ponad miarę wpadał w krótsze albo dłuższe ciągi alkoholowe, podczas
których spełniał swoje fantazje i fraternizował się z okolicznymi chłopami .
Nawiedzał ludzi o nieprzyzwoitych porach, tłukł się po dalekich bezdrożach taksówkami
zwożąc pannom kwietne bukiety, rozrzucał perły skojarzeń, śmiał się ze świętości, kpił z, jak
mawiał : wszelkich transcendencji i na sposób Stańczyka zamyślał nad tym, co to „nic, panie,
nie warte”.
....
Był właśnie czerwcowy , upalny czas wielkiego truskawkobrania , kiedy zdałem sobie sprawę
z przedłużającej się ponad miarę jego nieobecności. Potem nadciągnęły chłodne zadeszczone
dni.
W przerwach między deszczami porządkowałem, zgodnie z zaleceniami mojego ówczesnego
guru - Woltera, swój ogródek, w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu.
Układałem kamienie, przesadzałem rośliny i naraz w jakimś , trudnym do określenia,
momencie zacząłem czuć smród padliny.
Coraz bardziej intensywny i natrętny.
Zacząłem więc szukać jego źródła. Myślałem, że zapach wydobywa się z jakiegoś zdechłego
zwierzęcia, które leży między roślinami, a może płytko w ziemi.
Nic takiego jednak nie znalazłem.
Tymczasem fetor zaczął być coraz bardziej nieznośny i nie umiejscowiony.
Słowem śmierdziało mi wszystko obrzydliwie.
Wielokroć myłem ręce i zmieniałem ubranie, tak, że wpadłem nawet jakby w rodzaj fobii na

tym punkcie. Niczego to jednak nie zmieniło.
Mdlący smród był coraz silniejszy i wszechobecny.
Czułem go jednak tylko ja, mimo tego, że prosiłem domowników by mnie obwąchiwali. Nikt
niczego nie czuł, a ja niewypowiedzianie cierpiałem.
Dziw ten ,całkiem nie do pojęcia, trwał chyba tydzień. Potem jakby zmalał i przygasł, ale był
nadal obecny.
Aż któregoś dnia zbudził mnie natarczywy telefon. Dzwoniła Ruta, przyjaciółka Jurka.
Przyjechała by go odwiedzić i zabrać nowe obrazy, na które czekali jej znajomi w Holandii.
Kiedy zbliżyła się do domu Jurka zobaczyła roje granatowo - złotych much, którymi
oblepione były okna i poczuła wydobywający się przez szpary ohydny fetor.
Obraz jaki potem zobaczono we wnętrzu pozostawiam wyobraźni czytelnika, dodam tylko, że
siostra Jurka, którą Ruta natychmiast zawiadomiła, a która od lat jest lekarką, mówiła nam, że
czegoś takiego nigdy wcześniej w swoim życiu nie widziała.
Na łóżku w kuchni leżała rojąca się od much galareta, a obok na krześle rozrzucone kartoniki
z tabletkami relanium…
Jurka pochowano na Salwatorze w Katowicach i chyba w tym samym dniu rzeczywistość
przestała mi śmierdzieć.
Ale to nie wszystko o nawiedzających mnie wówczas zapachach.
W niedługi czas potem któregoś wieczoru moją małżeńską sypialnię wypełnił aromat
przedniego południowego wina.
Tym razem intensywny zapach poczuliśmy obydwoje z żoną, a że nic tutaj nie mogło tak
pachnieć, powiedzieliśmy sobie jednocześnie : Jurek !
Takie to było jego pożegnanie z nami , poniekąd ironiczne, bo wina o takiej woni w żadnym z
polskich sklepów nie sposób było wtedy kupić.
Swoją drogą gdybym sam był tego wszystkiego nie przeżył, nigdy bym w to nie uwierzył. A
tak wiem, że to prawda. Długo zeszło nim zrozumiałem jej sens i wartość.
Dokładnie tyle ile moje nawrócenie.




Radny Karkut na szczycie.





Jaki ma plan Gmina Kolbuszowa aby w jak największym pożytkiem wykorzystać te środki?Może warto teraz zacisnąć pasa ,szukać wszędzie oszczędności  w budżecie i od 2014 roku wystartować z inwestycjami planowanymi pod konkretne projekty dotowane przez UE?

Figo fagot w Domu Kultury.

Po kolbuszowskiej strefie facebooka krąży łańcuszek świętego Antoniego:

Proszę o pomoc,x Julek prosił mnie o to i ja teraz dlatego proszę Cię o to samo!
15 lutego w Miejskim Domu Kultury w Kolbuszowej wystąpią bracia Figo Fagot.
Śpiewają piosenki zbereźne, lubieżne, wulgarne i rasistowskie. Poza tym koncert ten przypada na pierwszy piątek Wielkiego Postu, kiedy w kościele Wszystkich Świętych w Kolbuszowej będą odbywać się rekolekcje, a w kościołach sąsiednich Drogi Krzyżowe. I to wszystko w Miejskim Domu Kultury, który ze swej natury powinien promować kulturę, a nie jej zaprzeczenie.
Nie możemy pozostać wobec tego obojętni.

Piszmy, dzwońmy, wyraźmy nasze zdanie!

Miejski Dom Kultury w Kolbuszowej
ul. Obrońców Pokoju 66
36-100 Kolbuszowa
email: mdk@kolbuszowa.pl
tel. (17) 2271-563, wew. 24 - Dyrektor


A nas zaciekawiło dlaczego nie organizuje się  protestu, ze względu na katastrofalnie niski poziom artystyczny tego Figo fago. Dlaczego na przykład dyrekcja i nauczyciele ze szkoły muzycznej nie zorganizują jakiejś cool pikiety pod MDK? :)

Wygląda  jednak na to, że jest to tylko  akcja reklamowa promotorów trasy koncertowej zespołu.







sobota, 9 lutego 2013

Nazywam się Miliard

Co roku w Walentynki chcemy pamiętać tylko o miłości, prezentach i pocałunkach. W tym roku ogólnoświatowa kampania "Nazywam się Miliard" przypomni jednak o czymś znacznie poważniejszym - o przemocy wobec kobiet. W 160 krajach na całym świecie, w walentynki, kobiety będą protestować przeciwko gwałtom, biciu i wykorzystywaniu w prosty sposób: tańcząc.
Według szacunków przytaczanych przez Eve Ensler, pomysłodawczynię akcji "Nazywam się Miliard", jedna na trzy kobiety na świecie doświadczy w swoim życiu przemocy: zostanie zgwałcona lub pobita. Problem dotyczy więc około miliarda kobiet. Ensler nawołuje, by 14 lutego każda kobieta zaprotestowała przeciw takiemu stanowi rzeczy. Niech na krótką chwilę zostawi pracę, dzieci i inne obowiązki i zatańczy.
"Nazywam się Miliard" (w oryginale: One Billion Rising) odbędzie się w kilkunastu polskich miastach, choć finalnie może to być kilkadziesiąt miejsc. Tańczyć przeciwko przemocy chce coraz więcej Polek.



Na kolbuszowskim blogu Fundacja serce >>kliknij tutaj<< autorki zamieściły refleksje ks. J. Szumierzana na temat roli kobiety.Czytaliśmy  te rozważania dwa razy i dokładnie nie wiemy co ksiądz miał na myśli pisząc:Dlatego ważne by kobiety każdego mężczyznę spotkanego na ulicy uczyły gestów miłości.

Może miał na myśli akcje "Nazywam się Miliard"?

Ciekawe czy redakcja Korso podejmie się trudu rozpropagowania tej akcji?Wszak 3/4 jej składu to kobity. A Magiel tańczący wokół studni z redaktor naczelną Marleną Bogdan ,ściągnąłby na rynek tłumy miejscowych urzędników.

Wspólna historia zobowiązuje.

Zaledwie kilka kilometrów od północnych granic Rzeszowa leży pewne miasteczko. Powstało 442 lata temu. Przez ponad 270 lat mieszkali w nim wspólnie chrześcijanie i żydzi. Jedni i drudzy obchodzili własne święta, mieli swoje organizacje, żenili się i wychodzili za mąż tylko we własnym gronie. Ale kiedy na miasteczko spadł pożar, powódź, zaraza, czy głód cierpieli wszyscy – i jedni i drudzy.
....
  270 lat wspólnej historii zobowiązuje. Zobowiązuje do zachowania pamięci o dawnych sąsiadach. I właśnie w tym celu powstała ta strona.
 >> kliknij tutaj<<


Wstyd przyznać, ale my nie zrobiliśmy nawet tyle.



Autorem strony jest młody nauczyciel historii mieszkający w Raniżowie a uczący w Liceum Samorządowym w Głogowie,pan Dawid Rosół. Zorganizował nawet wystawę która krąży po  głogowskich szkołach.




 Czyli można...
Warto się zastanowić dlaczego taka strona i taka wystawa nie może(?) powstać w Kolbuszowej.

piątek, 8 lutego 2013

Kto kocha Marlenę Bogdan?

Z przykrością dowiedzieliśmy się że w czasach kiedy wszystko drożeje ,potaniała miłość.
Za jedyne 2.46 zł (+VAT) można wyrazić jak bardzo kocha się redaktor naczelną Korso Kolbuszowskie.
Powodzenia!
My jako tradycjonaliści wybieramy skromny bukiet kwiatów ,oraz butelkę dobrego wina-zawsze działa. ;)





Dragan zgubił 9 milionów

Nigdy nie mieliśmy zaufania do przewodniczącego komisji finansów Juliana Dragana.Jak się okazało wcale nie bez racji.

Na naszym   ulubionym portalu informacyjnym Kolbuszowa24  przeczytaliśmy wstrząsająca relację z sesji rady miejskiej .


Podziękowałem za to, co na moją Werynię znalazło się w tegorocznym budżecie. Nie jest to, co bym sobie wymarzył, bo wiadomo, co mi leży na wątrobie – nie krył Dragan. - Niestety nie widzę w tym budżecie możliwości ruchu w tym zakresie. Może w ciągu roku znajdą się środki na zmianę tego stanu rzeczy – zakończył radny, a zarazem sołtys Weryni. 


Radny ,a zarazem sołtys marzy o remoncie szkoły i budowie tam sali gimnastycznej Werni  -wszystko za około 9 milionów. Z jego słów wynika że przy bilansowaniu budżetu zgubił-te pieniądze i ma nadzieje  przed końcem roku je odnaleźć.Strach się bać.




Najgorsze jest w tym wszystkim to ,że przewodniczący komisji finansów oderwany jest zupełnie od realiów budżetowych  naszej gminy.

Fila został oszukany.

Na swojej stronie internetowej (już przezornie zlikwidowanej) Daniel Fila się pochwalił:

Od października 2006r. rozpocząłem studia doktoranckie z historii.

Jak widać nic gorszego nie może się stać dla gminy jak dobrze wykształcony wójt.
Aliści...


Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy - czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności.]

 Dlaczego tak się stało? Otóż pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Mało tego, rzetelne wypełnianie obowiązków dydaktycznych nieuchronnie prowadzi do zawodowej klęski. Ocenia się, że na uniwersytecie pracownicy naukowo-dydaktyczni powinni 70 proc. czasu poświęcać dydaktyce. Jednak awans zawodowy zależy wyłącznie od osiągnięć naukowych, mierzonych liczbą publikacji. W rezultacie naukowcy z szafarzy wiedzy stali się handlarzami marzeń.
całość

 Dwa lata "wójtowania" wystarczyły żeby okazało się, że pan Daniel ma kłopoty z wiedzą z zakresu szkoły podstawowej: z rachunkami,wiedzą o społeczeństwie,a nawet fizyką (z pustego to nawet Rzeszutek nie naleje).
Dlaczego więc nauczyciele z gminy Raniżów protestują ,skoro sami sobie, na swoim łonie takiego wójta wychowali?


czwartek, 7 lutego 2013

Młodzierz przyszłościom narodu.



Młodzi ludzie popierając kandydaturę Zbigniewa Chmielowca napisali:

Nie znamy takiej drugiej osoby, której grafik obowiązków wypełniony jest po brzegi, a w tym napiętym harmonogramie zawsze znajdzie się miejsce dla nas, młodych obywateli. Popieramy Zbigniewa Chmielowca i apelujemy o głos dla Jego skromnej osoby.

Ponieważ na słowo nie wierzymy, sprawdziliśmy jak poseł znajduje miejsce dla nas, młodych obywateli.
Wiadomo, na zebrania wiejskie ani inne takie spędy nie chodzimy ,siedzimy bowiem w internetach,albo innym pubie.Tudzież zachodzimy do Galicji .(wiadomość sponsorowana)
Poseł w ciemię niebity ,ma więc stronę internetowa, a nawet konto na fecebooku.Cóż z tego skoro bardzo rzadko się tam udziela.



Wygląda na to, że poseł Chmielowiec zapomniał o swoich wyborcach.

Tu polecamy profil na facebooku posła Stanisława Ożoga.Zawsze aktualne z pierwszej ręki wiadomości z sejmu,można komentować,zadawać pytania,czy nawet tylko porozmawiać z posłem  o bieżących sprawach.
Tylko 30 kilometrów różnicy....











Robimy festiwal!

Przeczytaliśmy w naszym ulubionym portalu informacyjnym Kolbuszowa24  ,(jak zwykle) ciekawą nowinę:

Kolbuszowski magistrat, w ramach środków na promocję miasta, przygotował 25 tys. zł na organizację tegorocznej edycji Festiwalu Muzycznego „Spinacz”. – Przymierzamy się do tego przedsięwzięcia na zasadzie ustawy o pożytku publicznym i woluntariacie – precyzował Stanisław Zuber, skarbnik gminy. – A więc stowarzyszenie, które wygra konkurs, będzie organizatorem tego festiwalu - dodał szef gminnych finansów. 

Czyli innymi słowy, żeby dofinansować inicjatywę radnego Pika ,burmistrz Zuba zrobił niezły szpagat.
Skoro jednak ma być organizowany konkurs, na zasadzie ustawy o pożytku publicznym i woluntariacie, to może wystartuje w nim Stowarzyszenie "Kuźnia" i zorganizuje festiwal muzyki przedwojennych mieszkańców  naszego miasteczka? Z jednej strony Władek Pogoda,Hudacy,a z drugiej kapele żydowskie.Taki Spinacz.Cóż za wspaniała promocja miasteczka! Kolbuszowę zapełnią tłumy turystów z Izraela i Stanów Zjednoczonych z grubymi portfelami, a nie te pijane dzikusy bez grosza przy duszy.
Szalom!



środa, 6 lutego 2013

Co kombinuje Zuba?(c.d.)

Na ostatniej sesji miał miejsce festiwal próżności.Na wszelki wypadek (co by się burmistrz znowu nie obraził) dziękowano mu za to że w specjalnej strefie ekonomicznej powstanie zakład produkcji tektury.
Czy aby na pewno?

Firma Bart to mała spółka która zaczynała bardzo skromnie:
Praca i wiedza Właścicieli oraz handel importowanymi papierami przyniosły doskonałe efekty i zyski pozwalające w 1994 r. na zakup pierwszych hal i gruntu po byłym POM-ie w Sulnowie, a także na zakup pierwszych maszyn przetwórczych.

Powoli się rozbudowują:
Ostatnią dużą inwestycją na Wydziale Przetwórstwa był zakup i instalacja w 2011 roku sztancy rotacyjnej z 4-kolorową drukarką firmy Marquip Ward United z automatycznym odbiorem i sekcją nakładającą.
W 2012 roku przeprowadzono modernizację drukarki Cuir Rotaflexo Mark II Evolution.

 Czyli stale inwestują w siebie. Budowa nowego zakładu produkcji tektury falistej to dla takiego biznesu przedsięwzięcie ogromne.Wymagające zaangażowania wszystkich rezerw  finansowych to nie ulega wątpliwości.Dlatego inwestycja w specjalnej strefie ekonomicznej to dla takie firmy szczególnie łakomy kąsek.Dlaczego jednak mają to robić w Kolbuszowej skoro mają podobne warunki kilka kilometrów od siebie?





Maja teren,decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizacje przedsięwzięcia.
Czego więc szukają w Kolbuszowej?